Wyznanie(7)


*per Macgajster*

Otworzyłem oczy i spostrzegłem, że jestem sam w łóżku. Zaha już był gotowy do wyjścia. Ubrał jasne jeansy z dziurami, białą koszulkę i nałożył na to fioletową koszulę w kratę. Również wstałem i przywitałem się z nim. Zachowywał się jakoś dziwnie. Ubrałem się na szybko i zeszliśmy na dół. Wszyscy spali. Tylko Florian robił nam śniadanie. Postanowiliśmy z Zahą że ich obudzimy. Udało nam się to zrobić dość szybko. Wszyscy już byli obudzeni, a Skkf kończył właśnie smażyć jajecznice. W między czasie Dawid przyszedł i wziął dwa talerze. Dla siebie i Marcina. Gdy śniadanie zostało zjedzone nasi przyjaciele z sąsiedniego domku poszli się ogarnąć. Dziś w planach było pójście do lasu. Razem z Kubą poszliśmy do naszego pokoju. Siedzieliśmy w przyjemnej ciszy, aż przerwał ją głos Zahy.

-Ej Marcel. Ja nie idę do lasu. Nie mam ochoty.

-Ok no to zostajemy tutaj. -odpowiedziałem

-Ale Magister. Ty możesz iść. A poza tym chciałem zostać chwilę sam.

-Nie ma nawet takiej opcji Zahuś. Przecież wiesz, że nasi przyjaciele są często nieznośni. A bez twojego wsparcia mogę tego nie wytrzymać. -zaśmiałem się -A poza tym muszę cię pilnować żebyś nic sobie nie zrobił.

-No dobra. Pójdziemy. -uśmiechnął się.

Wydało mi się to jeszcze dziwniejsze, ale nie drążyłem tematu.

*per Zaha*

No nie. Magister zepsuł mój plan. Całe szczęście nie zauważył że się dziwnie zachowuję. Chyba dzisiaj nie uda mi się mu powiedzieć. Idę do Yoshego. Może on mi pomoże. 

-Mag jak coś to idę do Yoshiego.

-Ok tylko pamiętaj, że za chwilę idziemy.

I wyszedłem. Yoshi akurat siedział z Nexe. 

-Hej. Możemy pogadać. -zapytałem

-Tak tak możemy -odpowiedział Filip.

-Bo ja chciałem mu powiedzieć, ale nie dam rady przygotować miejsca.

-Ale co powiedzieć i komu? -wtrącił się Nexe.

-No Marcelowi, że go kocham. -odpowiedziałem niepewnie.

Krystiana zatkało. Po chwili odezwał się.

-No ja z Filipem zostaję więc możemy to miejsce przygotować. Tylko gdzie?

-Naprawdę zrobicie to dla mnie? -pytałem z niedowierzaniem -Wielkie dzięki. Na plaży nad Jeziorem. Koło strumyka. Jeszcze raz Dzięki.

-Nie ma za co -powiedzieli oboje. -Pa

-Pa

Wyszedłem od nich cały ucieszony. Nie mogłem jednak tego pokazać przy Magistrze. Wyszliśmy około 13. Karol prowadził nas pod źródło jakiegoś strumienia. Nie mogłem się skupić na drodze. Moje myśli cały czas zajmował Marcel. W pewnym momencie potknąłem się. Bym się przewrócił gdyby nie złapał mnie Marcel.

-Wszystko w porządku? -Zapytał z wyczuwalną troską w głosie

-Tak -Na szybko powiedziałem. -Zamyśliłem się trochę po prostu.

Dalej szliśmy już w ciszy. Gdy dotarliśmy na miejsce zrobiliśmy sobie godzinną przerwę. Było pięknie. Siedzieliśmy w kręgu. Ewroon wyskoczył  z pomysłem zagrania w butelkę, jednak nikt się nie zgodził. Każdy wiedział, że to się często źle kończy. Zebraliśmy się trochę wcześniej i od razu ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem szliśmy innym szlakiem, i mieliśmy opcję wstąpienia do sklepu. Łukasz odnowił zapas monsterków i również dokupiliśmy więcej przekąsek. Około 18 powróciliśmy już do naszych domków. Odłożyliśmy zakupy i chłopaki zaczęli szykować kolejny wieczór filmowy. Ja prowadziłem Marcela na miejsce przygotowane już przez chłopaków. Magiś przystanął na chwile i rozejrzał się. Z uśmiechem chciał podejść do mnie  lecz potknął się o gałąź i uderzył głową w kamień. Stracił przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top