Epilog

Lucy

- Naprawdę nie wiecie jak się cieszę, że to wszystko za nami... - chwyciłam za kieliszek z piccolo i stuknęliśmy wraz chłopakami.

Od akcji z Mito minął miesiąc, dziś świętowaliśmy moje uwolnienie się od chłopaka. Chłopacy byli szczęśliwi, że nasza ekipa wróciła w niezmiennym stanie bez żadnych sporów. Nie wiedzieli jednak, że Mito niejednokrotnie próbował nawiązać kontakt ani, że nawiedza mnie w snach.

Brakowało mi także bliskości jaką dawał mi blondyn. Wyjaśniłam z Ayato porozumienie z Asumi, jednak nie odważyłam ostatecznie powiedzieć, że kocham go i nie widzę życia bez niego... Tak naprawdę wyznałam to dnia kiedy się pogodziliśmy jednak najprawdopodobniej nie zorientował się przez co się poprostu poddałam. Jednak czułam że było inaczej między nami. Przytulaliśmy się jeszcze częściej, a naturalnym stało się spacerowanie za  ręce, czy leżenie bez celu wtuleni na kanapie i oglądaliśmy różne filmy. Czułam, że nie umiem dłużej mieć go tylko za przyjaciela... Ale wiedziałam też że nie będzie pakował się w związek z kimś kto chodził z jego największym wrogiem.

Rozległo się pukanie do drzwi. A ja wiedziałam kto to puka. Mama była w pracy dlatego nie zaboli jej obecność taty w mieszkaniu. Słyszałam kroki, dlatego wiedziałam że Luke już mu idzie otworzyć drzwi. Wiedziałam, że czeka mnie ciężka rozmowa z moimi przyjaciółmi.

- Cześć Księżniczko - tata stanął w progu drzwi machając odrazu chłopakom - Jesteś gotowa do drogi?

- Do drogi? - wyrwało się chłopakom, odrazu przenieśli wzrok na mnie niezrozumiale

- Lucy - Luke wszedł do pokoju by wyręczyć mnie w powiedzeniu tych trudnych dla mnie słów - Postanowiła wyjechać do taty do Stanów Zjednoczonych.

- Nie... - Ayato wyszedł na przód - Nie możesz nam tego zrobić

Głos mu się łamał i momentalnie zrobiło mi się słabo, widząc co narobiłam. Wiedziałam, że jednak będzie tak lepiej dla niego oraz dla nich.

- Ja...

- Przepraszam ale musimy porozmawiać - Ayato spojrzał przepraszająco na ojca, po czym chwycił mnie za dłoń prowadząc mnie do mojego pokoju.

Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi w chłopaku coś pękło.

- Jak możesz po tym wszystkim... Po tym co przeszliśmy...

- Ayato ja nie umiem...

- Aż tak jesteśmy dla ciebie niewystarczający?!

- Nie umiem patrzeć codziennie na Mito! - krzyknęłam - Nie umiem znieść tego, że mnie nawiedza w snach tego, że próbuje nawiązać kontakt jak gdyby nigdy nic

- Dlaczego nic nie powiedziałaś, wiesz doskonale że...

- Że byś się z nim rozprawił - dokończyłam za niego - I co by niby dało? Nie umiem już walczyć z moimi uczuciami Ayato...

- Jesteś w nim zakochana? - zadał to pytanie niemalże szeptem - Nie umiesz się pogodzić bo go kochasz?

Gdy tylko wypowiedział te słowa, moje serce pękło na pół. Nie umiałam dalej słuchać takich pomyłek, ale też wiedziałam, że nie mogę pojechać bez pożegnania.

- Nie umiem już dłużej walczyć z moimi uczuciami... - podniosłam wzrok na bruneta - Od ponad roku... Ja...

- Ty?

- Jestem w tobie zakochana i tylko w tobie Ayato - chciał mi przerwać jednak podniosłam dłoń uniemożliwiając mu mówienie - Wiem też, że nic do mnie nie czujesz dlatego muszę wyjechać. Nie umiem, moje serce nie potrafi mieć ciebie tylko za przyjaciela ale nie będę cię zmuszać do czegoś czego nie chcesz dlatego lepiej dla ciebie będzie jak o siebie zapomnimy

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi. Czując, że jak powiem coś jeszcze to wpadnę w histerię...

Już miałam chwycić za klamkę jednak poczułam, że chłopak bierze mnie za rękę i przyciąga do siebie.

- Nie pozwolę ci wyjechać Lu - wyznał po czym najzwyczajniej w świecie wbił się w moje usta całując je.

W pierwszych sekundach nie zareagowałam, nie dowierzałam. Po chwili jednak oprzytomniałam, a raczej dałam się emocjom. Odzajemniłam pocałunek wkładając w niego wszystkie szargające mną emocje. Chłopak wykorzystał to i przytulił bym się przypadkiem nie wyrwała jeszcze bardziej zmniejszając między nami odległość. Minęło kilka dobrych minut zanim się od siebie oderwaliśmy.

- Kocham cię Lu - chłopak oparł swoje czoło o moje - Dlatego musisz tu zostać tutaj i nie możesz mnie zostawić samemu

- Czemu wiedziałem że tak to się skończy - momentalnie odskoczyliśmy od sobie jak poparzeni, w drzwiach stał tata wraz z Shibą, Eijim oraz Lukiem. - Skarbie nie mogę cię od nich zabrać, chyba że nadal tego chcesz...

- Wiesz co tato? Może warto się przemęczyć te kilka lat...

- Albo całe życie - Dobiegł mnie szept chłopaka, chyba mojego chłopaka

Uśmiechnęłam się szczerze po czym z emocji rozkleiłam się na dobre...

- Kocham was wszystkich...

- My ciebie też Lu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top