Rozdział 2.2


*Andy's pov*

Stwierdziłem, że mnie i chłopakom przydałby się jakiś taki domek... bo byłoby lepiej jeśli na przykład ktoś wpadłby na jakiś pomysł, to nie musielibyśmy się zbierać u kogoś w domu, tylko by się krzyknęło i już by wszyscy się zebrali w salonie i wiedzieli o co chodzi... dlatego też kupiłem takowy domek i nieco zdziwiła mnie jego mała cena, ale pisało, że jest taka, a nie inna ze względu na głośnych sąsiadów... trudno... my też czasami zachowujemy się głośniej niż powinniśmy... ale pomińmy... Kiedy już załatwiłem wszystkie formalności, to zadzwoniłem do chłopaków, żeby byli u mnie o 14:00 to gdzieś pojedziemy, oczywiście nie powiedziałem im w jakim celu... hehe taki zły ja...

O godzinie 14:30 byliśmy już na miejscu, oczywiście przez całą drogę te ludzie nie dawały mi spokoju...

- To powiesz nam w jakim celu nas tu wywiozłeś??? – zapytał tym razem Jinxx

- No! Teraz wam mogę już powiedzieć!!! – ekscytowałem się – widzicie ten domek? – wskazałem na średniej wielkości budynek z białymi ścianami i szarym dachem.

- No tak... i co w związku z tym – zapytał Jinxx, kolejny raz...

- Od dzisiaj to nasz dom!!! – krzyknąłem... chyba trochę za głośno... ups???

- Co?!?! – dobra jednak chłopaki krzyknęli głośniej....

- No tak stwierdziłem, że lepiej jak będziemy mieszkać razem i jak ktoś na coś wpadnie to może od razu powiedzieć reszcie i...- i tak opowiedziałem im cały plan – oczywiście meble już są, tylko no wiecie musimy tu przywieść nasze ubrania i instrumenty i takie tam inne duperele...

- Acha – powiedział Ash, który daje był chyba w szoku...

- No to co??? Idziemy oglądać!!! – cieszyłem się jak małe dziecko... a chłopaki bez słowa poszli za mną.

Po otwarciu drzwi naszym oczom ukazał się przestronny korytarz, z którego przeszliśmy do salonu, skąd było wyjście na taras, a pomieszczenie połączone było z kuchnią, w której największą uwagę przyciągał stół, który był na co najmniej osiem osób... szafki były czarne, a blaty z białego marmuru, ogółem cały parter był urządzony nowocześnie, ale i bardzo przytulnie. Potem skierowaliśmy się na schody, a gdy weszliśmy na piętro zobaczyliśmy korytarz z szeregiem drzwi... obejrzeliśmy każdy pokój i jak się okazało, było to sześć pokoi z czego dwa miały własną łazienkę, a za ostatnimi drzwiami, kryła się wspólna łazienka w czarno białych kolorach, z czerwonymi dodatkami...

- Czyli podsumowując mamy jeden dodatkowy pokój, który może być gościnnym, chociaż nie wiem kogo możemy gościć, ale no okej i zostają cztery pokoje normalne i jeden pokój z łazienką, który rezerwuję sobie ja, jako, że to ja wpadłem na pomysł kupna tego domu a wy nie macie nic do gadania – powiedziałem i skierowałem się na dół, aby zobaczyć w jakim stanie jest piwnica, bo chciałbym ją przerobić na studio... nie minęło dziesięć sekund, jak usłyszałem krzyki chłopaków, o to kto ma jaki pokój...

Piwnica okazała się być w bardzo Dorym stanie... wystarczy ją tylko ocieplić, pomalować ściany i wygłuszyć i będzie idealnie!!! Ach już się nie mogę doczekać!!!!

Postanowiliśmy, że już następnego dnia przywieziemy swoje rzeczy... i jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy... No nie powiem trochę tego było...

