To wszystko moja wina(8)

*per Zaha* 

-Magister. Magister obudź się. Magister nie udawaj.

Strasznie się przeraziłem. Marcel nie reagował. Jedno dobre, że wciąż żył. Nie wiedziałem co robić. Zadzwoniłem po pogotowie. Za 10 minut miała się zjawić karetka. Nie widziałem szczególnych obrażeń, więc zacząłem go ciągnąć po ziemi w stronę domków. Nie miałem dość siły by go podnieść. Zacząłem wołać kolegów by pomogli. Po chwili przybiegł Yoshi, który jako jedyny nie pił dziś.

-Zaha co się stało z magistrem?

-Przewrócił się. Nie reaguje na nic. Pomóż mi szybko.

-Ok już.

 Wzięliśmy Magistra razem na ręce i przenieśliśmy pod domek. Wszyscy wyszli zobaczyć co się stało. Przyjechała karetka. Zabrali go do pobliskiego szpitala. Stanąłem przed lustrem. Moje myśli zwróciły się przeciwko mnie. Obwiniałem się za to co go spotkało i miałem rację. Wtedy wyciągnąłem żyletkę, którą trzymałem w kosmetyczce jeszcze od czasów mojego kryzysu. Na szybko zrobiłem 3 nowe kreski. Obmyłem ranę, zawinąłem bandażem i włożyłem na siebie bluzę. Żyletkę umyłem i schowałem z powrotem do kosmetyczki. W tej chwili zawołał mnie Yoshi. Razem z nami jechał jeszcze Krystian dla wsparcia. W szpitalu nie chcieli nam nic powiedzieć. Po wielu próbach jedna pielęgniarka dla spokoju pokazała nam na jakiej sali leży, jednak nie mogliśmy wejść. Gdy go ujrzałem rozpłakałem się. Filip zaczął mnie pocieszać.

-Ej Kuba. Nie martw się. Nic mu nie będzie. Wyjdzie z tego.

-Wiem... Wiem ale to moja wina. Gdyby nie moje głupie pomysły teraz byłoby wszystko dobrze.

Chciałem coś powiedzieć, ale Krystian mi przerwał.

-Nie to nie jest twoja wina. To był tylko wypadek i nie miałeś wpływu na jego przebieg.

Wpatrywałem się w Marcela. Nie mogłem myśleć o niczym innym. Nawet nie zauważałem ile czasu mija. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Krystiana.

-Zaha. Widzimy że w tej chwili nic cię nie zabierze do domu. Późno już, więc chodź spać do auta. Marcel jest w dobrych rękach. Nic mu się nie stanie. Filip już powiadamia tamtych że nie wrócimy dziś.

Powiedziałem ciche ok a nexe mnie przytulił. Na szczęście mieliśmy w aucie koce. Rozłożyliśmy środkowy rząd siedzeń i położyliśmy się tam. Ja o dziwo leżałem w środku. Długo nie mogłem zasnąć, a gdy już nadszedł upragniony sen budziły mnie koszmary. Chciałem po cichu wyjść i się przewietrzyć, jednak nie mogłem. Ręka Filipa i ręka Krystiana skutecznie blokowały mnie. Leżałem tak i martwiłem się aż nadeszła godzina 10. Wtedy obudziłem chłopaków i razem z nimi wróciłem do szpitala. Przez drzwi spojrzałem na salę w której leżał, lecz go już tam nie było. Usiadłem nie wiedząc co robić. W pewnym momencie usłyszałem głos pielęgniarki.

-Pan Jakub Czajkowski? -zapytała

-Tak, a o co chodzi?

-Pana brat Marcel się obudził. Chce się z panem widzieć. Proszę iść za mną.

-Już idę.

Szczęście wypełniło mnie w całości. Prawie podskakiwałem idąc za nią. Wprowadziła mnie do sali z dwoma łóżkami. Oba były puste. Nagle szczęście mnie opuściło.

-Najwidoczniej zabrali brata na badanie. Faktycznie lekarz coś mówił. Proszę sobie usiąść i poczekać chwile. Zaraz powinni go wprowadzić.

-Dziękuję pani za pomoc.

Na te słowa uśmiechnęła się tylko i wyszła z sali. Po chwili na wózku wjechał Marcel. Gdy już leżał zacząłem z nim rozmawiać.

-Marcel! Przepraszam, to wszystko moja wina. 

-Nie, nie twoja. To ja nie patrzyłem pod nogi. -przerwał mi -Spokojnie nic mi nie jest. Nie musisz się martwić

W pełni uśmiechnięci patrzyliśmy sobie w oczy.

Panie Jakubie. -przerwał nam lekarz -Pana brat ma skręconą kostkę i wstrząśnienie mózgu. Jak na upadek i uderzenie głową w kamień to bardzo mało. Skręcenie również nie jest poważne. Wystarczy  żeby pan Marcel przez tydzień starał się nie chodzić, a wszystko będzie w porządku. Po południu będzie gotowy wypis i będzie mógł pan zabrać brata do domu.

-Dziękuję Panu za pomoc.

Podszedłem do Marcela i przytuliłem go. Weszli również Krystian z Filipem. Rozmawialiśmy przez jakiś czas aż przerwała nam pielęgniarka z wypisem. Przygotowali go szybciej niż się spodziewałem. Gdzieś około 13 już byliśmy w samochodzie. Przytuliłem się do Marcela i zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top