Część Dwudziesta Ósma - Przymusowy Stop Czas
Nazista po raz kolejny spadł z łóżka. Uderzył ciałem o podłogę co zmusiło go do upragnionego obudzenia się. Otworzył powoli oczy i podniósł się do siadu. Złapał się za głowę i zaczął pocierać bolące miejsce. Rozmasował również obolały bok. Podniósł się z ziemi i usiadł przy biurku. Włączył małą lampkę stojącą na blacie i sięgną do szuflady w której schował zeszyty. Wyciągnął jeden z nich i położył przed sobą. Był on okryty niebieskim papierem z poziomym paskiem w kolorze błękitu po środku.
Rzesza otworzył zeszyt i zaczął szukać początku. Na szczęście w każdym rogu kartki była data. Aryjczyk znalazł tą najwcześniejszą i zaczął przyglądać się stronie. Było to coś na wzór ilustrowanego pamiętnika. Widać było że rysowało to dziecko. Mimo wszystko zrobiło to na tyle wyraźnie by móc zrozumieć co się stało.
Na pierwszej stronie było widać trójkę dzieci. Jedno najprawdopodobniej pocieszało drugie. Niższy trzymał w dłoniach małego misia z oderwanym uchem. Trochę z boku stał trzeci chłopiec. Najwyższy z nich który stał z założonymi rękami. Najwyraźniej oderwane ucho było jego sprawką. Na kolejnej stronie znajdował się obrazek przedstawiający wręczenie bukietu czerwonych kwiatów przez chłopca, który ostatnio pocieszał autora tych obrazków. Na dole za pomocą taśmy klejącej był przyczepy jeden z kwiatów. Był to malutki i w dodatku ususzony mak. Nazista spojrzał na datę.
-Walentynki... - Mruknął pod nosem i sięgnął po szkicownik.
Wiedział że już nie zaśnie, więc postanowił czymś się zająć. Zaczął rysować.
[Time skip]
Rzesza zasnął podczas rysowania. Narysował scenę z Walentynek według swojeho uznania. Przedstawiała ona jego i ZSRR. Nad ranem obudził go komunista. Naszczęście zasnął w takiej pozycji by zasłonić swoje dzieło. Bolszewik zadawał wiele pytań co do tego, skąd ma zeszyt. Po pewnym czasie zaczął mu opowiadać o tych sytuacjach. Jak się okazało, był to Estonia, chłopak z sąsiedztwa i Rosja.
Oboje zeszli na śniadanie. ZSRR przygotował Bliny, jednak okazało się, że nie są one dla niego. Mężczyzna albowiem postawił je na parapecie i wrócił na chwilę do kuchni. Wrócił z dwoma talerzami kaszy gryczanej i smażonymi grzybami. Położył przed Rzesza jeden talerz.
-Smacznego! - Rzekł i usiadł po drugiej stronie stołu. Sam zaczął jeść.
- Kasza gryczana na śniadanie? - Zdziwiło się.
- Oczywiście! To tradycyjne danie kuchni rosyjskiej! - Odpowiedział Sowiet z pełną buzią.
Nazista spojrzał w talerz i niechętnie zabrał się za jedzenie. Nie było złe, ale nie był przyzwyczajony do takich standardów. Każdy kraj ma jednak inną kulturę.
Po skończeniu jedzenia oboje usiedli na kanapie. Zaczeli rozmawiać na najróżniejsze tematy. W końcu Rzesza zjadła jedno kluczowe pytanie.
-Gdzie jest reszta twojego rodzeństwa? - Zapytał.
Na te słowa Słowianin wstał i złapał go za nadgarstek. Przystawił palec do swoich ust. Nazista delikatnie się zaczerwienił kiedy starszy złapał go za podbródek. Nakierował jego wzrok na talerz, który postawił na parapecie. Aryjczyk strzegł małą, żółtą rączkę sięgającą po placuszek. Nie zdążył się napatrzeć gdyż został pociągnięty na dwór. Tam zauważył sporą gromade dzieci siedzącą na trawie i jedzącą danie zrobione przez starszego. Komunista odchrząknął, a wszystkie spojrzenia spoczeły na nim. Wyglądało to dosyć śmiesznie. Umorusane buzię śmietaną lub dżemem, które były wypchane słodkim jedzeniem. Nazista mimowolnie uśmiechnął się na ten widok. Wyobraził sobie ich dzieci w takiej sytuacji.
-Dlaczego braciszku trzymasz za rękę tego nie znajomego pana? - Zapytał niewinnie jeden z nich, który zdążył przełknąć jedzenie.
Dorośli spojrzeli na swoje dłonie za które się trzymali. Ich palce były splecione i wyglądały niczym dłonie pary. Niższy spojrzał na wyższego, a ten na niego. Ich spojrzenia się spotkały, a czas jakby przestał pędzić do przodu. Wszystko wokół stało się czarno-białe, a tylko oni w swoich normalnych kolorach. Ich twarze powoli zaczęły się do siebie zbliżać, gdyby nie głos jednego z dzieciaków.
- Ble... To ohydne! - Powiedział najwyższy z dzieci i wskazał na nich palcem. Chyba nigdy nie będzie dane im się pocałować
________
Witam! Jak się miewacie? Znów nie pozwoliłam im się pocałować! Cóż za okropna ja. No ale do trzech razy sztuka, prawda? Książka ta dobiega powoli końca. Nie martwcie się! Już zbieram pomysły na inne książki!
Dostałam już plan lekcji. Nie jest źle i z tego co widzę to będę miał czas by pisać. Spodziewałam się najgorszego. Zaczynałam myśleć co z książką... Miałam w pomyślę by oddać ją innej osobie. Na szczęście się udało!
Ma ktoś jakiś magiczny sposób na przekonanie autoreczek do pisania?
goldheaven530 lollipop-art Radziecki_Ciul
Chodzi mi głównie o te panie... Widły i pochodnie nie pomagają... Cegły też... Poproszę o oryginalne pomysły
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top