12. Kara
*Tev*
Wchodząc do niedużego pomieszczenia na skraju lasu zauważyłam leżącego leniwca na kamiennej posadzce, opartego o wykute siedlisko.
Przygryzłam dolną wargę i zrobiłam jeden krok w celu podejścia do blondyna, jednak w sekundę zostałam przyparta do ściany. Chłopak trzymał na niej ręce otaczając mnie tak, abym nie mogła wyjść.
- Przyszłam - zaczęłam lekko skrępowana. Nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie zimno badawczym wzrokiem. - Czego ode mnie oczekujesz?! - wybuchłam.
Zmrużył oczy oraz podnosząc moje ręce do góry brutalnie skrzyżował je nad głową, trzymając jedną dłonią.
- Zamknij się - powiedział przesuwając paznokciami drugiej reki po moim przedramieniu robiąc czerwone ślady, z których powoli wypływała gorąca krew. Zacisnęłam szczęki, z powodu wywołanego bólu.
- Będziesz już grzeczna? - spytał oblizując palce z mojej krwi.
- Pierdol się! - zachichotałam.
- Czyli jednak nie. - Jego oczy pociemniały. Rozdarł moją koszulkę lustrując ciało wzrokiem. - Przeproś.
- Z jakiej racji?! - oburzyłam się.
Westchnał, po czym wbił palce w okolice biodra, przesywając nimi do góry robił kolejną ranę. Syknęłam.
- Teraz przeprosisz? - Uniósł brwi pytając.
- Za chiny!
- To Japonia - spojrzał z politowaniem. Przez chwilę gromiliśmy się wzrokiem.
- Nie! - Próbowałam wyrwać ręce z żelaznego uścisku.
- Jak sobie życzysz... - Tym razem przejechał dłonią po przekątnej od obojczyka do piersi. - Rozumiem że byłaś na haju, ale... już jesteś trzeźwa, więc teraz ponosisz tego konsekwencje.
Przybliżył się i spojrzał mi w oczy.
Gdyby się właśnie nade mną nie znacał, utonęła bym w tym pięknie błękitu jego tęczówek.
Na jego twarzy zagościł triumfalny uśmiech. Trzymając za podbródek, lekko odchylił moją głowę. Wciągnął zapach mojej krwi, przybliżając się do szyi.
- Krzycz ile chcesz, i tak nikt cię nie uratuje, a ta twoja pomarańczowłosa nawet nie usłyszy, jesteśmy za daleko - powiedziawszy to polizał mnie a potem zatopił kły w moim ciele dając kolejną dawkę, tym razem przeszywającego bólu. Krzyknęłam.
Byłam sparaliżowana od nowego doświadczenia, ale po chwili odzyskałam zmysły i zaczęłam się szarpać, co pogorszyło ból.
W końcu przestał pić i odsunął się, a ja czułam się jak ulatuje ze mnie życie, jak lalka obojętna na wszystko.
Chciałam coś powiedzieć ale zamiast słów wydobył się tylko jęk.
- Chyba trochę przesadziłem jak na pierwszy raz... - Pierwszy raz... Więc będzie tego więcej? - ale twoja krew jest taka smaczna, za długo czekałem. Jestem pierwszy, nie licząc mojego ojca... ale należysz tylko do mnie - mruknął rozmarzony - A co do bielizny... to masz gust - puścił mi oczko z uwodzicielskim uśmiechem i wyszedł, zostawiając mnie samą.
Spojrzałam w dół na piersi przypominając sobie co założyłam. Ah, no tak, czarny biustonosz z fioletowo-niebieską koronką.
- Hmm... - mimowolnie uśmiechnęłam się i zaczęłam wracać do pokoju, co chwila podtrzymując się czegoś aby nie upaść.
Jeszcze chwila. Kilka kroków do drzwi wejściowych. Dam radę. Jednak mroczki zaczęły spowijać moje pole widzenia, ustępując ciemności.
*Su*
- Spadaj! - Laito próbował mnie rozebrać, ale nie radził sobie z guzikami mojej koszuli.
- Rozepnij te cholerstwo - zrzędził.
- Dobra, ale masz ze mnie zejść - postawiłam warunek.
Po namyśleniu rudowłosy łaskawie ze mnie zszedł. Gdy wstałam, znalazł się tuż za mną.
Niewinnie zaczęłam przesuwać się w stronę drzwi, które zaraz się otworzyły. Nie patrząc nawet na tą osobę, popchnęłam Laito za drzwi, od razu je za nim zatrzaskując. Zadowolona z siebie rzuciłam się z powrotem na łóżko.
- W końcu spokój - mruknęłam napawając się tą chwilą ciszy.
Spojrzałam na szafkę nocną z ciemnego drzewa, na której leży klucz. Po chwili zamykałam drzwi
- To i tak nic nie da, Suczko - mruknął zboczeniec mi do ucha, obejmując mnie od tyłu - mówiłem ci już, że masz słodkie imię?
Obrócił mnie i przyciągnął do siebie, by po chwili popchnąć na najbliższą ścianę i unieruchomić.
- Będzie ci dobrze, obiecuję.
Wpił się w moje usta od razu wpychają język, a ręce wsunął pod moją bluzkę kierując w stronę zapięcia od biustonosza.
Ktoś kopniakiem wyważył drzwi. Subaru!
Skierował się w naszą stronę, ale Laito go powstrzymał.
- Mógłbyś puścić moją...
- Od kiedy Twoją!? - Wściekłam się.
- Koszulkę..? - dokończył a ja zarumieniłam się z mojej głupoty.
Wszyscy spojrzeliśmy na rękę kapelusznika, która była zaciśnięta na fioletowym t-shircie, dzięki czemu białowłosy miał odsłoniętą dolną część torsu.
Laito uśmiechnął się na swój sposób, a Subaru rzucał piorunami z oczu.
- Ja się w żadne trójkąty nie bawię!
Strząchnął jego rękę i wyszedł z pokoju.
- Zostaliśmy sami... - Rudowłosy uniósł brwi i oblizał górną wargę, zagradzając rękoma jedyną drogę ucieczki.
- Zapomniałbym czegoś. - Subaru wrócił, odepchnął Laito, po czym niosąc mnie na styl panny młodej opuścił pokój.
- Subaru, postaw mnie! - krzyknęłam.
- Mówisz do mnie? - Udawał niwiniątko.
- Masz mnie natychmiast postawić! - dalej wrzeszczałam.
- Co? Nie słyszę. Możesz głośniej? - Szedł jak gdyby nic.
- Puść mnie! - wydarłam mu się do ucha.
- Z przyjemnością...
~*~
Witam i o zdrowie pytam XD
Dzisiaj trochę krótszy rozdział, bo na ok 750 słów, ale mam nadzieję że Wam się podoba :D
Jak myślicie, co zrobi białowłosy?
Odpowiadajcie w komentarzach, piszcie jak wrażenia, co się podoba i czy coś poprawić :)
Pierwsza osoba która poprawnie odpowie dostanie dedykacje w nastepnym rozdziale ;)
Powodzenia!
2 fujary XD
See you...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top