𝟏.𝟏𝟒. 𝐝𝐞𝐬𝐭𝐫𝐮𝐤𝐜𝐣𝐚

destrukcja – całkowity, samoistny rozpad czegoś.

╳ ╳ ╳

To było pięć najdłuższych dni w życiu Bakugo.

Piątek – Midoriya przyjeżdża napisać jakiś głupi test i spakować swoje manatki, ponieważ wraca do domu. Jego matka wysłała wychowawcy tygodniowe zwolnienie z zajęć lekcyjnych dla syna, jednak chłopak musiał zabrać kilka swoich osobistych rzeczy. Katsuki zacisnął ręce na samą myśl o pogawędce z piegowatym. Nawet zamienił się dyżurami, aby mieć pewność, że nic nie stanie mu na drodze. 

Na początek planował go zganić za debilizm na polu walki. Długo myślał nad tym w jaki sposób spróbuje do niego przemówić. Midoriya, już na starcie, powinien docenić ilość czasu jaką Katsuki zmarnował na rozmyślaniu o nim. 

Nie zapomniał, co obiecał jego matce. Miał z nim na poważnie porozmawiać i żywił nadzieję, że nie da się ponieść wściekłości. Cóż, przynajmniej chciał spróbować nad nią zapanować. Myśląc o tym jakie emocje będą mu towarzyszyć przy chłopcu, wiedział, że nie zacznie na spokojnie. Prędzej wybuchnie, dbając o to, aby Izuku był w polu rażenia.

W sercu blondyna zrodziła się malutka obsesja. Czatował przy pierdolonym oknie, oczekując ujrzenia zielonej czupryny wracającej ze szkoły. Nie mógł się doczekać momentu, w którym weźmie go za szmaty. Już on mu pokaże "ojcowską rękę".

Dzieciakowi nie spieszyło się wracać. Ground Zero zaczął się niecierpliwić. Ileż można siedzieć w szkole? Wydawało mu się, że jego klasa już dawno skończyła zajęcia. Co jeśli mu umknął i zdążył się już spakować? Bakugo nie widziało się czekać cały tydzień aż ten wróci z domu. 

Wyszedł ze swojego pokoju i od razu usłyszał głośne rozmowy, a nawet wrzaski. Dźwięki wydawane przez latorośle Aizawy zagrały mu na nerwach. Aż miał ochotę zawrócić, jednak wyrzucił ten pomysł z głowy i ruszył dzielnie przed siebie.

Zmarszczył brwi, przyglądając się zza rogu, co wyprawiają ci debile. Grupa chłopaków siedziała przed telewizorem, śmiejąc się z wrzeszczącego przez łzy Denkiego. Zero postanowił popatrzeć przez krótką chwilę, w jaki sposób młodzież postanowiła marnować swój czas. 

Nagle się uśmiechnął. 

Zielonowłosa zguba właśnie się odnalazła. Cwaniak musiał wejść tylnymi drzwiami. To tylko świadczyło o tym, że nie był głupi. Pewnie spodziewał się, co czeka go po powrocie. 

Siedział razem z nimi, również się śmiejąc. Katsuki dawno nie widział uśmiechu na jego ustach. Cholernie tęsknił za tą drobnostką.  

— Midoriya, jak pokonać tego pieprzonego czarodzieja?! — wydarł się Kaminari. Odgłos agresywnie wciskanych guzików było słychać aż z końca pokoju.  

— Ssiesz w tym, Denki — odezwał się Eijiro, ziewając. 

— Stary, umarłeś już pięć razy — wtrącił Sero. — Daj Midoriyi pada.

— Chcę go zabić sam! — jęknął. 

Denki grał w jakąś grę, wydzierając się przy tym niemiłosiernie głośno. Z tego, co dorosły zaobserwował, inni przyglądali się jego poczynaniom. Łatwo było się domyśleć na kim mężczyzna skupił swój wzrok. Miał idealny widok na piegowatą buzię Izuku. Dobry humor, który promieniował od chłopaka, przyniósł Zero pewien rodzaj ulgi. Obawiał się, że przygnębienie i niewytłumaczalna złość będą się za nim wlokły. Widocznie Midoriya miał się dobrze, a wrogość przejawiał tylko do Ground Zero. Cóż, na chwilę obecną mógł to przeżyć. 