*Clare's pov*

Jak zwykle obudziłam się pierwsza... i jako dobry człowiek postanowiłam tym śpiochom zrobić śniadanie... Tak, mieszkamy razem: Ja, Samanta Thomas i Mike, bo tak jest wygodniej, a żadne z nas nie ma swojej drugiej połówki, więc nie mamy żadnych zobowiązań i no...
Niestety... nici z moich planów, gdyż moją uwagę przykuł duży samochód przeprowadzkowy zaparkowany przy domu, obok naszego... Na podjedzie stało kilka kartonów oraz jak się domyśliłam, skrzynie transportowe na instrumenty... po chwili z domu wyszła jakaś osoba... prawdopodobnie facet, ale nie mogłam zobaczyć jego twarzy, gdyż miał na sobie bluzę z kapturem na głowie i zaczął wnosić do domu kartony, niestety nie zauważył schodów i się PRAWIE przewrócił.... Moje dalsze podziwianie zmagań nowych sąsiadów ze zbuntowanymi kartonami przerwał głośny huk dochodzący z góry, zerwałam się szybko i już po chwili znalazłam się w pokoju Mike'a i mogłam usłyszeć piękną wiązankę przekleństw... i uraczyć się cudownym widokiem... Mike leżał na podłodze zwinięty w kołdrę jak naleśnik i wijąc się jak dżdżownica...

- Em... Wszystko okej??? – spytałam, a ten popatrzył na mnie z wyrzutem – Co ci się stało?! – krzyknęłam, kiedy zobaczyłam wielkiego siniaka przy jego prawym oku

- Powiedzmy, że mój budzik postanowił pobawić się w swatkę i za jego przyczyną relacja między mną, a szafką weszła na wyższy poziom – powiedział, a ja wybuchnę łam śmiechem – może zamiast śmiać się, to byś mi pomogła wstać?!!

- Oczywiście książę! – Powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego kierunku, a ta wredota chwyciła ją i pociągnęła i w taki oto sposób leżałam na Mike'u – nienawidzę cię. – powiedziałam

- Ej... co to za dzikie gwałty??? – w progu pokoju stanął Thomas, śmiejąc się

- Nie! Nie! Nie! – krzyknęłam – to ta zła istota – pokazałam na Mike'a - romansowała z szafką, a ja chciałam mu pomóc, lecz moje dobre intencje zostały wykorzystane przeciwko mnie!!! – powiedziałam

- Wy pikolone złamasy! Dajcie ludziom spać!!! – w drzwiach pojawiła się Samantha, przez chwilę jej móżdżek analizował co się wydarzyło – okej nie wnikam – powiedziała po parunastu sekundach – jest jakieś śniadanie??? – zapytała

- Znowu naczytałaś się więźnia labiryntu i ci się udziela? – zapytałam – I nie, śniadania nie ma, gdyż byłam zajęta podziwianiem zmagań naszych nowych sąsiadów ze zbuntowanymi kartonami – powiedziałam, a wszyscy popatrzyli na mnie

- Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie to tak, a co do drugiego to aha? – powiedziała Samantha

- O luju! No mamy nowych sąsiadów!!! – powiedziałam – i czemu ja właściwie dalej na tobie leżę?!? – zapytałam, kierując swój wzrok na Mike'a

- Też się zastanawiam – odpowiedział – No dobra złaź grubasie!

- Ej!!! To nie ja pochłaniam dwa kartony pizzy!!!!! – krzyknęłam ze śmiechem wstając

- To było dawno i nie prawda – odpowiedział

- Yhym... a ja jestem zakonnicą – powiedziałam dużą ilością sarkazmu

- Cisza!!! – krzyknął tym razem Thomas - No! Dziękuję za uwagę, a teraz wszyscy idziemy grzecznie do kuchni i pomagacie mi robić naleśniki. – powiedział

- Śnidanko!!! – krzyknęliśmy w trójkę, po czy szybko pobiegliśmy do kuchni, a kiedy już tam dotarliśmy, to najpierw skierowaliśmy się do okna

- No widzicie? Miałam rację!!! – Powiedział zwycięskim tonem, pokazując na dom sąsiadów, gdzie dalej stał samochód przeprowadzkowy.

- Dobra mniejsza o to. Robimy te naleśniki???

- Taaaaaaak!!!!

