𝟏.𝟏𝟎. 𝐤𝐚𝐫𝐚

kara – środek wychowawczy stosowany wobec osoby, która zrobiła coś złego.

╳ ╳ ╳

Z samego rana panowała uciążliwa duchota. Pogoda nie okazała litości uczniom U.A. którzy powoli schodzili się do szkoły na poranne zajęcia.

Było całkiem wcześnie. Przynajmniej na tyle, żeby na korytarzach wciąż panowała cisza. Żywa dusza nie przeszła obok sali klasy 2A, w której siedziała jedna osoba. Chłopak mamrotał pod nosem, ściskając za swoją dolną wargę. W końcu przygryzł ją w zdenerwowaniu. Nie potrafił skupić się na nauce, czując ciepłe, wręcz parzące, promienie słońca na lewej stronie swojego ciała. Czarna opaska na ramieniu skutecznie przygrzewała jego blizny, co nie było miłym uczuciem. 

Zielonowłosy nastolatek rozluźnił uporczywy krawat, aby rozpiąć guzik koszuli. Nie lubił gorąca. Zdecydowanie wolał zimę, kiedy to mógł siedzieć pod kocem z herbatką i ogrzewać ciepłym kubkiem zmarznięte dłonie. 

Położył głowę na książce, zamykając na chwilę oczy. Zakuwanie do późna mu nie służyło, a on doskonale o tym wiedział. Jednak jak nie mógł nie przygotować się na pierwszy test teoretyczny, który zapowiedział Ground Zero? Oczywiście, że chciał się popisać i ani myślał zawieść jego oczekiwań. Być może liczył też na małą nagrodę, która co prawda nie była przez Zero wspomniana, ale gdyby napisał najlepiej w klasie może spotkałoby go coś miłego. Jakiś malutki buziak lub dotyk… zwykła pochwała też byłaby w porządku.

W końcu tak dawno ze sobą nie rozmawiali. O ile osiem dni można nazwać długim odstępem czasu. Cóż, przynajmniej dla Izuku była to wieczność. 

Otworzył powoli oczy, które zmuszony był przymknąć z powrotem. Te słońce poważnie zaczęło go irytować.  

— Wszędzie cię szukałam! Dlaczego siedzisz w klasie tak wcześnie przed dzwonkiem? 

Gdy tylko usłyszał energiczny głos swojej przyjaciółki, od razu ciężko westchnął. Dziś był jeden z tych dni, kiedy jego chęci do czegokolwiek sięgały dna. 

— Mhh, uczę się — wymamrotał, chowając głowę między ramionami. 

— Ta, mhm, właśnie widzę — burknęła. Izuku jęknął, gdy dziewczyna uderzyła go po głowie czasopismem. — I wcale nie masz nadziei, że Zero przyjdzie wcześniej, prawda? 

Piegowaty podniósł się z ławki. Spojrzał na nią z brzydkim grymasem na twarzy. 

— Ah, zamknij się — mruknął pod nosem. Jego rumieńce na policzkach musiały go zdradzić, ponieważ Ochaco rzuciła mu dwuznaczne spojrzenie. — Co masz w ręce? — zapytał od niechcenia. 

Szatynka szeroko się uśmiechnęła. Wzięła krzesło z ławki obok, aby usiąść przed swoim przyjacielem. Midoriya mógł tylko dziwnie na nią patrzeć, kompletnie nie rozumiejąc o co może jej znowu chodzić. Nadeszła chwila, w której rzuciła czasopismem o ławkę, dbając o to, aby okładka była zwrócona w stronę Izuku.  

— Mój drogi, to Rough! — powiedziała ożywionym głosem. Zielonowłosy odciągnął na chwilę wzrok od książki, aby zerknąć na głupie czasopismo, które ani trochę go nie interesowało. Przynajmniej tak sądził. Niekoniecznie tak było. Mógłby przysiąc, że jego serce zatrzymało się na krótką chwilę, w momencie spotkania się z czerwonymi jak krew tęczówkami. — Najnowsze wydanie z twoim crushem w roli głównej — szepnęła, obserwując jego uroczą reakcję. 

