4.

- Nie Rene nie chce go znać. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie skrzywdził. - szepnęłam skubiąc palcami fręzelki koca jakim byłam przykryta. Choć od mojej kłótni z Sergio minęły trzy miesiące nie chciałam z nim mieć kontaktu. Bardzo mocno mnie skrzywdził. 

- Słuchaj skończyliśmy zgrupowanie więc mamy wolne. Wybieramy się z całym klubem do Las Vegas aby zaszaleć jedź z nami. Odpoczniesz, nabierzesz do pewnych spraw rezerwy. Uwierz mi on nie chciał tego powiedzieć. - szepnął i przytulił mnie. Rene doskonale wiedział jak mnie pocieszyć. Chciałam tam jechać aby zagrać bratu na nosie i aby odpokutował to co mi zrobił. Kochałam podróżować dlatego nie odpowiadając podbiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej walizkę. 
- To co mam spakować. - rzuciłam a Rene roześmiał się patrząc na mnie.
- Taką cię kocham Tesso Ramos. - mruknął całując mnie w czoło.




Kac morderca nie ma serca. Skacowana otworzyłam oczy i spojrzałam w bok. Zaśmiałam się bowiem mój senny wzrok robił mi okropnego psikusa. Przecież to niemożliwe aby obok mnie spał półnagi Cristiano Ronaldo. Zaśmiałam się w duchu z tych przewidzeń i przejechałam dłońmi po swym ciele. Szybko zerwałam się do pozycji siedzącej czując że jestem w samej bieliźnie. Niewiele pamiętałam z wczorajszej imprezy. Suchość w ustach nie pomagała zebrać mi myśli w jedną logiczną całość. Przeklęłam próbując zmusić swoje szare komórki do pracy. Nie było to łatwe ale strzępki wspomnień wypełniały moją głowę. Rano całym zespołem przylecieliśmy do Las Vegas, zakwaterowaliśmy się w wynajętym przez Rene domu. Każdy z nas wypił po dwa drinki i wieczorem ruszyliśmy całą paczką na miasto. Musiałam przyznać że Vegas było piękne nocą. Przypomniałam sobie urywki siebie tańczącej w klubie z Cristiano. Potem dziura i nagle obraz nas obojga w dziwnym miejscu, śmiejących się niemal do łez. Nie mogąc zmusić swojego mózgu do większego wysiłku przeklęłam i ujęłam prawą dłonią swoją sukienkę z ziemi. Zamarłam w półgeście widząc na swoim palcu piękną złotą obrączkę. Przekonana że to przyjaciele robią mi psikusa, pospiesznie ubrałam na siebie ową sukienkę i wybiegłam z pokoju wpadając do salonu, gdzie siedzieli prawie wszyscy. Zmierzyłam ich chłodnym spojrzeniem swych brązowych oczu.
- No już przyznać się. Czyj był to głupi pomysł. - rzuciłam pokazując im złotą obrączkę na swoim palcu. Rene z Sergio oniemiali a reszta wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Uważacie że to jest zabawne? - syknęłam gdy moją tyradę przerwało pojawienie się półnagiego, skacowanego Ronaldo. Spojrzał znużony na całe towarzystwo.
- Czemu ona od rana krzyczy. Kto znów wdepnął na odcisk panny Ramos? - zapytał ujmując butelkę z wodą w dłoń. Wówczas i on ujrzał na swoim palcu złoty krążek. Przyjaciele z klubu wybuchli śmiechem i on na początku zaczął się również śmiać z nimi.
- Ciebie to bawi Ronaldo? - zapytałam podchodząc do niego tak blisko że nasze oddechy mieszały się ze sobą. 
- Co się tak spinasz? Ktoś zrobił nam psikusa. Na żartach się nie znasz? No już chłopaki, którego to był pomysł? - zapytał wsłuchany w ciszę jaka zapadła w salonie.
- Cris żaden z nas by tego nie zrobił. - szepnął Marcelo patrząc na nas poważnym wzrokiem.
- To co ufo sobie z nas zażartowało? - burknęłam patrząc na nich zniesmaczona. Na moje nieszczęście Portugalczyk im uwierzył i poszedł na górę. Wrócił ze swoimi spodniami w dłoni. Wyjął z nich komórkę, na której wyświetlaczu ujrzał kilkanaście połączeń nieodebranych od swojego agenta. Nadal czując suchość w ustach wybrał jego numer, włączył tryb głośnomówiący i napił się cieczy z butelki. Po zaledwie dwóch sygnałach usłyszeli wściekły głos mężczyzny.
- Cristiano w końcu. Pojebało cię? Mogłeś mi wcześniej o tym powiedzieć. Teraz muszę uciszyć tą gównoburzę, którą wywołałeś a tak to mógłbym się chociaż do tego przygotować. - powiedział rozmówca próbując hamować swoją wściekłość na swojego pracodawcę.
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - odparł patrząc na wyświetlacz telefonu.
- Idiotę ze mnie robisz? Jedziesz do Vegas, w tajemnicy bierzesz sobie kurwa ślub z panną Ramos a teraz jaja sobie ze mnie robisz. Cały czas dzwoni do mnie twoja rodzina i jej ojciec proszący o wyjaśnienia. - powiedział i nie słysząc reakcji z jego strony westchnął. Agent nie miał pojęcia że jest na tak zwanym głośniku. Czułam że muszę usiąść. Opadłam na kanapę obok Rene. Głos mężczyzny rozbrzmiał ponownie.
