Alkohol może pomóc się skompromitować

- Haaa?! Chcesz się bić Kimishita?!

- Dawa!-

- SPOKÓJ! Co tu się dzieje? Trening jest. Jeśli chcecie się bić to po, a nie w trakcie. Ja nie chce za to odpowiadać. - Zakończył swój wywód trener, ściągając ich do linii bocznej boiska, patrzył na nich srogo, tak aby zrozumieli choć trochę sytuacje. Wiecznie się kłócili, przez co dochodziło do sprzeczek między nauczycielami czy powinien ich trenować. A chciał to robić. Bardzo. - Idźcie na jakąś imprezę, zabawcie się razem, nie wiem. Macie się USPOKOIĆ!

Wracając do gry, nadal byli na siebie wściekli. Mimo szczerych chęci, nie rzucali do siebie wyzwiskami. Raczej nic nie ciągnęło ich ku sobie. Postanowili jednak zaprzestać sprawiania kłopotów i postanowili poprosić o pomoc. A kogo innego mogliby zapytać jak nie kapitana?

- Hymmm, może powinniście się razem napić co? Może to by wam pomogło...

- Przecież nie sprzedadzą im alkoholu. - Powiedział stojący obok, zastępca.

- To ja im mogę kupić przecież.

- Wolałbym mimo wszystko, żeby to był inny plan, lepszy. Zdecydowanie lepszy.

- Jak dla mnie może być - odezwał się Ooshiba.

- Ty siedź cicho. Skoro Usui-senpai mówi, że to zły plan, to jest to zły plan. - Dołączył się również Kimishita.

- Nie rozkazuj mi!

- Czemu nie?!

- Dobra chłopaki, spokój. Może ten alkohol nie jest złym pomysłem. Przemyśle to i może wymyśle coś lepszego w zastępstwie.

- Dobrze senpai. - Powiedzieli jednocześnie.
Oboje jeszcze nigdy nie pili alkoholu, więc nie znali swojej granicy tolerancji. Ooshiba się tym nie stresował i prawie o tym nie myślał. Za to Kimishita bardzo intensywnie. Czy ten pomysł w ogóle wypali?

Następnego dnia okazało się, że senpai nic nie wymyślił, a to oznaczało tylko jedno.

- To czeka was niezła popijawa. Dołączyłbym, ale boję się co będziecie odwalać po pijaku. - Oznajmił im Haibara po dowiedzeniu się o wszystkim.

- To i tak będzie tylko ich wieczór, więc i tak byśmy cię nie puścili. - Dodał Usui.

- Ehh, w takim razie u kogo to robimy? - Zapytał Kimishita.

- W piątek możemy u mnie. Siostra nocuje u koleżanki, a rodzice mają nocną zmianę.

- Czyli nikt nie będzie patrzył jak się kompromitujecie? Szkoda... - Dorzucił swoje trzy grosze Kazama. Shiba słysząc to podszedł do niego i zaczął się z nim przepychać i siłować.

- Nie będziemy pić do oporu, tylko tyle ile będzie trzeba. Mizuki gdzie kupisz ten alkohol i ile mamy ci dać? - Zawołał brązowowłosy.

- Tam gdzie najtaniej oczywiście. Znam jeden fajny sklep gdzie jest tanio. To może kupie według uznania a potem mi oddacie. Co wy na to?

- Chyba może być...

- To kupię jutro i gdzieś się spotkamy.
Po skończeniu rozmowy i przebraniu udali się na trening.

Kimishita ciągle miał jakieś obawy dotyczące piątkowego wieczoru, których nie potrafił wytłumaczyć.

Nadszedł dzień integracji dwóch kolegów z drużyny. Już mieli wszystko zaplanowane, tylko trzeba było kupić napoje. Po zajęciach udali się do domu wyższego. Kapitan miał im wszystko przynieść na miejsce. Idąc zostali zaczepieni przez pewną kobietę.

- Czy mogłabym panom zadać kilka pytań?

- Eh no dobrze. - Zgodził się niższy.

- To może najpierw pan mi odpowie - skierowała swój mikrofon w stronę Ooshiby.

- Jak opisałby pan swojego przyjaciela w dwóch słowach?

- ...Wiecznie wkurwiony... - Odpowiedział z powagą na twarzy.

- Haaa? Chcesz zginąć?

- Chcesz się bić?

