8

Weszła do swojego teraźniejszego pokoju. Był na poddaszu, ale jej to odpowiadało. Był w czarno-żółtych kolorach. No tak. Fani BVB. I tak bardzo się jej podobał.

Wypakowała wszystkie swoje rzeczy na odpowiednie miejsca. Teraz pokój wygląda bardziej przytulnie. Zasiadła do biurka i włączyła laptopa. Od wielu tygodni nie napisała nic na bloga. Dzisiejszy rozdział był przeprosinowy i bardziej filozoficzny. Przemyślenia to jej mocna strona. Po tym co przeszła nikogo to nie zdziwi.

***

-Co? Jak to? I jeszcze się z tego śmiejesz?-Mario zrobił zdziwioną minę. Nie rozumiał całej sytuacji. Nie lubił dzieci. Dla niego to takie potworki, przy których jest dużo kłopotów i zmartwień. Gdyby któraś z jego byłych była w ciąży Nie chciał nawet o tym myśleć

-Wtf?! Nie rozumiem kobiet. Czy one wszystkie takie są?-"Nie. Jedna jest idealna"-pomyślał Marco.

-Nie wiem stary, ale wiem jedno kiedyś znajdę tą jedyną i będziemy razem na wieki.-rozmarzył się.

-Ależ z ciebie romantyk-Mario udał kobietę. Reus zaśmiał się.

-Śmiechłem.-teraz Götze zaśmiał się.

-A jeżeli chodzi o kobiety Jak tam pani przyszła psycholog?-Götze znacząco poruszał brwiami.

-Skąd mam wiedzieć?-Reus powiedział to obojętnie, ale w duchu cieszył się jak małe dziecko na samą myśl o Julii. Ostatnio często mu się śniła. Nie wiedział co to oznacza, ale cieszył się, że chociaż we śnie mógł ją zobaczyć. Ona z pewnością o nim zapomniała. Wyjechał nic nie mówiąc. Bez żadnych wyjaśnień. I tak zapewne nie chciałaby go słuchać. Nadal nie wiedział za co się obraziła. Przecież nic nie powiedział. No właśnie. Ostatnio bardzo mało mówi. Poza tym nie będzie jej mówić o życiu prywatnym. Nie jest osobą pokroju tych ludzi, którzy z każdą nowiną lub plotką lecą do gazety czy telewizji, ale nie chciał się zwierzać. Nigdy tego nie robił. Tylko przy Mario, Melanie czy Yvonne. To jedyne osoby, którym ufa bezgranicznie. Skoczyłby za nimi w ogień. Gdyby razem z Julią się postarali też by mógł

-Ej stary! Ty mnie w ogóle słuchasz?-

-Co?.. Nie. Przepraszam, zamyśliłem się.-

-Mówiłem o tym, że jutro jest trening i Jürg ma nam przedstawić dwie nowe osoby. Ciekawe kto to będzie.-

-Hmm Czyżby kolejni nowi zawodnicy?-

-Za dużo ich. Chociaż po tym jak odszedł Santi, to trzeba kilku żeby go zastąpić.-

-Mario, on jest niezastąpiony. Swoją drogą jestem ciekawy czy Papa pamięta o moich dodatkowych kółkach.-

-O czym ja nie wiem?-Mężczyzna podniósł brew. Przyjaciel opowiedział mu całą historię.-Pamiętaj, że on wszystko pamięta i może dołożyć ci jeszcze więcej.-

-O Reusie, będzie ciężko.-Mario wybuchnął śmiechem.

-I ty Brutusie przeciwko mnie?-

-Moja ciocia Helga ma psa o tej nazwie. Dlaczego tak mnie nazywasz?-zaczęli odgrywać scenkę zakompleksionych nastolatków. W końcu jedna z kelnerek nie wytrzymała i prawie wyrzuciła ich z kawiarni, jednak przedtem upewniła się, czy aby na pewno nie są pijani.

-Wgle to poznałem dziewczynę.-

-Uuu.. Kim jest twoja nowa foczka?-

-Modelka. Długie nogi.-

-Aż do ziemi.-

-Blond włosy..-Julia.

-Ile się już znacie?-

-Cztery dni.-Mario dumnie wypiął pierś

-Hahaha. Niezły bilans. A jak się nazywa?-

-Alessia. Alessia Ancelotti.-

-Po pierwsze kojarzy mi się z anoreksją, a po drugie, czy to nie jest córka trenera Bayernu Frayernu Münchenu?-Reus zmierzył go wzrokiem.

-Może?-

-Grabisz se stary, grabisz. Bratasz się z największym wrogiem.-gdybyś tylko wiedział-pomyślał Mario.

-No cóż Nie traktujemy siebie zbyt poważnie, więc to chyba bez większego znaczenia.-

-Zobaczymy. A Sky?-

-A kto to?-zaśmiali się.

