𝟏.𝟏𝟓. 𝐦𝐚𝐬𝐨𝐜𝐡𝐢𝐬𝐭𝐚
masochista – człowiek odczuwający rozkosz pod wpływem bólu fizycznego lub psychicznego, zadawanego przez partnera seksualnego.
╳ ╳ ╳
Łzy już od dłuższego czasu zbierały się w oczach Izuku. Był zmieszany. Nie pojmował własnych emocji, które ostatnio płatały z niego figle. Zazdrość o Ground Zero doprowadzała go do szału. Miał wrażenie, że go zdradza, a przecież nawet nie byli parą. Nawet dobrze siebie nie znali.
Izuku musiał się ogarnąć. Natychmiast. Ale jak ogarnąć się z miłości? Doświadczając tego okropnego uczucia zazdrości, zyskał gwarancję, że zakochał się w osobie, która tak naprawdę ma go gdzieś. Katsuki nie odwzajemniał jego uczuć, co doprowadzało go do frustracji. Miał dość, ale nie potrafił przerwać tego chorego układu. Bezradność ogarnęła jego serce, które jednocześnie nienawidziło i kochało Bakugo.
Znowu wpakowałem się w kłopoty. Pomyślał, chowając twarz w dłoniach.
— Co on ci zrobił?
Podniósł zapłakany wzrok, aby zderzyć się ze zmartwionym, nieco przerażonym, spojrzeniem przyjaciółki. Nie zauważył kiedy weszła i jak długo tu stała. W tej chwili najmniej go to obchodziło.
— Nic.
To prawda – nic mu nie zrobił. Izuku sam sobie był winien wszystkiemu, co dotychczas go spotkało.
Ciało Ochaco rozluźniło się, jednak wyraz jej twarzy pozostał napięty. Chłopak spuścił głowę w dół. Zaczął wpatrywać się w swoje paskudne ręce, które szpeciły liczne szmary i zniekształcenia skóry. Teraz obie były ohydne. Blizna nachodziła na bliznę, a były to miejsca, które zakryć można jedynie pod bluzą. Na domiar złego, teraz i jego noga będzie przyciągała wiele uwagi. Wciąż nosił opatrunek, bo rana źle się goiła. Zyska wyjątkowo rozległą, długą, odpychającą bliznę.
Teraz całe jego ciało będzie ohydne.
— Izu-kun — zaczęła dziewczyna. Zielonowłosy milczał. Przygryzał wargę, próbując powstrzymać niepohamowane drżenie ust. Chciał płakać. Bez powodu. — Co Zero robił w twoim pokoju? — zapytała ostrożnie.
— Nic — powiedział, wzruszając ramionami.
Ta szorstka odpowiedź zmusiła dziewczynę do ciężkiego, wewnętrznego westchnięcia. Jej najlepszy przyjaciel był załamany. Mogła jedynie patrzeć na kurtynę utworzoną z zielonych włosów, które skutecznie zasłaniały twarz Izuku.
Ochaco zacisnęła zęby i ściągnęła brwi, aby zmotywować samą siebie. Gdyby mogła, skopałaby Ground Zero dupsko. To, co dzieje się z chłopakiem jest definitywnie powiązane z blondwłosym bohaterem.
— Możesz mi o wszystkim powiedzieć. Wysłucham cię, nieważne jak bardzo znowu nabroiłeś — mówiąc to, usiadła zaraz obok Midoriyi, który wzdrygnął się.
Uczucia nastolatka były bliskie wybuchnięcia. Wszystko, co od paru dni gromadziło się w jego myślach i sercu, zdawało się lada chwila eksplodować.
Czując na swoich plecach opiekuńczy dotyk dziewczyny, rozkleił się. Zasłonił twarz ramieniem, wsłuchując się w bolesną ciszę. Uraraka starała się go pocieszyć, jednak milczała.
Midoriya był wściekły na wszystko i wszystkich. Miał ochotę w coś uderzyć, zalewając się jednocześnie łzami smutku. Zaczął cicho chlipać w nagą skórę swojego przedramienia. Dlaczego czuł się tak śmiesznie? Na samą myśl o Ground Zero ciało nastolatka ogarniało przyjemne ciepło, a teraz, dodając do tego całą tą frustrację i furię, jego uczucia stanęły pod znakiem zapytania.
Jedyną rzeczą, której był w tej chwili pewny, było to, że musi się do kogoś przytulić.
