𝟏.𝟐𝟓. 𝐝𝐞𝐤𝐮

deku –  przezwisko nadane izuku przez katsukiego.

╳ ╳ ╳

Ironia losu. Zagorzały przeciwnik związków, nie wierzący w miłość właśnie tulił do siebie osobę, której byłby w stanie oddać wiele. Jego mały świat zasypiał mu na ramieniu, podczas gdy on bawił się jego rączką i masował blizny na palcach, raz po raz je całując. Z radością przyglądał się uśmiechniętej buzi Izuku, która promieniała coraz jaśniej wraz z kolejnymi buziakami. Miękki policzek wtulał się w  ramię blondyna, żeby potem docisnąć wargi do skóry.

Po wyjściu spod prysznica minuty przeleciały na rozmowach, niewinnych dotykach i droczeniu się. Nim się obejrzeli, za oknami było już widno. Blady blask nieba przebijał się przez szpary w niedociągniętych roletach. Ta jaskrawość drażniła oczy starszego. Zmrużył w zdenerwowaniu powieki i przytulił do siebie Izuku, chroniąc go przed całym złem. 

Chłopak oddychał cichutko, był spokojny jak aniołek. Ciepły oddech łaskotał skórę Katsukiego, którego bicie serca zdradzało jego dziecinną ekscytację tym uczuciem. Był rozpalony i to wcale nie na skutek kontaktu z ciepłym ciałem Izuku. Płonął wewnątrz. Przeżywał każdy kontakt fizyczny ze zdwojoną siłą. Trzymał w objęciach osobę, na której mu zależy i o którą się troszczy. To było coś nowego, coś w co chciał brnąć dalej. 

Wiedział, że teraz rumieni się jak palant. Wystarczył jeden dotyk bądź błahy zamiar skierowany w stronę młodszego, aby na jego usta wkradł się mały uśmiech. Stało się tak, gdy położył dłoń na plecach nastolatka i przyciągnął go ku sobie. Byli tak blisko siebie, że blondyn nie był w stanie widzieć słodkiej buzi swojego fana. Czuł jednak jego oddech na swojej szyi, przez co serce wariowało mu z lekka. 

— Śpisz? — zapytał, a otrzymany w odpowiedzi pomruk wywołał jeden z tych "zakochanych" uśmiechów. 

Izuku burknął przeciągle. Wtulił się w niego bardziej, nogę przerzucił za nogi Bakugo, niemalże się na nim kładąc. 

— Nie...

Wystarczyła chwila. Chłopak uniósł się, wargi ułożone były w zaspanym grymasie. Przewrócił Katsukiego na plecy, na co ten z zaciekawieniem wbił w niego rubinowe oczy. Midoriya usiadł niespiesznie na jego udach. Przez głowę bohatera przemknęła nieprzyzwoita myśl, lecz nie zawitała tam na długo.

Piegowaty położył głowę tuż pod brodą Zero. Zamruczał pod nosem jak kociak domagający się pieszczot. Bakugo od razu wplótł palce w potargane włosy nastolatka. Głaskał go w ciszy, zakłócanej dla Izuku przez głośne bicie jego serca, które rozbrzmiewało tuż przy uchu. Dłoń sunęła po piegowatych plecach, łaskocząc skórę opuszkami palców. Wędrowała niespiesznie od karku do pośladków, przyczyniała się do westchnięć młodszego, rozpalała swoim ciepłem jego ciało. 

Było cudownie dla obojga z nich. Czuli, że w końcu są we właściwym miejscu – w swoich objęciach.

— Unieś się na chwilę — wyszeptał cicho bohater, założył pojedynczy kosmyk włosów za ucho Izuku. 

— Mh, po co? — przetarł oczy i spojrzał na swojego idola, który bez słowa odsunął mu grzywkę z czoła. 

Ujął podbrudek, zachęcił do zbliżenia się i ucałował w kącik ust, kroczek po kroczku dochodząc do pełnych warg. Nie było im spieszno, ale nie potrafili na długo utrzymać tej słodkiej wymiany buziaków. Łóżko zaskrzypiało, gdy zmienili pozycję. Bakugo wisiał nad nim, kreślił ścieżkę mokrych pocałunków po jego skórze. Całował bez opamiętania spierzchnięte wargi, którym ciągle było mało. 