-Czyli wszystko po staremu.-

-Ja nadal twierdzę, że z nikim się nie zwiążę. Każda powtarza mi: "nie żryj tyle, bo nie zmieścisz się w klubową koszulkę". Więc będę starym kawalerem z hotdogami.-zaśmiali się.

Ktoś wszedł do kawiarni. Zagadani nawet tego nie zauważyli. Dziewczyna także nie zwróciła uwagi. Podeszła do lady i zamówiła caffe latte i sernik wiedeński. Zapłaciła i usiada przy stoliku. Po dziesięciu minutach zamówienie czekało na nią. Gdy wracała, ktoś na nią wpadł i całe jedzenie było na jej bluzce.

-Do cholery chodź normalnie.-Marco rozpoznał ten głos i tą polszczyznę. Spojrzał na dziewczynę. Julia w całej okazałości. Ona też na niego spojrzała. Chwilowo uśmiechnęła się, ale przypomniała sobie, że mają wrogie stosunki.

-Nie rozumiem jak można być takim nieudacznikiem, żeby na kogoś wpaść, nie przeprosić i szczerzyć się jak głupi do sera.-dwudziestoczterolatek dopiero teraz poczuł, że się szeroko uśmiecha.

-Jak ja cię długo nie widziałem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.-Julia popatrzyła na niego z irytacją.

-Daruj sobie te uprzejmości Reus.-

-Wiesz Ja zawsze staram się być miły.-

-Tak. Zwłaszcza wtedy, kiedy uważasz, że ludzie kłamią, potrzebują litości, są desperatami, a na końcu próbują popełnić samobójstwo.-

-Nie powiedziałem tego.-nigdy by jej nie zranił.

-Ale pomyślałeś.-chciała odejść, ale w porę chwycił ją za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.

-Nie wiesz o czym lub o kim myślę. Nie siedzisz w mojej głowie.-popatrzyli sobie w oczy kolejny raz tego dnia. Julia zobaczyła w nich radość i troskę, a Marco zaskoczenie smutek i Przerażenie? Nie rozumiał tego. Czego się bała?

-Puść mnie.-poluźnił uścisk, jednak nie puścił.-Proszę, puść mnie.-puścił, ponieważ zauważył łzy w jej bladoniebieskich oczach.

-Porozmawiajmy. Proszę. Nie chcę żeby pomiędzy nami była taka atmosfera.-

-Dobrze.-tylko tyle zdołała powiedzieć.

-Co ty na to, żebym teraz cię odwiózł do domu, przebrałabyś się i przeszlibyśmy się na spacer?-

-Okej.-zabrała swoje rzeczy i poszła z nim do stolika chłopaków. Zdążyła też trochę oczyścić się z jedzenia i zostawiła naczynia na stoliku.

-Chciałem za tobą wysłać list gończy. Gdzieś ty się podziewał?-zza Marco wyszła Julia.-Em nie wiem jak, co gdzie, ale wow.-

-Cześć.-wysiliła się.

-Hej pani psycholog.-podali sobie ręce.

-Mario, ja już się zbieram, bo idę odwieźć Julię, a później idziemy-nie dokończył.

-Mogę z wami? Proszeee.-zrobił maślane oczka. Julia popatrzyła na tlenionego blondyna, a on na nią. Wzruszyła ramionami. On westchnął.

-Dobra. Zbieraj się.-wzięli wszystkie swoje rzeczy i poszli do auta Reusa.

Czarny opel astra sedan.

Chłopcy usiedli z przodu. Woodyinho specjalnie ustawił lusterko żeby widzieć Julię. Ona przez całą drogę patrzyła w okno. Atmosfera była lekko napięta.

Po pół godzinie podjechali pod dom Kloppa. Julia pierwsza wbiegła do domu. Po niej chłopcy. Przywitali się z trenerem i zaczęli rozmowę. On ich o wszystko wypytał.

-Tato? Mamy plastry na oparzenia?-cała trójka na siebie spojrzała.

-Nie, a są ci potrzebne?-

-Um Trochę piecze bardzo.-zeszła na dół. Pokazała mu. Reus to zobaczył.

-O boże co ja ci zrobiłem.-

-Jakby co ochrzczono mnie Julia. Zanim spacerek to podejdziemy do apteki.-poszła jeszcze na chwilę do apteki.

Gdy zeszła na dół wyglądała pięknie. Długie rozpuszczone włosy, białe conversy przed kostkę, krótkie jeansowe spodenki, crop-top z logiem BVB i czarny kardigan.

-A ty co?-zaśmiał się Jürg.

-Założyłam się z Marc'iem i teraz muszę w tym chodzić.-

--Ładnie wyglądasz. Do twarzy ci.-

-Ught Dobijasz Mario.-zaśmiali się.-To co, lecimy?-wszyscy wstali oprócz Marco. On nadal był w nią wpatrzony jak w obrazek.

-Reus, zostajesz?-

-Nie. Idę.-ocknął się i wyszli.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top