Rozdział 15
-Mam nadzieję że kwiaty się spodobały.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak dziękuję ci bardzo.
Po chwili pojechaliśmy do kawiarni ludzie dziwnie się patrzyli na ~S ponieważ był w masce po jakiejś godzinie on opowiedział mi trochę o sobie a ja o sobie, dowiedziałam się także że tak jak ja jest wilkołakiem no cóż, zastanawiałam się dlaczego akurat ja. W końcu postanowiłam go o to zapytać
-Mam pytanko dlaczego ja.
-To akurat proste pytanie przecież w końcu muszę coś wiedzieć o swojej narzeczonej.
Chwila czy on powiedział.
- Jak to narzeczonej przecież ja cię prawie nie znam.
- Po to tu jestem zostaliśmy zaręczeni gdy byliśmy mali a za 2 miesiące ma odbyć się nasz ślub i .....
Nie wiem co powiedział teraz niektóre rzeczy składały się w całość rodzice ta ich tajemnica te kłamstwa ciągłe wyjazdy. Zrobiło mi się słabo próbowałam wstać lecz nogi odmówiły mi posłuszeństwa i straciłam przytomność.
Jak tylko się ocknęłam zorientowałam się że leżę na podłodze w kawiarni a moja głowa spoczywa na czyichś kolanach . A dokładnie rzecz biorąc na kolanach ~S . Nade mną pochylała się jakaś kobieta jak tylko zorientowała się że otworzyłam oczy kazała mi leżeć wszyscy w kawiarni patrzyli w naszą stronę. ~S tylko posłał mi uśmiech mówiąc że wszystko będzie dobrze. Po paru minutach ~S pomógł mi wstać i posadził mnie na krześle byłam mu wdzięczna za pomóc ale wciąż miałam nadzieję że żartował na temat naszych zaręczyn i ślubu. Przecież ja nawet jeszcze nie skończyłam liceum. Siedzieliśmy w milczeniu tylko patrząc na siebie jak tylko opuściliśmy kawiarnię, poszliśmy w stronę parku by odetchnąć trochę świeżym powietrzem. Usiedliśmy razem na ławce w końcu ~ S przerwał ciszę zadając mi dość dziwne pytanie.
- Kim był dla ciebie ten chłopak z którym wczoraj się spotkałaś?, To był jakiś twój chłopak?
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem, czemu on mnie o to pyta?
- Nie to tylko mój kolega pomógł mi kiedyś, a co?
Wyglądał na zadowolonego z mojej odpowiedzi.
- To dobrze. I posłał mi uśmiech.
- A z tym ślubem to był żart prawda?, jestem w jakieś ukrytej kamerze czy coś? A może to jakaś zemsta?
~S odwrócił twarz w moją stronę jego oczy zrobiły się czerwone a wyraz twarzy się zmienił przyznam że zaczęłam się go bać, odsunęłam się trochę od niego.
- Posłuchaj mnie Katie jak śmiesz tak mówić szkoda że rodzice o niczym Ci nie powiedzieli ale teraz rozumiem czemu chcieli żebyś wyjechała, nie chcieli by doszło do tego małżeństwa, głupota jakby mieli tu coś do gadania.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam rano wydawał się taki miły a teraz nie mogłam w nim rozpoznać tego chłopaka którego poznałam rano. On kontynuował swoją mowę.
- Wiesz ale muszę Ci podziękować że nikomu nie powiedziałaś o mnie, o moich wiadomościach do Ciebie,Zawsze byłem w pobliżu ciebie lecz ty mnie nie widziałaś.
Skąd on o tym wiedział to zabrnęło za daleko, zaczęłam się go bać wstałam z ławki i cicho lecz stanowczo mu powiedziałam.
- Dziś wszyscy się dowiedzą, i nie myśl sobie że mnie zmusisz do małżeństwa z tobą, mam prawo do własnego zdania i podjęcia decyzji.
Prawie wykrzyczałam te ostatnie słowa. Chciał coś powiedzieć lecz mu przerwałam. Wyglądał na wkurzonego.
- Nikt nie ma prawa zmusić mnie do miłości a zwłaszcza ty! Kto dał Ci takie prawo by rządzić się moim życiem.!
Wkurzony ~S stanął naprzeciw mnie i złapał mnie za ramię i mocno ścisnął aż poczułam ból jego czy były czerwone chyba trochę przesadziłam zaczęłam się bać. Czemu nikt nie reagował z ludzi a no tak nikogo przecież tu nie ma.
- Powinnaś być dumna z tego że zostałaś wybrana by być moją małżonką i wraz zemną założyć i władać stadem.
Udało mi się jakoś wyrwać, zaczęłam uciekać nie patrząc wyrzuciłam jeszcze z siebie że Nigdy nie będę jego a on tylko wypowiedział kilka słów które zmroziły mi krew w żyłach.
