Część Trzydziesta - Przymusowy Pocałunek
Rzesza obudził się w swoim łóżku. Obrazu zorientował się, że ma na sobie swój mundur. Wstał leniwie z łoża i zaczął kierować się w stronę wyjścia z pokoju. Jego wzrok przykuł jednak jego otwarty szkicownik. Szybkim krokiem podszedł do biurka i oparł się o nie. Spojrzał na scenę i zaczerwienił się całkowicie. Wiedział, że nie zostawił otwartego szkicownika i to w dodatku na tej stronie. Zauważył w lewym dolnym rogu malutkie serduszko narysowane ołówkiem. Schował twarz w dłoniach cały zawstydzony.
Zajęło mu sporo czasu by ochłonąć i wrócić do normalnego stanu. Zanim zszedł na dół, poklepał parę razy swoje policzki. Zauważył Sowieta siedzącego na kanapie. Przysiadł się do niego i spojrzał co robi. Bolszewik w dloniach trzymał starą książkę. Kiedy poczuł jak kanapa ugina się pod ciężarem drugiej osoby. Oderwał wzrok od książki i spojrzał na Rzeszę.
- Co czytasz? - Zapytał zaciekawiony.
-Martwe duszę od Mikołaja Gogola. - Odpowiedział i włożył zakładkę pomiędzy strony.
- O czym to jest? - Przybliżył się do niego.
- Paweł Iwanowicz Cziczikow przemierza w interesach rosyjską prowincję. Pije szampana z prezesem sądu, gra w wista z policmajstrem, chadza na bale do gubernatora, zachwyca miejscowe damy. Uważnie obserwuje rosyjskie inferno z jego namiętnościami, hulankami, łajdactwem i korupcją. Szukając martwych dusz na sprzedaż, spotyka żywych, choć naznaczonych już przez piekło ludzi. Cziczikow niczym Dante zstępuje w coraz to niższe kręgi, napotykając gburów, łapówkarzy i pijaków, by wreszcie spotkać samego siebie. Tak w skrócie. - Powiedział i podrapał się zakłopotany po karku.
- Lubisz takie rzeczy? - Zapytał i Zbliżył się jeszcze bardziej.
-T-Tak... Czytam to któryś raz. Ojciec mi ją kiedyś dał. - Odpowiedział lekko zakłopotany bliskością.
Siedzieli razem na kanapie i rozmawiali o wielu rzeczach. Głównie o książkach. Po pewnym czasie zaczeli się przepychać. Z czego, że ZSRR był zdecydowanie silniejszy, popchnął mężczyznę by ten położył się na kanapie. Rzesza upadł na plecy i poczuł jak materac się pod nim ugina. Zrobił się cały czerwony, kiedy wyższy mężczyzna zawisł nad nim.
Czas znów zwolnił, kiedy patrzyli się w swoje oczy. Leżeli tak przez jakiś czas rozumiejąc się całkowicie bez słów. Ich spojrzenia przepełnione troską i miłością do drugiego mówiły dosłownie wszystko. Sowiet zaczął powoli się zniżać. Rzesza natomiast zarzucił mu ręce na szyję. Oboje zamknęli oczy, modląc się, by nikt im nie przerwał. ZSRR w końcu pocałował Rzeszę, ale nie tam gdzie się spodziewał. Trafił niechcący w kącik jego oka. Szybko oderwał się od niego spłoszony, jednak ręce na jego szyji uniemożliwiły mu to.
- Jeśli mam być szczery to liczyłem na coś więcej. - Mruknął Nazista z lekko przymrużonymi powiekami. Bolszewik bardzo się zakłopotał
- Zapomniałem, że jestem taki wysoki u ułożyłem się troszkę za wysoko. - Wymamrotał cicho na co usłyszał słodki chichot.
- Spróbuj jeszcze raz. - Powiedział i przyciągnął go do siebie.
ZSRR wpił się szybko w jego usta co Rzesza odrazu odwzajenił. Oboje czuli się jak w niebie. Motyle w brzuchu wkońcu wyleciały, a ich serca zaczęły bić szybko, ale w równym tempie. Nazista delikatnie otworzył usta co Sowiet odrazu wykorzystał i wsunął swój język do środka. Oboje całowali się bardzo zachłannie, pozwalając swoim językom walczyć o dominację. Po dłuższym czasie oderwali się od siebie na niewielką odległoś. Obije dyszeli, a ich oddechy krzyżowały się. Nitka śliny wciąż łączyła ich usta, jednak po chwili pękła.
- Kocham Cię. - Powiedzieli na raz w swoich językach.
Oboje podnieśli się do siadu. Rzesza usiadł wyższemu na kolanach i położył mu dłonie na ramionach, natomiast ZSRR umiejscowił swoje dłonie na biodrach ukochanego. Cieszyli się tą bliskością, którą w końcu udało im się osiągnąć. Sowiet przyłożył swoje czoło do czoła niższego, wciąż patrząc mu w oczy z uśmiechem.
_____________
Okej... Czuję, że nie wyszło. Nie bijcie mnie za to...
Rozdział pojawił się nagle. Tak na umilenie końca weekendu. Życzę Wam dobrego tygodnia! Przesyłam pozytywną energię do wszystkich czytelników!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top