Midoriya przyglądał mu się z dołu, jego oczy błyszczały w słabym świetle poranka. Był szczęśliwy, spokojny na sercu, zakochany do szaleństwa. 

Widok jego buzi sprawiał, że "kocham cię" samo cisnęło się na usta jasnowłosego. Zamiast słów, pocałował go zachłannie ten ostatni raz. Położył dłoń na zarumienionym policzku chłopaka, który uśmiechnął się nieśmiało. 

— Muszę zapalić — cmoknął go jeszcze zanim się dźwignął. 

Wyraźnie niezadowolony Izuku zarzucił szybko ramiona za jego szyję i przyciągnął go do siebie. 

— Nie musisz — powiedział cicho, spoglądał na usta Bakugo, samemu przygryzając własne. — Możesz zostać ze mną — zasugerował. 

— Albo zabiorę cię ze sobą — szepnął, ich nosy złączyły się ze sobą na krótką chwilę. 

Piegowaty puścił go, jego głowa opadła ciężko na poduszkę. Westchnął cichutko i zachichotał pod nosem, kręcąc przecząco głową. 

— Nie potrafię wstać. 

 Bakugo parsknął rozbawiony słowami Deku. 

— No tak, odpoczywaj. 

Wyszedł na balkon, gdzie chłodny, delikatny wiaterek muskał go po twarzy. Obserwował w spokoju miasto, które powoli się budziło, przy czym uśmiech nie znikał mu z twarzy ani na chwilę. Czuł się inaczej, zupełnie inaczej. Ulga, szczęście i spełnienie koiły jego nerwy i pozwalały zapomnieć o wszystkim dookoła. Głowa w końcu była pusta, nie licząc myśli o Izuku, które chodziły za nim. 

Oparł się łokciami o żelazną barierkę, dłonie zwisały z niej, bawiąc się paczką papierosów. Wyjął z opakowania zapalniczkę wraz z ostatnią fajką, która się ostała. Nie było mu spieszno, więc mozolnie włożył ją w usta. Przed wykrzesaniem płomienia, zatrzymał się. Niepokój zawisnął nad nim, rozdmuchując beztroski nastrój. Minęła chwila nim zauważył podejrzaną sylwetkę stojącą na chodniku. Przypatrywał się jej czujnie kątem oka. Apartament nie był wyjątkowo wysoki, lecz pomimo znajdowania się na najwyższym piętrze, dostrzegł pewne szczegóły.

Mężczyzna trzymał coś w rękach, ubrany był na ciemno, kaptur osłaniał głowę. Definitywnie zachowywał się podejrzanie i to na tyle, że bohater od razu wszedł do środka. 

— Izuku — odezwał się całkiem spokojnie.

Automatyczne rolety spadły w dół do samego końca, nie zostawiając ani jednej szparki.

— Tak? — Chłopak wtulił się w miękką poduszkę, nawet się nie obejrzał. 

— Idę pobiegać. 

Wtem zerwał się, obrócił z nadzieją, że się przesłyszał. Jednak Katsuki stojący przed komodą mówił sam za siebie. Izuku usiadł po turecku, przykryty kołdrą. Zaciskał usta, próbując wydusić z siebie słowa niezadowolenia tym pomysłem, ale nie chciał być irytujący. 

— Teraz?  — wyjąkał niepewnym głosem. Blondyn mu nie odpowiedział. Zaczął się ubierać, a po krótkiej chwili był już gotowy do wyjścia. Piegowaty zdenerwował się, ale próbował zachować łagodność w słowach. — Może odpuść sobie trening ten jeden raz? Wiem, że to pewnie twoja rutyna, ale chciałem… wiesz, poprzytulać się trochę — zaczerwienił się nieśmiało. — Zasnąć z tobą. 

Bohater zatrzymał się na środku sypialni. Wpatrzony w naburmuszonego nastolatka, uśmiechnął się słabo. Wyglądał rozkosznie z potarganymi włosami i buzią zbitego szczeniaczka. Podszedł, przyglądając się uważnie jak policzki chłopaka różowieją bardziej wraz z każdym skróconym metrem między nimi. 

— Wrócę za moment, okej? — Nachylił się, zlustrował wzrokiem uroczą twarzyczkę swojego fana, jego obsypaną malinkami skórę i splecione ze sobą dłonie. — Przebiegnę się tylko kawałek — powiedział cicho, skupiony na ustach, które czekały na coś więcej. 