— Denki-kun, mówiłem ci już, że musisz utrzymać dystans — zaczął zielonowłosy. — Przyjrzyj się. Gdy podnosi swoją broń, aby zebrać moc, masz chwilę, żeby podejść i zaatakować.

Izuku naprawdę był jego nerdem. Nie spodziewał się, że oprócz fascynacji bohaterami, w zainteresowaniach nastolatka znajdzie się również zamiłowanie do gier. Dodawało mu to uroku. 
 
— Ugh! To nie fair, on się uzdrawia! 

— Na dobrą sprawę ty też potrafisz — mruknął czerwonowłosy, który zaczął przeglądać coś na telefonie. — O, znowu przegrałeś. 

— Choleraaaaaa! Poddaję się! Midoriya, weź zabij tego pajaca — powiedział, podając zielonookiemu kontroler, który ten przyjął z uśmiechem. 

Izuku wygrał za pierwszym razem i to w imponująco krótkim czasie. Koledzy nagrodzili go skromnymi pochwałami, na które ten zaczął się rumienić. 

— Wielkie dzięki! — odezwał się Kaminari. 

— To nic takiego — zachichotał.
 
Uroczy obrazek, który niestety szybko zniknął. Fan Ground Zero zauważył swojego idola kątem oka. Mina od razu mu zrzedła, a atmosfera między tą dwójką zrobiła się nieciekawa. 

To jednak nie zdołało popsuć bohaterowi wyśmienitego humoru. Na jego ustach zatańczył podstępny uśmieszek. Wezwał go do siebie kiwnięciem palca, ale młody ani drgnął. Tylko zmarszczył wściekle brwi i odwrócił swój wzrok, wracając do rozmowy z kolegami. 

Czerwonooki mruknął coś pod nosem,  zastanawiając się przez chwilę. Chłopak dzielnie go ignorował, jednak nie wiedział, że tym sposobem kopie pod sobą coraz to większy dół. 

Niech sobie nie myśli, że Ground Zero odpuści. 

— Midoriya, podejdź tu — zagrzmiał wrogo, skupiając na sobie uwagę młodzieży. 

Chłopcy zamienili się w martwe posągi, nie wykazujące jakichkolwiek znaków życia. Wszyscy wbili spojrzenia w Midoriye, który udawał, że nie usłyszał polecenia. 

— Ground Zero cię woła — odezwał się w końcu Kirishima.  

Zielonowłosy zacisnął usta, wlepiając wzrok w podłogę. Tak dziecinne zachowanie tylko zapewniało o jego nieustępliwości i głupiej upartości. 

— Midoriya — powtórzył, siląc się na spokojny ton głosu. Nie chciał go niepotrzebnie spłoszyć swoim krzykiem. 

Szesnastolatek w końcu zareagował. Popatrzył na mężczyznę czystą wrogością, która go urzekła, jednak nie pasowała do tej anielskiej buźki. 

Młodszy ruszył w jego stronę. Nawet się nie zatrzymał, będąc już obok. Ominął go, zostawiając za sobą przeszywający chłód.  

Katsuki upewnił się, że zniknęli z zasięgu wzroku innych. Od razu podążył za rozgniewaną, zieloną kuleczką, która stawiała głośne kroki. Doprawdy, co biedny Zero mu uczynił? 

— Widzę, że zdjęli ci gips — zagadnął, dorównując mu kroku. — Z ręką w porządku?

Wszedł za nim po schodach. Wraz z każdym pokonanym stopniem, miał ochotę docisnąć piegowatego do ściany i zmusić do spojrzenia mu w oczy. Jego zachowanie powoli zaczęło go nudzić. Już wolał, żeby mu pyskował niż milczał jak grób.   

— Dobra, koniec tych głupich fochów — powiedział, gdy znaleźli się już na drugim piętrze. — Musimy sobie poważnie porozmawiać.

Złapał go za bark, a ten od razu strzepnął jego dłoń, nie oglądając się z siebie. Bakugo zacisnął w złości zęby. Miarka się przebrała.

Gdy Izuku otwierał drzwi, blondyn wtargnął do jego pokoju. Piegowaty zamknął drzwi z hukiem, wlepiając zielone tęczówki prosto w niego. 

