2.
W tym momencie poczułam jakby cały mój świat zatrzymał się i śmiał mi się prosto w oczy. Nie spodziewałam się że dziś będzie dane spotkać mi Cristiano Ronaldo bożyszcza tylu nastolatek. Jego gest wywołał u mnie wielkie zaskoczenie. Szybko ocknęłam się i uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń, przybierając na usta delikatny uśmiech. Wstrzymałam powietrze kiedy na wierzchu ręki poczułam jego chłodne, marmurowe usta. Dziwny aczkolwiek przyjemny prąd przeszedł przez całe moje ciało. W duchu modliłam się aby zdradzieckie rumieńce nie wypłynęły na moją bladą twarz. Na całe szczęście uniknęłam kompromitacji, a mężczyzna tak samo przywitał moją przyjaciółkę. Niestety Marie nie udało się ukryć fascynacji. Zawsze była otwarta i szczera co nie raz sprowadziło na nią ból. To ja z naszej dwójki byłam zamkniętą w sobie dziewczyną. Trudno było tak naprawdę poznać moje myśli czy uczucia. Zbyt wiele razy zostałam zraniona dlatego teraz do każdego, a w szczególności jeśli chodziło o płeć przeciwną podchodziłam z dużą rezerwą. Portugalczyk po przywitaniu usiadł na wolnej kanapie, a mój jakże kochany brat Sergio usadził mnie obok niego. Jak na swoje nieszczęście kanapa była tak wąska że dotykaliśmy się udami. Przeklęłam w duchu instynkt swatki jaki posiadał mój młodszy brat i ujęłam w dłoń swojego drinka. Kochałam mojito ale nigdy z nim nie przesadzałam. Słysząc śmiech Rene spojrzałam na niego chłodno. On doskonale znał plany Sergio i wiedział również że nie jestem z nich zadowolona. Z opresji dotykania pana idealnego udem wybawił mnie Neymar , który zaprosił mnie do tańca. Ujęłam jego wyciągniętą dłoń i razem poszliśmy na parkiet. Byłam dobrą tancerką, tak jak moja matka z taką różnicą że ona zajmowała się tym zawodowo. Nie wypadało aby jej córka nie potrafiła kilkunastu figur. W tle usłyszeliśmy piosenkę Enrique Iglesias - Bailando. Zaśmiałam się gdyż do tego utworu Sergio popisywał się w domu i uszkodził przy obrocie drzwi za co ojciec zmył mu głowę. Nasz taniec mógł wyglądać jak taniec toreadora z bykami. Uśmiechałam się na wygłupy partnera. Okręcał mnie co chwila wokół osi a ja byłam w swoim żywiole. Kochałam taniec i nic nie mogłam na to poradzić. Słysząc ostatni takt ukłoniłam się przed nim teatralnie.
- Gdybym wiedział że tak dobrze tańczysz zastanowiłbym się dwa razy zanim bym się przed tobą zbłaźnił. - szepnął a ja zaśmiałam się perliście.
- Spoko nie było tak źle. Mam tylko nadzieję że lepiej grasz w piłkę niż tańczysz. - odparłam a nasi towarzysze wybuchli śmiechem słysząc moją uwagę.
- Zapewniam cię że tak jest. Z nas najlepszym piłkarzem jest Cristiano, ale chyba nie tancerzem. - rzucił prowokując przyjaciela.
- Uwierz Naymar że jestem także dobrym tancerzem. - rzucił i dopił wodę jaką miał w szklance.
- No to udowodnij. - rzucił Rene drocząc się z Portugalczykiem. Przeklęłam w duchu słysząc głos brata. Mężczyzna wstał i bez słowa ujął mnie za rękę prowadząc na pakiet. Podreptałam za nim czując szybsze bicie serca. Nagle do naszych uszu dotarł utwór Ricky Martin - La Vida Loca. Po pierwszym dźwięku wiedziałam że nie kłamał. Płynnie sunął po parkiecie prowadząc mnie jak zawodowiec. Jego silne, męskie dłonie co chwila muskały moją talię co było przyjemnym doświadczeniem. Nasze ciała idealnie uzupełniały się tworząc swoistą całość. Zaśmiałam się kiedy odchylił mnie do tyłu tak że moje włosy zahaczyły po parkiet. Ufałam mu co było u mnie dość niespodziewane. Nagle nasze biodra zaczęły się od siebie ocierać. O mało się nie spłoniłam i zdawałam sobie sprawę że widok był bardzo intymny. W Cristiano płynęła gorąca krew co udowodnił mi tym tańcem. Gdy wybrzmiał ostatni takt ucałował wierzch mojej dłoni, objął w tali i począł prowadzić do stolika. Wszyscy patrzyli na nas zamurowani z otwartymi wręcz ustami.