- Czy to Ci się podoba czy nie i tak mnie poślubisz.
W pośpiechu wbiegłam do auta i ruszyłam z piskiem opon na szczęście nie biegł za mną. Po drodze wysłałam Scottowi i Lucasowi sms żebyśmy się spotkali u mnie w domu. Najszybciej jak to tylko możliwe jak tylko zajechałam pod dom szybko zaparkowałam i wysiadłam z pojazdu. Jak tylko przekroczyłam próg domu Alfa podbiegł do mnie by się przywitać pocałowałam w nosek tą moją kochaną psinkę. W salonie byli wszyscy nawet Jackson , Liam i ktoś kogo w ogóle się nie spodziewałam Peter. Byłam zdziwiona że Scott zebrał całą nasza paczkę popatrzyłam smutnie na Liama. Ale to nie oto tu chodzi. Wszyscy popatrzyli na mnie pytająco. Aż Derek zadał pytanie.
- Katie co stało się aż tak pilnego że musiałaś z nami porozmawiać.
Wszyscy odwrócili wzrok w moją stronę.
- Możesz mi powiedzieć kim do cholery jest ~S i czemu mówi że za 2 miesiące mamy wziąć ślub.
Wszystkich zamurowało , a Derek i Peter wyglądali na wstrząśniętych. Liama twarzy nie mogłam rozgryźć tak jakby szok, złość. Podobnie było z Lucasem. Wreszcie ciszę przerwał Peter.
- Mówiłem ci że to muszą być oni, Katie może opowiesz nam wszystko od początku.
I tak jak poprosili tak zrobiłam opowiedziałam wszystko od momentu kiedy dostałam pierwszego sms-a, a skończyłam na dzisiejszym poranku. Derek miał mi za złe że wcześniej mu nie powiedziałam o wiadomościach. Ale zrozumiał to.
- ~S jest jedynym i pierworodnym synem jednego z najpotężniejszych Alf który sam włada stadem samych Alf. Twoi rodzice również należeli do tego stada byli mu bardzo oddani , jak tylko przyszłaś na świat było wtedy zaćmienie to był wyjątkowy czas już wtedy było wiadomo że jesteś inna, wyjątkowa ponieważ twoje oczy były czerwone ty po prostu urodziłaś się Alfą, Deucalion uważał to za znak iż ty jako jedyna jesteś godna poślubienia w przyszłości jego syna który po śmierci matki stał się Alfą , Jak tylko miałaś chyba pół roku a on jakieś 2 latka podczas pełni księżyca odbyły się wasze zaręczyny. Twoi rodzice byli dumni że to ty zostałaś wybrana ale potem z biegiem czasu żałowali swojej decyzji zrozumieli że sama powinnaś decydować o swoim szczęściu, I tak trafiłaś tutaj ale on i tak cię znalazł.
Wszyscy byli w szoku tak jak ja. Nie mogłam w to uwierzyć. Scott wyglądał jakby chciał coś powiedzieć.
- Ale przecież Deucalion nie ma już stada, pamiętacie a poza tym jak to możliwe że Deucalion ma syna?
- Deucalion to ukrywał dlatego nie znamy jego prawdziwego imienia powiedział że poznamy je dopiero w dniu ślubu.
- Ja nie chcę tego ślubu, czy jest sposób by go nie było, Jest jakieś wyjście?
- Nie wiem, ale jedno mogę Ci obiecać zrobię wszystko co w mojej mocy żeby do niego nie doszło.
Powiedział Derek a reszta go poparła. Po skończonych rozmowach wszyscy wyszli przed wyjściem Lucas mnie przytulił i powiedział mi bym się nie martwiła. Łatwo mu mówić. Poszłam do swojego pokoju wzięłam szybki prysznic. Spakowałam się na jutro do szkoły i przejrzałam czy wszystko mam odrobione. Alfa wskoczył na moje łóżko i zwinął się w kłębek. Ten to ma przynajmniej życie. Nie musi się niczym martwić właśnie kładłam się spać kiedy usłyszałam telefon. Postanowiłam przeczytać wiadomość to była wiadomość od ~S. Wiedziałam że moje kłopoty nie skończą się tak łatwo a on nie odpuści tak łatwo.
Pożałujesz tego co zrobiłaś, ale wiedz że Ci wybaczam. P.S . I tak za mnie wyjdziesz . Twój na zawsze kochający ~S :*
============================================================
Hej Kochani o to kolejny rozdział przepraszam że z tak długą przerwą ale wiadomo jak to jest :D
Mam nadzieję że rozdział się podobał do zobaczenia w następnym rozdziale. Pozdrawiam :D
P.S Jeżeli możesz zostaw coś coś po sobie = ogromna motywacja :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top