— Zro – zrobiłem coś głupiego — wypłakał bezpośrednio w bluzę dziewczyny. — Coś bardzo g – głupiego!
Szatynka objęła go mocniej, jakby wiedząc czego potrzebuje jej przyjaciel.
— Spokojnie — powiedziała łagodnym głosem.
Nie przejmowała się łzami, które zdążyły wsiąknąć w materiał jej ubrania. Wsłuchiwała się w stłumione dźwięki, które wydawał Izuku. Pociąganie nosem, z czasem czkawka, nagłe wybuchy płaczu i te, które starał się hamować.
Zielonowłosy uniósł wzrok. Przekrwione, nieobecne spojrzenie spotkało się ze zmartwionymi oczami dziewczyny. Spod jego opuchniętych, dolnych powiek toczyły się grube łzy, które następnie spływały po już mokrych policzkach. Wyglądał na tak bardzo zmęczonego, że zrodziło to w sercu Ochaco strach.
— Chyba popełniłem błąd, a – ale… — wydukał, nie mogąc zapanować nad głosem. — Uraraka, ja… nie potrafię tego naprawić.
Popełnił błąd, zakochując się.
— Wszystko da się naprawić.
Błędem było zgadzanie się na cokolwiek, co oferował mu Katsuki.
Jednak, gdyby nie to, w oczach bohatera Izuku stałby się niewidzialny. Byłby kolejnym, wkurzającym bachorem, z którym musi przetrwać czterdzieści pięć minut lekcji.
Nastolatek czuł się jak w celi, do której posiada klucz. Niby sprawiał wrażenie zniewolonego, ale wystarczyło otworzyć drzwi i wyjść. Wydawało się to być proste, gdyby nie fakt, że jeśli wyjdzie z pułapki, Katsuki straci zainteresowanie jego osobą. Zostawi go i zapomni.
— Chcesz mi powiedzieć, co się stało? — wtrąciła delikatnie Ochaco. Wstała na chwilę, aby zabrać z biurka pudełko chusteczek. Szybko wróciła, podając je Izuku. — Jesteś ostatnio bardzo smutny. Martwi mnie to, wiesz?
Przynajmniej ona jedyna to zauważyła.
Zielonowłosy pokiwał nieśmiało głową. Wydmuchał nos i od razu poczuł odrobinę ulgi.
— Ni – nie wiem czy mi uwierzysz.
— Nie potrafisz kłamać — zachichotała. Jej usta wykrzywiły się w łagodny uśmiech. — Wiem, że cokolwiek powiesz będzie to prawda.
Tymi słowami piegowaty nabrał pewności siebie. Wciąż się wahał, ponieważ doskonale pamiętał słowa Bakugo. Nawet jeśli może zaufać Urarace, wciąż nie powinien łamać danego słowa. Jednak czy to nie zaszło już za daleko? Dziewczyna nie jest głupia. Widzi, że coś jest na rzeczy i jest to powiązane z Ground Zero.
— Zostanie to między nami? — zapytał niepewnie. Czuł się jakby zdradzał Katsukiego.
— Gdybym nie potrafiła trzymać języka za zębami, całe U.A. wiedziałoby, że jesteś gejem.
Szatynka przedstawiła rażąco dobry argument, aby przychylić się ku wyjawieniu ich sekretu.
— W porządku, więc — zaczął cicho — ja i Zero… w pewnym sensie… teoretycznie, my — dukał nerwowo. Ochaco cierpliwie czekała aż zdoła z siebie coś wydusić. Zielonowłosy spojrzał na nią, prosząc wzrokiem aby mu uwierzyła. — My sypiamy ze sobą. — Była w szoku, czego nie miał jej za złe. — C – cóż, jeszcze nie… nie zrobiliśmy tego, ale robimy… zboczone rzeczy. Umówiliśmy się, że będziemy spędzać ze sobą czas i robić… to.
Midoriya wiedział, że gada jak wariat, czy raczej psychofan, który ułożył sobie w głowie cudowny scenariusz ze swoim crush'em. Wiedział, że to nieodpowiednie i ostro pokręcone. Nawet nie pamiętał dlaczego wtedy się zgodził. Zapewne tylko dlatego, że marzył o Katsukim Bakugo.
— Izuku... — westchnęła ciężko.
