𝟏.𝟐𝟐. 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐳𝐰𝐢𝐬𝐤𝐨

przezwisko – nadana komuś dodatkowa nazwa, zwykle żartobliwa, złośliwa, albo przeciwnie – będąca wyrazem podziwu i szacunku.

╳ ╳ ╳

Chłopak pożałował założenia długiej bluzy, gdy wyszedł z mieszkania. W samej chwili otworzenia drzwi, spotkał się z gorącym żarem słońca i ciężkim powietrzem, które tylko utrudniało egzystowanie na zewnątrz. Nowo nabyte blizny drastycznie obniżyły jego pewność siebie, co do eksponowania ich na światło dzienne. Przeklinał w myślach swój niewytłumaczalny strach, idąc tak na tym skwarze. 

Całe szczęście, zdecydował się założyć podarte jeansy, nawet jeśli bardzo długo zajęło mu przekonanie się do nich. Zrezygnował nawet z ulubionych butów, na rzecz ubrania czarnych trampek. Nie przywykł chodzić w takich rzeczach. Miał w zwyczaju ubrać byle jaką koszulkę, jakieś spodnie i swoje duże, czerwone buty. Jednak przyjaciółka uświadomiła go, że nie może wyglądać tak jak zwykle, na swojej, być może jedynej w życiu, nieoficjalnej randce. W końcu Katsuki poświęcał sporo uwagi modzie. Uraraka powiedziała, że dobrze byłoby zwalić Zero z nóg, więc zaciągnęła piegowatego na zakupy w południe. Nawet jeśli czuł się nieswojo w tych ubraniach, w kwestii mody, ufał przyjaciółce bardziej niż sobie samemu.

Wychodząc na parking, zastanawiał się, czy nie wygląda jak debil. Nie dość, że miał na sobie ubrania zdecydowanie nieprzystosowane do pogody, to jeszcze założył czapkę i okulary przeciwsłoneczne. Były one oczywiście tylko kwestią bezpieczeństwa i nawet jeśli Izuku o tym wiedział, czuł, że tylko zwraca na siebie niepotrzebną uwagę.

Nie myśląc o tym dłużej, rozejrzał się po parkingu, na którym miał się spotkać z Katsukim. Zerknął nerwowo na godzinę w telefonie. Spóźniał się. 

Izuku wymruczał coś pod nosem, wpatrując się w kontakt Ground Zero. Było dopiero pięć minut po czasie, więc czy byłoby nachalnym z jego strony, zadzwonić do niego? W jego głowie pojawiła się wspaniała myśl, aby napisać do mężczyzny. Okazało się to nie być konieczne w chwili gdy na parking wjechało auto, które chłopak był w stanie rozpoznać. Zaparkowało, a on poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. Niezaprzeczalnie się denerwował. Mijały sekundy, a blondyn wciąż nie wyszedł z samochodu. Nastolatek raz jeszcze się porozglądał, a następnie zaczął kierować się w tamtą stronę. 

Gdy jeszcze był daleko, zauważył, że Bakugo wychodzi z samochodu. Również miał założone ciemne okulary i potargane spodnie, które odsłaniały nieco ciała w miejscach, których chłopak dawno nie widział. Do tego czarny podkoszulek, na który, co prawda, narzucona była flanelowa koszula, jednak spory dekolt umożliwiał zobaczenie tych cudownych mięśni. Izuku zdecydowanie częściej chciałby go oglądać w zwyczajnych ubraniach. Widywał go w stroju bojowym lub dresach, w których chodził po internacie nocą. Jak widać, na dzień dzisiejszy, Katsuki również się wystroił, a to niezmiernie ucieszyło piegowatego. Potraktuje ten apetyczny widok jako swój prezent urodzinowy.

Po tak długim błądzeniu wokół wyglądu blondyna, dopiero teraz zorientował się, że bohater wcale nie patrzy w jego stronę. Zamiast tego, zapalił papierosa. Zielonowłosy zmarszczył brwi, jednak nie zatrzymywał się. Machnął niepewnie ręką, co skutecznie zwróciło na niego uwagę wyższego. 

