Problem z pamięcią
Rano pierwszy obudził się Kimishita. Czując coś ciepłego i leżącego obok, automatycznie się do tego czegoś przytulił. Było mu miękko, przytulnie i ciepło. Nie otworzył oczu dopóki nie poczuł jak to coś dmucha w jego włosy i przesuwa coś po jego biodrze. Od razu otworzył oczy i podniósł się. Jego zdziwienie przewyższało wszystko. Był kompletnie zdezorientowany, gdy zobaczył odwróconego w jego strone Ooshibe bez podkoszulki.
- E... A... C-co jest...? - Zapytał nie oczekując odpowiedzi.
Wypowiedziane słowa obudziły do tej pory śpiącego chłopaka. Otworzył oczy, które od razu rozszerzyły się do granic możliwości.
- Eeee
- Czy ty jesteś nagi?! - Rzucił na dzień dobry zdenerwowany Kimishita.
- Eeee - podniósł kołudrę chcąc sprawdzić. - Eeee jeżeli bycie nagim oznacza to, że nie masz na sobie żadnych ubrań to tak. Jestem nagi. - Odpowiedział, mimo że doskonale pamiętał jak w nocy, niższy rozbierał go i jeździł palcami po jego klatce piersiowej kreśląc kółka i całując czasem tors.
- Ja też... Boże co żeśmy robili?! - Już był nieźle wkurzony, a na jego pytanie w głowie Ooshiby od razu pokazały się obrazy z poprzedniej wieczoru. - Pamiętasz?
- Ty nie?! - Krzyknął ze zdziwienia.
- Oczywiście, że nie! Jakbym pamiętał to bym nie pytał! - Również krzyknął podnosząc się, ale przypomniał sobie o tym że jest goły, więc wrócił do poprzedniej pozycji i dokładnie okrył się pościelą. - Co pamiętasz? - Zapytał już spokojniej.
- Ja... Też nic... - Nie chciał mu powiedzieć, że pamiętał wszystko dokładnie. Musiałby mu to opowiedzieć, co by było trochę trudne. Sam nie wiedział co ich tak nagle poniosło.
Na wspomnienie tego wszystkiego chciał zapaść się pod ziemię.
- Naprawdę? Ech to pozostaje nam nie wiedza... Cholera! Głupi alkohol! Już nigdy więcej go nie wypije. Cholera, wszystko mnie boli, co żeśmy robili?! Jak sobie przypomnimy to od razu o tym powiemy okej? - Sugerował odpowiedź starając się wstać nie pokazując żadnej dolnej części ciała, ale ból w dolnych partiach ciała uniemożliwiał mu robienie jakichkolwiek szybszych ruchów.
- Okej... - Patrzył jak ten niższy próbuje coś zrobić. Kompletnie nie widział co, chodził jakby dopiero się uczył, a w nocy był do wszystkiego pierwszy. A Shiba go ostrzegał. Dopiero po chwili zorientował się, że niższy próbuje dostać się do reszty ubrań. Bielizna leżała koło łóżka, więc z łatwością po nią wcześniej sięgnął, nie chcąc chodzić nago.
- Ha? Czego sie gapisz?
- Staram się zrozumieć co robisz... - Podniósł się do siadu nie przejmując się tym że jest kompletnie nagi i coś może zostać odsłonięte. - Bo wygląda to co najmniej dziwnie.
- Chcesz zginąć?! - Zawołał lekko czerwony odsłaniając się by założyć podkoszulkę. Wtedy Ooshiba zobaczył mnóstwo malinek zrobionych na jego ciele. Kilka na szyi, jeszcze kilka na klatce piersiowej i brzuchu. O dziwo też na ramionach. Odwrócił wzrok bo poczuł, że zaczyna się rumienić i co gorsza... Go chcieć. Chcieć tego co oznaczył jako swoje. Zainteresował się książką na biurku, z której miał się uczyć. Za ten czas Kimishita już się ubrał niczego nie świadomy.
- Pomoge ci sprzątać, więc się rusz. Chce już wracać do domu.
- Dam sobie radę, naprawdę, możesz iść. - Próbował go jakoś wygonić zważywszy na to co robili w nocy i na te wszystkie wspomnienia, które akurat teraz do niego wracały. Zaczynał sam siebie nienawidzić za własne myśli.
