24. Teavy #2


Gdy podeszli do zakonnika, ten od razu chwycił niebieskowłosą za dłoń i przyciągnął do siebie by po chwili trwać w niedźwiedzim uścisku. 

- Tęskniłem - powiedział cicho we włosy dziewczyny. 

Po chwili puścił nastolatkę i chłodnym głosem ponaglił dalej stojących braci Sakamakich. Podszedł do drzwi kościoła i otworzył oba skrzydła.

Gdy weszli ksiądz zamknął drzwi później wymijając nastolatków poszedł przodem.  

- Jak ja nienawidzę kościołów - mruknął pod nosem Ayato.

- Jestem ciekaw jak katoliczka wyzywałaby mnie gdybym wziął ją na ołtarzu... - rumiany kapelusznik wpatrywał się w ołtarz, na którym po chwili znalazł się białowłosy.

Zakonnik widząc to chciał coś powiedzieć ale nie wypowiedział żadnego słowa, tylko złapał za czoło i zaczął się po cichu modlić.

- Nie chcesz sprawdzić, Laito? - zapytał albinos kładąc się na "stole". Podgiął jedną nogę i przeczesał palcami włosy odgarniając do tyłu.

- Psujesz mi tylko wizję katolika... ale brałbym... - oblizał się ze świecącymi oczami.

Na wszystkich twarzach włącznie ze mną malował się szok, wiadomo jedynym wyjątkiem był Laito.

- Zostawiać samego uke*... - tsundere którym w tej chwili nie był oblizał palec wskazujący, a później usta. - twoja strata.

- Właśnie przyznał się że jest gejem i to jeszcze uke... - szepnęłam bardziej sama do siebie.

W tym czasie Subaru chwytając się żyrandoli zmierzał w kierunku balkoniku z organami. Zagrał Titanica by po chwili stanąć na balustradzie rozkładając ramiona jak Rose z filmu o tym samym tytule. Po czym bawiąc się w sokoła z impetem wylądował na kościelnych kafelkach.

- To może my pójdźmy do twojego pokoju, Teavy- zaproponował zakonnik. - Pomogę ci ze spakowaniem i przy okazji zmniejszę odległość z tymi idiotami.

Uśmiechnęłam się i skręciłam w prawo za mężczyzną. Wykorzystaliśmy zainteresowanie pozostałych, osobą liżącą glebę.

Zostawiliśmy resztę w środku mając nadzieję że nic nie zepsują, a sami poszliśmy do mojego dawnego pokoju.

Widać było że zakonnikowi ulżyło gdy zamknął drzwi. 

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nawet nie pamiętałam jak ono wyglądało. Kremowe ściany, podłoga wyłożona szaro-białymi panelami oraz ciemno brązowe meble. Duże okno osadzone obok pojedynczego łóżka, spora szafa, tuż przy niej stojąca komoda, a na przeciwko regał na książki oraz biurko z krzesłem. Przez to że ostatnim czasem dzięki przychylności Suni mamy mieszkam u niej, mam po powie rzeczy w obu miejscach.

Podeszłam do szafy aby sięgnąć po walizkę, jednak z powodu że nie zostałam obdarzona wzrostem, byłam zmuszona wspomóc się krzesłem. 

- Pomogę - zaoferował i podszedł do szafy po czym nawet nie stając na palcach chwycił walizkę i położył na środku pokoju. Co ja się dziwię jest przynajmniej o piętnaście centymetrów ode mnie wyższy, ja sama mam około metra sześćdziesięciu. Kończąc swój myślowy wywód na temat wzrostu, podziękowałam.

- Nie podoba mi się to. - Zbita z tropu uniosłam pytający wzrok.

Niezadowolony mężczyzna oparł się o futrynę i na chwilę odpłynął myślami, podczas gdy ja w milczeniu otworzyłam walizkę i podeszłam z powrotem do szafy sprawdzając jej zawartość, czekając na rozwinięcie wątku. 

- Ale nic nie mogę zrobić. Może to już czas aby ptaszek opuścił gniazdo - westchnął przeciągle i dalej kontynuował - jednak nie podoba mi się to że będziesz w domu pełnym wampirów, w dodatku samych mężczyzn. Dlaczego musimy być posłuszni tym piekielnym istotom które objęły władzę nad światem.

Wiedziałam że to pytanie na które nie ma racjonalnych odpowiedzi ani nie można nic w tym kierunku wskórać, ale nadal nie wiedziałam co mogłabym odpowiedzieć.

Znowu zajęłam się przeglądaniem zawartości szafy: kilka sukienek wieczorowych, o których posiadaniu zapomniałam, kilka na co dzień oraz koszule. Dobrze że nikt nie robił tu rewizji. Wieczorowe wcisnęłam w środek sterty ubrań zawieszonych na moim ramieniu aby nie rzucały się w oczy i przeniosłam do walizki. Spakowałam ubrania z komody oraz kosmetyki jak i różne urządzenia wraz z książkami i mangami.

- W każdym razie, nie daj się zabić - powiedział z nieskrywanym smutkiem oraz iskierkami nadziei.

- Nie zamierzam - uśmiechnęłam się pokrzepiająco i wysunęłam uchwyt walizki.

Podszedł i jeszcze raz mnie przytulił i pocałował w czoło, ale tym razem na pożegnanie. 

*uke - ten uległy w związku homoseksualnym

Witajcie!!!

(Poo yy ilo? siedmiomiesięcznej mojej nieobecności T_T)

Nie wiem jak wam to wynagrodzić, ale wszelkie próby napisania czegokolwiek kończyły się pustką. Teraz dopiero udało mi się namówić wenę, mózg i palce, i się dziwię bo aż tak źle nie jest - 700 słów - całkiem, całkiem.

W każdym razie mam nadzieję, że jeszcze nie uciekliście :D

Mam propozycję: możecie wymyślić co chcecie abym napisała (z diabolik lovers) jakiś specjał lub rozdział dodatkowy niemający nic wspólnego z treścią książki, co tam uważacie :)

Do następnego (tym razem niedługo) :)

See you...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top