19. To już koniec?
Ayato
Lekarze weszli do sali. Kiedy Asumi próbowała mnie pocieszyć. W nadzieją spojrzałem na nich licząc że powiedzą cokolwiek pozytywnego. Wstałem i podszedłem dwa kroki do przodu.
- Jakiekolwiek dobre wieści? - spytałem błagalnie.
Jedna z doktorek posłała mi współczujące spojrzenie.
Nie widziałem nic dobrego.
- Przykro nam to mówić - zaczął powoli jeden z lekarzy - Ale twoja dziewczyna już się nie obudzi
- Prawdę mówiąc dalsze próby obudzenia jej nie mają sensu - dodał inny.
- I.. - jedyna lekarka w tej załodze przejęła pałeczkę. - Kwestia kiedy Lucy nas opuści to tylko parę godzin - podeszła do mnie a łzy zaczęły mi gwałtownie lecieć, nawet nie próbowałem ich kryć przy nich wszystkich.
- Nie... - udało mi się wydukać
- Tak mi przykro Ayato - poklepała moje ramię i wraz ze swoimi kolegami udała się w kierunku wyjścia.
- Lucy... - powiedziałem imię mojej ukochanej i zacząłem bardziej płakać.
Asumi automatycznie wstała i ruszyła w moim kierunku.
Asumi
Serce bolało mnie na widok płaczącego Ayato. Automatycznie wstałam i go przytuliłam.
- Nie płacz - powiedziałam spokojnie. - zastąpię ci ją.
- Asumi ale
- Cii - położyłam palec na jego ustach - razem damy radę, ponieważ cię kocham
Stanęłam na palcach i go pocałowałam. Zrobiłam to i poprostu zetknęłam jego wargi z moimi. Odrazu mnie odepchnął.
- Nie chce żadnego zastępstwa - krzyknął - Ja chcę TYLKO Lucy!
Nie minęła chwila a ja wylądowałam za drzwiami. Zrezygnowałam już totalnie mimo że byłam pewna że to jeszcze nie koniec.
Ruszyłam w kierunku wyjścia ze szpitala.
Ayato
- Lucy musisz żyć słyszysz? - wyszeptałem siadając przy jej łóżku. - Możesz nawet i chodzić z Mito tylko poprostu bądź i nie umieraj - z każdym słowem z moich oczu leciało coraz więcej łez.
Nie wytrzymałem i przytuliłem się do nie przytomnego ciała dziewczyny.
- Kocham cię, nie możesz mnie tak samego zostawić - podniosłem głowę ale dalej byłem pochylony nad brunetką. Moje łzy ściekały po jej bladej delikatnej twarzy. Zrobiłem po chwili coś na co nigdy bym się nie odważył. Zbliżyłem swoje usta i musnąłem jej wargi. Pocałowałem swoją miłość życia.
Potem zacząłem się odsuwać próbując sobie przysłowić że to już koniec.
Sam miałem dosyć własnego życia, które jeśli ona umrze straci kompletnie sens
Lucy
Pamiętam ciemność od mocnego uderzenia. A teraz też jest ciemność. Jednak słyszę jak ktoś coś mówi do mnie, płacze. Głos jest dziwnie podobny do Ayato?
Dlaczego ten mój głupol płacze?
Uchyliłam powieki i zobaczyłam zapłakanego przyjaciela.
- Ayato? - spytałam cicho zastanawiając się skąd brak sił u mnie
- LUCY! - wykrzyknął moje imię i rzucił mi się na szyję mocno mnie przytulając. - Oni mówili przecież, że...
Z każdym słowem dalej płakał. Co się wydarzyło że tak się cieszył na mój widok?
- Dusisz mnie - wyszeptałam cicho bo serio zaczynało mi brakować tlenu.
- Wybacz - automatycznie zwolnił uścisk ale dalej mnie przytulał.
- Przecież jestem tutaj i nie mam zamiaru nigdzie się ruszać.
Wtedy opowiedział mi całą historię od momentu kiedy był świadkiem, że potrąciła mnie ciężarówka. Mówił to wszystko płacząc, dlatego nie wysuwałam się z jego objęć by wiedział, że jestem i nic mi nie jest.
________
Hmmmm hej?
Po paru miesiącach wkońcu rozdział co?
Pewnie nikt się tego nie spodziewał. Szczerze po wszystkim co się działo przez ten czas też nie wierzę, że wkońcu zebrałam się by to napisać.
Nie będę szła w szczegóły ale pod koniec kwietnia w moim życiu się wydarzyło coś przez co straciłam serce do pisania tej książki. Bałam się ją otworzyć bo strasznie była związana z osobą która miała swój duży udział w tamtym wydarzeniu.
Ale spokojnie, chyba mi już przeszło więc wybór normalnie ciągnę do końca i musicie się ze mną męczyć kochani :P
Dobra więcej wam nie nudzę i czekajcie na kolejny rozdział który jest już w trakcie tworzenia.
Buziaki
Julia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top