- Przecież nie zostawię cie z tym samego. Pewnie niezły syf na dole zostawiliśmy... Więc nie ma gadania. I rusz się z tym ubieraniem! - Na ostatnie zdanie wyższy wyszedł spod kołudry z zamiarem ubrania się. - Ale poczekaj aż ja wyjde! - I wyleciał z pokoju w miarę swoich możliwości.
Ooshiba się przebrał i zszedł na parter, aby pomóc koledze. Zobaczył że ten już stół ogarnął, cóż, dużo tam tego nie było, tylko kilka puszek. Po oznajmieniu, że już jest, przeszli do salonu.
- Co tu robi miska? - Zapytał niższy.
- W pewnym momencie stwierdziłeś, że będziesz rzygał, więc szybko po nią pobiegłem.
- To dlaczego jest pusta?
- Bo się rozmyśliłeś. - Odniósł pojemnik na znak by zakończyć temat.
- Pamiętasz to? Mówiłeś że nic nie pamiętasz. - Krzyknął za nim by tamten go usłyszał.
- Bo to... Mi akurat zapadło w pamięć. - Odpowiedział będąc już w pokoju.
Sprzątali dalej. W momencie kiedy skończyli przyszła jego siostra do domu.
- Cześć Kichi, co się działo pod moją nieobecność? - Mówiła ściągając kurtkę i buty. - Sprowadziłeś sobie tu jakieś dziewczyny? - Po tym zdaniu podniosła głowę na brata i zobaczyła, że stoją przed nią we dwóch. - Emm wiesz brat... Mogłeś mi powiedzieć że wolisz chłopaków, jestem tolerancyjna więc...
- Nie jestem gejem. - Powiedział bez przekonania.
- No tak bo heteroseksualni chłopcy zapraszają na noc do domu kolegów, kiedy nikogo w domu nie ma. Tak, rzeczywiście jesteś hetero.
- Tak, jestem hetero tak jak i on. - Wskazał palcem na niższego.
- To ja się już będę zbierał. - Ubrał się i czuł wzrok siostry Kichi'ego na plecach. - To cześć. - I wyszedł.
- Tak, rzeczywiście jesteś hetero. To dlaczego Kimishita miał malinki na szyi?
- Aż tak było widać?
- Tak.
Otworzył drzwi, i wybiegł z szalikiem w ręce.
- Hej zaczekaj. - Tamten się zatrzymał i odwrócił w stronę wołajacego. Atakujący założył mu ten szalik aby nic nie było widać.
- Zimno dzisiaj, więc lepiej załóż szalik, żeby się nie pochorować. - Owinął go nim szczelnie. Aż niższy poczuł że zaczyna się z jakiegoś powodu rumienić.
- Dobra to ja w końcu ide. Cześć.
- No cześć - I wrócił do domu.
- Tak, ty w ogóle nie jesteś gejem, ale zostawmy ten temat, chce coś zjeść, a ty nie powinieneś być czasem na rannym treningu? - Weszli do kuchni gdzie chłopcy zostawili worki z puszkami. - Co to ma znaczyć?
- No właśnie to co widzisz, dlatego nie poszedłem na trening. - Skoro ich już i tak nakryła, to wszystko jej wytłumaczył.
- Przespaliście się?! No to gratuluję. Nie będziesz mieć życia w poniedziałek.
- Co? Dlaczego?
- Bo ja to bym była tak zdenerwowana że klękajcie narody. Tym bardziej że to Ty jemu tak?
- No...
- No to nie dość, że ktoś go wyruchał to jeszcze nawet jego ciało, ani nie jest do tego przystosowane, ani przyzwyczajone, nawet pewnie nie sie nie przygotowaliście.
- Ale teraz przecież jest spokojny...
- Masz rację, teraz, a poczekaj aż wszystko do niego dojdzie. Niech zobaczy te malinki. Przyznaj się, ile ich jest?
- Nie wiem... Kilka na pewno...
- Czyli???
- No kilka na szyi, na klatce piersiowej, ... na brzuchu...
- No to żeś zaszalał. Oj będzie wściekły. Nawet na trening nie będzie mógł się przebrać przy wszystkich.
- Dlaczego?
- Może dlatego że jest cały w malinkach?! Ty rozumiesz o czym mu tu rozmawiamy?! Czy ty w ogóle coś rozumiesz?
- No tak... To jest jak oznaczenia, więc ja bym się w pewien sposób cieszył, że ktoś mnie oznaczył jako swojego.
-... Okej z tobą nie idzie się dogadać. Chociaż nie, nie idzie się dogadać z ludźmi o własnym poglądzie na świat.
- Ale każdy ma swój!