- Cris, ja rozumiem że pani Tessa Ramos Aveiro jest młodą, piękną i seksowną kobietą, ale od razu ślub. Pomyślałeś jak poczuje się twój syn? Tata wróci z kolejną nową mamusią z wakacji. - powiedział a Cris wyjaśnił mu zaistniałą sytuację co go trochę uspokoiło.
- Niestety nie mam dla was dobrych wiadomości. Ściągnąłem wasz akt małżeństwa z Vegas aby go przejrzeć i ślub jak najbardziej jest ważny. Nic nie mogę z nim zrobić aby to zatuszować. Najgorsze to że prasa już o tym wie. Nagle wszyscy byli świadkami waszej wielkiej wspaniałej miłości i uczucia jakie jest miedzy wami. - mruknął a zebrani wyczuli że sprawa jest poważna.
- Poza tym zmuszony kontraktem z tobą byłem zmuszony objąć kuratelą sprawy twojej żony. Jej rzeczy przewiozę po południu do twojego domu. Tamto mieszkanie zwolnię. Co najlepsze nawet jego właścicielka twierdzi że raz was przyłapała w łóżku. - prychnął ciągnąć dalej.
- Co do jej studiów załatwiłem jej dwumiesięczną dziekankę. Będziecie zmuszeni wziąć juniora i jako szczęśliwa rodzinka pojechać na Maderę i wyjaśnić twoim rodzicom co się stało. Moja żona zajęła się również aktami, grafikami twojej małżonki i jej kartą zdrowia. - rzekł a ja spłonęłam rumieńcem bojąc się czego się dowiedzieli na mój temat. Wiedziałam że przez naszą lekkomyślność stałam się z niepozornej dziewczyny żoną samego Ronaldo. Przeklęłam nieładnie pod nosem. Rene mocno ścisnął mnie za dłoń. Reszta zrozumiała moją przykrą sytuację. Przestali się śmiać wsłuchując w słowa agenta CR7. 
- Czegoś niepokojącego muszę się o niej dowiedzieć ? - zapytał siląc się na spokojny ton. Mężczyzna zaczął czytać.
- Tessa Ramos Aveiro urodzona siedemnastego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego roku w Madrycie z czego wynika że ma dwadzieścia pięć lat. Studentka medycyny na piątym roku. Niekarana i nienotowana. Jutro wracacie do Madrytu. Przyjadę po ciebie a Tessę zabierze moja żona.- rzucił a Ronaldo zmarszczył brew.
- Dlaczego ? - zapytał a mężczyzna westchnął. 
- Nie wiem Cris. Zaczekaj zawołam Marie. - rzucił wołając swoją żonę. Kobieta poprosiła do słuchawki Tessę. Cris spojrzał na mnie zimno co świadczyło że chciał abym udawała że tylko ja rozmawiam z kobietą. Nie miałam siły aby się przeciwstawić, byłam zbyt rozbita.
- Tu Tessa. - szepnęłam trzymając dłoń swojego brata.
- Cześć tu Marie. Możemy porozmawiać? - zapytała a ja nie mogąc odmówić zgodziłam się.
- Jutro mój mąż zabierze was do domu a wtedy ja przyjadę po ciebie. Będę musiała zebrać o tobie wywiad. - mruknęła a ja nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Nie rozumiem.- rzuciłam zanim pomyślałam by sabotażować że wiem o co kaman.
- Och moje dziecko. Pojedziemy do ginekologa. Pan Ronaldo w tej kwestii dotyczących swoich kobiet jest nieprzejednany. Ma już syna i nie życzy sobie posiadać więcej dzieci. Lekarz zapisze ci tabletki albo zastrzyk. A zapomniałam się dowiedzieć czy być może bierzesz jakieś tabletki ? Muszę też teraz zadać ci kilka pytań. To nie zajmie wiele czasu. - szepnęła a ja stałam się blada niczym ściana.
- Nie, nie przyjmuje żadnych leków. - powiedziałam bojąc się kolejnych pytań.
- Muszę o to zapytać abyśmy mogli uciszyć skandal w razie czego. Ilu mężczyzn z którymi miałaś bliższe kontakty posiadałaś w swoim życiu? - zapytała a ja momentalnie stałam się czerwona jak burak czując wzrok wszystkich na sobie. Uważne spojrzenie Cristiano było najgorsze.
- Muszę na to odpowiadać? To są moje bardzo prywatne sprawy. - mruknęłam ale kobieta upierała się przy swoim.
- Nie będą stanowić problemu pani Marie, gdyż mimo swoich dwudziestu pięciu lat jestem dziewicą. - odparłam chowając swoją twarz w dłoniach. Po tej widomości kobieta się rozłączyła a Cristiano dziwnie na mnie patrzył.
- Co się tak gapisz? Jestem brudna? - warknęłam w jego stronę a on podszedł do mnie i postawił do pionu. Bałam się patrząc w jego oczy.
- Co z tobą jest nie tak, że żaden się nie pokusił? - zapytał a jak mocno uderzyłam go w twarz.
- Całe życie próbowałam unikać takich skurwysynów jak ty. - syknęłam a on mocno złapał mnie za lewy nadgarstek.
- Opanuj się kobieto. Może źle się wyraziłem. - odparł ale moja krew już wrzała.
- Obiecuję ci że nigdy nie znajdziesz rozkoszy w moich ramionach. Nigdy nie posiądziesz mego ciała. - wrzasnęłam zła nie bacząc na naszą publiczność.
- Jeśli będę miał taką ochotę to będę cię pieprzył gdzie tylko chce i jak chce pani Aveiro. Jesteś moją żoną i mam wszystkie prawa. - rzucił a ja wyrwałam się z jego uścisku.
- Jestem twoją żoną a nie niewolnikiem. Przysięgam ci Cristiano Ronaldo że uczynię z twojego życia piekło. - krzyknęłam i ze łzami w oczach pobiegłam na górę.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top