— Cześć — zaczął młodszy z szerokim uśmiechem. 

Zero zerknął na niego spod okularów. 

— Izuku — prychnął ze słodkim dźwiękiem, który rozbrzmiał przyjemnym echem w głowie ucznia. — Cholera, nie poznałem cię. — Położył dłoń na jego głowie, a następnie odchylił nieco daszek czapki, by móc zsunąć mu okulary z nosa. Dopiero teraz miał możliwość zobaczyć jego śliczne oczy. — Wiesz, że wyglądasz jak stalker? 

— To na wszelki wypadek — zaburczał, nadymając policzki.

Katsuki mruknął pod nosem. Przyglądał mu się dłuższą chwilę, raz za razem zaciągając się papierosem. Midoriya oczywiście nie śmiał się odezwać. Przez jego gardło nie byłby w stanie wydobyć się nawet pisk. Doskonale wiedział o tym, że wzrok Ground Zero zapewne krąży teraz po jego ciele. 

Dorosły podszedł swobodnie do kosza stojącego nieopodal. Szybko zgasił fajkę i równie sprawnie powrócił do młodszego. Rozejrzał się po parkingu, co chwilę mu zajęło. Izuku już otworzył buzię, aby się odezwać, ale ku jego zaskoczeniu, został pociągnięty za ubranie. Nie spodziewał się tego pocałunku. Był taki zwyczajny, zupełnie jakby należał do ich rutyny… Dokładnie tak, jakby byli parą. Nie był wyjątkowo długi, ale prowokujący ze względu na namiętność, z którą Bakugo pogłębił pieszczotę. 

Zostawił go całego rozchwianego. Moment rozłączenia ich warg był wyjątkowo brutalny, bo zbyt gwałtowny. Piegowaty nawet nie miał okazji odegrać się w godny sposób. 

— Właź do auta — wyszeptał chrapliwie, nim wrócił do pojazdu. Izuku mógł przysiąc, że był bliski dostania zawału i erekcji jednocześnie. Ten facet był zbyt seksowny, przez co biedny prawiczek walczył teraz z tysiącami pokus. 

Cudem wszedł do samochodu na tych wiotkich od wrażeń nogach. Wciąż czuł przy uchu to miłe ciepło, które powodowało przyjemne dreszcze. Na szczęście, zimna klimatyzacja pozwoliła mu ochłonąć. Uspokoił sprośne myśli, próbując odzyskać harmonię ducha. Zdjął nawet okulary, gdzie Zero swoje wciąż nonszalancko miał na nosie. Młodszy chciał na niego patrzeć bez końca, ale wiedział, że takie zagranie od razu wyszłoby na jaw. Wyglądał więc cicho przez okno, skupiając się na ulicy, zapachu wnętrza samochodu oraz dźwięku silnika. 

— Na co masz ochotę?

Głos Katsukiego od razu go rozbudził. Natychmiast odwrócił się w jego stronę. 

— Słucham?

— Jesteś przygnębiony. — Midoriya chciał zaprzeczyć, ale nie dano mu dojść do głosu. — Dlatego spędzimy ten dzień po twojemu.

— Nie jestem przygnębiony — powiedział w końcu. 

Dorosły mruknął w zdziwieniu. 

— To co się dzieje? 

Troska w głosie bohatera była ujmująca. Izuku od razu się uśmiechnął, a do tego wystarczyła mu tylko świadomość, że jego sympatia martwi się o niego. 

— Po prostu się denerwuję, hah — zachichotał nerwowo. — Nigdy nie przypuszczałem, że wpuścisz mnie do swojego domu. To jednak jest takie… wow, wiesz. — Nie potrafił ubrać swojego szczęścia w słowa, dlatego tylko dukał pod nosem. — W sensie, mogłoby okazać się, że jestem jakimś psychofanem. Co jeśli zacząłbym cię nachodzić? To przerażające.

