15 cz.2

-Hej stary. Co tam?

-A spoczko, a tam?

-Też. Chciałem zapytać czy się jednak wybierasz.

-Nie.. Mam dużo rzeczy na głowie.

-Przyjdzie.

-Co?

-Przyjdzie. Pomoże mi jeszcze przed.

-Może wpadnę, ale tylko na chwilkę.

-Umówieni.

***

Ostatni goście schodzili się do domu. Młody gospodarz witał ich z otwartymi ramionami. Goście, dobra muzyka i jedzenie to super przepis na super imprezę. Przecież wszyscy chłopcy z Dortmundu uwielbiali imprezy u Erika. Wiedzieli, że mężczyzna nie ma drugiej połówki, więc nikomu nie będą przeszkadzać. Zaproszeni utworzyli trzy grupy: Borusse siedzieli przy konsoli, wag's przy barku, a reszta bawiła się na parkiecie.

Nasza główna bohaterka siedziała na kanapie z butelką soku. Tak naprawdę to nikogo tutaj nie znała. No może oprócz kilku chłopaków, ale oni byli zajęci fifą, więc nie chciała im przeszkadzać. W końcu jeden z nieznajomych poprosił ją do tańca. W tym momencie w tle leciała wolna piosenka.

-Więc jak ci na imię piękna?-zapytał blondyn, pokazując rząd białych zębów.

-Julia, a ty?

-Felix.

-Jedyny Felix, którego kojarzę, to Felix Götze. Kojarzysz? Brat Mario Götze.

-Ahh Ten mój braciszek wszystko wygada-zaśmiał się osiemnastolatek.

-To ty?

-Oto ja. W całej okazałości.

-Ojejku! Przepraszam, nie wiedziałam! Mario nigdy..

-Spokojnie. Nic się nie stało. Nie każdy musi wszystko wiedzieć Poza tym To ty jesteś TĄ Julią Klopp? Prawda?

-Tak.

-Mario też mi o tobie opowiadał. Oczywiście same dobre rzeczy.

-No ja myślę-ponownie zaśmiali się.

-Tak w ogóle to dlaczego siedziałaś sama? Tyle ludzi dookoła..

-Właściwie to prawie nikogo tutaj nie znam A chłopaki grają w fifę..

-To wszystko wyjaśnia.. Chodź. Przedstawię ci nasze wag's.

-Nie.. Ale po co?

-Musisz je wszystkie poznać. To wyjątkowe dziewczyny. No może oprócz Carli.. Ona jest wyjątkowo pusta popierdolona. Ta to dopiero ma posrane w głowie.

-Ta nowa dziewczyna Mario?

-Ta.. Dziewczyna.. Mario dla niej to bankomat. Leci na jego kasę. No trudno.. Jak się nie ogarnie, to mu pomogę. Ale wtedy nie będzie dla niej za dobrze.

Podeszli do barku. Jakby na zawołanie wszystkie kobiety popatrzyły w ich stronę. Julia strzeliła przysłowiowego buraka i spuściła głowę.

-Cześć dziewczyny. Poznajcie Julkę. To nowa pani psycholog BVB i córka Jürgena.

-Hejka! Cześć!

-No to po kolei: Aga Błaszczykowska, Ewa Piszczek, Alysha Aubaneyang, Mel Jimenez, Cathy Fisher, Jenny Smelzer, Chris Raphaella, Hannah Robbenek, Sarah Richmond, AnnKatrin Vida i Carla Ancelotti. Poznajcie się, a ja lecę do chłopaków.

Poszedł. Julka usiadła obok AnnaKatrin i tak zaczęła się rozmowa. Bardzo dobrze się im rozmawiało. Po jakimś czasie wymieniły się numerami.

-Mogę prosić?

Siedemnastolatka zamarła. Jednak okazało się, iż prośba nie jest skierowana do niej. To AnnKatrin została poproszona do tańca przez Marco.

Z jednej strony cieszyła się, ponieważ ostatnio nie mieli ze sobą kontaktu, a na wywiadzie wytłumaczyli sobie dosadnie, że nie chcą mieć ze sobą nic do czynienia.

AnnKathrin i Marco wirowali ze sobą na parkiecie. Julia po mimo tego, że nienawidziła Marco z całego serca, to poczuła ukłucie w sercu. Nie wiedzieć czemu, przypomniała sobie Tomka. Pomimo wszystko chyba chciała, żeby tu był.

-Erik? Gdzie jest wyjście do ogrodu?-zapytała gospodarza, który przygotowywał drinki dla siebie i Leitnera.

-W kuchni po lewej stronie. Źle się czujesz? Mogę ci jakoś pomóc?

-Nie.. Nic mi nie jest. Potrzebuje się tylko przewietrzyć.

-Zrobić ci drinka?

-Trzy tygodnie do osiemnastki. Nie piję.

-Ah tak. Zapomniałem-zaśmiali się.

-Miłej zabawy życzę panowie-skinęła głową, uśmiechając się.

-Nawzajem dla pięknej pani-Leitner puścił jej oczko.

