11. Pogoń

*Su*

Czekając na powrót Teavy zaczęłam sprawdzać przeróżne portale społecznościowe na telefonie, nadal leżąc u niej na łóżku. Rozwiązałam jedno sudoku i ściągnęłam Milionerów. Byłam na ostatnim pytaniu gdy Subaru wbił z buta, a ja przypadkowo wcisnęłam nie to co trzeba.

- Szlag by cie! 

- Co ci jest?

- Przez ciebie przegrałam milion!

- Już nie bulwersuj się tak, ja tu jestem od tego. - Wskazał na siebie szczerząc się, a po chwili dostał ode mnie z poduszki, którą złapał. Położył się obok, a raczej tuż przy mnie, a ja wznowiłam grę ignorując go. Pytanie za 125 tysięcy, a tu chłopak niby przypadkowo zachacza reką o telefon, dzięki czemu przegrywam.

- Nie!!! - Niemal rzucam w niego telefonem. Ale jednak odłożyłam moje dziecko na stolik i dopiero rzuciłam się z pięściami na białowłosego. 

- Skończyłaś? - spytał, a ja po chwili odpoczynku dalej go biłam po torsie, chociaż i tak go to nie ruszało. W końcu chyba się zirytował, bo przycisnął mnie do materaca górując. 

- Tak w ogóle to po co przyszedłeś? - zapytałam dysząc zmęczona.

- Sprawdzić co u ciebie - spojrzałam spod byka - z nudów. - Tym razem wywróciłam oczami. Subaru przybliżył się do mojej szyi. 

- Tch, nawet o tym nie myśl. Nie dam się! Nikomu! - odepchnęłam go uwalniając nogę i przystawiłam mu do twarzy twardą podeszwę glanów. 

Korzystając z jego zdezorientowania, zrzuciłam go do końca z siebie, po czym wybiegłam z pokoju.


*Reiji*

Nalałem wody do garnka poczym postawiłem na indukcji, nastawiając ją na ósemkę. Wyjąłem z szafki trzy opakowania białego ryżu, rozpakowując je. Wyciągając dwanaście torebek, miałem zamiar wrzucić je do gotującej się wody, ale pomarańczowowłosa wbiegła do kuchni. 

- Przed kim uciekasz? - zapytałem od niechcenia, ale z lekkim zainteresowaniem.

- Przed Subaru, a po drodze jeszcze trafiłam na trojaczki... - Przez chwilę obserwując zapytała.  

- Mogę zrobić jakieś danie z Polski na kolację? - Gdy spotkała się moim ostrym spojrzeniem zaczęła prosić. Ciekawe jak sobie poradzi...

- Możesz zrobić jakąś sałatkę i przystawkę.

- Okay! - Już otworzyła szafkę.

- Tylko jak coś zbijesz, to nie ręczę za siebie - zagroziłem, i włożyłem ryż do garnka, gdy rozległ się huk.

- T-to nie ja... - Dziewczyna zaczęła się usprawiedliwiać. Nie obchodziło mnie to, zbito moją salaterkę. Jeden krok mnie dzielił od Suni, a tu rozległ się śmiech. 

- Laito... - stwierdziliśmy w tym samym czasie. A po mojej prawej pojawiła się dana osoba. - Wypad! - znowu odezwaliśmy się chórem. 

- Taka kara że mi uciekłaś, Suczko - uśmiechnął się w typowy sposób.

- Mam na imię S-U-N-I-A! Debilu... - Dziewczyna wzięła nóż. Co ona..? Rzuciła ostrzem w ścianę kilka centymetrów od czubka głowy Laito.

- Szlag, chybiłam! Ugh, wyszłam z wprawy... - Kapelusznik wyszedł oszołomiony. - Masz może metalową, salaterkę oczywiście? - odezwała się Sunia po chwili ciszy.Podałem jej przedmiot a sam zacząłem sprzątać kawałki porcelany, brakuje jeszcze tylko żeby się skaleczyła...

Jeszcze tylko doprawić i można zanosić do jadalni. Z rutyny wyrwał mnie huk i wchodzący Ayato.

- Ktoś zamawiał może darmowe burzenie ścian? - spytał z bananem na twarzy.

- Nie wiem, ale ja zamawiam sobie ciasteczka czekoladowe. - W progu stał Kanato, ale musiał się odsunąć bo Laito wpadł niemalże płacząc ze śmiechu. 

- Co się dzieje? - spytałem.

- Chyba nasza Bitch-chan podpadła Subiemu - powiedział między napadami śmiechu. - Idź sam zobacz! - roześmiał się na dobre, a ja wyszedłam na korytarz i kierowałem się w lewo za dźwiękiem. 

Subaru przyciskał niebieskowłosą do ściany, a ta się tylko śmiała. 

- Chyba przesadziłem z tym otępieniem... - mruknąłem sam do siebie, ale białowłosy zwrócił na mnie uwagę.

- Co?

- Po prostu nie myśli racjonalnie, o ile w ogóle jest w stanie myśleć. Za pięć minut kolacja! - krzyknąłem aby i Shuu usłyszał i zaczałem wracać do kuchni, a tam usłyszałem Sunię tłumaczącą trojaczkom jak się przyprawia saładkę.