- Łapiecie muchy? - zapytałam patrząc na nich rozbawiona. Pierwszy ogarnął się Kraim.
- O Boże to było super. - rzucił a reszta potwierdziła skinieniami głowy.
- Dziękuje za komplement. - szepnęłam i wstałam wpatrując się w tłum. Nagle moim oczom ukazał się Diego. Niemal pisnęłam ze szczęścia i ruszyłam w jego kierunku. Łobuzerski uśmiech na jego wargach był wizytówką chłopaka. Nie bacząc na to że jestem obserwowana rzuciłam się w jego ramiona, nogami obejmując w pasie. Zdawałam sobie sprawę że wyglądam śmiesznie, ale nic mnie to nie obchodziło. Bardzo za nim tęskniłam. Czując że się z niego zsuwam ujął mnie pod pośladki idąc ze mną w takiej pozycji do stolika jaki zajmowałam. Będąc u celu postawił mnie na ziemi i przywitał się z mężczyznami. Diego był moim przyjacielem odkąd nauczyłam się mówić. Dorastał razem ze mną i mymi braćmi. Potem gdy zaczął studia wyjechał do Anglii. Pisał do mnie, ale jak twierdziłam zawsze zbyt krótko i chaotycznie.
- Czemu się nie odezwałeś? Kiedy wróciłeś? - zapytałam nie biorąc pod uwagę naszego towarzystwa.
- Dziś rano przyleciałem pierwszym lotem. Moja matka nie czuje się najlepiej dlatego postanowiłem przyjechać i sprawdzić jak bardzo poważny jest jej stan. Oczywiście symulowała chcąc mnie zobaczyć. Przyszedłem do naszego klubu aby odreagować, ale nie spodziewałem się spotkać tu ciebie Lolioto. - rzekł mówiąc do mnie przezwiskiem jakie kiedyś mi wymyślił.
- Czuję się obrażona że nie powiedziałeś mi o swoim przyjeździe. - burknęłam by po chwili poczuć jego usta na swoim lewym policzku.
- Zastanowię się czy ci wybaczyć. - rzuciłam rozbawiona patrząc na jego męską twarz.
- I tak chciałem do ciebie zajrzeć i porozmawiać. Ja... - zaczął i westchnął.
- Tesso jesteś mi najdroższą osobą jaką znam. Kocham cię moja mała urwisko i żadna inna nie jest w stanie mnie tak zrozumieć. Chciałbym abyś... - zaczął a moje serce o mało nie wyrwało się z mojej piersi. Czy on chciał mi się tu oświadczyć? Nie byłam na to gotowa, ale i nie miałam sumienia mu przerwać.
- Chciałbym abyś została matką chrzestną. - wydusił patrząc błagalnie w moje oczy.
- Że co słucham? Jaką matką chrzestną. - wyrwało się z mych ust a on westchnął.
- Zacznę od początku. - rzucił nie bacząc na nasze towarzystwo usiadł w wolnym fotelu a ja nieświadomie zajęłam miejsce obok Ronaldo.
