P i ę ć d z i e s i ą t d z i e w i ę ć
Po chyba najdłuższym odlaniu się w życiu, wyszliśmy z toalety i udaliśmy się do pokoju dwadzieścia siedem na zdjęcie tego gówna z mojego nadgarstka.
- Może chwilę zaboleć - powiedziała pielęgniarka, która właśnie uwalniała mnie od kroplówki.
Po chwili poczułem dziwne ukłucie i wenflon został zastąpiony wacikiem i kawałkiem taśmy.
- Gotowe - blond włosa pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję - odezwałem się i przy pomocy kul i Ami wstałem z białego krzesła. - Do widzenia - wyszliśmy z sali dwadzieścia siedem i zaczęliśmy pomału kierować się w stronę naszej sali. Kątem oka zauważyłem, że nastrój Ami się zmienił. Zamiast się uśmiechać, szła naburmuszona. Normanie jak małe dziecko. - Ej, zgredzie? Co się stało?
- Ta suka rozbierała cię wzrokiem - powiedziała. Zmarszczyłem brwi nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- A jaśniej? O kogo chodzi? i Czy ty jesteś o mnie zazdrosna? - uśmiech pojawił się na moich ustach, bo Ami była ewidentnie zazdrosna i wyglądała przy tym zabawnie.
- Ta pielęgniarka. Pieprzona suka, która wyciągała ci ten wenflon. I nie, nie jestem o ciebie zazdrosna - zrobiła dzióbek z ust. Wykorzystując sytuację, cmoknąłem ją. - Hej, nie przerywaj mi.
- Dlaczego? - droczyłem się z nią dopóki nie weszliśmy do sali.
- Bo tak.
- Ale władcza sie zrobiłaś - parsknąłem śmiechem.
Ami pomogła mi usiąść na łóżku, a następnie podeszła do torby i złapała za jej ramiączko. Rzuciła torę obok mnie i zabrała mi kule, kładąc je na krześle. Wyciągnęła z torby moje buty, szare dresy, czarną bluzkę i czarną bluzę wkładaną przez głowę.
- Skąd masz te wszystkie rzeczy? - spytałem, kiedy Ami pomogła mi założyć dresy.
- Niall przewiózł je ostatnio, kiedy spałeś. Był w pracy cały dzień i przyjechał koło dwudziestej drugiej, kiedy sobie smacznie spałeś po lekach.
- Aha - dziewczyna ściągnęła ze mnie bluzkę, w której spałem i założyła czystą. - Jesteś zła?
- Nie, czemu? - wszystko robiła mechanicznie i nie uśmiechała się do mnie.
- Nie widzę twojego uśmiechu. Po za tym nie patrzysz mi w oczy.
- Bo skupiam się na ubieraniu ciebie? - spytała retorycznie, wyprostowując się. Wykorzystując sytuację, uniosłem się na dłoniach i pocałowałem ją. Nie odwzajemniła pocałunku, dopóki językiem nie prosiłem o wejście. I wtedy się przełamała, oddając pocałunek. Uśmiechnąłem się, z powrotem siadając na łóżku. Ami schyliła się i usiadła mi na kolanach, uważając na nogę.
***
Ja sobie w Łodzi siedzę i czekam ma lekarza, a wy?
Komentujcie i gwiazdkujcie ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top