Załamała się. Pomyślał, widząc jak chowa twarz w dłoniach. Dumała nad swoją, jak i Izuku, egzystencją, zadając sobie sto pytań na sekundę. Chłopak nie wiedział czy zamknąć jadaczkę, czy może tłumaczyć się dalej.
— On mnie nawet nie lubi, a ja go… lubię — wypalił nagle, jednak jego przyjaciółka nie zareagowała. — Wiem, że jestem głupi.
— W takiej sytuacji trudno się z tobą nie zgodzić. — odparła, biorąc głęboki wdech.
Przeciągnęła się, aby następnie spojrzeć na przygnębionego Izuku. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
— Powiedz coś — poprosił, rumieniąc się z powodu niezręcznej atmosfery.
— Wiem, że podoba ci się Ground Zero. To twój idol i tak dalej, ale… to trochę nienormalne, nie sądzisz? To nie jest zdrowa relacja.
— Ale ja…
— Jesteś pewny, że on cię nie wykorzystuje? — wtrąciła nagle. — Dlaczego zgodziłeś się na coś takiego? Szantażuje cię? Groził ci?
— Nic z tych rzeczy! Zgodziłem się, bo chyba go kocham! — podniósł głos, co nigdy mu się nie zdarzało w rozmowie z Ochaco. Dziewczyna zamilkła, tak samo jak on. Atmosfera zrobiła się nieco napięta, a mimo to, twarz piegowatego była rozluźniona. Znowu pomyślał o Katsukim. — Kocham go… Tak na poważnie. Zero jest troskliwy i słodki — mówił, a jego skóra na policzkach gotowała się. — On sprawia, że czuję się… dziwnie, ale to bardzo przyjemne uczucie.
Dziewczyna parsknęła niemal bezdźwięcznie. Nastolatek tylko spojrzał na nią, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
— Mówimy o tym samym Ground Zero? Tym co samym swoim istnieniem demoralizuje dzieci?
— On naprawdę taki nie jest — burknął pod nosem. — Bywa gwałtowny i szybko się denerwuje, ale to nie tak, że wpada nagle w szał.
— Denki ma przez niego koszmary.
Midoriya wzruszył ramionami.
— Chce żebyśmy go szanowali, więc w klasie jest surowy.
Uraraka zamruczała w odpowiedzi. Usiadła po turecku na łóżku. Wciąż się nad czymś zastanawiała, a chłopak dał jej czas by pozbierać myśli.
— Nie jestem pewna co do tego wszystkiego… Płakałeś przez niego.
To prawda, jednak blondyn nigdy go nie skrzywdził. To, że serce Midoriyi cierpiało, było jego osobistym problemem, który sam na siebie zrzucił. Zero nie zrobił niczego wbrew jego woli. Był dla niego bardzo dobry.
— Zakochałem się w nim, a on tego nie odwzajemnia — powiedział, bawiąc się suwakiem poszewki swojej poduszki. — Dlatego płakałem.
— Na pewno cię lubi — odparła od razu. Znowu się uśmiechnęła, a ręką pogładziła go po plecach. — W końcu jesteś jego faworytem wśród uczniów.
— Wcale nie.
— To widać, uwierz.
— I co z tego — burknął. — On mnie nie chce. ...Nie w sposób romantyczny. Od dłuższego czasu myślę o tym i nie wiem, co robić. Jeśli powiem mu prawdę, odepchnie mnie od siebie. — Nie wyobrażał sobie, żeby z dnia na dzień Zero zaczął traktować go jak powietrze. — Po przerwie letniej on… zniknie — szepnął. — Został mi tylko jeden miesiąc.
Miesiąc, żeby cokolwiek zdziałać. Ale co Izuku mógł zrobić? Katsuki nie żartował, gdy mówił, że nie chce się wiązać. Gdyby znał powód, byłoby mu łatwiej znaleźć sposób na zbliżenie się do Bakugo. Blondyn uważał, że związki nie są dla niego, jednak gdyby zakochał się, zmieniłby zdanie? Czy zwykły dzieciak zdoła wstrząsnąć jego sercem? Nie byli wobec siebie niczym zobowiązani, ale bohater coś mu obiecał. Chłopak stanie u jego boku zaraz po otrzymaniu stałej licencji. Izuku zostanie partnerem Ground Zero, a wtedy ich losy połączą się ze sobą. Może w niedalekiej przyszłości istniał cień szansy dla zakochanego nastolatka.
— Izu-kun… — usłyszał.