Już myślał, że chłopak wybuchnie, rozpoczynając kłótnię. Ten jednak milczał. Wyjął z szafy kilka ubrań, które rzucił na łóżko. Tam leżała już walizka, do której zaczął powoli wszystko wkładać, uprzednio składając odzież. 

Jasnowłosy skrzyżował ręce na piersi, rozglądając się po pokoju. Czynności tej towarzyszył mu zdegustowany, a jednak nieco zaciekawiony, wyraz twarzy. Zdecydowanie zbyt dużo All Mighta i szokująco mało Ground Zero. Szukał wzrokiem plakatu ze swoją półnagą podobizną, którą rozpoznał na zdjęciu przesłanym przez Izuku. Nigdzie nie wisiał. Poczuł niewielki zawód. Wydawało mu się – a raczej fantazjował tak – że zielonowłosy zasypia, patrząc na niego. Wyobrażał sobie jak nastolatek robi sobie dobrze do jego zdjęć.

Nie była to odpowiednia chwila na myślenie o tego typu bzdetach. Midoriya wciąż nie odezwał się do niego ani słowem, a Bakugo zdążył stracić resztki cierpliwości. 

— Powiedziałem, że musimy porozmawiać — oznajmił głośno i wyraźnie. Ton jego głosu przybrał władczą barwę. Tylko w taki sposób przemówi do tego młodzieńca. 

Izuku zatrzasnął swoją walizkę, jeszcze chwilę coś przy niej robiąc. Sterczał przed nią. Specjalnie. 

To naprawdę robiło się cholernie nudne. 

Starszy podszedł do niego, a Izuku od razu się oddalił, ciągnąć za sobą walizkę. Krwiste oczy Zero zapłonęły furią. Ten gówniarz śmiał z nim pogrywać. 

— Do kurwy nędzy, przestań mnie ignorować! Przynajmniej porozmawiajmy o tym, co zaszło! — warknął, zmuszając go, aby na niego spojrzał. Młodszy zrobił to niechętnie.  — A potem się pożegnamy. — To zdanie wstrząsnęło chłopcem. Usta mu zadrżały, a on sam zaczął sprawiać wrażenie zmartwionego. Zawahał się, jednak w ostateczności wybrał milczenie.— Coś ty sobie myślał, co? Siedząc na wózku, gówno zrobisz jako bohater! Nie zdajesz sobie z tego sprawy?! — krzyknął, chwytając go brutalnie za nadgarstek. Był tak wściekły bezczelnym zachowaniwm nastolatka, że nie panował nad własną siłą. — Patrz na mnie jak do ciebie mówię! 

Midoriya starał się wyrwać, ale na darmo. Ucisk był zbyt mocny, a nawet bolesny, co jeszcze bardziej go zestresowało.

— Puszczaj! — odezwał się w końcu. Wciąż nie spojrzał wyższemu w oczy. Wręcz przeciwnie, głowę miał spuszczoną w dół. — Zabieraj te łapska, inaczej o wszystkim powiem prasie! — zagroził. Jego przepełniony goryczą głos trząsł się. 

Bakugo natychmiast go puścił. Nie dlatego, że bał się groźby. To Izuku wystraszył go na śmierć. Chłopak, którego poznał, nie był taki. Młody bohater zaniemówił. Przez dłuższą chwilę nie wiedział co powiedzieć lub jak się zachować. Nie chciał uwierzyć, że z tych słodkich ust wyszły słowa przepełnione tak bardzo żrącym jadem. 

— Co w ciebie wstąpiło? 

Piegowaty pociągnął kilka razy nosem. Dźwięk ten dziwnie wstrząsnął blondynem. Nie znał powodu jego smutku i właśnie to go przeraziło. 

— Ni – nie twoja sprawa — wydukał, wycierając oczy rękawem. 

Zaczął nagle płakać. Czerwonooki nie widział jego łez, jednak doskonale słyszał szloch i urwany oddech.

Zaciskał rękę na rączce swojej walizki. Katsuki przyglądał się jak ten desperacko próbuje zasłonić twarz. 

— Zostaw to i popatrz na mnie — poprosił łagodnie. — Ktoś cię skrzywdził? 

