Wszystko, co dobre kiedyś się kończy(14)

*per Zaha*

Przez następne dni nic specjalnego się nie działo. Byłem szczęśliwy z Marcelem. Mieliśmy jeszcze jeden dzień nad jeziorem, ale to nie było ważne. Przy kilku wieczorach filmowych, które również się odbywały siedziałem przytulony do Marcela. Było po prostu idealnie. Niestety musiało się to skończyć. Właśnie nadszedł ten dzień. Przed ostatni dzień tego wyjazdu. 

Obudziłem się rano i spojrzałem w lewo. Magister już nie spał i wpatrywał się we mnie. Uśmiechnąłem się tylko i pocałowałem go. Pocałunek miał być krótki, jednak Marcel go przedłużał. Gdy skończyło nam się powietrze zakończyła się również ta wspaniała chwila. Poszedłem do łazienki i się ogarnąłem. Ubrałem jaskrawo-żółtą bluzę Marcela, i ciemne rurki. Zszedłem na dół przywitać się z przyjaciółmi. Chwilę po mnie zszedł Magister. Zjedliśmy śniadanie, które przygotował Łukasz i wróciliśmy na górę. Powoli zaczęliśmy zbierać już rzeczy do walizek. Udało mi się namówić Marcela na wspólne zdjęcie w lustrze. Za jego zgodą wstawiłem na insta z podpisem "razem z moim skarbem" i oczywiście oznaczyłem go. kilka godzin minęło nam na pakowaniu się, jednak mieliśmy już prawie wszystko. Musieliśmy się trochę pospieszyć, ponieważ wyjeżdżaliśmy jutro o 7 z rana. Zostawiliśmy sobie tylko rzeczy na jutro i najważniejsze środki higieny. Wieczorem zaczęło mi się robić smutno z powodu wyjazdu, więc zacząłem przytulać się do Marcela. On jednak był zajęty, więc nie mógł mi poświęcić uwagi. Potrzebowałem kogoś kto mnie pocieszy, więc zacząłem chodzić po przyjaciołach. Pierwszy przyszedł mi do głowy Bremu, jednak on pocieszał Grafa po rozstaniu. Łukasz i Florian byli zajęci więc udałem się do Filipa i Krystiana. Oni znaleźli dla mnie czas i poprawili mi humor. Po około godzinie zostawiłem ich samych i wróciłem do Magistra. Ten już miał czas dla mnie, i od razu wyczuł, że jest mi potrzebny w tym momencie. Podszedł do mnie, lekko musnął moje usta swoimi, wziął na ręce i zaniósł na łóżko. Położył się obok mnie i utulił mnie do snu. Sam po chwili również zasnął.

*per Macgajster*

Poczułem delikatny dotyk na twarzy. Otworzyłem oczy i ujrzałem niebieskie oczy mojego chłopaka. Budził mnie. Po chwili ciszy odezwał się.

-Marcel wstawaj. Za dwie godziny wyjeżdżamy. Ruszaj się.

-Tak, tak, już wstaję.

Od razu po wstaniu udałem się do łazienki. Jak najszybciej wykonałem konieczne, łazienkowe rytułały, ubrałem się i zszedłem razem z Zahą na dół. Śniadanie już na nas czekało. Zjedliśmy przepyszne naleśniki przygotowane przez Floriana i poszliśmy dopakować resztę rzeczy. Kuba już schodził na dół, a ja jeszcze rozejrzałem się po pokojach czy nic nie zostało. Zajrzałem nawet pod łóżka. Z domku wychodziłem jako ostatni. Wpakowaliśmy bagaże do auta i czekaliśmy aż Karol odda klucze. Widziałem, że w oczach Kuby pojawiały się łzy, więc go objąłem. Natychmiast łzy odeszły z jego pięknych oczu. Wyruszyliśmy w drogę. Byłem trochę nie wyspany, więc zdrzemnąłem się opierając głowę o ramie Zahy. Przespałem pół drogi. Obudziłem się akurat wtedy, gdy zatrzymaliśmy się na hotdogi. Dalsza część drogi przeleciała dość szybko. Dotarlismy już do Warszawy. Zabrałem bagaże moje i Zahy do mojego auta i zaczęliśmy się wszyscy żegnać. Było mi smutno, jednak nie okazywałem tego. Zaha natomiast się rozpłakał. Wsiedliśmy do mojego auta i ruszyliśmy w stronę Wrocławia. Kuba spał przez całą drogę. Około 16 byłem już pod jego domem. Obudziłem go. Nie chciałem się żegnać ale wiedziałem, że musimy się na chwilę rozstać. Na odchodne pocałowaliśmy się. Wsiadłem w samochód, i pojechałem do siebie. Wszedłem do pustego mieszkania, i odstawiłem bagaże. Nie chciało mi się ich rozpakowywać. Resztę dnia spędziłem na oglądaniu Netflixa. Poszedłem spać około 2 w nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top