𝟐.𝟏𝟐. 𝐬𝐳𝐜𝐳ęś𝐜𝐢𝐞

szczęście – uczucie zadowolenia, radości.

╳ ╳ ╳

Budzik nie zdążył jeszcze zadzwonić, gdy zielone, błyszczące z miłości, oczka wpatrywały się w mężczyznę leżącego po drugiej stronie łóżka. Jego mężczyznę. Izuku miał chęć piszczeć ze szczęścia za każdym razem, gdy przypominał sobie o tym fakcie. Miał wrażenie, że ostatnie dwa tygodnie były tylko pięknym snem, a jednak była to rzeczywistość. Nie potrafił przestać się uśmiechać, już zaczęły drętwieć mu policzki.

Choć zasnęli późno, rozmawiając na mało istotne tematy, młody bohater wyspał się. Był gotowy i naładowany energią na cały dzień pracy. Tym bardziej ze świadomością, że będzie pracować u boku swojego ukochanego idola, za którym szalał przez tyle lat. Miał wrażenie, że jeśli dzisiaj naprawdę będzie współpracował z Ground Zero na patrolu, popłacze się. Z jego oczu poleją się strumienie szczęścia. Był przekonany, że właśnie w tej chwili świat chce mu zrekompensować za te wszystkie łzy i cierpienie, za złamane serce, trudności i stres. Nie wiadomo jak wielkie kłody pod nogi życie mogło mu rzucać, Izuku teraz zrozumiał, że to wszystko było warte obecnej chwili, kiedy mógł tak leżeć obok Katsukiego, przyglądać mu się i dotykać gdziekolwiek zapragnie.

Zanurkował nosem w zagłębienie nagiej szyi blondyna. Jego skóra pachniała słonecznym dniem z nutką palonego karmelu. Przytulił go mocno, a całował jeszcze mocniej. Tęsknił za nim. Chciał, żeby się obudził. Uśpione w brzuchu motyle zbudziły się, gdy usłyszał przy uchu cichy, ale tak bardzo ciepły i przyjemny, pomruk Katsukiego. 

– Mój cholernie słodki chłopak domaga się atencji z samego rana? – Słowa Bakugo opuściły jego usta chwilę przed tym nim ziewnął. Zawiercił się na swoim miejscu, by móc zetknąć się z jak największą ilością części ciała Izuku. Ogrzewali siebie nawzajem, ciesząc się intymnością tego leniwego poranka. 

W pokoju rozległ się zakochany śmiech Izuku, na którego dźwięk jego chłopak pocałował go w czoło. W odpowiedzi zielonowłosy objął dłonią policzek Katsukiego. Lekki, trzydniowy, zarost pasował blondynowi. Katsuki, co prawda, narzekał na niego, jednak Izuku niezmiernie przypadł do gustu jego jeszcze dojrzalszy wygląd. Jeszcze chwilę patrzyli na siebie w ciszy nim blondyn przerwał ją krótkim stwierdzeniem:

– Wyglądasz jakbyś chciał coś powiedzieć. 

– Chciałbym ci powiedzieć tak wiele, że życia by nam nie starczyło. 

Izuku zawstydził się swoimi śmiałymi słowami, które powiedział bez większego namysłu. Ale w sumie nie chciał ich cofać, bo były najszczerszą prawdą. 

— A czy to znaczy, że masz się powstrzymywać i nie mówić kompletnie nic? — Katsuki miał rację. Czy to, że nie zdąży w trakcie tego życia powiedzieć mu tak wielu rzeczy miałoby go hamować w mówieniu, co czuje? 

— Czuje się naprawdę szczęśliwy. — Piegowaty zaczął powoli, schodząc wzrokiem na usta Katsukiego. Przejechał po nich palcem, kontynuując. — Wiesz, że bałem się tego wszystkiego. Tego świata i życia w inny sposób niż dotychczas. Wielkich zmian i tego co będzie u nas. Bałem się, że ten strach zostanie ze mną na wieki, a ja nie będę umiał normalnie funkcjonować, ale teraz, z tobą u boku, czuję jakbym nareszcie był na swoim miejscu. Chodzę z tymi myślami już dwa tygodnie – wyznał zarumieniony. 