Ground Zero wyglądał zabójczo seksownie. Niby nic nadzwyczajnego – bo przecież zawsze wygląda seksownie – a jednak Izuku był o włos od eksplodowania. Te kocie oczy, błyszczące usta i kciuk spoczywający na dolnej wardze w ponętny sposób… To wszystko rozpalało w uczniu płomień, który stawał się coraz potężniejszy.  

— O mój… 

Nie dał rady wykrztusić z siebie nic więcej. Mógł jedynie podziwiać boskości Zero i dziękować za to, że dane mu było ją ujrzeć. 

— Zerknij do środka — mruknęła Ochaco, stukając palcami po ławce. — No dalej, dalej. Nie pożałujesz.

Mógłby przysiąc, że była bardziej podekscytowana niż on. Rany boskie, co mogło się dziać wewnątrz tego magazynu skoro jego przyjaciółka tak niecierpliwie wyczekiwała jego reakcji?

Zerknął na nią, odrywając na chwilę wzrok od okładki. Przyłożył dłoń do ust, przygryzając między zębami jeden z palców.

— Nie jestem tego pewny… — wymamrotał, bawiąc się rogiem czasopisma. —  Wolałbym… wiesz…

— Szósta strona — przerwała, chytrze się uśmiechając.

Midoriya przygryzł wargę, próbując walczyć z chęcią zerknięcia do środka. Wiedział, że to się źle skończy. Niestety większość rzeczy, które miały związek z Ground Zero, miały kłopotliwy finał. Dlatego też, kategorycznie nie powinien oglądać czegoś takiego w miejscu publicznym, a już definitywnie nie tuż przed lekcją z obiektem jego westchnień.  

— Cholera, dlaczego zawsze podsuwasz mi takie rzeczy przed szkołą?! — warknął, odsuwając od siebie magazyn. — Muszę być totalnie skupiony, a to...to w tym nie pomaga! Jesteś okropna! 

— Nie przesadzaj — zachichotała cicho. — Chciałam ci tylko umilić dzień! 

— O – odmawiam! Zabierz to ode mnie! 

Chłopak skrzyżował ręce na piersi, próbując być stanowczym. Wcale mu nie zależało na tym głupim magazynie. W końcu był z Ground Zero w świetnych stosunkach! Dlaczego miały go obchodzić zdjęcia, skoro jedno jego słowo wystarczyło, aby mieć prawdziwego Katsukiego Bakugo tylko i wyłącznie dla siebie?

— Jesteś pewny? — zapytała, podpierając policzek ręką. — Bo ta sesja zdjęciowa jest wyjątkowo odważna…  — mruknęła, z zadowoleniem. Widząc intensywne spojrzenie piegowatego, wiedziała, że nie da rady się temu oprzeć.  — Nie sądziłam, że Ground Zero zgodzi się na coś takiego. Ah, no nic — powiedziała, wstając z miejsca. Izuku, z utęsknieniem, powędrował wzrokiem za czasopismem, które zabrała dziewczyna. — Twój przystojniaczek będzie musiał poczekać. 

— Czekaj… — wymamrotał z zawstydzeniem. Jego skóra na policzkach przybrała uroczego odcienia różu. — Tylko… na chwilę zerknę. — Szatynka od razu rzuciła mu magazyn i gdy już miał go otwierać – zawahał się. —  Zanim to otworzę, jesteś pewna, że moje serce to zniesie? Albo, że… — wymamrotał ciszej, uciekając wzrokiem w bok — wiesz… 

Samo patrzenie na okładkę przyspieszało rytm bicia jego serca, więc, kto wie, może zaglądając do środka mógłby dostać zawału? 