- Ale one są w miarę zgodne! Bo mają wstyd! Ty go nie masz!
- Nie prawda!
- Tak?!
- Tak! Dobra siostra to nie ma sensu, pomożesz mi przy wyniesieniu tego?
- Chyba se kpisz.
- Nieee, nie kpie.
- Nie pomoge.
- Ehhh okej..
Kimishita w tym czasie już dochodził do domu.
- Atsushi! Nareszcie w domu. Choć weź ode mnie jedną siatkę.
- Dobrze mamo. - Zrobił to o co go poprosiła.
- I jak było?
- Dobrze. Oglądaliśmy film. Pograliśmy w jakąś gre i poszliśmy spać. Nic nadzwyczajnego.
- A obyło się bez kłótni?
-... Chyba...
- No to dobrze.
Weszli do domu. Zaczęli zdejmować z siebie kurtki, buty, szaliki. Gdy mama coś zobaczyła.
- Synku, a co to jest? - I dotknęła go w miejsce malinki. Małej bo małej, ma na ciele większe, więc że zobaczyła tą, to musiała nieźle wytężyć wzrok.
- Gdzie? - Spojrzał do lustra. Jak to zobaczył od razu się w nim zagotowało.
- Ja go jeszcze dopadne! Oj pożałuje, że się urodził!
- Ale kto to zrobił?
- Pewien żartowniś. - Poszedł do łazienki przerywając matce. Ściągnął bluze i podkoszulek. Kiedy zobaczył swoje ciało myślał że coś w tej toalecie rozwali gołymi rękoma. - Oj pożałuje w poniedziałek, oj pożałuje... - Powiedział do siebie knując już plan poniżenia go za te wszystkie różowe plamki na całym ciele.
Poniedziałek.
Po tym co nagadała Ooshibie siostra, bał się iść do szkoły. Chciał zostać w domu. Bardzo chciał zostać w domu. Niestety mama w nim była i kazała pójść. Kiedy przebierał buty, na te po szkole, zobaczył zbliżającego się Kimishite. Wzdrygł się i spuścił głowę. Tamten przeszedł obok niego, nawet nie racząc go spojrzeniem. Wyższy to wyczuł i mimo sprzeciwu rozumu, serce kazało mu go zatrzymać. Natychmiast się odwrócił i złapał go za ramię, aby ten mu nie odszedł.
- Ej... Co tam? G-
- Nie dotykaj mnie... - Powiedział cicho pod nosem.
- Co? - Przybliżył się do niego, aby lepiej słyszeć.
- Nie dotykaj mnie! - Podniósł głos tak, że kilka osób przechodzących obok, na nich spojrzało. Oshiba natychmiast zabrał rękę, więc niższy mógł już sobie pójść. Atsushi kontem oka zobaczył zmartwioną twarz kolegi. W głowie cieszył się, że doprowadził go to tego stanu i że zemsta jest już prawie spełniona. Ale to dziwne ukłucie w sercu, które poczuł przy zobaczeniu jego miny, nie dawało mu spokoju.
Wszyscy członkowie drużyny piłkarskiej Seiseki byli już w pokoju klubowym. Wszyscy oprócz Kimishity. Ooshiba trochę się tym martwił, ale co mógł na to poradzić, że się spóźnia. Pewnie przez te malinki nie chciał się przebierać w grupie. Nie dziwił mu się. Od razu by były pytania.
Kiedy byli już na boisku i się rozgrzewali, dołączył do nich Atsushi z szalikiem na szyi. Tym razem trener mu odpuścił, ale miał się już nie spóźniać. Postanowili zagrać mecz. Shiba i Atsushi wylądowali razem w drużynie z Usuiem i jeszcze kilkoma chłopakami.
Jak nie trudno się domyślić Kimishita był rozgrywającym i od początku ani razu nie podał piłki Ooshibie. Pod koniec treningu Kichi nie wytrzymał.
- Podaj do mnie wreszcie! Dlaczego nie chcesz tego zrobić?!
- Musze tłumaczyć? - Odpowiedział nad wyraz spokojnie.
- Tak! Też chcę grać, a nie tylko biegać! - Krzyknął i załapał go za ramię.
- Nie dotykaj mnie!!! - Również rzyknął na cały głos, zaraz po tym jak trener gdzieś w oddali ogłosił koniec na dzisiaj. Oddalił się ze spuszczoną głową postanawiają kolegów w osłupieniu.
- Coś ty mu zrobił Ooshiba? - Zapytał Kazama...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top