Katsuki ucałował go w rękę, której kciuk sunął wzdłuż i wszerz jego warg. 

– Czemu nie dzielisz się nimi ze mną na bieżąco?

– Nie tak łatwo jest powiedzieć swojemu idolowi, że przez cały ten czas był moim marzeniem – powiedział z wielkim wstydliwym uśmiechem. – A w tej chwili czuję się tak zakochany, że powiedziałem to w końcu i nie zaboli mnie jeśli mi powiesz, że jestem cringowy. 

– Jaki? – zapytał, marszcząc brwi. 

– Naprawdę jesteś stary, wiesz?

– Ty gówniarzu, mówisz, jakbym był zniedołężniałym dziadem! Nawet nie przekroczyłem trzydziestki! 

– Tylko się droczę, kochanie – powiedział. Pocałował go na przeprosiny. – Jesteś młody, szczególnie tutaj na dole – szepnął, dotykając pod kołdrą leżącego na udzie członka Bakugo, który był półtwardy, co zauważył z niemałym zaskoczeniem – Właśnie o tym mówię. 

Katsuki jednym ruchem chwycił go za piegowaty tyłek i przyciągnął do siebie. Izuku siedział na nim, patrząc z góry na swój ideał mężczyzny. Młodszy zniżył się trochę. Palce kochanków splotły się ze sobą. Izuku nie śmiał ani na sekundę spuścić wzroku z pięknych oczu tak niespotykanego koloru. Krwisty szkarłat, w którym zamknięty był cały jego świat. 

×××

Niełatwo było im się wygrzebać z łóżka. Katsuki był rannym ptaszkiem, ale z Izuku u boku (który był zdecydowanie jego przeciwieństwem w kwestii wstawania), był bardziej podatny na pokusy zostania pod kołdrą i bycia razem. 

Wyruszyli na pierwszy wspólny patrol jako nieoficjalni partnerzy. Katsuki był zadowolony, że może spędzać czas razem z Deku i przyglądać się jak radzi sobie jako bohater. Zaś Izuku ciągle walczył z uśmiechem, podczas gdy w jego głowie odprawiał litanię do najwspanialszego Ground Zero – jego fanowskie serce nie radziło sobie najlepiej z zaistniałą sytuacją, ale był szczęśliwym i to bardzo

Ciepła pogoda dopisywała zdolności blondyna. Jego eksplozje popychały go wysoko nad budynkami miasta, dając idealny wgląd na zatłoczone ulice. Obejrzał się za Deku, którego stracił z oczu. Piegowaty chłopak pojawił się nagle przed nim, otoczony neonowo zielonymi związkami mocy. Uśmiechał się od ucha do ucha. 

– Dawno nie miałem tak spokojnego patrolu – powiedział, będąc już przy jego boku. – Bohater Numeru Jeden codziennie się tak leni? 

Bakugo nawet nie otwierał ust, aby odpowiedzieć, ponieważ nagle usłyszał gdzieś poniżej płacz dziecka.  Natychmiast zareagował i zanurkował w dół. Izuku był o milisekundy wolniejszy. Płacz dochodził z osiedlowego parku. Od razu zauważyli małą dziewczynkę płaczącą w niebiosa oraz młodą kobietę, która próbowała ją uspokoić, kołysząc ją na rękach. 

– Deku, rozejrzyj się – polecił, choć w okolicy było spokojnie. Zezłościł się na siebie, ta mała pewnie zaczęła wyć, bo zgubiła zabawkę, a on rzucił się, licząc na okazję zaimponowania Deku. 

– Patrz, skarbie, to Ground Zero! – powiedziała starsza, próbując zwrócić uwagę dziecka na zbliżającego się mężczyznę. 