Po chwili poczuł ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Zacisnął usta, myśląc intensywnie nad ostatnimi dniami.
Katsuki musiał mieć go dość.
Od kilku dni, piegowaty był dla niego bardzo niemiły. Izuku obawiał się, że stracił uznanie w oczach Zero. Co gorsza, co jeśli zniechęcił go do siebie lub czerwonooki stracił zainteresowanie jego osobą? To byłby koszmar dla fana.
Młodszy traktował go ozięble wyłącznie z powodu zazdrości. Kierowała nim złość, która skupiła się na blondynie. Na początku dobiła go świadomość, że obiekt jego westchnień spotyka się z kimś innym. Później doszło do niego złudne wrażenie, że Zero go wykorzystuje i traktuje go niepoważnie, co było bzdurą. Chłopak mógł się doszukać sytuacji, kiedy Katsuki otacza go troską i przejawia jakiekolwiek zainteresowanie.
Musiał go przeprosić.
— Idę do niego.
Zielonowłosy od razu wstał z miejsca. Nawet nie obejrzał się na Ochaco, która wpatrywała się w niego zdezorientowanym wzrokiem. Szatynka ruszyła w jego stronę, widząc, że jej przyjaciel naprawdę ma zamiar wyjść.
— Po co? — zapytała, a ten ją zignorował. — Ej! Ale nie zrób nic głupiego!
×××
To był błąd. Cholernie wielki błąd. Izuku stał przed drzwiami do pokoju nauczycielskiego, który pełnił rolę tymczasowego mieszkania dla dorosłych podczas dyżuru. Chłopak nie potrafił znaleźć w sobie odwagi, aby zapukać. Co jeśli Katsuki nie życzy sobie z nim rozmawiać? Raptem kilkanaście minut temu, Midoriya rzucił się na blondyna, zrobił mu awanturę, a na koniec rzucił w niego poduszką. Na samą myśl o tym wszystkim, nastolatek płonął z zawstydzenia. Naprawdę, co nim kierowało?
Gdy już miał zapukać do drzwi, zawahał się. Westchnął ciężko, drapiąc się z tyłu głowy.
Wracam się. Pomyślał, wycofując się. Spontaniczne decyzje w jego wykonaniu często kończyły się porażką.
— Czego, zboczeńcu?
Piegowaty ledwo zdążył postawić dwa kroki, a już spotkał się ze swoim wychowawcą, który szedł korytarzem. Niższy przeklął siebie w duchu. Nazwanie go "zboczeńcem" przywiało złe wspomnienia z wsadzenia ręki do spodni Zero. Gdyby mógł, chciałby wymazać tą zbrodnię ze swojej kartoteki.
— Mogę wejść? — zapytał przyjaznym tonem głosu.
Czerwonooki rozejrzał się uważnie, czy aby na pewno nikt ich nie widzi. Korytarz świecił pustkami, a cisza oznaczała, że żaden z uczniów się nie zbliża.
— Wchodź — powiedział, wyprzedzając go.
W pokoju unosił się przyjemny zapach jedzenia. Widząc w zlewie brudne naczynia, Izuku wywnioskował, że Bakugo zdążył zjeść kolację.
— Mam nadzieję, że nie przeszkadzam — mruknął uczeń, który z nieznanych mu powodów zaczął się czuć nieswojo.
— Wciąż czekam na przeprosiny — wtrącił głośno i wyraźnie mężczyzna.
Izuku zamarł, czując się jeszcze głupiej niż kilka chwil temu. Ground Zero przyglądał się mu wyczekująco. Jego szkarłatne tęczówki wywiercały w ciele młodszego wielką dziurę. Chłopak widział, że jego idol jest w złym humorze. Bardzo szybko pożałował swojej decyzji odnośnie przyjścia tutaj.
— Przepraszam, Katsuki. Nie zrobiłeś nic złego, a ja traktowałem cię okropnie. ...Jesteś zły? — zapytał niepewnie.
— Pół godziny temu mówiłeś mi, żebym się pierdolił, a teraz przychodzisz tu i pytasz czy jestem zły?
— No bo...
— Ah, Izuku — przerwał, przeczesując włosy palcami — nie zawracaj mi głowy.
Zielonooki wstrzymał na krótką chwilę oddech.
— Wyrzucasz mnie?
— Nie chcę znowu wyjść na dupka, ale tak. Zdenerwowałeś mnie dzisiaj. I to bardzo.