Bakugo zaśmiał się. Byłoby cudownie gdyby jeszcze zdjął te cholerne okulary. Nastolatek chciał ujrzeć radosne oczy blondyna. 

— A jesteś psychofanem? — zapytał. 

— Nie! Nigdy nie posunąłbym się do-

— Nie bądź skromny, Izuku — prychnął, zerkając na niego. Chytrze się uśmiechnął i chłopak już wiedział, że zaraz wytoczy na niego ciężkie działo. — Ty posunąłeś się o wiele dalej. Co się działo w twojej ślicznej główce, gdy mnie podglądałeś? 

Midoriya przeklął w myślach samego siebie. 

— Uhm — mruknął nerwowo. Nie było opcji, że na to odpowie. — A – a ty… kiedy się zorientowałeś? — zmienił szybko temat. 

— Hm, kiedy? — powtórzył, namiętnie stukając palcem o kierownicę. — Czułem, że ktoś mnie obserwuje. Wiedziałem, że to ty, więc pozwoliłem ci popatrzeć 

— Po – pozwoliłeś

— Mhm… W ten sposób dowiedziałem się, że jesteś na mnie wyjątkowo napalony. 

Młodszy spłonął dorodną czerwienią. Zdenerwował się, a nawet napuszył. Słysząc rechot bohatera, szturchnął go lekko w ramię. 

— Masz dzisiaj wyjątkowo dobry humor — fuknął. — Zwykle tyle nie żartujesz. 

— Wcale nie żartuję, nerdzie. Nie zgadzasz się z moimi słowami? 

Izuku przygryzł w zamyśleniu wargę. Katsuki trochę racji miał i temu nie mógł zaprzeczyć. Wtedy świadomie go podglądał, nawet jeśli wiedział, że tak robić nie wolno. I wcale nie żałował, że to zrobił. Do dzisiaj miał w pamięci wyryty obraz nagiego idola, do którego wracał częściej niż powinien. 

— Nieważne — wymamrotał pod nosem. 

Odwrócił szybko głowę, podpierając wciąż zaczerwieniony policzek ręką. Poczuł jak gorąc oblewa jego twarz. Znowu przez myśl przemknęły mu fantazje, których nie potrafił okiełznać. 

Próbując w ciszy się uspokoić, obserwował drogę za oknem. W jednej chwili, Zero złapał za daszek jego czapki i założył mu ją na oczy. Izuku szybko ją zdjął, uwalniając swoje nieco rozczochrane loki. Spojrzał na dorosłego z niesamowitą irytacją. 

— Uroczy, jak zawsze — powiedział dorosły.

Coś było z nim nie tak. Katsuki miał podejrzanie dobry humor. Droczył się z nim więcej niż zwykle i chyba flirtował. Nawet dużo się uśmiechał, a ten widok był niespotykany. To nie tak, że Izuku na to narzekał. Broń Boże, on uwielbiał to wyjątkowe zjawisko jakim był uśmiech Ground Zero. 

— Czy… — zaczął po dłuższej chwili ciszy od strony Bakugo — zaprosiłeś kiedyś innego fana do siebie? 

Chciał to wiedzieć, a nawet musiał

— Jesteś pierwszy.  

Izuku właśnie przeżywał w duchu swoje małe zwycięstwo. Znowu musiał odwrócić głowę i to bardziej niż ostatnio. Gdyby tego nie zrobił, nie byłby w stanie ukryć przed blondynem szerokiego uśmiechu. 

— O – oh, a mieszkasz w domu czy mieszkaniu? — kontynuował, aby ciągnąć rozmowę.

— Na razie w apartamencie. Jest tam jak najbardziej bezpiecznie, więc nie musimy się niczego bać. Jedynym zagrożeniem może być Camie. — Bohater westchnął ciężko na samą myśl o wścibskiej przyjaciółce.

Informacja ta zmusiła Izuku do uruchomienia alarmu. Obcy osobnik właśnie wkroczył na jego teren, co musiał jak najszybciej zbadać. 

— Mieszkacie razem? — zapytał od razu, prawie jak robot. Całkowicie spoważniał. 