Trochę na siebie powarczeli, dezorientując prowadzącą nieznanego im programu. W końcu jednak przepraszając kobietę za ich zachowanie, udali się do wyznaczonego miejsca. Będąc już  niedaleko zobaczyli kapitana z dwiema siatkami. Obaj trochę się zlękli na ten widok. Spojrzeli na siebie i podbiegli do niego. Stojąc obok zobaczyli że to nie są tylko dwie siatki, tylko cztery!

- Kapitanie... Ile tego jest?

- A nawet nie wiem. Wziąłem wszystko z półki i pani z zaplecza mi jeszcze trochę przyniosła. - Przerazili się...
Kiedy byli już w środku położyli torby na stole i zaczęli wyciągać ich zawartość. Gdy już skończyli popatrzyli na Mizukiego który sięgał po plecak.

- Czego... Szukasz w plecaku kapitanie?

- No jak czego? Wszystko mi się do siatek nie zmieściło to do plecaka też schowałem. - I wyjął jakoś z 5 puszek.
Niby mało, ale dokładając do tych, które zakrywają połowę stołu, to robiło się tego całkiem sporo. Obawy jeszcze bardziej się nasiliły.

- To ja sobie zabiorę dwie puszki i zostawiam was samych. A, to to co zostawicie to my sobie z chłopakami weźmiemy i za te co weźmiemy nie musicie mi kasy oddawać, za resztę co wypijecie tak. Cześć. Jutro możecie nie przychodzić na ranny trening. - Powiedział i wyszedł. Zostawiając ich samych sobie.

Spojrzeli na siebie i oboje  równocześnie się załamali. Nie mieli pojęcia ile wypiją tego wieczoru.

- To co zaczynamy?

- Może sobie coś puścimy co Kichi?

- Okej... - Poszedł do szuflady w której są wszystkie filmy jakie jego rodzina posiada. W międzyczasie Kimishita otworzył jedno piwo i zaczął powoli pić idąc do salonu, przed telewizor. "Nawet dobre" pomyślał.

- Może być "Straszny film 3"?

- Nie mam zamiaru tego oglądać. - Powiedział i nachylił się nad szufladą. - "Samurajowie nieba"?! Puszczaj! - Wyją i nakazał odtworzyć.

- Co? Eee dobra, niech będzie... - Jak mu kazano, tak zrobił. - Ej, a przeniesiemy te puszki tutaj żebyśmy nie musieli łazić tam i z powrotem?

- Dobra - przenieśli tak jak powiedzieli.
Teraz obaj siedzieli wygodnie z 3 piwem w ręce i oglądali już 50 minutę filmu.

- Boże, ale to jest nudne... Nie możemy puścić czegoś lepszego? - Zapytał Ooshiba.

- Zamknij sie, ten film jest genialny. Nie znasz się! - Zarzucił mu Kimishita.

Po 8 piwie

- Ej, co to w ogóle jest? Kichi? Co to jest?

- To jest samolot, taki fru fru. Właśnie przeprowadzają nalot, więc się zamknij! Ciii!

- Powiedział przekładając palec do ust na znak żeby się uciszył i nastała cisza.

Po 15 piwie

- Ej, a tak w sumie... co tam się... dzieje? Jakiś wypadek czy... co? - Zapytał niższy.

- To jest film wojenny! Więc tak, sporo jest tam wypadków! - Zarzucał mu wyższy.

Po 19 piwie i skończonym filmie

Obaj siedzieli na podłodze, mimo że nie wiedzieli jak się tam znaleźli. Oprócz Shiby. On miał zadziwiająco mocną głowę. Choć alkohol na niego działał, to nie tak bardzo jak na jego kolegę.

- Kocham cie tak bardzo, że aż oszalałem na twoim punkcie. - Zawołał wyższy.

- Na pewno. Mówisz tak tylko dlatego bo chcesz mnie przelecieć - po pijaku nawet tacy jak on rzucają słabymi żartami. Ale, że są upici więc...

- Hahahaha to ci się udało Kimishita!

- Ej, ale mimo wszystko to było słabe.. Chyba się zaraz zrzygam...

- Nie no, nie było aż tak źle.

- Nie, naprawdę zaraz sie chyba zrzygam.

- Ej, to czekaj zaraz miske przyniose! Nigdzie nie idź! Może się napij czegoś.

- Tego alkoholu żebym sie na pewno porzygał?!

-... Czekaj!