Zielonowłosy zerknął kątem oka na wargi należące do Zero, lecz na tym poprzestał. 

— Poczekam na ciebie. 

— Jeśli chcesz — mruknął miło. Nareszcie zainicjował dotyk, na który młodszy niecierpliwe czekał. Dłoń ujęła policzek, opuszki palców przejechały po żuchwie, zostawiając za sobą przyjemne dreszcze. Izuku aż zadrżał. Uniósł głowę wyżej, prosząc o więcej. Zatem pieszczota trwała jeszcze chwilę, do momentu aż Katsuki założył włosy za zaczerwienione ucho nastolatka. — Nie wyglądaj przez okna i nie wychodź z mieszkania. 

Midoriya zmarszczył brwi, odsunął się zmartwiony tym, co powiedział bohater. 

— Coś nie tak? 

— Spokojnie — uspokoił go małym uśmiechem. — Lepiej nie ryzykować, prawda? 

— Racja. 

Dźwignął się, by sięgnąć po telefon leżący na szafce nocnej. Przejrzał od niechcenia powiadomienia, ale nie poświęcił im tyle uwagi co Izuku, który szybko znalazł się przed nim, klęcząc na łóżku. Od razu wsadził urządzenie do kieszeni, zignorował wszystko w imię spojrzenia na swój obiekt westchnień. 

Młodszy złapał za czarną koszulkę Katsukiego. Przyciągnął go ku sobie, a dokładniej, ku swoim ustom, które tęskliwie złączył z jego wargami. Mężczyzna zachwiał się, gdy piegowaty zarzucił mu ręce za szyję i zmusił do skłonu. Niemal wylądował na łóżku, na całe szczęście tak się nie stało. W przeciwnym razie, z całą pewnością zasypałby swojego Deku pocałunkami, ani myśląc o wstaniu. 

— Teraz możesz iść.

Izuku odsunął go od siebie, jednak jasnowłosy nie ruszył się dalej. Wpatrzony w zielone oczy, zaśmiał się krótko, nie złośliwie. Położył dłoń na policzku mniejszego, zmuszając go do spojrzenia mu w twarz. 

— Bądź tak stanowczy częściej, podoba mi się to — szepnął w rozwarte usta liczące na kolejny pocałunek. 

Dorosły cmoknął go szybko w policzek i odbił się od materaca. Przed wyjściem obejrzał się jeszcze za siebie, by spojrzeć na najlepszą osobę, która przytrafiła mu się w życiu. Stojąc już za drzwiami sypialni, spochmurniał. Oczywiście, że chciał zasnąć razem z nim po tak cudownej nocy. Niestety niepokój wziął górę. Najpierw musiał sprawdzić co za imbecyl czaił się pod jego mieszkaniem. Dopiero po spuszczeniu mu wpierdolu będzie mógł wrócić do swojego idealnego świata, który miał swój początek i koniec w obrębach łóżka. 

Nie zdziwił się, gdy po wyjściu z apartamentu nikogo nie zastał na chodniku. Warknął pod nosem, nie zostało mu nic innego jak przebiec się kawałek po osiedlu. Rześkie powietrze zachęcało do porannego joggingu, jednak myśli młodego bohatera kręciły się tylko wokół jednej osoby. 

Dochodziło do piątej rano, niebo zaczęło się coraz bardziej przejaśniać. Ulice były puste, Katsuki pogodził się z myślą, że podejrzany mężczyzna usunął się w cień. Bieganie w kółko nie miało najmniejszego sensu, ale niepokój narastający w piersi był nie do zniesienia. Dla świętego spokoju przejrzał wszystkie social media i nie tylko. W internecie panowały pustki na jego temat. 

Blondyn odwrócił się na pięcie. Przeklął w zdenerwowaniu po raz pierwszy i drugi. Zaczął biec sprintem w kierunku mieszkania. Głowa była pusta, nie myślał o niczym, gdy wyciskał z siebie siódme poty. Może właśnie tego potrzebował dla odzyskania spokoju ducha, a przynajmniej to próbował sobie wmówić. 

— Wróciłem — powiedział od razu po wejściu do sypialni. 

