Rozdział 10
- Siemka, jesteś? Może pomożesz nam z tymi torbami, bo nawet drzwi nie możemy zamknąć. Ej Daria, słyszysz? Jesteś?
- Pewnie siedzi z Kubą i jest zajęta
- Pewnie tak
- Ej ciotka rusz tyłek i razem z Kuba nam pomóżcie. Ej Tomek to nie jest normalne, gdyby byli przybiegli by już ze śmiechem
- No może, chodźmy sprawdzić - weszli do salonu i zobaczyli Darie całą zapłakaną
- Hej Daruś, co się stało? - zapytali równocześnie
- Nie ma go, nie ma go wyjechał i nie wróci, nie wróci
- Ale kto? - zapytał Tomek
- Kuba, Kuba wyjechał i nie wróci, nie wróci - przytulili ją i łagodnie głaskali ją po włosach. Nie pytali czemu wyjechał, to nie było teraz najważniejsze.
- Pogadam z nim
- Nie ma po co, on i tak nie będzie chciał o tym gadać.
- Cholera, kto normalny stawia tyle toreb na przejściu! - krzykną Mateusz
- No właśnie - powiedział Maks - a jeszcze dziecko się przez to zabije - dopowiedział Maks -chodź Gabuś wejdziemy balkonem, a ty Mat dowiedz się kto to tu zostawił. Chyba wiem, ale dobra
Mimo wszystko Daria, Tomek i Zuzia wybuchnęli śmiechem.
- To nie my - powiedziała Zuzia i razem z chłopakiem, uciekli na górę
- A my i tak wiemy, że to wy. Zabierajcie te rzeczy i won do siebie - wrzasną Mateusz w odpowiedzi usłyszeli śmiech - ty Gabi idź się przebierz i umyj raczki po tym placu zabaw. Oni biorą torby, Maks potem pójdzie z tobą na dwór, a ja ugotuje obiad z Darią żeby się trochę oderwała od tych smutków.
- A ty skąd wiesz co jej jest? - zapytała Zulka, bo mi TOMEK NAPISAŁ, NIE BĘDĘ Komentował, ALE POWIEM TYLKO JEDNO. Kuba jest dupkiem
- Potwierdzamy - powiedzieli wszyscy zgodnie i tak Zuzia z Tomkiem zabrali swoje rzeczy, Maks z Gabi do ogrodu, a Mateusz do kuchni.
- No Darka, zabieramy się do pracy
- Dzięki Mat, ale pójdę się przejść, to mi nieraz pomaga. Musze pobyć sam na sam ze sobą
- W porządku, jeśli to choć trochę ma ci pomóc to jasne, tylko weź tel bym mógł zadzwonić, że jest już obiad
- okej - przytulił mnie - czyń swoją powinność kucharzu
- Tak jest - uśmiechnęłam się lekko i wyszłam, założyłam wrotki i poszłam na drogę. Zaczęłam rozmyślać czemu wyjechałeś, jesteś o mnie zazdrosny, czyli co czujesz do mnie coś więcej. Teraz wiem, że nie powinnam zrobić z nim tego co zrobiłam. Choć bardzo tego chciałam, nie powinnam łamać tej granicy. Przecież ja nawet nie wiem czy czuje do niego coś więcej, może czuje i własnie dlatego zabolało mnie to tak mocno jak wyjechał. Człowiek zawsze staje się mądrzejszy, zawsze po fakcie. Za myślenia wyrwał mnie jakiś męski głos.
- Hej Dareczka, czemu tak sama jeździsz do tego taka smutna? - obejrzałam się i zobaczyłam opierającego się o maskę samochodu Edward i patrzył na mnie tak tak smutno, a jednocześnie z troską popatrzyłam na niego. Zauważył łzy w mych oczach, poszedł i mnie przytulił. O boże gdy to zrobił owinął mnie cudowny zapach. Nogi się pode mną ugięły i poczułam jak smutek trochę zemnie ulatuje. Wtedy nie przeszkadzało mi nawet to, że miał zimne dłonie, to nic bo całe ciepło spluwało z jego wnętrza na mnie.
- Powiesz mi czemu płaczesz?
- Nie wiem czy chce w ogóle o tym gadać
- Rozumiem, nie musisz nic mówić - przytulił mnie jeszcze mocniej a ja o wszystkim mu opowiedziałam. Mimo, że na początku wcale nie zamierzałam. Wysłuchał mnie po czym powiedział:
- Nie obwiniaj się za wszystko, to on zrobił ten pierwszy krok sam tego chciał, ty mu nic nie obiecywałaś. Jeżeli choć trochę mu zależy to zrozumie i wróci, a puki co to wskakuj do auta odwiozę cie do domu. Musisz coś zjeść i odrobić lekcje te które dla ciebie mam. - wsiadłam, a w środku Edward się nie odzywał, pozwolił mi pomyśleć. Pod domem wręczył mi lekcje, podziękowałam mu za wszystko i weszłam do domu. W kuchni była tylko moja mama.
- Hej mamo, gdzie wszyscy?
- Hej córeczko, tata ogląda wiadomości, Tomek pomaga Zuzi w matmie, Maks i Mateusz odrobili lekcje z Gabi i teraz się jeszcze chwile bawią, a rodzice dziewczynek nocują dziś u znajomych. Kuby nie ma.
- Wiem, nie musisz mówić - odpowiedzieli mi " przykro mi kochanie, a kto cie przywiózł?" - - --- spotkałam kolegę po drodze, pogadałam z nim, podał mi lekcje i przywiózł.
- Dobrze to zjedz obiad, odrób lekcje i spać - po czym wyszła, a ja zrobiłam tak jak mi kazała. Od siebie jeszcze dodałam to, że się pożegnałam z wszystkimi. Pochwaliłam zupę Mateusza i się położyłam. Myślałam, że nie zasnę, ale było wręcz odwrotnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top