Midoriya skrzyżował ręce na piersi. Objął je mocno, wjeżdżając kciukami pod materiał opasek na ramionach.
— Niby czym? — zapytał, będąc ciekawym jak blondyn zareaguje.
Głupie pytanie skutecznie wkurzyło dorosłego.
— Żartujesz sobie, gówniarzu? Jesteś upartym, humorzastym dzieciakiem, który nie słucha się swojego wychowawcy, czyli mnie — warknął, podchodząc bliżej nastolatka. — Denerwuje mnie sposób w jaki ryzykujesz zdrowiem czy życiem. Ludzie cenią sobie odważnych bohaterów, ale ty, Izuku, popisujesz się debilizmem. Na razie dopisało ci jedynie szczęście. — Słysząc to, uczeń od niechcenia przewrócił oczami, co nie umknęło uwadze Zero. — Co to miało być? — zapytał wyraźnie oburzony.
— Powtarzasz się.
Chłopak miał wrażenie, że od jakiegoś czasu Bakugo przestawił się na tryb podobny do All Mighta. Obaj potrafili jedynie zasypywać go przestrogami i komentarzami na temat jego obrażeń i blizn.
— Robisz się nieznośny, wiesz o tym? — powiedział czerwonooki, na co piegowaty zmarszczył brwi.
Faktycznie powinien już wyjść zanim sprawy przyjmą nieprzyjemny obrót.
— A ty robisz się nudny — rzucił.
Zanim zdążył postawić krok, Bakugo zacisnął rękę na jego nadgarstku. Zatrzymał go, wbijając w niego ostrzegawcze spojrzenie.
— Przed chwilą mnie przepraszałeś, a znowu robisz to samo — zaczął, przyciągając go bliżej siebie. — Twierdzisz, że ja się tobą bawię? — wyszeptał do ucha nastolatka, które zdało się w jednym momencie stanąć w ogniu. — Osobiście uważam, że jest na odwrót. Pomyśl — mruknął, ujmując jego szczękę — ostatnio za bardzo się rządzisz.
Cała wrogość, unosząca się w powietrzu, nagle wyparowała. Midoriya mógł myśleć tylko o ciepłym oddechu Ground Zero i kciuku, który, bez ostrzeżenia, przejechał delikatnie wzdłuż jego dolnej wargi, łaskocząc paznokciem tą górną.
Katsuki znowu to zrobił. Oczarował go swoim urokiem i czynami, powodując, że Izuku miał ochotę rozpłynąć się w ramionach starszego.
Nie mógł nic poradzić na podniecenie seksualne, które nagle objęło całe jego ciało. Blondyn kontynuował badanie ust piegowatego opuszkiem palca. Gładził dolną wargę, rozszerzając je tylko po to, aby dostać się do ich wewnętrznej, gorącej strony. Tęczówki koloru głębokiej czerwieni wpatrywały się w rozchylone usta piegowatego. Niejedna brudna myśl przemknęła przez umysł blondyna, a Izuku był tego faktu dziwnie świadomy.
W końcu nie wytrzymał i zabrał dłoń Pro Herosa z dala od swoich warg. Przyciągnął go bliżej siebie, chwytając za koszulkę wychowawcy, który został zmuszony się uchylić. Milimetry dzieliły go od kuszących ust Zero, niestety ten w porę się odsunął.
— Chciałbyś całusa? — zapytał miękko.
Izuku pokiwał nieśmiało, a zarazem niecierpliwie, głową.
Katsuki oddalił się od niego, przerywając każdy możliwy kontakt cielesny. Midoriya nie sądził, że mężczyzna zada mu tym tak bolesny cios. Poczuł nagły chłód i desperację zrodzoną z dokuczliwego podniecenia.
— Nie ma nagród za nieposłuszeństwo — zaczął, przekręcając zamek w drzwiach — są tylko kary.
— Oh… — wymsknęło się młodszemu.
Doznał wrażenia, że jego trzewia wywróciły się na drugą stronę. Stres, strach i ekscytacja – taka mikstura emocji zawładnęła jego ciałem. Miał ochotę zrobić krok w tył, za każdym razem, gdy Bakugo stawiał głośny krok w jego stronę. Nie był pewny czy jest gotowy na cokolwiek, co szykował dla niego diabeł w ludzkiej skórze.