Szesnastolatek wbił w niego swój zaszklony wzrok. Zieleń pięknie błyszczała pod powłoką łez. 

Starszy chciał go dotknąć, ale przeczuwał, że to zły pomysł. Skąd ta nienawiść? Ta rozpacz? Co się stało? 

Czy to Katsuki jest tym, który go skrzywdził? 

Zielonowłosy usiadł na krawędzi łóżka. Schował twarz w dłoniach, biorąc tym samym głębokie oddechy. Próbował się uspokoić, a Bakugo nie chciał mu w tym przeszkadzać. Obserwował go cicho. Czekał na moment aż negatywne emocje z niego wyparują. 

Po czasie, Midoriya odsłonił wciąż mokrą buzię. Przetarł opuchnięte oczy, spoglądając nieśmiało na sylwetkę swojego wychowawcy. 

Blondyn postanowił wykonać pierwszy ruch. Usiadł powoli zaraz obok. Z młodszego biło ciepło, które zdawało się przyciągać go do niego. W końcu zdecydował się na subtelny dotyk. Ground Zero, niewinnie, zetknął się z nim kolanem. 

— Izuku,  bądź ze mną szczery. Posłuchaj, jeśli to, co między nami jest, przerasta cię, możemy to przerwać w każdej chwili. Nie chcę ci zaszkodzić, a doskonale widzę, co się dzieje. 

— C – co masz na myśli? — zapytał cicho. Na jego policzkach wystąpiła intensywna czerwień. 

— Po prostu to zakończymy. 

— Co? Nie… — wyszeptał, niemal sam do siebie. Z jego oczu ponownie zaczęły toczyć się grube łzy. — Ja... — zaczął mamrotać pod nosem. 

— Gdy walczyłeś z Todorokim — wtrącił się drugi — byłeś tak uparty, bo bałeś się, że jeżeli przegrasz, uznam cię za słabego. Mam rację? — Izuku wbił ze wstydem wzrok w podłogę. Wszystko wskazywało na to, że tutaj się nie mylił. — Twoje ruchy były tak desperackie i głupie, że… tch. Izuku, zawiodłeś mnie. Nie twoją przegraną, a tym, że na siłę próbowałeś wygrać, choć i tak nie miałeś szans. — Młody milczał, nie wykonując przy tym najmniejszego ruchu. Tylko co jakiś czas pociągał cichutko nosem. — Mój partner nie może targać się na własne życie.  

Oczy piegowatego zabłyszczały, słysząc te słowa. Już chciał otworzyć usta, ale w ostatniej chwili zawahał się. Katsuki już myślal, że w końcu znalazł z nim tą cienką nić porozumienia, lecz chłopak zacisnął mocno wargi, wracając do punktu wyjścia.

Bohater wyciągnął ostrożnie rękę w stronę Izuku. Drugi zdążył ją zauważyć i – ku zdziwieniu Bakugo – nic nie zrobił z tym faktem. Starszy odsunął grzywkę z jego czoła. Zaczesał ją palcami na bok, chcąc przyjrzeć się dokładnie jego oczom. Wciąż były smutne, a jednocześnie tak bardzo piękne. 

— Mogłeś zranić się na tyle, że nie mógłbyś zostać bohaterem. I to z powodu takiego dupka jak ja. Powiedz mi, czy to było tego warte? — zapytał, bawiąc się kosmykiem włosów z tyłu zielonej czupryny. — Twoja matka bardzo się o ciebie troszczy, a doprowadzasz ją do płaczu i ciągłego niepokoju. 

— Przestań — fuknął nagle. Odsunął się od Zero, żeby ten przestał dotykać jego włosów. — Nie masz o niczym pojęcia...

— Dlaczego jesteś taki uparty, co? Izuku… — zamruczał, kładąc dłoń na miękkim, zimnym policzku nastolatka.

— Nie dotykaj mnie! — wrzasnął nagle, czego Zero się nie spodziewał. Piegowaty wstał z łóżka, rozgrzany do czerwoności. — To wszystko przez ciebie! To twoja wina! Obściskiwałeś się z tą kobietą tuż przed moim meczem, ty… ty zboczeńcu! Gdy ja… Gdy to zobaczyłem, ja-

— Co, kurwa? — przerwał mu natychmiast. Rownież wstał z miejsca, stawiając zdecydowane kroki w stronę wściekłego chłopaka — Za kogo ty mnie masz? — prychnął drwiąco. — Chyba faktycznie coś ci się poprzewracało w głowie.  

