D w a d z i e ś c i a d w a
- Halo? - usłyszałem po drugiej stronie.
- Hej, to ja, Zayn - zacząłem.
- O, panie komisarzu. Już pan nie może beze mnie wytrzymać? Kiedy my się widzieliśmy? Wczoraj? - zaśmiała się dźwięcznie. Czyli wracamy do 'pana komisarza'?
- Sprawę mam do ciebie - podrapałem się po brodzie.
- W takim razie słucham. O co chodzi, panie komisarzu?
- Zajęłabyś się Coco? - powiedziałem.
Ale odpowiedziała mi cisza. Westchnąłem i znów zacząłem mówić.
- Dobra, nie było tematu. Sory, że w czymś ci przeszkodziłem, czy coś - chciałem się już rozłączyć, ale dziewczyna ponownie się odezwała.
- Nie, nie, nie - zaprzeczyła od razu. - Po protu mnie zaskoczyłeś tym pytaniem. Ale.. Z chęcią zajmę się małą. Mam przyjechać do cie do domu?
- Pod komisariat. Jesteśmy na komisariacie.
- Och, okej. Będę do półgodziny. Do zobaczenia, komisarzu - powiedziała i się rozłączyła.
Półgodziny później dostałem smsa z informacja, że Amethyst jest już przed komisariatem. Co za szczęście, że nie weszła do środka. Nie to, że się wstydzę jej czy coś, ale nie chcę aby inni sobie o mnie dziwnie pomyśleli.
Wziąłem plecak Coco i udałem się do biura szefa. Zapukałem dwa razy do drzwi i wszedłem do środka. Dziewczynka siedziała na skórzanym fotelu szefa i oglądała coś na laptopie, zajadając się czekoladą.
- Coco, czas już się zbierać - szef spojrzał na mnie. - Koleżanka się nią zajmie - kiwnął głową, a Coco niechętnie wstała ze skórzanego fotela i do mnie podeszła, uprzednio żegnając się z moim szefem piątką. - Dziękuję, że się nią zająłeś.
- Nie ma za co. Ale pamiętaj, co ci mówiłem, Malik.
Wyszedłem z Coco z biura szefa i udałem się do mojego biura. Pomogłem dziewczynce ubrać jej dżinsową kurteczkę i założyć plecak na plecy. Następnie udaliśmy się do wyjścia z komisariatu, ale kim by była Coco gdyby z nikim się nie pożegnała?
Kiedy znaleźliśmy się na dworze, odruchowo sięgnąłem do kieszeni i wyciągałem papierosy. Zapaliłem jednego i spojrzałem na Coco.
Jej wzrok był utkwiony w papierosie.
- No co? - spytałem.
- Miałeś przestać tyle palić.
- Wiem, przepraszam. Obiecuję. Skończę z tym.
- Na mały paluszek? - wyciągnęła mały paluszek. Kucnąłem obok niej i niechętnie złączyłem nasze małe palce.
- Na mały paluszek.
W tym momencie obok nas pojawiła się Amethyst.
- Hej - powiedziała. Wstałem na równe nogi i na nią spojrzałem.
- Cześć - zaciągnąłem się papierosem, aby po chwili wypuścić dym.
- Hej, Amethyst - Coco podeszła i przytuliła się do dziewczyny. Amethyst była zaskoczona śmiałym ruchem dziewczyny, ale jednak oddała go i przytuliła dziewczynkę do siebie.
- Hej, Coco.
- Tu masz klucze od domu - powiedziałem szybko, wręczając dziewczynie klucze. Schowała je do torebki. - A tu masz pieniądze. Kupcie sobie pizze, czy coś - wręczyłem dziewczynie trzydzieści dolarów.
- Niepotrzebnie mi je dajesz. Wzięłam ze sobą pieniądze. Umiem za nas zapłacić.
- Ale weź je - przewróciła oczami, ale schowała je do kieszeni swoich czarnych spodni.
- To co, Coco? Pożegnaj się z tatusiem i spadamy na małe zakupy.
Dziewczynka przytuliła się do mnie i życzyła miłej pracy, po czym oddaliła się razem z Amethyst.
***
No i drugi 💞
Komentujcie i gwiazdkujcie ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top