Przetarł skórę ręcznikiem, a następnie migiem zdjął ubrania. Cisza przerywana niekiedy słodkimi pomrukami zasugerowała mu, że Izuku zdążył zasnąć. Bakugo położył się obok niego, piegowata buzia odwrócona była w jego stronę, a więc idealnie się założyło. Przebijająca się przez zasłony jasność wystarczająco oświetlała rysy twarzy. Rozwarte usteczka wydychały powietrze w cichy, kojący sposób. Wyglądał tak niewinnie, aż prosił się o buziaka, od którego Katsuki nie próbował się powstrzymywać. Po ucałowaniu skroni, chłopak zaczął z mamrotem się wiercić. Jakie było zdziwienie Zero, gdy młodszy wtulił się w niego jak w poduszkę. 

Szepnął w jego stronę z zapytaniem czy śpi, jednak nie doczekał się odpowiedzi. Starszy przytulił go do siebie, pogłaskał po głowie i plecach. Nareszcie zatopił nos w pachnących włosach. Zamknął ciążące już powieki z myślą, że będzie chronił chłopka w swoich objęciach za wszelką cenę. 

×××

Izuku nucił pod nosem, stojąc przed lustrem. Wiązał krawat i choć robił to nieumiejętnie, z twarzy nie znikał wielki uśmiech. Nawet jeśli za parę godzin minie doba od spotkania z Katsukim, on wciąż promieniał. Ciało nadal rozpamiętywało wydarzenia z tamtej nocy, podobnie jak umysł, który tylko wracał do tych chwil. 

Chłopak chciał go już zobaczyć, żeby skraść pocałunek w pustej klasie po lekcjach. Ciągle było mu mało, pomimo serii pożegnalnych buziaków w salonie, korytarzu, przedpokoju i aucie. Zdecydowanie powinien wrócić już na ziemię, a doszedł do tego wniosku, widząc jak beznadziejnie zawiązał swój krawat. Jednak było możliwe zawiązać go gorzej niż zwykle. 

Piegowaty poprawił go na szybko, to samo zrobił z włosami. Był już gotowy do wyjścia, ale ktoś zapukał do drzwi. Uśmiechnął się nerwowo, łapiąc za klamkę. On już doskonale wiedział, kto stoi po drugiej stronie. 

— Oto on. — Ochaco przywdziała poważny wyraz twarzy. Wyciągnęła ręce w stronę przyjaciela. — Chłopak, który zdobył nieposkromione serce Ground Zero. 

Przewrócił oczami, jednak na policzkach pojawił się rumieniec. 

— Wchodź. 

Dziewczyna weszła do pokoju w podskokach. Widać, że zżerała ją ciekawość, którą Midoriya zaraz zaspokoi. 

— I jak, było dobrze? — zapytała z niepewnym uśmiechem na twarzy. Już na pierwszy rzut oka dostrzegła wyjątkowo dobry humor jej drogiego przyjaciela, ale nigdy nie wiadomo. 

Nastolatek przytaknął nieśmiało, ale energicznie. 

— Aż za dobrze. Nigdy nie zapomnę tych urodzin — jego oczka błyszczały jak dwa diamenciki. Rozpierało go ogromne szczęście, aż miło było popatrzeć. 

Uraraka odetchnęła z ulgą, a napięcie od razu z niej zeszło. Plecak wylądował na podłodze, by przytulić Izuku. Poklepała go po plecach i tylko trochę przydusiła swoim silnym uściskiem. 

— Cieszę się! Zaczynałam być powoli zła na Zero, bo przez niego byłeś przygnębiony. — Usiadła ciężko na łóżku. — Już teraz mogę być spokojna.

On przyłączył się do niej. Nadpobudliwe palce chłopaka ściskały się nawzajem. Walczył z powiedzeniem czegoś ważnego, czegoś co powinno zostać wyłącznie między nim a Katsukim. Nie mógł jednak dłużej trzymać tego w sobie. Musiał się pochwalić, podzielić się z kimś najszczęśliwszym wydarzeniem w jego życiu. 

— Zrobiłem to — na twarzy zawitała czerwień. Sama myśl o tym przyspieszała bicie serca. — Wyznałem mu uczucia.

Zdziwienie zawitało na twarzy Ochaco. Za chwilę kąciki ust wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Już znała odpowiedź. 

— I co on na to? 