- Gdy dostałem propozycję wyjazdu do Anglii prosiłaś mnie abym tu został, abyśmy razem studiowali na naszym uniwersytecie. Nie posłuchałem cię. Wydawało mi się że dostając te propozycję złapałem Boga za nogi. Wyjechałem i już po tygodniu tęsknota za tobą, twoim uśmiechem, ciepłem, radą stało się nie do wytrzymania. Wówczas zrozumiałem że powinienem zostać w Madrycie, zająć się nauką i tobą, jedyną dziewczyną, którą pokochałem całym sercem. Próbowałem zerwać kontrakt, ale kara za to była tak wysoka że nie było mnie na nią stać, a poza tym nie chciałem zawieść swojej rodziny. Nie radząc sobie z emocjami topiłem je w alkoholu i przygodnych kobietach. Myślałem że wówczas zaznam spokoju. Niestety zawsze w moich myślach pojawiałaś się ty najdroższa. Półtora roku temu nadążyła się okazja abym mógł dostać przeniesienie, ale wpadłem w szambo. * rzucił a ja nadal nie pojmowałam co on do mnie mówi. Nigdy nie było mowy między nami o miłości. Kochałam Diego, ale jak brata. Ujęłam go za dłoń i poklepałam.
- Utonąłem. Moja była kochanka Sophie okazała się być w ciąży. Musiałem wypić piwa którego sam sobie naważyłem i wziąć z nią ślub. Nasza córeczka Olivie ma dziewięć miesięcy i chciałbym abyś została jej drugą matką, matką chrzestną. - powiedział a ja czułam ból jaki rodził się w jego sercu.
- Diego posłuchaj mnie uważnie. Uważam że postąpiłeś słusznie i godnie. Nigdy nie spodziewałam się tego że się we mnie zakochałeś. Zawsze traktowałam cię jak brata i chce abyś na zawsze pozostał moim trzecim bratem. Olivie zasługuje na to aby mieć dwoje kochających się rodziców. Ja i ty... Nam nigdy by nie wyszło. Dobrze wiesz że jestem zimną suką... - rzekłam i widząc że chce zaprotestować uniosłam dłoń w górę aby tego nie robił.
- Tak Diego jestem zimną suką, która nie zauważyła jak mocno jej przyjaciel cierpi. Jest mi wstyd że się nie domyśliłam tego po treści twoich krótkich listów. Mogłam jechać tam i postawić cię do pionu. Zbesztać jak małe dziecko byś się ogarnął, ale tego nie zrobiłam, czego teraz żałuje. Musisz zapomnieć o mnie, o tym chorym uczuciu obezwładniającym twe serce. Całą miłość jaką wydaje ci się że żywisz do mnie przekaż swojej żonie. To ona będzie twoją kochanką i podporą a ja na zawsze zostanę twoją najlepszą przyjaciółką Tessą i oczywiście zgadzam się być chrzestną twojej córeczki. - mruknęłam i wypiłam do końca swojego drinka. Czując jak mnie do siebie przytula uśmiechnęłam się.
- Po prostu żyj Diego i niczego nie żałuj. - szepnęłam i pozwoliłam mu wyjść z klubu. Wiedziałam że teraz potrzebuje czasu dla siebie.
- Marie ja będę się zbierać. Zamówię taksówkę i możemy jechać. - rzekłam wywracając oczami na widok jej uśmiechu kierowanego w stronę Naymar'a.
- Odwiozę ją. - szepnął chłopak a ja westchnęłam i ujęłam w dłoń swoją torebkę. Nagle zachwiałam się i gdyby nie szybki gest Cristiano, który złapał mnie w tali wywaliłabym się na ziemię. Spłoniłam się delikatnie szepcząc podziękowania za ratunek.
- Na mnie też już czas. - powiedział Ronaldo i mocno ujął mnie w tali.
- Chodź odwiozę cię do domu. - szepnął patrząc w moje ciemne tęczówki.
- Nie chcę cię fatygować. - rzuciłam ale czarnowłosy był nieprzejednany. Pożegnałam się z towarzystwem i ruszyłam prowadzona przez mężczyznę w stronę wyjścia. Zirytowana kuśtykaniem przystanęłam i zdjęłam szpilki ze stóp. Widząc rozbawione oblicze Cristiano prychnęłam.
- No co miałam się przewrócić?- rzuciłam rozbawiona trzymając obuwie w dłoni.
- Nigdy bym ci na to nie pozwolił. Nie w moim towarzystwie Tesso. - szepnął nachylając się nad moim uchem, delikatnie pieszcząc je swoim ciepłym oddechem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top