 — Nie, ale jest moją sąsiadką i często przychodzi bez zapowiedzi. Wczoraj przylazła z piwem, gdy kładłem się spać.

— To twoja… 

— Przyjaciółka — przerwał, rozwiewając najgorsze przypuszczenia nastolatka. Katsuki zauważył, że pasażer od razu westchnął z ulgą. — Byłeś o nią zazdrosny — dodał z wrednym uśmiechem. 

Midoriya przypomniał sobie piękną i hojnie obdarzoną kobietę, która kleiła się do Ground Zero na Festiwalu Sportowym. Chyba nigdy nie zapomni paskudnego uczucia zazdrości, które ukłuło go w serce. 

— Wyglądaliście jak para — powiedział, nadymając policzki. 

— Cóż, była kiedyś moją dziewczyną, dlatego teraz nasza relacja jest dosyć nietypowa — wzruszył tylko ramionami. 

— Miałeś dziewczynę?! 

Zielonowłosy był w szczerym szoku. Wiedział o tym facecie wszystko, a przynajmniej tak mu się wydawało. Niby podejrzewał, że Katsuki mógł mieć kogoś w przeszłości. W końcu kto nie chciałby z nim chodzić? Wydawał się odpychać swoim zachowaniem, ale w rzeczywistości był czarującym facetem, który bardzo się o ciebie martwi. Wciąż, wiadomość o tym, że w życiu jego sympatii był ktoś kogo całował, przytulał i kochał... cóż, doprowadzała go do furii. 

— W liceum, ale to był bardzo krótki związek. — Odpowiedział spokojnie, podczas gdy siedemnastolatek mentalnie się załamał. 

— Mówiłeś, że nie angażujesz się w związki — wymamrotał ponuro, jakby rzucał pod nosem złe zaklęcie. 

— Dzieciaku, to stare dzieje. Byłem wtedy w twoim wieku. A teraz… — wzrok blondyna dyskretnie powędrował w stronę młodszego, który to zauważył — cóż, może kiedyś. 

Ostatnie słowa w trymiga rozwiały szare chmury nad głową drugiego. Wręcz wypełniły serduszko piegowatego niezmiernym szczęściem i nadzieją. Nawet nie zdał sobie sprawy z tego, że na myśl o tym, uśmiecha się od ucha do ucha. 

Czyli istniała dla niego tycia szansa na zdobycie miłości Ground Zero. Teraz szanse na wygranie tej bitwy wzrosły o kilka procent, a więc powinien starać się jeszcze bardziej, tak jak uczyła go Ochaco. Nawet jeśli jego droga przyjaciółka miała zerowe doświadczenie w sprawach miłosny, przeczytała więcej mang o tematyce boys love od niego. To był wystarczający powód, by nazwać ją ekspertem w tej dziedzinie. 

— No i to jest ten śliczny uśmiech, o który mi chodziło — odezwał się znowu kierowca. 

Izuku wrócił do rzeczywistości, czując się przy tym jak rozpływająca się galaretka. Znowu się rumienił, a może nigdy nie przestał? Przy Katsukim nie panował nad swoim ciałem, a tym bardziej nad emocjami. Ledwo hamował wszystkie te pokusy, które kłębiły się w jego głowie. I wcale nie były to te o charakterze erotycznym. Chłopak chciał go jedynie pocałować ze świadomością, że Zero należy tylko do niego. Oddałby naprawdę wiele, żeby ten radosny uśmiech był zarezerwowany tylko dla jego oczu. 

— Rzadko się uśmiechasz, ale gdy już to robisz… ja… — Nie potrafi znaleźć słów. Uśmiech Bakugo był jak słońce przebijające się przez gęste chmury. Tylko mu przypominał jak bardzo go kocha. Chciał mu powiedzieć, że wraz z każdym uśmiechem, zakochiwał się w nim coraz bardziej. Znowu gdzieś się zgubił w myślach. Wyglądał jak szczeniaczek z tymi swoimi błyszczącymi, rozmarzonymi oczkami, które utkwiliły w bawiących się nerwowo dłoniach. Nie zauważył, że auto zatrzymało się na dłuższą chwilę. Dopiero cisza silnika go o tym uświadomiła. — O – oh, jesteśmy? 

