16. Szpital

Ayato

Stałem pod sklepem z mangą. Zostało nam paręnaście minut do zbiórki dlatego postanowiłem poczekać na resztę. Zrobiłem wszystkie potrzebne zakupy więc nie musiałem nigdzie latać. Rozejrzałem się wokół siebie i ujrzałem Lucy wychodzącą ze sklepu po drugiej stronie ulicy. Od kiedy wyszła wczoraj z naszego pokoju nie zamieniłem z nią ani słowa. I nie zapowiadało się by było inaczej.
Światła zmieniły kolor i zielonooka weszła na pasy. Pozwoli szła w naszą stronę. Jednak nagle zza rogu wyłoniła się ciężarówka. Pędziła prosto na niczego nie spodziewającą się Lucy. Kierowca zamiast zwolnić by się zatrzymać na pasach przyspieszył i uderzył w nią. Dziewczyna odleciała na parę metrów uderzając w twardy beton.
- Lucy - krzyknąłem i odrazu rzuciłem się w jej stronę. Inni pognali za mną.
- obudź się - zacząłem szturchać jej ramię - Lucy proszę cię.
Szybko przyłożyłem ucho do jej twarzy by sprawdzić oddech. Jej klatka piersiowa na całe szczęście opadała w górę i w dół. Oddychała. Jeden z nauczycieli mnie odsunął sam sprawdzając jej stan. Inny dzwonił po karetkę. Sam jej widok nieprzytomnej z krwiawiącą twarzą sprawiał że miałem łzy w oczach. Dlaczego to się przytrafiło akurat jej? Dlaczego akurat dziewczynie którą kocham?!
Chwyciłem jej torebkę wyjmując jej telefon. Ręce mi drżały. Chciałem odblokować telefon, ale był ustawiony na kod pin. Szybko wpisałem ten który kiedyś mi podała i pasował. Teraz obserwowałem tapetę na której byłem ja, Shiba, Eiji i ona. Całkiem niedawno namówiła nas na małą sesję zdjęciową. Niechętnie się zgodziliśmy. No i teraz jedno z tych zdjęć mam przed sobą. Jeszcze bardziej chciało mi się płakać. Włączyłem kontakty i zadzwoniłem pod pierwszy numer który mi wyskoczył. To był jej tata. W skrócie powiedziałem co się stało. Tak samo zrobiłem z jej mamą i Luke'em. Wszyscy byli przerażeni. Jej ojciec i brat postanowili nawet lecieć ze stanów tutaj. Wszystko działo się za szybko!

~*~

Cudem udało mi się namówić wychowawców by mnie puścili z nią. Używałem różnych argumentów typu że jestem jej przyjacielem i byłem świadkiem całego zajścia. Eiji, Shiba i Mito także próbowali, ale ich nie chcieli puścić. Z naszej czwórki widziałem to tylko ja. To był jedyny powód dla którego pozwolono mi tutaj się zjawić. Czułem nienawiść do człowieka który to zrobił. Po tym jak uderzył w nią ciężarówką wybiegł i uciekł. Mam nadzieję że spotka go odpowiedzialność karna. Siedziałem przy szpitalnym łóżku ściskając jej torebkę, kiedy do sali wpadli jej rodzice z Luke'em.  Cała trójka była załamana, nie żeby ze mną było lepiej.
Odsunąłem się a jej mama dopadła dziewczyny zanosząc się szlochem. Luke i jej tata stali obok ściskając jej obydwie dłonie. Przyjrzałem się mężczyźnie. Widziałem go tak na prawdę poraz pierwszy w życiu. Lucy nie była do niego prawie wógole podobna. Jedyne podobieństwo które zauważyłem to zielony kolor oczu. Jednak był on w innych odcieniach. Jej były intensywniejsze wpadające wręcz w szmaragdowe. Luke był podobny do swojego ojca. Brunetka zaś była podobna do swojej matki. Jej rodzice nagle odwrócili się do mnie mierząc mnie wzrokiem. Czułem się trochę niezręcznie.
- Ayato, jak to się stało? - głos kobiety drżał.
O

powiedziałem to co widziałem z każdym szczegółem. Cała trójka słuchała mnie bardzo uważnie. Wszyscy byli załamani już nie mówiąc o mnie...

_______________

Dum dum duum.
Macie rozdziała.
Cieszcie się i bla bla bla

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top