Ciało młodego dało po sobie znać za pomocą kłopotliwej erekcji, która zdołała wyjść na jaw poprzez materiał spodni. Katsuki zawiesił na niej swój wzrok po czym głupio parsknął pod nosem.
Jak tylko zbliżył się do swojego ucznia, złapał go w talii, przyciągając go gwałtownie do siebie. Zielonowłosy nie był gotowy na dłonie mężczyzny, które objęły, niemal w całości, jego pośladki. Zręczne palce Zero masowały Izuku w dziwny, lubieżny sposób, który rozpalił w nim większy ogień.
— Pyskujesz, nie słuchasz się i jesteś niegrzeczny. Co mam teraz z tobą zrobić? — zamruczał przyjemnym głosem.
Midoriya zadrżał, gdy ręce blondyna zjechały odrobinę niżej, zaciskając się na wewnętrznej stronie jego ud, tuż pod pośladkami. Taki dotyk zmusił go do głośnego westchnięcia, który nastąpił zaraz po wtopieniu się w silne ramiona wyższego. Nastolatek przylgnął do niego, wdychając jego zapach, który zakręcił mu w głowie.
— Przestań mnie tak dziwnie dotykać — jęknął bezmyślnie.
Tak naprawdę pragnął więcej i więcej. Mógł tylko zaciskać nogi z rozkoszy, pozwalając palcom Zero doprowadzać swoje ciało do szału.
— Przestać? Na pewno chcesz stąd wyjść w takim stanie? — zapytał chytrze, spoglądając na krocze chłopaka.
— Więc zrób coś — mruknął, złączając ich usta w pocałunku.
Pieszczota nie trwała długo. Izuku szybko stracił panowanie nad głosem, gdy tylko poczuł mocny klaps złożony na jego lewym pośladku. Od razu podskoczył, kompletnie się tego nie spodziewając.
— Pozwoliłem ci się pocałować? — zapytał, marszcząc brwi.
Midoriya spojrzał na niego ze zmieszaniem. Nim zdołał przemówić, słowa utknęły mu w gardle wraz z kolejnym, mocniejszym, klepnięciem w to samo miejsce.
Pisnął, przygryzając własną wargę. Doznał dziwnego uczucia, którego nie rozumiał. Dłoń Katsukiego zdawała się odbić na jego pośladku, zostawiając ślad, który Izuku czuł do teraz.
Czy jest możliwość, że coś takiego podobało mu się?
Nie miał okazji podumać nad tym pytaniem. Bakugo postanowił nagle zmienić miejsce położenia, którym była sofa. Usiadł na niej, klepiąc się po swoich udach w geście zaproszenia. Piegowaty stał jak słup soli, nie będąc pewnym jak odebrać ten gest.
Blondyn przewrócił oczami i przyciągnął go do siebie, chwytając go za ręce. Od razu dobrał się do rozporka chłopaka, szybko go rozpinając.
Spodnie Izuku poleciały w dół, a zaraz za nimi – jego bielizna.
— Ledwo cię tknąłem, a już jesteś cały twardy — skomentował, lustrując go wzrokiem.
— Dawno tego nie robiłem — wymamrotał pod nosem.
— Połóż się tu — powiedział Zero, ponownie wskazując na swoje kolana. Midoriya już wiedział, co chodziło Bakugo po głowie. Zrobił to, bez dłuższego zastanawiania się. Jego głowa spoczęła na oparciu sofy, a szeroko rozstawione nogi mężczyzny bez problemu udźwignęły ciężar jego ciała. — Ręce za siebie.
Jedna z dłoni blondyna bez problemu objęła oba nadgarstki zielonowłosego. Nastolatek wiedział, że jego twarz musi być teraz wyjątkowo czerwona. Dopiero po fakcie, doszło do niego, że świeci gołym tyłkiem przed Ground Zero, który, jak dotąd, tylko milczał.
Włosy na jego skórze stanęły dęba, gdy dłoń Katsukiego posunęła delikatnie po jego miękkim pośladku. Serce piegowatego biło tak szybko i głośno, że wydawało mu się, że czerwonooki doskonale je słyszy. Palce drażniące jego nagą skórę tylko go denerwowały. Sam nie wiedział, co czuje. Strach czy może podniecenie?
Bakugo bawił się jego nerwami, nie spiesząc się z wymierzeniem kary. Gdy już Izuku był gotowy na uderzenie, okazywał się to być fałszywy alarm. Jednak gdy nadszedł czas na klapsa, zielonooki krzyknął z powodu nagłego uczucia pieczenia, które w przyjemny sposób rozeszło się po całym jego ciele.