Przeszła przez kuchnię do odpowiednich drzwi. Po minięciu bramki, doszła do upragnionej "wolności". Znalazła koc, rozłożyła go na trawniku i położyła się. Patrzyła na gwiazdy. Powoli uspokajała się.

Tomek i Wiktoria już nigdy nie pojawią się w jej życiu. Za kilka miesięcy zniknie z życia Marco, bo zmieni klub albo ona pracę. Jej życie będzie piękne i nikt już nie będzie zakłócał jej harmonii.

-Zmęczona?

-Może trochę. Raczej chcę zaczerpnąć świeżego powietrza. Poza tym Durm mi obiecał, że kiedyś z jego wzgórza będę mogła oglądać niebo, więc cóż. Spełniło się.

-Ja myślę, że to dokładnie inna sprawa. Mianowicie wyszłaś dokładnie po tym, jak Reus tańczył z AnnKathrin, nieprawdaż?

-Nie, po prostu..

-Po prostu coś ukuło cię w sercu, poczułaś się zazdrosna i wyszłaś , bo nie mogłaś na to patrzeć. Prawda?

Usłyszał tylko ciszę.

-Czyli prawda-nastała cisza.-To naprawdę widać, jak was do siebie ciągnie.

-Chciałeś powiedzieć odpycha. On mnie nie lubi, ja go nie lubię i jesteśmy kwita.

-Mi nie wciśniesz takiej bajeczki. Już prawie połowa drużyny was shippuje.

-Pogięło was już do końca.

-Może i pogięło, ale przyznaj. Jest w tym chociaż ziarenko prawdy.

-Nie i nigdy nie będzie.

-Marco naprawdę się zmienił. Jest jakby bardziej.. Wyciszony?

-Tak. Bardzo. Widać to bardzo dobrze po tej imprezie. Poza tym dlaczego mi to mówisz? Co chcesz tym wskórać?

-Chce waszego szczęścia.

-Jeżeli tak, to nigdy przenigdy nie stawiajcie mnie obok niego. NIGDY!

-Raczej i tak później będziecie razem.

-Raczej w twoich, a raczej waszych snach.

-Ahh, jak zwykle uparta.

-Nie. Ja po prostu jestem realistką. To by się nigdy nie udało, ba mamy za silne charaktery. Pamiętasz chyba ze szkoły, że dwa minusy lub plusy się odpychają?

-Ja nadal myślę, że powinnaś spróbować.

-Nie i takie jest moje ostateczne zdanie.

-Dobra. Zmieniam temat-wyrzucił ręce w geście obrony.-Jak się czujesz?

-Psychicznie czy fizycznie.

-Uhum.

-Fizycznie jako tako. Psychicznie? Próbuje wyjść z dołka do jakiego wpadłam, ale chyba nie wychodzi. Cały czas zawalam się nauką i pracą, a wujek mówi, że to najgorsze rozwiązanie z możliwych. Ja tam nie bieduję. A w ogóle wujek. Niby jest okej, jednak nadal wszyscy siebie unikamy. Ehh, dobrze, że jeszcze tylko trochę do osiemnastki i będę mogła się stamtąd ulotnić.

-Nie możesz uciekać. Trzeba rozwiązywać swoje problemy. Rozmawiałaś z nim?

-Tak.

-I co?

-I nic.

-Jak to "nic"?

-No nic! Po prostu. Wyjaśniliśmy sobie co trzeba i stosujemy się do zasad, które narzuciliśmy. I jakoś sobie powoli żyjemy.

-Dobra. Nie pytam o nic więcej, ale pamiętaj, że nie żyjecie sami sobie. Nie popadajcie w rutynę, bo nie wiecie, ile czasu wam zostało.

-Sugerujesz coś?

-Nie. Po prostu wiem jak było z moją mamą.

-Miałeś tylko dziewięć lat.

-Tylko i aż. Mogłem dużo rzeczy zrobić, powiedzieć..

-Mnie to mówisz? Ja też nie pożegnałam się z rodzicami. Prawie zginęłam razem z nimi. Też czasami mam momenty, w których żałuję, że nie powiedziałam im wielu rzeczy. Ale wiem, że im to życia nie przywróci, a jeżeli będę się dobijać, to nic z tego dobrego nie będzie. Bo wiem, że dla nich osiągnę magisterkę z psychologii i będę pracować z dziećmi tak jak chcieliśmy.

Zarówno moi rodzice jak i twoja mama oglądają nas z góry i cieszą się z tego, co do tej pory osiągnęliśmy. Nie tylko zawodowo, ale też to, co zauważyliśmy po ich stracie. A już na pewno to, że nie poddaliśmy się i walczymy dalej. Dla nich.

-Nie spodziewałem się, że z twoich ust wyjdzie coś tak pięknego.

-Nie zapędzaj się Jakubie Błaszczykowski.

-Kto mi zabroni Julio Klopp.

-Ehh.. Faceci.. Jak zwykle muszą postawić na swoim.

-Taka natura.

-Ta.. Taki mamy klimat.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top