Rozdział 14

Otworzyłam oczy, czułam się bardzo słabo. Nie wiedziałam gdzie jestem, zauważyłam, że obok łóżka na którym leżałam siedział ktoś na krześle jakiś chłopak. Kuba, pomyślałam i się ucieszyłam lub Edward też bardzo dobrze. Chłopak spojrzał na mnie i zaparło mi dech to nie był żaden z nich. To Marcin.

- Marcin - powiedziałam słabym głosem

- Aniołku obudziłaś się, jak się czujesz?  Przestraszyłem się jak zemdlałaś

- Co ty, ty, ty tu robisz

- Ja przyniosłem cię

- Nie oto mi chodzi, co robisz na wolności?

- Dzień dobry - przerwała nam lekarka - jak się pani czuje?

- Lepiej, tylko jestem słaba i kreci mi się trochę w głowie

- To nic to normalne w pani stanie

- W moim stanie? - zapytałam

- Ah to pani nie wie 

- O czym?

- Gratuluje, zostaną państwo rodzicami. Niech pan opiekuje się ukochaną ani pani ani dziecku nic nie grozi musi pani tylko brać witaminy i się nie przemęczać. Zaraz wrócę z receptą - i wyszła

- Co jakie dziecko, jakie rodzice? O czym ona mówi do cholery

- Gratuluje aniołku, zostaniesz mamą. Pamiętasz? Kiedyś rozmawialiśmy na ten temat, że w przyszłości będziemy mieć dziecko, ale nie było nam dane. Teraz inny chłopak będzie miał szczęście być tatą i mieć ciebie

- Marcin to straszne, ja matką w tym wieku? Ja mam dopiero 16 lat, co ja zrobię?

- Dasz rade, nie jesteś sama, przecież jest tatą tego maleństwa i twój chłopak...

- Ja nie mam chłopaka, on jest moim przyjacielem i byłym chłopakiem. Nie wiem co do niego czuje, nie odzywa się do mnie. Do tego jest jeszcze ktoś kto mi się podoba - gdy skończyłam wypowiedź wybuchnęłam płaczem, a on mnie przytulił. Poczułam jak ogarnia mnie spokój i wraca przeszłość. Marcin zawsze mnie tak przytulał, wracał mi zawsze spokój i uczucie radości z życia. Tak stało się i tym razem.

- Lepiej aniołku?

- Tak dziękuję

- Nie ma za co - popatrzyłam mu w oczy i powiedziałam

- Owszem jest za co, nie musiałeś brać wszystkiego na siebie. Byłam tak samo winna, a ty mnie chroniłeś, powinnam tak samo trafić do poprawczaka jak ty 

- Daj spokój nie wracajmy do tego - powiedział smutno

- Czemu to zrobiłeś? - bo i w tym momencie weszła ta sama dokturka co wtedy

- Proszę tu są recepty, a tu namiary na mnie gdyby chciała pani bym to ja prowadziła ciąże

 Marcin schował recepty

- Na pewno wykupimy 

- Dobrze, proszę o siebie dbać

- W porządku, dziękuję

- Jeszcze raz wam gratuluje 

- Dziękujemy - odparł chłopak po czym wziął mnie za rękę i pomógł wyjść ze szpitala. Gdy mnie trzymał czułam cudowne ciepło, zawsze je czułam gdy mnie trzymał.

- A wiec czemu to zrobiłeś?

- Serio nie wiesz?

- No no nie bardzo 

- Kochałem cię jak wariat, jak szaleniec. Byłaś dla mnie najważniejsza na całym popieprzonym świecie, nie musiało by być ani kropelki alkoholu ani jednej fajki, żadnych odpałów. Mogło by być nudno i zwyczajnie, bo ja i tak chciałem mieć tylko ciebie nic innego mogło by nie być. Ty zastępowałaś mi cały świat już na zawsze chciałem być tylko z tobą, dlatego wziąłem wszystko na siebie - zamurowało mnie to co wyznał, tak wiedziałam że mnie kochał ja też go bardzo kochałam, ale nie wiedziałam ze aż tak. 

- Zresztą ja nadal cie kocham tak samo jak wtedy aniołku

 Teraz to już wogóle mnie zaskoczył, 

- Dobra chodź wykupimy te recepty i odprowadzę cie do domu - chciałam coś odpowiedzieć ale zadzwonił mi telefon

- Halo gdzie jesteś? Usłyszałam głos Pauli 

- Hej kochana, coś mi wypadło ale nie długo będę z tym, że będziemy musieli zamówić pizze, bo nie dałam rady kupić nic 

- Czemu, co się stało? Gdzie ty jesteś? Czemu masz taki dziwny głos?

- Nic opowiem ci w domu, niedługo będę

- No dobrze - schowałam telefon 

- Kto to? - zapytał Marcin Paulina 

- O,  co u niej?

- Dobrze, nie odpowiedziałeś mi na pytanie

- Tak a jakie?

- Czemu już cie wypościli?

- Uciekłem 

- Cooo?.- zaśmiał się

- No tak, przez okno i jeszcze obrzuciłem budynek czym popadło, szyby wybiłem i takie tam -

- Cooo? - byłam przerażona, nic nie zrozumiał

- Hej aniołku, żartuje przecież - uf - serio uwierzyłaś? No głuptasek z ciebie

- To powiedz prawdę

- Nie teraz, kiedy indziej poczekaj tu chwile - i poszedł

 Jeszcze jego brakowało Kuba, Edward, a teraz jeszcze Marcin który na dodatek nadal mnie kocha no i jeszcze dziecko ono zmienia wszystko nie wiem co będzie dalej. Chłopak wrócił i podał mi reklamówkę z lekami 

- Proszę aniołku

- Dzięki, nie musisz odprowadzać mnie do domu wrócę taksówka, czuje się okej

- W porządku, trzymaj się aniołku. Chciał już odejść.

- Ej Marcin, zaczekaj, tak dasz mi swój numer 

- Jasne - uśmiechnął się i wymieniliśmy się numerami po czym on odszedł a ja wróciłam do domu z mętlikiem w głowie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top