Porozglądał się za oknem i faktycznie znajdowali się w okolicy z luksusowymi mieszkaniami. Gdy wrócił wzrokiem z powrotem do blondyna, spiął się. Zdjął swoje okulary, a widok szkarłatnych tęczówek coś w nim rozpalił. 

— Dokończ to, co zacząłeś — powiedział z opanowaniem, ale wydawać by się mogło, że był o wiele bliżej niż przedtem. 

— Uhm… myślałem na głos, wybacz — wydukał w pośpiechu. — Zapomnij o tym. 

Starszy ujął delikatnie jego brodę, łaskocząc opuszkami palców skórę. Chłopak zadrżał i odruchowo się odsunął, jednak bohater był tuż obok, by ponownie przyciągnąć go ku sobie. 

— Chcę wiedzieć, o czym myślisz. 

Palce wspięły się wyżej, teraz bawiąc się płatkiem zaczerwienionego ucha nastolatka. Drugą ręką, czerwonooki zdjął czapkę Izuku, która tylko zawadzała w zbliżeniu się do niego. Biedny fan nie wiedział po części co robić. Nie wspominając o tym, co, do cholery, mówić. Szczerze, w ogóle go nie słuchał. Całą swoją uwagę poświęcił uśmieszkowi na wąskich ustach bohatera. Na dodatek, na żuchwie blondyna znajdowała się delikatna szczecina, której Izuku bardzo, ale to bardzo chciał dotknąć, nie wspominając o chęci poczucia jej na własnej twarzy. Miał ochotę otrzeć się o nią, aby ta go połaskotała. 

— Podoba mi się…

Katsuki uniósł brwi w zdziwieniu, ale szybko zorientował się, o co chodzi młodszemu. Złapał za jego dłoń, aby następnie położyć ją na swoim policzku. Midoriya zarumienił się, jednak nie omieszkał skorzystać z okazji do dotknięcia zarostu bohatera. Był słabo widoczny z daleka, ale z bliska wyglądał obłędnie. Jeszcze ten uśmiech… 

— Ah, tak? Co jeszcze mi powiesz? — zamruczał przyjemnie. 

Izuku nie wytrzymał. Po raz kolejny spuścił ze smyczy własne zachcianki. Bez opamiętania, złapał za twarz Ground Zero i przyciągnął go do swoich ust. Wpił się w niego i to dosłownie, bo przygryzł łapczywie dolną wargę. Broda łaskotała jego delikatną skórę, rozpalając go od wewnątrz. Od razu wyobraził sobie jakby to było, gdyby Katsuki sunął wargami po reszcie ciała, tym samym, drażniąc go swoją szczeciną. Zielonowłosy szybko poczuł, że potrzebuję więcej. Chciał się zbliżyć, ale przeszkodziły mu w tym pasy, które wciąż miał zapięte. 

— Aż tak bardzo lubisz, gdy się uśmiecham? — zaśmiał się cicho. 

Fan natychmiast przytaknął, na co bohater prychnął słodko pod nosem. Gdy założył mu z powrotem na głowę czapkę, wiedział, że na razie koniec z pieszczotami.

— Chodź.

Apartament Bakugo był ogromny, a przynajmniej taki wydawał się być Izuku, który dotąd mieszkał w skromnym mieszkaniu. Byli tylko w przedsionku, ale już stąd zielonowłosy dostrzegł piękny wystrój, drogo wyglądające meble i wielkie okna, z których widok musiał być cudowny. W dodatku, wokół unosił się zapach, który kojarzył mu się z Katsukim. 

Jechał tu, patrzył jak blondyn otwiera drzwi, wszedł z nim do środka, a pomimo tego, wciąż nie mógł uwierzyć, że znajduje się w mieszkaniu swojego idola. To było szalone. 