Katsuki czuł, że zaraz to on przejmie rolę obrażonego dupka. Ludzie mieli na jego temat negatywną opinię, jednak jeszcze nikt przedtem nie oskarżył go o takie rzeczy. Obściskiwać się z kobietą na festiwalu? Co ważniejsze, czy Izuku go śledził? Czasami zapominał, że był pieprzonym fanboy'em. 

— Wyszedłem z przyjaciółką coś zjeść i zobaczyłem was. Śmialiście się, a ona… tuliła się d – do ciebie. Wiesz jak się wtedy czułem?! 

Blondyn zmarszczył brwi. Próbował wrócić wspomnieniami do tamtego dnia. Był wtedy tylko z Camie, więc... 

Ah, racja. Camie to kobieta – przypominał sobie. 

Westchnął głośno. Mógł tylko przyłożyć dłoń do swojego czoła, kwestionując inteligencję Izuku. Miał prawo pomyśleć, że on i Camie są razem. W końcu dziennikarze do dzisiaj bacznie się im przyglądają. Gdy tylko ich dwójka decyduje się wyjść razem na miasto, na drugi dzień są już na okładce jakiegoś tandetnego czasopisma z niedorzecznym nagłówkiem na środku. 

— Camie to moja przyjaciółka, co nie zmienia faktu, że nie powinno cię to obchodzić — powiedział, mając nadzieję, że ta informacja otworzy Izuku oczy. 

Zielonowłosy zamilkł. Wydusił z siebie jedynie ciche "oh" i opuścił z zawstydzeniem głowę. Przez cały ten czas był zazdrosny, co dodatkowo nim zachwiało podczas walki. Bał się odrzucenia? O cholerę mu chodziło? Ground Zero patrzył na jego zaczerwienione ze wstydu policzki, nie mając pojęcia co z nim zrobić. 

Uczucia Izuku wymykały się spod kontroli, a to zawsze źle się kończy. Był zazdrosny, czego nie powinien czuć, będąc w takiej relacji. Katsuki nie był ani jego własnością, ani chłopakiem, ani kochankiem. Czy zielonowłosy zdawał sobie z tego sprawę? 

— Czyli to tylko przyjaciółka… — wymamrotał sam do siebie. 

— Mówiłem, że nie mam zamiaru się wiązać. To nie dla mnie — powiedział od niechcenia. 

Młodszy mruknął coś w odpowiedzi. 

— Uh… uhm, Ka – Katsuki? — odezwał się nieśmiało. Podniósł nieco głowę, wbijając w blondyna swoje wielkie, szczenięce oczka. — Lubisz mnie? Choć trochę? 

Mężczyzna uciekł gdzieś wzrokiem, myśląc nad odpowiedzią. Zrobiło się niezręcznie. Mijały sekundy, a on czuł na sobie wyczekujący wzrok nastolatka. Przy tak głupim pytaniu jego mózg zaświecił pustką. Oczywiście, że go lubił, ale nie w taki sposób.  

Izuku był... 

— Gdybym nie zgodził się na ten układ, nie byłoby cię tutaj — powiedział nim Bakugo zdążył się odezwać. — Miałbyś mnie gdzieś… 

To prawda. 

— Słuchaj, lubię cię, ale-

— Ale jestem tylko twoją zabawką, prawda? 

— Nigdy tego nie powiedziałem. Nie rozumiem też, dlaczego masz do mnie wąty. — Zero skrzyżował ręce na piersi. Podszedł do niższego chłopaka, od którego biła złość pomieszana ze smutkiem. — Wiesz na co się zgadzałeś — dodał, patrząc mu prosto w oczy. Był już zmęczony tą rozmową. — Tch, no tak, jesteś jeszcze dzieckiem. Widocznie nie dojrzałeś, aby odróżnić przyjemność od uczuć. 

Dlaczego to powiedział? Przecież nie miał tego na myśli. Izuku był dobrym i mądrym chłopakiem. Momentami bywał głupiutki, ale to dodawało mu uroku. 

"Tch, no tak, jesteś jeszcze dzieckiem". 

