15. Szok
- R-Reiji! Jak dobrze cię widzieć! Co tam u ciebie? Co cię tutaj sprowadza? - Zaskoczona podskoczyłam szybko wstając z krzesła i zaczęłam się cofać.
- Przecież mówiłem że później przyjdę - stwierdził bliżej podchodząc.
- Niczego takiego nie pamiętam - oponowałam.
- W takim razie właśnie się dowiedziałaś. - Puścił oczko, ogradzając mnie rękoma. Nie znałam go z tej strony...
- Popierdoleniec!!! - Słychać było wrzask Tev z pokoju obok.
- Tev się obudziła... - stwierdziłam z uśmiechem.
- No i co w związku z tym? - Odwzajemnił uśmiech bardziej przybliżając się, tak że nasze twarze dzieliły centymetry. Lekko otworzył usta, które raptem zapragnęłam pieścić pocałunkami, co było niedorzeczne.
- Mógłbyś się mną nie bawić? - rzuciłam zirytowana. - Tak trochę, może byśmy zobaczyli co z nią? - Zezłościłam się przystawiając dłoń do twarzy okularnika, odpychając.
- Hmm... - Kąciki jego ust uniosły się, a on sam... objął mnie w talii!
*Teavy*
- Popierdoleniec!!! - krzyknęłam nagle zrywając się do siadu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie że leżę, a raczej już siedzę na moim własnym łóżku. Niemożliwe żeby to mi się przyśniło! Przejechałam rękoma po szyi czując ślady po ugryzieniach, a potem popatrzyłam na rękę. Wszystko stety albo niestety się zgadzało. Ja tylko stwierdziłam oczywiste, nie moja wina że Subaru tak szybko się denerwuje...
Nagle wszyscy się znikąd zjawili w moim pokoju, w tym Reiji obejmujący Su...
- Chwila, chwila... Ja o czymś nie wiem? Coś mnie ominęło? - nieświadomie wypowiedziałam swoje myśli na głos. Omiotłam spojrzeniem miny wszystkich osób w pokoju, każdy z chłopaków był zdziwiony, Sunia przerażona a Reiji... głupkowato uśmiechnięty?
- Reiji, dobrze się czujesz? - Różowooki wypuścił z objęć pomarańczowowłosą, która się szarpała i krzyczała żeby puszczał.
- Jak najlepiej - Posłał rozbawione spojrzenie w stronę braci. - po prostu chyba znalazłem sobie rozrywkę, heh. Nie wierzę że to powiem ale: słodko wyglądasz jak się denerwujesz, to będzie moje nowe hobby. - Wyszczerzył się, a wszyscy wybałuszyli gały, łącznie ze mną.
- Reiji, wiem że krótko ciebie znam, ale zachowujesz się dziwnie, znaczy jeszcze dziwniej. - Nadal siedziałam na łóżku.
- Młode zawsze zdziwione. - Założył ręce na torsie. (czy piersi? XD)
- Odezwał się dorosły. - Bardziej owinęłam się kołdrą, przez niebezpiecznie przysuwającego się do mnie kapelusznika.
- Osiemnastkę mam więc, równa się że jestem dorosły.
Kanato podszedł do mnie z prawej.
- Daj się napić. - No świetnie, teraz mam na karku zboczeńca i psychola. Ktoś jeszcze chętny na darmowy posiłek? Zaraz... A może tak by im kazać płacić za każde wypicie krwi albo lepiej, ugryzienie. I tak przez cały rok...
O kurna. To bym w chuj zarobiła i pojechała na Pyrkon*! Bo nie sądzę że stąd szybko się ulotnię, no chyba że przez śmierć z powodu nadmiernej utraty krwi, wtedy to będę wąchała glebę...
Nagle poczułam chłód na udzie. Spojrzałam w tą stronę. Okazało się że to ręka Laito. Gdy podniosłam wzrok natrafiłam na śmiejące się oczy chłopaka.
- Zabieraj łapska! - Zerwałam się spod kołdry i doczołgałam się do końca łóżka. W końcu stanęłam chwiejnie od mroczków spowodowanych nagłym ruchem ze stanu spoczynku. Przede mną ktoś stanął, a ja myśląc że to kapelusznik wypuściłam pięść celując w tego kogoś nos.
Gdy mroczki zniknęły zobaczyłam ofiarę, którą był Subaru. A że za nim stał Shu, to również dostał.
Cholera. Gorzej trafić nie mogłam. To się nazywa szczęście w pechu.
Nie za bardzo patrząc jak biegnę, dopadłam drzwi i dałam susa na korytarz, gdy walnęłam w coś twardego...
Stałam przyklejona do ściany z bolącą każdą cząstką ciała.
Masz przerąbane podwójnie.
Znowu ten głos... który niestety dobrze podpowiada...
~*~
Wiem, krótszy, a nic szczególnego w nim nie ma XD
Ale i tak: podzielcie się swoimi myślami ;)
2 fujary XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top