Po reakcji chłopaka, bohater szybko mógł stwierdzić, że jeszcze nigdy nie obcował z luksusami. Uśmiechnął się pod nosem, obserwując jak młodszy zdejmuje swoje trampki. Zrobił to samo, a okulary przeciwsłoneczne położył na szafce obok tych, które należały do Izuku. 

— Mogę? — zapytał gość, wskazując na wieszak. 

— Jasne. — Piegowaty powiesił swoją czapkę na jedno z wolnych miejsc. Zero zaprosił go dalej, do salonu. Oczka młodszego wszystko uważnie rejestrowały. Stanął pośrodku jak kołek, wpatrując się przez chwilę w widok za oknami. Apartament Katsukiego był wysoko, a więc miasto stąd wyglądało niczym wyjęte z filmu. Nocą, gdy światła na budynkach i ulicach błyszczały, musiało być tu jeszcze piękniej. — Masz ochotę na coś zimnego? 

— Tak, dziękuję. 

Bohater przepadł w kuchni, co Izuku od razu wykorzystał. Nie chciał być wścibski, ale chyba nie było nic złego w przyjrzeniu się rzeczom, które i tak były na widoku? Upewnił się, że gospodarza nie ma w pobliżu i podszedł do półki, na której stało sporo książek. Tytuły były mu obce, jednak nigdy nie był na bieżąco z nowościami i trendami wydawniczymi. Gdzieniegdzie znajdowały się rośliny. Były śliczne, a ich liście błyszczały. Bakugo musiał o nie dobrze dbać. 

Oprócz tego, na szafkach panował porządek, wszystko zdawało się mieć swoje miejsce. Midoriya zawiesił wzrok na zdjęciu, które stało na jednej z nich. Złapał za ramkę, wpatrując się w nastoletniego Ground Zero. Stał razem z rodzicami przed bramą U. A. Katsuki wyglądał na nim tak cholernie dobrze. Nawet się uśmiechał i to wyjątkowo łagodnie, co było podwójnym ciosem dla zakochanego po uszy chłopaka. 

— Na co patrzysz? — usłyszał przy uchu. 

— Przepraszam! — pisnął, od razu odstawiając zdjęcie na swoje miejsce. — Zauważyłem to zdjęcie i chciałem się przyjrzeć, bo byłeś na nim… 

Blondyn podał mu szklankę lemoniady za co ten cicho podziękował. Następnie zerknął na zdjęcie, które młodszy oglądał. 

— To zakończenie roku szkolnego w ostatniej klasie liceum. Miałem wtedy osiemnaście lat. 

— Do twarzy ci w mundurku szkolnym — przyznał, a jego policzki pokryły rumieńce.  

— Wtedy nawet porządnie spodni nie potrafiłem ubrać — prychnął starszy. Usiadł na kanapie, chcąc nareszcie odsapnąć. — Nie stój tak. Usiądź obok mnie. 

Nastolatek przytaknął uroczo i usiadł, zachowując pewien odstęp. Zero zmarszczył brwi, widząc wyraźną przepaść między ich ciałami. Chciałby przysunąć się bliżej niego, ale jednocześnie nie chciał go spłoszyć.

Gość sączył powoli lemoniadę w tej niezręcznej sytuacji. Uciekał wzrokiem wszędzie byleby nie patrzeć na faceta, siedzącego obok. Z jakiegoś powodu czuł się przytłoczony. Znowu miał wrażenie, że blondyn obserwuje każdy jego ruch. 

— Kiedy zacząłeś sam mieszkać? 

Rozmowa była nie głupim pomysłem na rozwianie ciszy. 

— Od razu po szkole — odparł po chwili namysłu. — Zacząłem pracę w agencji Best Jeanist i udało mi się znaleźć mieszkanie w pobliżu. Mój dom rodzinny jest dosyć daleko od centrum. A ty masz już jakieś plany? 

