Wszystko w porządku?(9)


*per Macgajster*

Właśnie zajechaliśmy pod domki. Zaha tak ślicznie wyglądał, jednak musiałem go obudzić. Natychmiast się przebudził. Razem z Filipem przeniósł mnie do domku. Oczywiście zaczęło się sypać mnóstwo pytań. Opowiedziałem tylko co mi się stało i na odczepnego powiedziałem że jestem zmęczony. Wnieśli mnie na górę i posadzili na łóżku. Zdjąłem tylko bluzę i się położyłem. Chciałem poczuć dotyk Kuby, więc poprosiłem go by się położył razem ze mną. Tak jak się spodziewałem przytulił się do mnie.

-Ej Marcel. Czemu tam w szpitalu powiedziałeś, że jestem twoim bratem?

-Powiedziałem to żeby cię informowali o moim stanie zdrowia. W obecnym czasie jesteś dla mnie najważniejszą osobą.

Zarumienił się i uśmiechnął. Przypomniał sobie, że dziś mieliśmy wychodzić pozwiedzać okoliczne zabytki, więc wyszedł na chwilę. Ja zostałem sam. Minęła zaledwie chwila, a Zaha już był w pokoju.

-Musiałem im powiedzieć, że będę się tobą opiekował przez najbliższe dni. -Mówiąc do wtulił się we mnie ponownie. -Muszę dołożyć wszelkich starań byś mi wyzdrowiał.

Na te słowa uśmiechnąłem się. Zauważyłem jednak, że Zaha zachowuje się dziwnie. Wciąż ma ubrany długi rękaw. Widziałem już jego blizny, więc nie rozumiałem dlaczego je chowa. Po chwili zrobiłem się senny. Nawet minuta nie minęła z ja już spałem.

*per Zaha*

Po jego zaśnięciu jeszcze chwilę leżałem wtulony w niego. Gdy wstawałem z łóżka ucałowałem go jeszcze w czoło. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu zanim Marcel odkryje nowe rany na mojej ręce, więc wyszukałem w internecie sposobu na szybsze gojenie. Przejrzałem wiele różnych stron, jednak na żadnej nie było w pełni sprawdzonego i prostego sposobu. Póki Magister jeszcze spał szybko zmieniłem opatrunek i przemyłem twarz wodą. Zaraz po tym jak ubrałem bluzę Marcel otworzył oczy. Powiedział do mnie.

-Zaha. Nie mogę zasnąć. Chodź do mnie i przytul się.

-Już chwilka -powiedziałem -najpierw przyniosę ci soku.

Szybko zszedłem na dół i postanowiłem zdjąć opatrunek z ręki. Wlałem mu szklankę soku i wróciłem na górę. Na jego szafce nocnej postawiłem szklankę, zdjąłem z siebie bluzę i położyłem się obok. Przytuliłem się do niego mówiąc -Dobranoc -Utulenie go do snu tym razem trwało dłużej. Kiedy już miałem pewność, że spał wyszedłem z łóżka i ponownie założyłem opatrunek. Gdy tylko opuściłem łazienkę zielone oczy wpatrywały się w moją zabandażowaną ręke.

*per macgajster*

Zauważyłem, że Zaha ma całą ręke w bandażu. Chwilę się w nią wpatrywałem aż w końcu zacząłem rozmowę.

-Zaha, wszystko w porządku?

-Tak, a czemu miało być inaczej?

-Ponieważ masz zabandażowaną rękę. Co ci się stało?

Zaha zaczął płakać. Kazałem mu tu podejść i przytuliłem go z całej siły.

-No bo... No bo wtedy, gdy zabrali cię do szpitala t-t-to było jedyną opcją. Musiałem to zrobić, żeby się poczuć lepiej. -wybuchnął płaczem.

-Oj zahuś. Proszę cię, nigdy więcej nie szukaj rozwiązania w ostrzu. To nic nie pomaga, tylko zostawia po sobie znak na całe życie.

Uspokoił się trochę i wtulił się w moją klatkę piersiową. Ucałowałem go w czoło i zacząłem gładzić po włosach. Po kilku minutach zasnął, a ja zaraz po nim.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top