– Nic wam nie jest? 

– Nam nic, ale kotek… 

Kotek

Usłyszał w oddali stłumione parsknięcie Deku. Automatycznie zapulsowała mu żyła na czole. 

– Jest gdzieś w gałęziach tego drzewa i boimy się, że nie da rady zejść sam. Ma tylko pół roku… Pomożecie? Proszę – spoglądała raz na Ground Zero, raz na Deku, który zdążył znaleźć się obok starszego z szerokim uśmiechem. Niecierpliwie czekał na rozwój akcji, chciałby zobaczyć jak Bohater Numer Jeden zdejmuje kotka z drzewa. 

Bakugo położył dłonie na biodrach, stanął pod wielkim dębem i spojrzał w górę, wpatrując kota. Przeklął cicho pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że to nie ma sensu. Drzewo było zbyt wielkie, zbyt rozłożyste i cholernie gęste.

W tym samym czasie Deku podszedł do małej dziewczynki, która teraz chowała się za sukienką siostry, wycierając w nią swoje oczy i zawartość nosa. Starsza nie ganiła jej za to, choć miała ochotę, widząc uroczego chłopaka, który musiał być w zbliżonym do niej wieku. Zarumieniła się, gdy podszedł. Jego uśmiech aż oślepiał. 

Izuku kucnął i pomachał do małej dziewczynki, witając się. 

– Zaraz twoja kicia będzie bezpieczna. Wiesz kto to? – zapytał, wskazując palcem na zapatrzonego w drzewo Katsukiego. 

– Straszny pan z telewizora. 

Przytaknął. 

– Tak i zaraz uratuje twojego kotka. 

– Nie do końca. 

Blondyn złapał Izuku za kaptur stroju i pociągnął go do góry, stawiając na równe nogi. 

– Użyj Czarnego Bicza i zdejmij go. Mój Dar go tylko wystraszy. 

Zmierzyli się wzrokiem. Deku był wyraźnie zawiedziony, że nie zobaczy interakcji Bakugo z drzewem. 

– Jednak ja go uratuję, bo straszny pan z telewizora nie da rady tego zrobić. Jak nazwałaś swojego kotka? 

Starsza siostra zachęciła ją do odpowiedzi. 

– Budyń. 

Teraz to Izuku stanął pod dębem i zaczął się rozglądać. Po kocie nie było ani słychu, ani widu, jak wysoko mógł taki kociak się wspiąć? Uniósł się za pomocą Daru i zaczął go szukać po gałęziach. Najpierw musiał go zlokalizować. Czarny Bicz nie miał w sobie pieprzonego radaru, co chyba zakładał Katsuki. Czuł się jak idiota, wołając co chwila: “kici, kici, Budyń!”. 

Znalazł go trzęsącego się na jednej z cieńszych gałęzi. Chłopak chwycił go szybko, a za bycie zbyt gwałtownym oberwał łapą w policzek. Mały kotek syczał jak opętany, dodając do tego jego kremowe umaszczenie i puszystą sierść wyglądał zupełnie jak Katsuki. 

– Cały i zdrowy. 

Deku pomógł starszej siostrze zapiąć kotku szelki. W ramionach znajomej osoby trochę się uspokoił. 

– I wszystko jasne – mruknął sam do siebie. – Karabińczyk jest zepsuty. – Wyjął z jednej z czerwonych sakiewek mocną dratwę i powiązał szelki ze smyczą. – To musi wam wystarczyć do powrotu do domu. Trzymajcie go blisko siebie. 

– Dziękuję! Nie puszczę go – mówiła podczas głaskania trzęsącego się kotka. – Jak ci na imię? Niestety nie kojarzę cię… – wyznała ze wstydem. 

– Jestem Deku! 