Mniejszy odłożył szklankę na stolik. Nie spodziewał się takiego pytania, dlatego chwilę pomruczał pod nosem. Zastanawiał się, co dokładnie Zero miał na myśli, mówiąc o planach.

— Ah, chyba można tak powiedzieć. Razem z przyjaciółką planujemy zamieszkać razem. 

Blondyn skrzyżował ręce na piersi. Rozsiadł się wygodniej, podczas gdy Izuku wciąż siedział sztywno w jednym miejscu. 

— A agencja? To bardzo ważne na dobry start. 

— Cóż… —  odchrząknął — All Might zaproponował mi pracę u niego. Bardzo mu zależy na tym, żeby dalej mi mentorować. Wiem, że to trochę za wcześnie, aby o tym decydować, ale myślę, że właśnie tam rozwinę skrzydła. 

— A więc All Might, huh — wymamrotał sam do siebie czerwonooki. Zacisnął wargi trochę w złości, trochę w smutku. Piegowaty nie był pewny, co ma rozumieć przez to żałosne westchnięcie. Might Tower było najznamienitszą agencją bohaterską na świecie. Nie mógł dostać lepszej propozycji. — Zapomniałeś o naszej obietnicy? 

Słowa chyba ugrzęzły mu gdzieś w gardle, bo nie potrafił nic z siebie wydusić. Izuku był w szoku. Nie spodziewał się, że Ground Zero wciąż będzie pamiętał o takiej, zdawać by się mogło dla niego, drobnostce. 

Nie było opcji, żeby wierny fan o tym zapomniał. Wręcz przeciwnie, cały czas brał ją pod uwagę. To nie była tylko byle jaka obietnica. To był też jego pierwszy pocałunek.  

— Jak mógłbym zapomnieć — powiedział smutno, jednak z niemrawym uśmiechem na ustach. — Bardzo chciałbym być twoim partnerem. To jak spełnienie marzeń. 

— Więc w czym problem? 

— Myślałem o tym, gdy All Might wyskoczył z propozycją posady w Might Tower. Przy tobie nie jestem w stanie się skupić. — Ciężko było mu to przyznać przed Katsukim, jednak była to sama prawda. Próbował mówić dalej z tym wielkim zawstydzeniem wypisanym na twarzy. — Rozpraszasz mnie i odciągasz mnie od mojego celu. Może to się zmieni, nie wiadomo co będzie za rok. Na razie chcę skopać ci tyłek w rankingach — dodał nieco pewniej. Zaśmiał się głupkowato z nadzieją, że odciągnie to uwagę od jego poprzednich słów. 

Na razie to nawet nie masz licencji bohaterskiej, dzieciaku. Ale podoba mi się twoja ambicja. Właśnie tacy ludzie zostają najlepszymi bohaterami. 

— Mam zamiar być najlepszy. 

— Najpierw będziesz musiał pokonać mnie. 

— Łatwizna — powiedział z szerokim uśmiechem. 

— Łatwizna, mówisz? — Bohater prychnął i położył dłoń na głowie mniejszego. Palce zatopiły się w bujnych włosach, gdy poczochrał go po nich. Uwielbiał to robić, ale Izuku niekoniecznie za tym przepadał. Wolał czułe głaskanie. — Gdy skończysz szkołę, będę Numerem Jeden. Czeka cię mnóstwo pracy, mój drogi.

— Dam radę. 

W momentach takich jak te, dostawał ogromnej dawki energii i kopa motywacji. Chciałby już zacząć rywalizować z Ground Zero. 

— Jasne, że dasz. Nigdy w to nie wątpiłem — uśmiechnął się, głaszcząc go po policzku.— Przypomniało mi się coś. Gdy zacząłem pracę w U. A., przechadzałem się po korytarzach waszego dormitorium aż trafiłem na swój stary pokój. 

— Czyli mój, tak? Czy kłamałeś, żeby mi podokuczać? 

Dorosły pokręcił tylko głową. 

— Wiesz, że znaki w twoim imieniu można odczytać na inny sposób? — kontynuował. — Izuku lub Deku. 