— Odwzajemnił je — wypowiedział to z uśmiechem tak szerokim, że już za parę sekund zaczęły boleć go policzki. Nie potrafił tego powstrzymać, w końcu osoba, którą kochał czuła to samo. — Jestem tak szczęśliwy, że… nadal myślę, że to sen. 

Szatynka zachichotała. Uszczypnęła chłopaka w ramię, na co ten spojrzał na nią ze zdezorientowaniem. 

— To nie sen — wyszczerzyła się. — Czyli jesteście teraz parą? 

Midoriya odchrząknął. Drapał się po czerwonym policzku, myśląc jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie padły żadne słowa odnośnie umawiania się. Nie było na to czasu, naprawdę

— W sumie, nie rozmawialiśmy o tym… 

— Jak to? To co robiliście przez cały ten czas? 

Naparzali się jak króliki. 

— Cóż… 

Nawet Ochaco się zarumieniła. Szybko doszła do własnych wniosków. Zresztą, reakcja Izuku podała jej wszystko jak na tacy. Poklepała przyjaciela po barku, zbliżyła się i wyszeptała cwano do ucha:

— Jak ma się twój tyłek? 

Za wścibskość dostała poduszką prosto w twarz. Śmiała się, podczas gdy nastolatek płonął ze wstydu. 

— Głupia hiena — fuknął pod nosem, widząc, że Uraraka nie ma zamiaru przestać. Uderzył ją jeszcze raz poduszką. — Chodźmy do szkoły. 

— Tak szybko?

Uniosła się z łóżka i poprawiła włosy, które zdążyły się roztrzepać. Wzięła jeszcze swój plecak i podeszła do piegowatego, który zabierał z biurka jakieś papiery. 

— Muszę jeszcze podejść do pokoju nauczycielskiego. 

Wsadził kartki do koszulki. Wpatrywał się w nie z dziwnym uśmiechem, który wzbudził ciekawość u dziewczyny. 

— Co tam masz? 

— To — pomachał dokumentami przed nosem szatynki —  niespodzianka dla Katsukiego. 

×××

Dzwonek na przerwę. Uczniowie wychodzili powoli z sali lekcyjnej. Nie było im spieszno, niektórzy z nich wciąż beztrosko rozmawiali w ławkach. Izuku intensywnie szukał czegoś w swoim plecaku, najlepsze w tym wszystkim było to, że sam nie wiedział czego. Znalazł sobie słaby pretekst do zostania dłużej w klasie, jednak nie to było teraz najważniejsze. 

Serce skakało ze szczęścia przez całą lekcje, ponieważ prowadził ją Ground Zero. Teraz siedział przy biurku, zaczytany w jakichś papierach. Jego skupiony wyraz twarzy powodował silne emocje w dojrzewającym ciele nastolatka. 

Nadeszła długo wyczekiwana chwila, gdy Izuku został sam na sam ze swoim idolem. Piegowaty dostrzegł uśmieszek, z którym próbuje walczyć dorosły. Był pewny, że teraz wcale nie skupia się na dokumentach, a jedynie zerka na nie jednym okiem. Uczeń zaczął iść w kierunku wyjścia, lecz nie wyszedł na korytarz. Zamknął drzwi powoli, a dźwięk ten rozniósł się po pomieszczeniu echem. 

Spojrzeli na siebie. Między kochankami pojawiło się ekscytujące napięcie. Kolor tęczówek bohatera wydawał się być znacznie intensywniejszy niż zazwyczaj. Sposób w jaki te piękne oczy zlustrowały młodzieńca, zdążył go z miejsca rozgrzać. 

— Masz jakąś sprawę do swojego wychowawcy? — Pojawił się ten figlarny uśmiech, który był przyczyną niejednej zbereźnej myśli w głowie ucznia. 

Izuku przełknął ślinę, nogi zrobiły parę małych kroków w stronę biurka. 

— W zasadzie to mam. 

Bakugo wstał z miejsca. Obszedł stanowisko pracy dookoła, finalnie opierając się o kant blatu. Skrzyżował ręce na piersi, twarz pozostała łagodna, oczy wciąż zapatrzone były w obiekt westchnień.  

— Zamieniam się w słuch. 