— Chyba nie chcesz, żeby inni cię usłyszeli?
Blondyn był zmuszony zamknąć mu usta dłonią. To jednak nie powstrzymało go przed unieruchomieniem rąk nastolatka. W mgnieniu oka rozwiązał krawat na szyi młodszego, szybko wiążąc go na wolnych dłoniach. Zrobił to, upewniając się, że więzy nie są za mocno.
Wtem przyszedł czas na drugi klaps, tym razem, wymierzony we wcześniej podrażniony pośladek. Z gardła piegowatego wydobył się stłumiony krzyk. Poczuł odrętwiające mrowienie w uderzonym przed chwilą miejscu.
Oddychał ciężko przez palce drugiego mężczyzny. Zdarzyło mu się je poślinić wraz z kolejnym, miękkim klapsem. Jęknął, ocierając się o uda siedzącego, a po chwili zerknął na niego kątem oka. Ten od razu poczuł na sobie pożądliwy wzrok swojego ucznia. Sposób w jaki pożerał go za pomocą spojrzenia, naładował Zero energią, którą wyładował na jednym z pośladków młodszego.
— Ngh!
— Gapisz się na mnie jakbyś błagał o więcej. Na dodatek wypinasz się zupełnie jak suka w rui.
Zielonowłosy zamruczał przeciągle, znów ocierając się o Bakugo. Jego wzwód napierał na miękkie uda starszego, dodatkowo go stymulując.
Jeden i drugi klaps były tak intensywne, że Izuku zaczął niespodziewanie szczytować. Ogarnęła go ulga i niewyobrażalne uczucie przyjemności. Blondyn wepchnął dwa palce w jego gorące usta, aby stłumić rozkoszne westchnięcia, które towarzyszyły Izuku.
— Może porządne lanie czegoś cię nauczy — powiedział, wpatrując się w dyszącego na jego nogach chłopaka. — Jak przez kilka dni pochodzisz z bolącym tyłkiem, zapamiętasz, że trzeba słuchać, co mówią inni. — Zero zabrał dłoń z ust piegowatego, który słodko zakasłał. — Jeśli zobaczę na twoim ciele jeszcze jedną ryskę, gorzko tego pożałujesz.
Midoriya jęknął pod nosem, w momencie, gdy Katsuki ścisnął za podrażnioną skórę na jego pośladku. Był zmuszony raz jeszcze zacisnąć usta i przygryźć wewnętrzną stronę policzka, aby znieść to piekące uczucie, które jednocześnie bolało i łaskotało.
— Mhh, bo – boli — wyjęczał, wraz w delikatnym wbiciem paznokci w czerwoną skórę.
— Obiecujesz, że będziesz już grzeczny?
— Tak — powiedział na wydechu. — Będę uważał i już nikogo nie zawiodę.
Ground Zero odsunął grzywkę opadającą na oczy chłopaka, aby pocałować go w czoło.
— Właśnie to chciałem usłyszeć.
Rozwiązał jego ręce i pomógł mu podnieść się z kolan. Izuku był zmęczony, a wręcz wyczerpany. Nawet nie przejął się faktem, że stoi przed swoim idolem półnagi.
— Z czego się śmiejesz? — burknął młodszy, gdy usłyszał głośne parsknięcie autorstwa Bakugo.
— Podobało ci się — powiedział z delikatnym uśmiechem. — Aż za bardzo — dodał, przenosząc wzrok na swoje ubrudzone spodnie.
Zielonowłosy wytrzeszczył oczy, jednocześnie płonąc ze wstydu.
— Przepraszam! — wypalił, patrząc jak Bakugo wyciera białą substancję za pomocą chusteczki. — Nie chciałem…
— Nie szkodzi. Wypierze się i po krzyku. Chyba przesadziłem — mruknął, przyglądając się zaczerwienionej skórze na pośladkach nastolatka.
— Nie! Było… uhm… Wiesz… — wydukał, starając się zakryć krocze swoją koszulą — p – przyjemnie.
Katsuki uniósł w zdziwieniu brwi.
— Przyjemnie? — zapytał głośno. — Pieprzony masochista — zaśmiał się, klepiąc go żartobliwie po tyłku. Mimo, że uderzenie było bardzo delikatnie, Izuku pisnął, czerwieniąc się z zawstydzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top