– Budyń cię zranił, przepraszam za niego – powiedziała, dotykając jednocześnie policzka Izuku. – Mam w torbie odkażacz i plaster, pozwól… 

– Nie trzeba – powiedział Katsuki, łapiąc Deku za ramię. Odciągnął go od dziewczyny jakby była co najmniej trędowata. – Dla niego to mniej niż nic, uwierz. Dostaliśmy kolejne wezwanie, musimy iść. 

Dziewczyna była zaskoczona, ale nie zapomniała jeszcze raz podziękować. 

– Dziękujemy wam za pomoc! – ukłoniła się dwójce bohaterów. Pochyliła główkę siostry, by zrobiła to samo. 

– Dostaliśmy wezwanie? Chyba mam zepsutą słuchawkę… 

– Pierdolony flirciarz. 

– Nic nie zrobiłem! To była normalna rozmowa! 

– Skończ pieprzyć. 

Idealne się złożyło, że wybiła godzina lunchu. Rozłożyli się na jednym z dachów wieżowców – było to najbardziej dyskretne miejsce, gdzie mogli poczuć się swobodnie. Deku ledwo wyjął z plecaka swoje bento, a Bakugo już chwycił go za twarz, pryskając ją roztworem do odkażania ran. 

– Przecież to tylko zadrapanie – protestował, krzywiąc się na szczypiący ból. 

Katsuki zignorował jego jęki i nakleił na ranny policzek plaster. Izuku spojrzał na opakowanie plastrów, które leżało opodal, by następnie poczuć wielkie rozczarowanie.

– Wiesz, że toleruję tylko plastry z Ground Zero albo All Mightem… 

– Nie zasługujesz na żaden z nich. 

– Nie mów mi, że naprawdę jesteś zazdrosny? 

Podrywała cię. 

– Była po prostu miła. 

Jednak Katsuki wciąż się dąsał – czy nie był już na to przypadkiem za stary? Izuku nie mógł tak tego zostawić, więc złapał go za rękę. Miło było znów poczuć ciepło jego skóry, dodało mu to odwagi. 

– Słuchaj, po pierwsze, jestem gejem. Po drugie, jesteś najdzielniejszym i najprzystojniejszym bohaterem na świecie, a spośród tysięcy lepszych i ładniejszych ludzi wybrałeś właśnie mnie i! – uciszył go, zatykając mu usta dłonią, bo właśnie chciał coś wykrzyczeć (zapewne solidnie umotywowany temu sprzeciw) – już zapomniałeś, co powiedziałem rano? – ściszył głos, wyszeptał mu to wręcz do ucha, bojąc się że ktoś i tak to usłyszy, pomimo oczywistego braku żywej duszy na dachu drapacza chmur – Marzyłem o tobie latami, Katsuki… i, do jasnej cholery, masturbuje się do twoich zdjęć odkąd zacząłem dojrzewać, więc nie myśl sobie, że ot tak zastąpię cię byle kim, bo się obrażę! 

– Naprawdę? 

– Tak, kocham cię. 

– Naprawdę masturbujesz się do moich zdjęć? – zapytał, całując go w zaplastrowany policzek,  potem w szyję i w ucho, do którego szepnął: – O czym wtedy myślisz? 

– Z całego mojego wywodu dotarło do ciebie tylko to? Odwal się. 

Izuku był obrażony do końca swojej zmiany. 

×××

Katsuki zaprosił do siebie Izuku w sobotę, by pomógł mu z przywiezieniem ostatnich pudeł z mieszkania do nowego domu. Jadąc dwoma samochodami na dwa razy w końcu udało się opróżnić stary apartament blondyna. 

Spędzili wspólne popołudnie głównie na składaniu półek i szafek. Katsuki był prawie urządzony, ale brak czasu tylko przeciągał dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.