Zielonowłosy podszedł bliżej. Milczał jeszcze przez jakiś czas, bo słowa utknęły mu w gardle. Bohater położył dłoń na głowie siedemnastolatka, zmierzwił delikatnie włosy, założył niektóre z nich za poczerwieniałe ucho. Onieśmielony Izuku chrząknął by ukryć zawstydzenie, przynajmniej pomogło mu to pozbyć się oporu w krtani. 

— Chciałem poinformować, że zmieniam bohaterski pseudonim. 

Tego nie spodziewał się usłyszeć wychowawca. Mężczyzna uniósł w zdziwieniu brwi, jego postura rozluźniła się, jednak wyrażała wyraźne zainteresowanie. 

— Na jaki? 

Chłopak rozchylił niepewnie wargi. 

— Deku. — Świeżo nadane przezwisko wciąż dziwnie brzmiało w ustach. Zeszłej nocy, długo rozpamiętywał słowa Bakugo na jego temat. Jak wcześniej nie miał żadnego zamysłu na bohaterski pseudonim, tak teraz nie potrafił przestać postrzegać siebie jako Deku. 

— Poważnie?

Katsuki zaśmiał się cicho, takiego obrotu spraw tym bardziej się nie spodziewał. 

— Tak — uśmiechnął się wstydliwie. — Właśnie dzisiaj złożyłem podanie o zmianę. 

— Hm… — blondyn zamruczał, jedna z jego dłoni ujęła piegowaty policzek — aż tak ci się spodobało to przezwisko? 

— I tak nie miałem pomysłu.

Deku… — Zero zerknął na drzwi, chcąc się upewnić, że jest bezpiecznie. Kciukiem dotknął dolnej wargi chłopaka, który, licząc na pocałunek, stanął na palcach. Cichy, przyjemny śmiech blondyna rozległ się przy jego uchu. — Jesteś zbyt rozkoszny. 

Złapał ucznia za brodę, przyciągnął ją ku sobie. Usta szybko znalazły do siebie drogę. Posypały się pocałunki, te krótkie oraz głębokie. Zachłanność ze strony Izuku była urokliwa, ale Bakugo nie miał zamiaru zostawać w tyle. Przytulił go do siebie, chcąc mieć go jak najbliżej. Palce bohatera wplotły się w loki, z czasem zaczęły mierzwić gęste włosy. 

Dłonie młodszego, ku za zaskoczeniu blondyna, powędrowały w całkiem inne miejsce. Drobne ręce ścisnęły za pośladki, sprawiając, że czerwonooki zamruczał między pocałunkami.

— Już rączki cię świerzbią? — od razu skomentował. 

Izuku przygryzł wargę. Zdawać by się mogło, że całą swoją uwagę poświęcił bezpowrotnie ustom idola. 

— Tęskniły za tobą. 

Przy tym chłopaku, nie potrafił przestać się uśmiechać. Było to równie niemożliwe co nie pocałowanie go w tej chwili. Starszy schylił się powoli, jednak piegowaty okazał się być wyjątkowo niecierpliwy. Siedemnastolatek zarzucił ręce za szyję Zero, objął go mocno, równie intensywnie całując. 

Dwa ciała przyległy do siebie, równowaga bohatera została zachwiana, ale z pomocą przyszło biurko, o które się oparł. Dłonie Katsukiego spoczęły spokojnie na talii Deku, z kolei te należące do drugiego wolały eksplorować skórę pod strojem.  

Zaczęło robić się gorąco, namiętnej atmosferze nie przeszkadzały odgłosy rozmów dobiegające zza drzwi. Ground Zero czujnie obserwował teren, podczas gdy Izuku wpajał się w jego usta bez opamiętania. Zielonowłosy oddawał mu się w całości, zapominając, gdzie się znajdują czy jakie mogliby ponieść tego konsekwencje. Chciał być tylko jak najbliżej, ocierać się o jego ciało, nie pozwolić zniknąć przyjemnemu ciepłu w sercu. 

— Klasa nie jest zamknięta na klucz — musiał mu przypomnieć wychowawca. 

Odsunęli się od siebie minimalnie. Midoriya spojrzał na zegar wiszący nad tablicą. Niedługo koniec przerwy.  

— Przepraszam, poniosło mnie — zachichotał niezręcznie. 

— To nic takiego. 

Jasnowłosy poprawił strój, który Izuku wcześniej wytargał spod mocno zapiętego pasa. Dopiero teraz zauważył, że policzki mniejszego okrył cudowny róż. Chyba przypomniał sobie jak przed chwilą się rozbestwił, wciskając swoje łapki gdzie popadnie. 

