S z e ś ć
O matko.
Tylko nie to.
- Sądziłem, że się więcej nie zobaczymy - powiedziałem, siadając obok niej.
- Ja też się cieszę, że cię widzę, komisarzu - położyła nogę na nogę upijając łyka ze szklanki.
- Poznajcie moje drogie koleżanki. Sasha, Sam i Amethyst - przedstawił je.
- Idę zamówić jakieś szoty - odezwałem się.
- Ale kelnerki zaraz przyjdą.
- Nie spoko. Przejdę się. I się z wami nie podzielę, suki.
Posłałem im sztuczny uśmiech i wstałem z kanapy i przecisnąłem się obok chłopaków. Wyszedłem z loży i udałem się na dół do baru. Usiadłem na stołu barowym, wołając barmana.
- Kolejkę szotów.
Barman kiwnął głową i zabrał się za robienie mojego zamówienia.
- Dlaczego uciekłeś, komisarzu?
Zignorowałem ją, ale nie poddała się. Przysunęła się bliżej mnie i oparła łokieć o blat. Oparła na dłoni głowę i na mnie spojrzała. Zignorowałem to i ją, bo miałem jej dość. Sam nawet nie wiem czemu. Po chwili barman postawił przede mną kolejkę. Szybko wypiłem jednego i lekko się skrzywiłem, gdyż dawno nie czułem smaku alkoholu w swoich ustach.
Tydzień bez alkoholu i już się krzywię. Co za cipa ze mnie.
- Dlaczego mnie olewasz, komisarzu? - zadała kolejne pytanie, na które i tak nie doczeka się odpowiedzi. - No powiedz coś.
Usiadła obok mnie na stołku barowym, a ja wypiłem kolejnego szota. Spojrzałem na nią.
Tak. To nadal za mało, żeby z nią rozmawiać. Nie to, że była brzydka czy coś. Po prostu nasze pierwsze spotkanie było na komisariacie, gdzie miała problem z prawem uczestnicząc w w nielegalnych walkach. Nawet jeśli była tylko widzem.
Ale może gdybyśmy spotkali się dopiero dzisiaj mógłbym się skusić na mały numerek w kiblu. O tak, to dobra myśl.
- Co mam niby powiedzieć? - odpowiedziałem, wypijając kolejnego szota. Jeszcze dwa i myślę, że przestanę się krzywić, jak na widok cytryny.
- Chodźmy potańczyć! - starała się przekrzyknąć tych wszystkich ludzi w tym klubie. Wstała gwałtownie ze stołka i prawię się przewróciła, ale w ostatniej chwili mono złapałem ją za ramię i podciągnąłem do pionu.
- Nie - odpowiedziałem stanowczo, wypijając trzy szoty jeden po drugim. Lekko zaszumiało mi w głowie, ale kiedy tylko zamrugałem kilka razy, wszystko stało się lepsze. Tak, chyba teraz mogę normalnie z nią pogadać.
Wyciągnąłem portfel i wyciągnąłem z niego kilka banknotów i rzuciłem je barmanowi na stół. Kiwnął na mnie głową, chowając pieniądze do kasy.
Wstałem z krzesła barowego i udałem się w stronę schodów, aby dostać się na piętro do loży. Nie wiem czy dziewczyna szła za mną czy nie, ale miałem to w tej chwili w dupie.
Wszedłem do loży i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to dwie striptizerki. Jedna na stole między drinkami, a druga na kolanach Niall'a. Typowe.
- Nareszcie raczyłeś się pojawić - Lou krzyknął, odstawiając z hukiem na stół pusty kieliszek (zapewnie) po wódce.
- Rozluźniłem się trochę - usiadłem na miejscu gdzie wcześniej siedziałem i wziąłem ze stołu nieswojego drinka.
Po chwili do loży weszła Amethyst i rozejrzała się po niej. Zachwiała się, kiedy na mnie spojrzała.
Czy aż tak działam na dziewczyny, że aż nogi im miękną?
Przecisnęła się obok Harry'ego i mnie (prawie siadając mi na kolana) po czym usiadła na swoim wcześniejszym miejscu.
Upiłem łyka kolorowego drinka i odstawiłem go na stół. Chłopcy byli zajęci gadaniem, a Niall prawie pieprzył tą striptizerkę. Dziewczyna, która tańczyła na stole, spojrzała ma mnie wyzywającym spojrzeniem i zaczęła tańczyć przede mną.
W tym momencie Amethyst usiadła mi na kolana.
- Co jest, kurwa? - spytałem dziewczynę.
- Niepodoba mi się, jak na ciebie patrzy - przygryzła płatek mojego ucha.
- Cóż, a mnie się podoba - zrzuciłem ją ze swoich kolan i wypiłem całego drinka. Skrzywiłem się na końcu, lekko kręcąc głową na boki. Wstałem od stołu i przejechałem dłońmi po udach. - Idę zatańczyć - powiedziałem, ale wątpię, żeby ktoś się tym zainteresował.
Znów wyszedłem z loży i udałem się na parkiet.
***
Komentujcie i gwiazdkujcie ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top