- A teraz: popieprzyć, posolić i za okno wypierdolić! - Dziewczyna kłaniała się niezauważając mnie, a bracia widząc to zaczęli klaskać i wycofywać się za razem. 

- Dawaj mi to - rozkazałem wyciągając rękę. Dziewczyna zaskoczona bardziej przechyliła małe urządzenie, dzięki czemu zaczął sypać się pieprz. Podszedłem do niej i siłą próbowałem zabrać pieprzniczkę. 

Ale że dziewczyna trzymała za dół, to ja złapałem od góry, szarpiąc się oboje zostaliśmy z jedną trzymaną częścią a cały pieprz znalazł się w sałatce. Spojrzeliśmy na siebie, potem na danie, i jeszcze raz na siebie. 

Emocje którym nigdy się nie poddaje o dziwo wyszły na zewnątrz i popchnąłem dziewczynę na ścianę przytrzymując rękami jej dłonie. Słyszałem przyśpieszony rytm jej serca, pewnie ze strachu, albo mojej gwałtowności. Jakże przepyszna musi być jej krew... Zaciągnąłem się tą wonią przy jej szyi. 

- Zgniatasz mi ręce... - rzuciła o dziwo spokojnym głosem, ale można było wyczuć irytację.

- Ofiara powinna milczeć - udałem że nie słyszałem wcześniejszych słów i mocnej zacisnąłem palce na jej nadgarstkach.

- Miała być podobno kolacja... Ale jeśli Suczka będzie daniem głównym, to będę wniebowzięty! - Gdy spojrzałem na Laita, ten oblizał usta zarumieniony. - Mam nadzieję że się podzielisz... - Posłałem mu ostre spojrzenie i wyruszyliśmy do jadalni biorąc... aż za bardzo doprawioną sałatkę...

Gdy wszyscy usiedli i zajęli się jedzeniem, usłyszeli chichot, a po chwili cała uwaga była skupiona na niebieskowłosej

- Ty też jesteś piękny! Naprawdę? Urocze! - Dziewczyna flirtowała z...

- Czy ona gada z talerzem?! - Subaru wyglądał, jakby zobaczył ducha.

- Ty mój mysiu-pysiu! - Ta cisza mówi wszystko...

- Tev, przepraszam że przerywam ci tą jakże interesującą konwersacje... ale może coś zjesz - upomniała przyjaciółkę Sunia.

- Co? A, tak, tak. - Teavy ocknęła się i nałorzyła sałatki na swój talerz, a potem trochę zjadła. - Spieprzyłaś tą sałatkę - stwierdziła wymachując widelcem - ale czegoś mi tu brakuje... 

Nim zdążyłem zwrócić dziewczynie uwagę, ta wzięła pojemniczek z ostrą papryką (przyprawą XD) i zaczęła śmiejąc się każdemu sypać na jedzenie. Na koniec został jej Shu. Niespodziewanie kichając, za mocno potrząsnęła urządzeniem, ktore sie otworzyło i cała zawartość wyleciała na talerz blondyna. 

- Oj Jezu, przepraszam... Zapomniałam że nie lubisz ostrego...

- Wzięła sól i wysypała kolejną górkę, tym razem białego proszku. - Teraz powinno być lepiej! - Znowu zaczęła się niepochamowanie śmiać, a blondyn obdarzył ją zimnym spojrzeniem. 

- Nie dodawałem podtlenku azotu (gaz rozweselający) ani Kocimiętki. Hmm... następnym razem muszę zwiększyć dawkę Colorinesu (otumaniające), a zmniejszyć Daminy... (ten oto efekt) - mruknąłem.

- Jak skończysz przyjdź do lasu, tam będzie pewne pomieszczenie gdzie mnie znajdziesz - rzucił Shu wstając, i wyszedł z pomieszczenia. 

Reszta kolacji przebiegła w ciszy, oprócz głośnego zachowania niebieskowłosej.


~*~
*Tev*

Po kolacji, Sunia zaprowadziła mnie do drzwi frontowych, a potem otworzyła je i popchnęła mnie na zewnątrz.

- Powodzenia, i nie daj się zjeść. - Dodała mi trochę otuchy.

Przeszłam kilka kroków, wciągnęłam trochę rzeźkiego powietrza, pachnącego naturą. Oglądając się do okoła zaczęłam zachwycać się niesamowitym ogrodem, chłodem bijącym od wielkiej fontanny z gargulcem na czubku oraz krzewami różnokolorowych róż.

Zaczęłam chwiejnie iść w kierunku lasu, gdzieś tu powinno być to całe pomieszczenie gdzie mam znaleźć Shu.


~*~
Ohayo!
Wiem dawno nie było, ale przez cały czas próbuje wymyśleć dalsze sceny.
Wiem tylko że ma być kara, pytanie:

Tylko jaka? O_o

Piszcie pomysły w komentarzach :)^^

Byliście na Strażnikach galaktyki 2?
Jeśli nie to koniecznie musicie iść,
Gorąco polecam ;) <3

2 fujary XD
See you...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top