Zapakowała cisza, ale nie na długo. Dźwięk otwieranych drzwi pobudził ich jak nigdy. Wystraszony uczeń odskoczył, a zaskoczony blondyn starał się przybrać niewzruszony wyraz twarzy. Jednak nie był w stanie zachować stoickiego spokoju, gdy w drzwiach stanął sam Aizawa, w dodatku wyraźnie podkurwiony. 

Izuku poprawił roztrzepane włosy, uśmiechając się cierpko. Zrobił kilka małych, niesamowicie sztywnych, kroków w stronę czarnowłosego. 

— Ach, dzień dobry — zaśmiał się, głos mu drżał. — Wypoczął pan? 

Aizawa nawet nie mruknął. Tylko zestresował dwójkę kochanków, którzy niemal zostali przyłapani na gorącym uczynku. Eraserhead zamknął drzwi na klucz. Zakochani spojrzeli na siebie, wewnątrz już panikowali. 

— Musiałem wrócić prędzej, bo ktoś zostawił za sobą burdel — słowa te bez dwóch zdań były skierowane w stronę Ground Zero. 

— Nie przesadzaj — prychnął — świetnie mi idzie. 

Mężczyzna zlustrował zmęczonymi oczami najpierw młodego bohatera, a później swojego ucznia. Przymrużył powieki, zbliżył się do niego z chłodnym wyrazem twarzy, który wzbudzał niepokój.  

— Właśnie widzę — mruknął, wpatrując się w szyję nastolatka. Izuku niezdrowo poczerwieniał. Natychmiast poprawił kołnierz koszuli, aby zakryć wyblakłe, ale wciąż widoczne, malinki. — Spodziewałem się po tobie wszystkiego, ale nie tego, Midoriya. 

— O czym ty mówisz? — zapytał z oburzeniem Zero. Stanął twarzą w twarz ze starym wychowawcą, jednocześnie zasłonił spanikowanego chłopaka. 

Aizawa westchnął ze zrezygnowaniem. Policzył w myślach do dziesięciu, żeby ujarzmić gniew, który zdążył się w nim zebrać. 

 — Czy ty masz pojęcie, co krąży po internecie? — zapytał, krzyżując ręce na piersi. Katsuki milczał, ale już wiedział, że stało się coś niedobrego. — Nie? Radzę ci sprawdzić. 

Wyjął telefon z kieszeni. Wystukał kilka literek, po czym zaczął przeglądać wyświetloną zawartość. Bakugo wpatrywał się w ekran obojętnie, jego mimika niczego nie wyrażała w tym momencie. 

— Co się dzieje? — zapytał niespokojnie Izuku. 

Aizawa podszedł do drzwi. Otworzył je za pomocą klucza, a następnie spojrzał na piegowatego. 

— Midoriya, wyjdź z klasy. Muszę porozmawiać z Ground Zero na osobności. 

Deku zaczął się martwić nie na żarty, niepokój zawisnął nad jego głową. Potrafił tylko przerzucać oczy między dwoma bohaterami, którzy milczeli jak grób. 

— Ale… 

— Wyjdź — odezwał się Bakugo. Nie spojrzał na niego, wzrok był wlepiony w telefon. 

Wyszedł więc, nie mając innego wyjścia. Aizawa zamknął za nim drzwi, po chwili słychać było dźwięk przekręcanego klucza. Koledzy z klasy, stojący na korytarzu, spojrzeli na niego z zaskoczeniem. Niektórzy zbliżali się już do sali z racji tego, że sekundy dzieliły od dzwonka. 

— Aizawa-sensei wrócił? — zapytał Iida, marszcząc brwi. 

— Ach, tak — otrząsnął się. — Rozmawia z Ground Zero, chyba musimy chwilę poczekać. 

Stanął nieopodal pod ścianą. Z głową pełną obaw sięgnął po telefon. Nie wiedział o co chodziło, co robić, czego szukać. Zaczął przygryzać kciuk, wpatrując się burzliwie w ekran. 

Wpisał w wyszukiwarkę "ground zero", chwilę mu zajęło nim nacisnął enter. To co zobaczył po fakcie doszczętnie nim wstrząsnęło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top