Rozdział 4
I znowu poniedziałek, nie lubię poniedziałków i szkoły też nie bardzo. Lubiłabym ją bardziej, gdyby nie chodził do niej ten wampir Edward, sama nie wiem czemu go tak nazwałam. Wstałam niechętnie, ubrałam się w to:
Włosy zostawiłam rozpuszczone, zeszłam na dół na śniadanie, zjadłam to:
Po 45 minutach, wysiadłam z autobusu sama, bo Paula miała przyjść dopiero na trzecią godzinę lekcyjną, bo coś jej tam wypadło. Pierwszy był angielski z wychowawczynią, niestety nie cierpiałam tej lekcji, nie dlatego, że nie lubię tego języka tylko dlatego, bo musiałam siedzieć z tym dupkiem. Usiadłam i rozłożyłam swoje rzeczy na swojej połowie stolika. Wtedy przyszedł, nie patrząc na niego wyjęłam pieniądze, podsunęłam mu je i powiedziałam chłodno.
- To za szybę - na co on zaśmiał się tak uroczo, że pomimo, że nie chciałam się na niego patrzeć, uniosłam wzrok i mnie zamurowało. Boże, jaki on jest piękny.
- Hej, nie musisz dawać mi hajsu. Stać mnie, a za to kup coś sobie, nie to, że wyglądasz źle, wręcz przeciwnie, ale fajnych ciuszków nigdy za wiele, a jeśli już serio chcesz mi oddać za szybę, to mam lepszy pomysł. W sobotę jest premiera tego filmu za który zostałem pozbawiony szyby, to może pójdziesz ze mną - i uśmiechnął się tak, że mało co nie spadłam z krzesła. Jakoś się w końcu ogarnęłam i stwierdziłam.
- ty, ty, ty serio mówisz? Chyba cie powaliło
- Jak nie, to nie - warkną i się odwrócił, potem próbowałam go złapać na przerwach, bo nie dokończyłam tego co chciałam powiedzieć, gdy powiedziałam o wszystkim Pauli ta ucieszyła się tak bardzo jak by to ją, a nie mnie zaprosił do tego kina. Postanowiłam, że spróbuję jeszcze raz, po wszystkich lekcjach gdy Edward siedział już w swoim volvo z rodzeństwem, zastąpiłam mu drogę, tak by nie mógł odjechać.
- Przesuń się - krzykną, a ja zamiast tego usiadłam na masce jego auta
- Nie, dopóki nie pogadasz zemną - westchną i wysiadł
- Czego?
- Nie dałeś mi dokończyć, moja odpowiedź brzmi "tak" tylko to ty kupujesz bilety za swoje, okej? - uśmiechną się
- Nie ma sprawy, może podrzucić cie do domu?
- Nie, nie trzeba jadę z Pauliną
- Eh... autobusem - zaśmiał się
- Nie, jej motocyklem
- Wow, to ona ma takie coś?
- No jasne, że ma - uśmiechnęłam się do niego
- E Romeo, pogadacie se jutro. Wiesz, że rodzice na nas czekają z obiadem
- A no tak, dobra ju idę, to do jutra - wsiadł do auta i zanim odjechał puścił do mnie oczko, ja mu pomachałam i poszłam do kumpeli
- I co? No mów, bo nie wytrzymam
- Spokojnie wszystko okej, idziemy do kina - przytuliłam przyjaciółkę i razem z nią udałam się do domu. Wspólnie zjedliśmy obiad, a potem słuchając muzyki, odrobiliśmy lekcje po czym ona pojechała do domu, a ja się cieszyłam jak głupia, dopóki nie zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top