Po kilku chwilach wrócił z miską, która już nie była potrzebna. Brązowowłosy właśnie dopijał napój.
- Szybko bo przegoniłem cie o trzy kolejki! - Powiedział rzucając do kompana pustą puszką.

- Co?! Nie powinniśmy już skończyć? Nie za dużo jak na pierwszy raz?

- Co?! O czyyyyym tyyyyyyy gaaadaaaaaasz?!

- Próbował wstać, ale Ooshiba szybko do niego doskoczył sprowadzając jego ciało do siadu.

- Siedź bo wywiniesz orła.

- To co robimy?!

- Może chodźmy spać?

- Co to, to nie! Nooc jeszszszcze moda!

- Chyba chodziło Ci o młoda.

- Zamknij sie! Lepiej wiem co chciałem powiedzieć! Chcesz zginąć? - Zarzucił mu zmieniając pozycje siedzenia. Teraz siedział okrakiem na Kichim.

- Co ty robisz?
- Bawie się! Więc siedź cicho! - Krzyczał bawiąc się jego włosami. Naprawdę to polubił, przynajmniej tak pomyślał wyższy bo ten aż się rumienił i uśmiechał.

- Ehh - nie miał już sił, nagle zachciało mu się spać.

- Wiem! - Krzyknął cały uradowany. -Wymyśliłem!

- Co zaś?

- Próbujemy sprawić aby drugi zajęczał. Wszystkie chwyty dozwolone! Można łaskotać, dotykać i całować! Ja chce zacząć!

- Czekaj, czekaj! Zacznijmy od tego, że to bardzo głupi pomysł. I w ogóle jak osądzimy który wygrał?

- Hmmm... - Próbował coś wymyślić i to było widać. - Może... Jak... Nie to nie... Hmmm... To może... Nie... Hmmm... Ten kto się pierwszy podnieci przegrywa! - Na ten pomysł Kichi się przeraził. - I ja zaczynam!
Zbliżył dłonie do jego brzucha z zamiarem podotykania go. Podniósł podkoszulek tak, żeby mógł widzieć co gdzie jest. Kiedy tylko go dotknął-

- Ej, ty masz lodowate palce!

- Nic nie poradze okej?!

- Dobra... Ja zaczne... - Tym zdaniem wywołał radość u kolegi.
On po prostu zbliżył usta do jego karku i złożył delikatny pocałunek. Na chwile się odsunął by zobaczyć twarz pomysłodawcy gry. Była cała czerwona i mocno zamykał oczy razem z wargami. Mimo że nie zamierzał tego robić to pocałował go również w usta. Krótko, tak jakby tylko je musnął. I powrócił do szyi. Zaczął po niej jeździć językiem, a rękami wkradł się pod górną część ubrania. Uważał że nic w sumie nie robił, więc nie rozumiał dlaczego tamten tak mocno ściskał materiał jego podkoszulki. Dla ułatwienia sobie sprawy rozpiął bluzę którą ten miał na sobie, odkrywając więcej miejsca do popisu. Ponownie zaczął całować i lizać jego skórę, słuchając też coraz głośniejszego oddychania niższego, które go nieco napędzało. W pewnym momencie ugryzł go w miejsce za prawym uchem, a do tej pory sapiący chłopak na jego kolanach, wypuścił z ust głośny jęk.

- I co? Wygr- nie skończył bo zobaczył całkowicie zamglony i nieobecny wzrok kolegi.

- Tak... Wygrałeś, ale... Co to jest? - I palcem w skazał na pewną części ciała.
Ooshiba pomyślał tylko "Jak nachlanym trzeba być, żeby nie widzieć co faceci mają między nogami?"

- To mój penis. Najwyraźniej się podnieciłem. Ale ty najwyraźniej też. - Powiedział i przejechał dłonią po wypukłości w nie swoich spodniach i usłyszał cichy pomruk.

- Hmmm... Trzeba się tego pozbyć... - Rzucił wciąż z zamglonym spojrzeniem.

- Co prosze?! Jak niby zamierzasz się tego pozbyć jeśli można wiedzieć? - Zapytał z niepokojem w głosie Kichi.

- No jak to jak? - Złożył pocałunek na jego ustach. - Tak.
Zamurowało go. Nic nie był w stanie powiedzieć. Ale ten pocałunek go podniecił do reszty. Więc wziął go na ręce, bo widział, że ten nie będzie dawał rady iść, i zaniósł go do swojego pokoju rzucając na łóżko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top