Ochaco usiadła z powrotem na krześle i spojrzała na skrępowaną twarz swojego przyjaciela. Mogła się tylko uśmiechnąć, nie wiedząc jakie słowa odpowiednio go przygotują na zawartość czasopisma.  

— Musisz być gotowy na najgorsze. 

Nie takiej odpowiedzi się spodziewał, jednak palce świerzbiły go tak bardzo, że nie wytrzymałby ani chwili dłużej. 

Był gotowy. 

Podekscytowanie towarzyszyło mu w każdej sekundzie otwierania. Nie wiedział, gdzie patrzeć, a tym bardziej – na co patrzeć, bo było tego aż za dużo. Przykuł wzrok do  sylwetki mężczyzny. Stał tyłem, ukazując swój lewy profil. W ustach miał zapalonego papierosa, którego trzymał luźno między szczupłymi palcami. Jako bohater nie powinien propagować używek, jednak Ground Zero, od swojego debiutu, zawsze wyróżniał się na tle innych.  

Miał na sobie jedynie bokserki, a na barkach wisiała, niedbale założona, biała koszula. Na szczęście, nie zasłaniała ona interesujących Izuku pośladków blondyna, na których zawiesił, na dłuższą chwilę, wzrok. Kilka sekund wpatrywania się w zdjęcie uświadomiło mu, że nie był to widok, którego się spodziewał. Tym bardziej, definitywnie, nie był na niego gotowy. 

Wstrzymał oddech, kierując szybko wzrok na zdjęcie po lewej. Miało ciemne barwy, które wprowadzały chłodny, a zarazem namiętny nastrój. Katsuki pozował na sofie niczym bóg miłości. Jego włosy były delikatnie zaczesane do tyłu. Idealnie zgrywały się z eleganckim, ale luźnym, ubiorem, który składał się z białej, mocno rozpiętej, koszuli i czarnych spodni z szelkami. Jakby tego było mało – w dłoni trzymał niebieską różę, a ta z kolei świetnie zgrywała się z kolorystyką całokształtu. 

Ta fotografia była zdecydowanie bardziej przyzwoita, ale wciąż miało w sobie "to coś", co wywoływało chaos w ciele zielonowłosego. 

— Zamknij usta — usłyszał rozbawiony głos Ochaco. 

Midoriya zamrugał kilka razy, aby wrócić do rzeczywistości. Oparł się na krześle, patrząc intensywnie na chichoczącą pod nosem dziewczynę. 

— Dlaczego zgodził się na taką sesję?! — wypalił. — Tym można kogoś zabić!    

— Też się zdziwiłam. Nigdy nie miał sesji tego typu, prawda? 

Izuku zaprzeczył, kręcąc głową.

— Mh, wiedziałbym o tym. 

— Robi się coraz bardziej popularny — powiedziała, bujając się delikatnie na krześle. — Szybko podskoczy w rankingu. 

— Ludzie powinni bardziej zwracać uwagę na jego zasługi, a nie wygląd — zaburczał. Podparł dłonią policzek, rozsiadając się nieco wygodniej. — Czy ktoś mówi o tym jak niesamowicie walczy? Albo o tym jak świetnie radzi sobie w defensywie? Nie wspominając o drobnostce, że jeszcze ani razu, od pięciu lat, nie zawiódł jako bohater! Ale oczywiście wszyscy wolą patrzeć na jego dupe. 

— Mówisz tak jakby jego tyłek w ogóle cię nie interesował. A wiem, że go uwielbiasz — mruknęła, stukając paznokciem w zdjęcie skąpo ubranego Zero. Piegowaty zarumienił się ze wstydu i szybko odwrócił wzrok. 

— Odczep się — wymamrotał, przy czym naburmuszył policzki.   

— Nie dąsaj się! Lepiej powiedz, które bardziej ci się podoba. 

Westchnął z irytacją i rzucił okiem na obie ilustracje. 

