10 lat wcześniej
-Mamo! Mamo, boje się! - Szepnęła mała Teavy (Tev).
Znajdowały się na parkiecie sali balowej w zamku (domu). Na przeciw nich znajdował się król wampirów, którym wszyscy ukrycie gardzą, i jego strażnicy.
-Nie boj się kochanie, nic ci złego nie zrobi, ochronę cię. - Powiedziała matka Tavy.
-Oddaj mi to dziecko! To rozkaz! - Krzyknął już zniecierpliwiony władca.
-Za żadne skarby, będę walczyć!
- Po dobroci nie, to nie. Sama wybrałaś taki los... - Zaczął iść w stronę żony i córki.
- Mamo, ale ja się boję o ciebie! Nie walcz z tym panem, chce żebyś żyła...- prosiła dziewczynka.
- I nawet nie powiedzieć dziecku, kto jest jej ojcem, żałosne... - Już miał przebić mieczem Jasmine, bo tak się nazywała żona wampira, ale ktoś mu w tym przeszkodził, a ruchu mieczem zatrzymać już nie mógł.
Dziewczynka krzyknęła, gdy jej bok został przeszyty. Jasmine wypchnęła dziecko na zewnątrz.
- Biegnij do najbliższego kościoła i nie wychodź, tam się tobą zaopiekują. - szepnęła - przynajmniej przez jakiś czas... - To już powiedziała cicho do siebie.
- Ona nie ma ojca.
Po wypchnięciu Tev widziała tylko jak wielki król wampirów pozbawia serca jej matkę...
~*~
Taki krótki (nawet bardzo) wstęp. Mamy nadzieje że się spodoba XD
Piszcie w komach i gwiazdkujcie ;)
2 fujary XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top