Gorszej rzeczy nie mógł powiedzieć nastolatkowi. 

Otworzył usta, chcąc go przeprosić. Nie spodziewał się, że Midoriya chwyci go za koszulkę. Szybko zmusił go do schylenia się, a następnie zamknął mu usta pocałunkiem. Poczuł słonawy smak na języku. Wargi chłopaka wciąż smakowały jego łzami. 

Katsuki zamruczał niepewnie, gdy język Izuku próbował przedostać się dalej. Jego próby były niezdarne. Nastolatek nie miał pojęcia co robi. Nie wiedział jak się całować, a Zero nie miał szansy udzielić mu tej lekcji. 

Ich mokre wargi zostały brutalnie rozdzielone przez piegowatego. Wciąż targając blondyna za koszulkę, przyciągnął go jeszcze bliżej. Ciepły oddech Izuku łaskotał drugiego po skórze. 

— Nie jestem dzieckiem — syknął prosto w  usta Zero. Ponownie wpił się w jego wargi, wręcz na siłę wpychając język w usta wyższego. W tym samym czasie, rozpiął pas blondyna. — Udowodnię ci to. 

— Cze – czekaj, cholero — wydusił między pocałunkami. Zielonowłosy używał na nim swojego Daru. Z trudnością przychodziło mu oderwanie się od niego, ponieważ ten zarzucił rękę za jego szyję. Natomiast drugą postanowił użyć do eksplorowania wnętrza bielizny bohatera. — Izuku, przestań. Przestań, do kurwy nędzy! — krzyknął, w końcu go zatrzymując. — Postradałeś rozum?! 

Odsunął się od niego, zapinając w tym samym czasie swoje spodnie. Nie pojmował, co wstąpiło w tego chłopaka. Z dnia na dzień zmienił się nie do poznania, co wykraczało poza rozumowanie Bakugo.  Po "rozmowie" z Izuku w szpitalu, wiele razy zastanawiał się, gdzie popełnił błąd. W końcu zdał sobie sprawę z tego, że niczym nie zawinił. 

To Izuku miał jakiś problem. 

— W takim razie czego ty ode mnie chcesz?! — usłyszał. Nie zauważył kiedy piegowaty usiadł na łóżku, a tym bardziej kiedy zdążył zalać się łzami. — Robię wszystko...! Wszystko, żebyś mnie zechciał, a…a ty...

Ground Zero przewrócił jedynie oczami. Przez chwilę pomyślał, że dobrze się złożyło, że Izuku wraca do domu. Młody będzie miał okazję przemyśleć swoje zachowanie i może się nawrócić, a Katsuki odpocznie od jego humorków.

— Mam cię dość — powiedział bez ogródek. — Skończ się pakować i wracaj do domu — mówił, idąc w stronę drzwi. — Nie nadwyrężaj nogi i ręki. Nie żartuję. Jeżeli jeszcze raz trafisz do szpitala, jako twój wychowawca mogę cię zawiesić lub wydalić ze szkoły. 

Nim zdołał sięgnąć klamki, Midoriya rzucił w niego poduszką. Czerwonooki spojrzał na nią spokojnie, a następnie skierował swój wzrok ku chłopaku, siedzącym na łóżku. 

Pierdol się — wycedził zielonooki. 

Izuku nauczył się nowego przekleństwa. 

Katsuki był pod wielkim wrażeniem, jednak postanowił darować sobie wredny komentarz. Lepiej będzie jeśli się po prostu zamknie i wyjdzie z tego, przepełnionego All Mightem, pokoju. 

Tak też zrobił. 

Ku jego zdziwieniu, na korytarzu, tuż przed drzwiami do pokoju Midoriyi, spotkał się wzrokiem z najlepszą przyjaciółką chłopaka. Trzymała w ręce trzy mangi, a jedna z nich (z tego co zauważył Katsuki) miała gejowską okładkę. Nawet ślepy zauważyłby wielki napis "R18". Zmarszczył brwi, a w duchu przyłożył sobie dłoń do czoła.   

— O cholera — wymamrotała dziewczyna. Schowała książki za plecami, jednak zrobiła to trochę za późno. — Dzień dobry, haha…

— Zależy dla kogo — rzucił zanim wyszedł na korytarz. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top