- No to dobra. Clare przygotuj miskę, łyżkę i co tam jeszcze trzeba, Mike weź mąkę i mleko i jajka, a ty Sam idź ogarnąć tą szopę na włosach – powiedział Thomas poszukując patelni

- Nigdzie nie idę! Co najwyżej mogę iść włączyć muzykę – powiedziała Samantha oburzonym tonem

- No to idź. – powiedziałam, a już po chwili mogliśmy cieszyć się pierwszymi dźwiękami St. Jimmy zespołu Green Day, nie ma to jak szybki kawałek na rozpoczęcie dnia. Zauważyłam, że Mike szepta coś do Thoma i kiedy Sam weszła do kuchni w jej kierunku poleciał garść mąki, dziewczyna przez chwilę stała bez ruchu, a po chwili powiedziała tylko

- Nienawidze was. – i zwięła jajko, po czy rzuciła we mnie...

- Za co?!?!? – wydarłam się

- Bo tak...

- Osz ty mendo – powiedziałam i rzuciłam w nią kolejną garścią mąki... I tak rozpoczęła się Pierwsza Wojna Kuchenna... No dobra nie pierwsza ale Któraś z kolei.... A wszytsko to rozgrywało się przy akompaniamęcie piosenek Motionless In White, Green Day'a, Sleeping With Sirens, My Chemical Romance i znalazła się też piosenka Black Veil Brides... I tak po niecałych piętnastu minutach cała kuchnia, a tym bardziej my, byliśmy w mące, jajkach, mleku i cukrze... i kolorowej posypce, a jeśli by się przypatrzeć to znalazłby się też cynamon i wanilia... lecz naszą bitwę przerwał dzwonek do drzwi...

- Okej. To kto otwiera??? – spytał Thomas

- Może wszyscy razem??- Spytałam

- Ok – odpowiedzieli. I tak oto skierowaliśmy się do drzwi... a ja jako lider naszej czteroosobowej armii wojennej zostałam wyznaczona do ich otwarcia...

*Andy's Pov*

Udało nam się wnieść wszystkie pudła i walizki z ubraniami. To. Była. Męczarnia. Nigdy. Więcej.

- Głodny jestem!!! – usłyszałem lament CC'ego

- W lodówce masz żarcie – odpowiedział mu Ash

- Jeśli stwierdzasz, że najem się światłem to powodzenia – odpowiedział CC – Andy?

- Hm???

- Gdzie jest najbliższy sklep – zapytał perkusista

- Yyyyyyy...

- Fajnie. – odpowiedział, a w tym czasie z domu obok dało się słyszeć głośną muzykę – więc... czy ma ktoś jakiś pomysł jak zdobyć pożywienie???

- Można iść się spytać kogoś, gdzie jest najbliższy sklep...- powiedział Jinxx

- No dobry pomysł.... Tylko do kogo pójdziesz??? – zapytał Jake

- Można do tych sąsiadów obok, wnioskując jakiej muzyki słuchają, to wydają się być spoko... - podsumował Jinxx

- No to idź. – powiedziałem

- Sam nie idę.

- Oj Jinxx no!!!
- Nie! Nigdzie nie idę!

- No to pójdziesz ty, ja i CC – powiedziałem – a Ash i Jake jakoś tu ogarną...
- Okej – odpowiedziały mi cztery głosy
- No to ruszać woje tyłki księżniczki! – krzyknąłem i skierowałem się na korytarz, gdzie ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu kierując się do domu obok, kiedy byliśmy w połowie drogi, usłyszałem znaną mi melodię – Ej chłopaki? Czy to jest „In The End"??? – zapytałem

- No.... Tak... - odpowiedział CC

- Super... jeszcze brakuje żeby to były jakieś napalone fanki... -skomentował Jinxx

- Może nie będzie tak źle i okażą się normalnymi ludźmi??? – zapytałem kiedy stanęliśmy pod drzwiami domu, z którego dało się słyszeć jakieś krzyki, ale zignorowałem to i po prostu zadzwoniłem dzwonkiem, a już po chwili zobaczyłem niecodzienny widok...

...

...

Cztery postacie w piżamach całe w mące, jajkach, mleku i innych rzeczach...