— Chyba te? — rzucił, wskazując na zdjęcie z Katsukim leżącym na sofie. — Jest takie…. — nagle przerwał, widząc kto wchodzi do klasy. 

Któż inny jak nie Ground Zero mógł się pojawić w tej wyjątkowo niekorzystnej dla Izuku chwili? 

Ich wzrok natychmiast spotkał się ze sobą nawzajem. Drapieżne spojrzenie Bakugo wydawało się mieć w sobie jakąś magiczną moc, która dosłownie ściskała za serce. I nawet jeśli Midoriya wiedział, że nie powinien gapić się na niego dłużej niż trzy sekundy, robił to za każdym, pieprzonym, razem. 

Nawet nie pomyślał o tym, żeby schować, swobodnie leżący, magazyn na ławce, który na dodatek był wciąż otwarty na stronach z Katsukim. Zrobił to dopiero wtedy, gdy Uraraka szturchnęła go w ramię.

— Myślisz, że widział? — wyszeptał najciszej jak potrafił. 
 
— Pytasz, czy widział jak ślinisz się do jego półnagich zdjęć?

Piegowaty od razu kopnął ją pod ławką, a ona syknęła przez zaciśnięte zęby. Zmarszczył brwi, obserwując jednym okiem blondyna, który wydawał się być zajęty. Jednak Izuku zdążył go już nieco poznać. Równie dobrze mógł tylko udawać, a tak naprawdę próbował powstrzymać ten cholernie wkurzający, ale równocześnie bardzo pociągający, uśmieszek na ustach. 

— Wszystko przez ciebie! — wysyczał, nachylając się w jej stronę. Nawet nie zdał sobie sprawy z tego, jak blisko siebie były ich twarze. 

— Zasłaniam cię, nie panikuj — westchnęła ciężko. — Ale z ciebie histeryk. Popatrz, robi coś na laptopie. 

— Pewnie o wszystkim wie… To diabeł wcielony — szepnął ledwo słyszalnie.  

— A ty jesteś masochistą, który chciałby być przez niego zdominowany. 

— Zamorduję cię! — warknął cicho, chowając się za nią jeszcze bardziej. Zrobiło mu się momentalnie bardzo gorąco, a twarz, z całą pewnością, stała się niepokojąco czerwona. 

— Daj to — mruknęła, zabierając magazyn, który od razu schowała do torby. — Przyjdź później do mojego pokoju to może ci go oddam — powiedziała ze swobodą w głosie. Szatynka rozciągnęła się, strzelając przy tym palcami. — Spać mi się chce.  

— "Może"? — wtrącił, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. 

— Pod warunkiem, że będziesz ze mną trenował do Festiwalu Sportowego. ...Proszę?

Nastolatek uniósł brwi, nie potrafiąc zapanować nad własną mimiką twarzy. Przez całe to zamieszanie z Ground Zero, na śmierć zapomniał o Festiwalu Sportowym, który był jedyną szansą na zostanie zauważonym. Naprawdę powinien się skupić na bohaterstwie, a nie na tym przystojnym, olśniewającym mężczyźnie, który siedział kilka metrów przed nim. Był zbyt sfrustrowany brakiem jego dotyku. Tęsknił za rozmowami, kiedy to Zero poświęcał, mu całą swoją uwagę. Chciał go po prostu bliżej poznać. Koniec końców, mimo tej głupiej umowy między nimi, wciąż rzadko się ze sobą komunikowali. 

— Ah, jasne. To żaden problem — odparł z uśmiechem. — Wiesz, że zawsze ci pomogę. 

— Jesteś najlepszy — mruknęła, wstając z krzesła. 

Dziewczyna stanęła nad nim i pochyliła się, aby zamknąć go w ciepłym uścisku. Pogłaskał ją po plecach. Przytulasy od Ochaco zawsze były wyjątkowo silne, ale Izuku lubił tą intensywność. 