Okolica była cicha i spokojna, a dom położony w lesie. Miał do dyspozycji ogród z tarasem, na którym już od dawna wyobrażał sobie ciepłe wieczory z Izuku u boku. Kupił tę działkę niedługo po tym jak zerwał kontakt z Deku. Niewiele wtedy myślał, był pewny, że będzie się czuł samotny w tym domu, i to nie dlatego, że był większy od jego ówczesnego miejsca zamieszkania, a dlatego że ten dom przypominałby mu o porzuceniu swojej miłości. Podejrzewał, że każdego dnia na tym zalesionym zadupiu myślałby, co by było, gdyby wtedy nie uciekł z podkulonym ogonem. Bał się, że każdego dnia miałby sobie za złe tamtej decyzji, że gdyby postąpił inaczej może Izuku zamieszkałby tu z nim. Jednak teraz żadne z tych ponurych wspomnień się nie liczyło, ponieważ ten piegowaty słodziak był tuż obok, wkręcając ostatnią z półek do ściany. Naprawdę miał szczęście, że otrzymał kolejną szansę i tym razem nie miał zamiaru tego spieprzyć. 

Nowy dom nie był aż tak duży jak wielkie wille co poniektórych popularnych bohaterów. Dom był skromny, bo bardziej tradycyjny niż nowoczesny. Miał siedem pomieszczeń – sypialnię, salon połączony z jadalnią, kuchnię, dwie łazienki; mniejszą i większą, pokój na wzór skromnego biura z wygodnym stanowiskiem i masą półek, na których przechowywać będzie książki, figurki i inne pomniejsze bzdety i jeden wolny pokój, który planował oddać kiedyś do dyspozycji Izuku. Ponadto miał jeszcze spory garaż i piwnicę, w której chciał zrobić siłownię. Uważał, że miejsca było w sam raz na dwie osoby, więc jeśli Izuku chciałby się kiedyś tutaj wprowadzić byłby przeszczęśliwy. 

Przyglądał mu się teraz rozmarzonym wzrokiem, a na jego twarzy gościł mały uśmiech. Zielonowłosy obserwował efekt swojej skończonej pracy. 

– Chcesz zostać na noc? – zapytał Katsuki, gdy młodszy zwrócił wzrok w jego stronę. 

– Och, chętnie, tylko że nie mam nic ze sobą, w sensie… na zmianę – wyznał z zakłopotaniem.

– Przecież wszystko ci dam. Mam nawet szczoteczkę do zębów specjalnie dla ciebie. 

Deku zarumienił się. Własna szczoteczka do zębów w domu swojego chłopaka to poważny krok w związku. Pomyślał sobie, że też musi mu taką zorganizować, gdyby zdarzyło mu się nocować u Izuku. 

– Więc zostaje. Mam nadzieję, że masz duże łóżko. 

– Ogromne. 

– Jak dobrze! Ledwo się mieścimy w dwójkę na moim. Do teraz jestem obolały. 

Blondyn przyciągnął go do siebie za pas narzędziowy i cmoknął w usta. 

– Dziś wyśpisz się jak król. 

Będąc już w łóżku, po kąpieli i napełnieniu brzuchów, głównie rozmawiali przy zapalonych lampkach i świeczce, którą Izuku podarował Katsukiemu z okazji zakończenia przeprowadzki. Nastolatek cieszył się chwilą, mogąc leżeć na piersi swojego chłopaka w jego pachnących nim ubraniach. Gdy Bakugo poprosił o chwilę, żeby móc przejrzeć maile na telefonie, Izuku sięgnął do jego szafki nocnej i zaczął przeglądać, co tam ma: coś, co wyglądało na planer, krem do rąk, okulary, a pod tym wszystkim stos papierów, zapewne z pracy. 

Izuku wziął okulary Katsukiego i spasował je. Nie widząc dużej różnicy w widzeniu, założył, że służyły do czytania. Zerknął na starszego, który już uśmiechał się pod nosem na ten widok. 

– Pasują ci – powiedział zanim wrócił do telefonu. 