Deku? — zaśmiał się niezręcznie. Nawet nie zauważył kiedy podświadomie przysunął się w stronę Bakugo. 

— Z jakiegoś powodu pomyślałem, że pasuje to do ciebie.

— Jestem bezużyteczny? To niemiłe, Katsuki. 

— Raczej, że jesteś nieporadny i nie potrafisz nic zrobić. Taki mi się wydawałeś na początku. 

— Auć. 

Zero zaśmiał się pogodnie, a młodszy przylgnął jeszcze odrobinkę w jego stronę. Był już bardzo blisko, bo ich uda zetknęły się ze sobą i to w miejscach gdzie obaj mieli odkryte ciało. Panie, pobłogosław dziury w spodniach. 

— Teraz, gdy cię bliżej poznałem, zauważyłem, że jest na odwrót. Deku brzmi bardziej jak "dam radę", dokładnie tak jak powiedziałeś wcześniej. Cokolwiek by się nie działo, poradzisz sobie ze wszystkim. Gdy się czegoś uprzesz, dążysz do tego i nie poddajesz się, tak jak prawdziwy bohater. 

Serce Izuku znowu oszalało. Rozbrzmiewało w jego klatce piersiowej tak głośno, że nie zdziwiłby się gdyby dźwięk ten dotarł do Katsukiego. Miał ochotę pęknąć ze szczęścia przez te komplementy, którymi został dzisiaj obsypany. 

— Nie spodziewałem się, że myślisz o mnie w taki sposób — mówił, zbliżając się do twarzy blondyna. — Akurat to było bardzo miłe. Dziękuję. — Pocałował go niepewnie w kącik ust. Było to szybciutkie cmoknięcie, bo czuł, że na więcej się nie odważy. Ale jakże był z siebie zadowolony, gdy zobaczył, że Bakugo uroczo się zarumienił. — Co będziemy teraz robić? 

— Chcesz obejrzeć film albo w coś zagrać? Widziałem, że często grywasz na konsoli — powiedział, a następnie wstał, by wyjąć z szafki dwa kontrolery. 

— Nie wiedziałem, że grasz w gry. 

— Kupiłem to niedawno — burknął pod nosem. Tylko on znał wstydliwą prawdę. Kupił to badziewie, gdy tylko dowiedział się, że Izuku lubi takie rzeczy. 

— Masz nawet dwa kontrolery — od razu zauważył. — Grasz z tą przyjaciółką? 

Camie i gry? Połączenie śmiechu warte. 

— Za drugi była zniżka — wywinął się. Podał młodszemu pada, z góry zakładając, że faktycznie w coś zagrają.

Izuku z radością się zgodził, choć nie użył do tego słów. Przeglądał w spokoju gry, które posiadał blondyn, przy czym nieco się stresował, bo ten siedział tuż obok. Z całą pewnością czuł na sobie te intensywne spojrzenie. 

— Oh, to moja ulubiona! Nada się w sam raz dla dwóch osób. 

— Akurat w to jestem chujowy — odezwał się drugi. — Ale zgoda. — Nie miał nic do gadania, bo chłopak od razu włożył płytę do konsoli. Szybko wrócił do niego i to bardzo zadowolony. Katsuki czuł, że ten dzieciak skopie mu dzisiaj dupe. 

— Bijatyki są proste. Nauczę cię. 

— Skoro tak. 

W chwili, gdy Izuku odwrócił się, aby wziąć swój kontroler ze stołu, został pociągnięty do tyłu, gdzie wylądował prosto między nogi Ground Zero. Piekielnie się zarumienił i już chciał przepraszać, ale poczuł, że mężczyzna owija swoje dłonie wokół jego talii. Przełknął ślinę, doświadczając uczucia włosów sympatii na swojej twarzy. Wraz objęło go ciepło i to z każdej strony. 

Siedział więc między kolanami Bakugo, który tulił go, trzymając go blisko siebie, a głową opierał się o jego bark. Czy to było niebo? Bo Izuku Midoriya chyba właśnie wyzionął ducha. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top