Rozdział 7
- Wstawaj śpiochu - usłyszałam chichot chłopaków. Postanowiłam się trochę z nimi podroczyć i mimo tego, że się już obudziłam, postanowiłam udawać, że dalej śpię. Już po chwili tego żałowałam, bo wszyscy w czwórkę skoczyli na moje łóżko. Zaczęli mnie gilgotać.
- Przestańcie - krzyknęłam ze śmiechem
- A wstaniesz? - zamruczał mi Kuba do ucha. Kurde ten chłopak jest nie możliwy. Poczułam ciarki na całym ciele.
- Tak wstanę - oznajmiłam słabym glosę
- E Kubuś, chyba tu kogoś zawstydziłeś - powiedział Tomek, a Maks i Mateusz się zaśmiali.
- Może i tak - wymruczał Kuba, wstałam i każdego po kolej walłam poduszkom Ze smiechem, po czym udałam się do toalety. Nawet z tąd słyszałam ich radosne śmiechy. Nie spodziewałam się, że ten chłopak będzie tak na mnie działał. Owszem w Krakowie byliśmy chwile kimś więcej niż przyjaciółmi, no ale minęło tyle czasu, że myślałam, że on nie będzie już tak na mnie działał. Widać pomyliłam się. Dobra muszę się ogarnąć, on jest tylko moim przyjacielem tak jak pozostała trójka. Gdy już zrobiłam wszystko co miałam zrobić w toalecie, wróciłam do pokoju. Chłopaki nadal tam byli i rozmawiali. No spadać mi z tąd, bo chce się przebrać.
- Okej
Tomek, Maks, Mateusz wyszli posłusznie, spojrzałam na chłopaka który jakby nigdy nic leżał na moim łóżku i się uśmiechał.
- A ty? No spadaj, przecież powiedziałam, że chce się przebrać, nie słyszałeś?
- Słyszałem, tylko nie wiem czemu tego nie robisz
- Bo tu jesteś - odparłam
- No i co, przeszkadzam ci w czymś? W Krakowie zawsze to przy mnie robiłaś, chyba się nie wstydzisz?
Tak to prawda. W Krakowie zawsze się przy nim przebierałam. No, ale to było dawno temu. Dobra jak szaleć to szaleć. Zdjęłam piżamę i stałam tylko w bieliźnie. On cały czas się patrzył z szerokim uśmiechem. Podeszłam do szafy, szukałam czegoś ładnego. W końcu była niedziela. W pewnym momencie poczułam jak obejmuje mnie od tyłu i delikatnie całuje po szyi. W tym momencie poczułam, że jestem już jego. Odwróciłam się, a nasze spojrzenia się spotkały, po chwili wylądowaliśmy już w łóżku.
- Jesteś cudowna - wyszeptał mi do ucha i jeszcze raz pocałował po czym wstał i uśmiechnięty, wyszedł. Boże co ja zrobiłam, właśnie się z nim przespałam, a najgorsze jest to, że wcale tego nie żałuje, wręcz przeciwnie. W końcu wstałam i ubrałam się w to:
Zeszłam do kuchni, wszyscy tam byli. To znaczy mama, tata i chłopaki.
- Ślicznie wyglądasz - stwierdzili wszyscy. Podziękowałam i zabrałam się do śniadania.
- Zuzi nie ma? - zapytałam
- Nie jeszcze nie wrócili, może wrócą dziś lub jutro. Dziewczyny jutro nie idą do szkoły, bo jest wycieczka, a one nie chcą jechać - powiedziała mama
Po kościele i obiedzie pojechaliśmy na działkę, zrobiliśmy grila, milo spędziliśmy czas ,ja głównie na głupotach z chłopakami. Ani ja ani Kuba nie wracaliśmy do tego co się wydarzyło rano. Wieczorem wróciliśmy do domu, Zuzi nie było. Pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam spać. Zasypiając stwierdziłam, że to był udany dzień od rana do wieczora.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top