- Em... to my przyjdziemy później... - powiedziałem i już miałem się odwracać, kiedy

- Andy?? – usłyszałem i już miałem uciekać, myśląc, że to kolejna fanka, kiedy skojarzyłem ten głos

- Clare??? – zapytałem...

*Clare's Pov*

W drzwiach stał zszokowany do granic możliwości Andy, Jinxx i CC... ja się pytam jakim cudem?!?!

- Andy? – zapytałam tak dla upewnienia

Ten chwilę się nie odzywał, aż zapytał

- Clare???

- Ja wiem, że mój wygląd pozostawia wiele do życzenia ale tak to ja... - odpowiedziałam, dalej zastanawiając się skąd oni się tutaj wzięli...

- Mieszkacie tu??- zapytał CC

- No... - odpowiedziałam – A wy? Skąd tu????

- Tak jak by... mieszkamy obok... - powiedział Andy...

- Co?!?! – zapytaliśmy we czwórkę –Ale jak?? – tym razem ja się odezwałam

- Andy wymyślił, że kupi nam dom w spokojnej okolicy, bo tak będzie lepiej tworzyć nowe piosenki – odpowiedział, na moje pytanie Jinxx.

- Achaaaaaaaaa...- kocham naszą synchronizację....

- Czyli będziemy sąsiadami?? – zapytałam, kiedy mój mózg ogarnął całą sytuację

- No na to wygląda... - odpowiedział Andy, a ja po chwili nie patrząc na to jak wyglądam, rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam, dopiero kiedy go puściłam, zdałam sobie sprawę, że teraz Andy też jest w mące i tak dalej...

- O jeju! Przepraszam!!!! – krzyknęłam

- Nie no spoko – powiedział śmiejąc się... chociaż to ciekawie wyglądało... facet ubrany cały na czarno i do tego czarne włosy, teraz był w połowie biały... - wystarczy, że powiesz mi gdzie jest jakiś sklep i będziemy kwita – kontynuował – bo tak jak by w lodówce mamy tylko światło...

- To w takim razie zapraszamy do nas na śniadanie – wtrącił się Thomas – mieliśmy robić naleśniki, ale no nie wyszło, ale na pewno coś się jeszcze znajdzie... - powiedział – a potem pojedziemy do sklepu.

- Jeśli to nie problem, to bardzo chętnie – odpowiedział Andy – aaa jeszcze jedno..

- Tak Ash i Jake też niech wpadają – odpowiedziałam z uśmiechem

- To wchodźcie, a my idziemy się doprowadzić do porządku i jesteśmy – powiedział tym razem Mike

- Oki, to w tym czasie zprowadzę tutaj chłopaków – powiedział Andy

/magiczne przeniesienie w czasie kiedy wszyscy i wszystko jest już czyste/

Kiedy doprowadziliśmy się do porządku, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i już po chwili w naszej kuchni siedziało całe BVB i zajadaliśmy się naleśnikami

- A tak właściwie, o co ci się stało ??? – zapytał Ash patrząc na twarz Mike'a

- Em.. – już miał odpowiedzieć kiedy mu przerwałam

- Dzikie romanse z szafką –powiedziałam, a reszta wybuchnęła śmiechem, a ja oberwałam w ramię...

/Po zjedzeni i umyciu naczyń/

- No to co? Teraz do sklepu?? – zapytałam??

- Tak!!! – odkrzyknęli radośnie...

Kiedy już dotarliśmy, to wiele osób się na nas dziwnie patrzyło... zresztą... nie dziwię się, dziewięć osób, ubranych w większości na czarno, śmiejące się z byle czego... no ciekawie to musiało wyglądać....





Hejka!!!!

Witam w nowym, najdłuższym(2014 słów) i całkiem do dupy rozdziale!!!!!

Mam nadzieję, że da się to przeczytać.... Jak by ktoś nie wiedział o jaką piosenkę chodzi, to jest w mediach ( że o St.Jimmy chodzi) 😉😉😉

Nie mam pojęcia co jeszcze napisać ( zresztą jak zawsze...) więc...

Papa!

:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top