Deku sięgnął po książkę, leżącą na szafce, obejrzał ją z każdej strony, przeczytał opis i w końcu zaczął kartkować. Bakugo w tym czasie gładził go po plecach i udzie, a gdy w końcu odłożył telefon zatopił nos w waniliowo pachnącej szyi. 

– Widzę, że już czujesz się bardzo swobodnie w moim domu. 

– Czy to źle? – zapytał zmartwiony i zawstydzony. Natychmiast odłożył książkę i ściągnął ostrożnie okulary. Zrobiło mu się głupio, a jego pewność siebie zaczęła opadać. – Przepraszam, powinienem zapytać czy mogę… 

– Nie mówię, że to źle. Możesz tutaj dotykać wszystkiego. Lubię patrzeć, gdy kręcisz się po moim nowym domu, zaglądasz do lodówki, przynosisz mi rzeczy, których położenia sam nie znam. Czuję się jakbyś był tego częścią. Podoba mi się to. 

– Czuję się przy tobie bardzo swobodnie i komfortowo – mówił młodszy, bawiąc się miękkimi blond włosami.– Ale jeśli coś nie będzie ci odpowiadać w moim zachowaniu, obiecaj mówić. 

– Nie muszę. Wszystko jest idealne. 

– Tak myślisz? – mruknął, zakładając okulary na nos Katsukiego. – Mnie się wydaje, że jeszcze trochę przed nami zanim będziesz mógł powiedzieć, że jest idealnie.

Izuku pocałowała go w policzek. Myślał o mieszkaniu tutaj razem z nim, nawet nieśmiało marzył o byciu małżeństwem – partnerami zawodowo i  prywatnie, nie musząc się z niczym kryć przed całym światem. 

Katsuki zdjął zawadzające bliższym kontaktom okulary, odłożył je na swoje miejsce i przyciągnął swojego chłopaka do siebie tak mocno, że ten przez chwilę nie potrafił złapać oddechu.

– Całe trzy lata miałem sobie za złe, że cię skrzywdziłem. Nawet wstyd mi było marzyć o tym, że w przyszłości jeszcze mnie zechcesz, więc to, co mam teraz jest idealne i nie mam zamiaru myśleć o niczym innym. 

– Jeszcze się mną nie znudziłeś? – zapytał z najsłodszym uśmiechem na świecie. 

– Tobą nie da się znudzić. 

Zgasili światła i leżeli tak wtuleni w siebie, dotykając siebie nawzajem na przemian z czułością i namiętnością. Paląca się na komodzie świeczka wprowadziła Izuku w romantyczny nastrój, więc Katsuki musiał sprostać jego oczekiwaniom i zrobił to ochoczo, sadząc na jego skórze pocałunki. Coraz częściej miał wrażenie, że oszalał na punkcie tego chłopaka i to bardziej niż Izuku kiedykolwiek szalał na punkcie Ground Zero, a najbardziej zaskakujące w tym wszystkim było to, że czuł się z tą świadomością wspaniale. 

×

Dziękuję _Haruu_uu za pomoc w napisaniu początku (pewnie tego nie pamiętasz, bo to było tak dawno xD). Jak widzicie ostatnie rozdziały są bardziej "głupkowate" niż wcześniejsze, a to dlatego, że chciałabym, żeby ich historia trochę zwolniła. Jeśli macie jakieś ciekawe pomysły na to, co jeszcze może się wydarzyć między tą dwójką, piszcie śmiało :>. Może macie jakieś życzenia albo chcecie, żebym coś rozwinęła, bo mogło mi się też zapomnieć o jakichś pobocznych wątkach. Jestem otwarta na propozycje, także piszcie śmiało!

Chyba jeszcze nie miałam okazji podziękować za ponad 100 tys. wyświetleń pod tym fikiem, a więc bardzo dziękuję 👉👈. Nigdy nie sądziłam, że ten, żeby powiedzieć ładnie, niemądry pomysł tak się spodoba, a więc cieszę się. Miłego wieczoru i udanego odpoczynku ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top