Kątem oka zauważył, że jest obserwowany. Katsuki przyglądał mu się, mrużąc oczy. Wydawał się być zaskoczony, a świadczyły o tym brwi, które po chwili uniosły się w geście zdziwienia. Midoriya zrobił się nerwowy. Poczuł się bardzo niekomfortowo, za co mógł obwiniać jedynie Bakugo, który wciąż gapił się tym przeszywającym spojrzeniem. Szesnastolatek miał dziwne wrażenie, że chciał on wniknąć do jego umysłu i narobić w nim bałaganu.

×××

Czterdzieści pięć minut w piekle. 

Ground Zero przypatrywał się biednemu Izuku przez większość lekcji, zupełnie jakby czegoś od niego żądał lub oczekiwał. Czuł presję, wiedząc, że ktoś go obserwuje. Jak miał się skupić na teście, gdy obiekt jego westchnień patrzył na niego tym swoim przenikliwym spojrzeniem? Serce Midoriyi bardzo źle znosiło rubinowe, kocie oczy Katsukiego. Na dodatek, przed lekcją, nafaszerował się sesją zdjęciową, która non stop krążyła mu po głowie. 

— Idziesz? — zapytała Ochaco, zarzucając torbę na ramię. 

— Yhm… — wymamrotał, myśląc nad odpowiedzią. Zachowanie Zero nie dawało mu spokoju. Jego wzrok stał się surowy i ostrzegawczy. Kazał mu zostać. — Zaczekasz na mnie przy stołówce? Muszę jeszcze coś załatwić u All Mighta. 

Czy on oszalał? Czy właśnie dobrowolnie zdecydował się, aby zostać w jednej klasie z tym przebiegłym mężczyzną? Poczuł dreszczyk ekscytacji, jednak mógł pomylić to uczucie ze strachem. Mina Bakugo wyrażała więcej złości niż zadowolenia.  

— Oh, jasne! Tylko spręż się, bo jestem głodna — powiedziała, kierując się w stronę wyjścia. 

Jeszcze moment, a zostaną sami w sali lekcyjnej. Izuku nie mógł nic poradzić na to, że jego wyobraźnia zaczęła pracować. W końcu on był uczniem, a demon siedzący za biurkiem – nauczycielem. Właśnie dlatego nienawidził siebie za każdą nieprzyzwoitą fantazję, którą jego mózg zdołał przywołać. 

Tak oto zostali sami. Z korytarza dochodził szum przerwy składający się z tysiąca rozmów i odgłosów stawiania niezliczonej ilości korków.

Midoriya spiął się. Ręce zacisnął na szelkach swojego żółtego plecaka. Katsuki rozkazał mu podejść bliżej, kiwając w jego stronę palcem. 

Młodszy podszedł do niego, sztywnie stąpając po podłodze. Blondyn tylko rzucił na niego okiem po czym natychmiast wstał z zamiarem zamknięcia drzwi. 

— Urocza z was para.

— Co? — zapytał, niepewny czy dobrze zrozumiał.

W chwili, w której dorosły zamknął drzwi na klucz, piegowaty przeklął w duchu. Zacisnął usta, próbując zapanować nad  mrowieniem zarówno w brzuchu jak i dolnych partiach swojego ciała. 

Byli w zamkniętym pomieszczeniu, do którego nikt nie wejdzie i z którego nikt nie wyjdzie. 

Zero podszedł do niego, a ten miał wrażenie, że zaraz się rozpłynie. Mężczyzna musnął opuszkami palców rozpalony policzek ucznia. Mniejszy przypatrywał się mu wzrokiem, który krzyczał "bierz mnie tu i teraz". 
 
— Teraz moja kolej — wyszeptał bohater, całując go w szyję. 

Midoriya wydał z siebie ciche westchnięcie, które w żadnym stopniu nie brzmiało jak opór. Jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo go pragnął, jednak z pewnością zaraz się o tym przekona. 

Blondyn zdjął szybkim ruchem zawadzający plecak, który spadł z hukiem na podłogę. Izuku stanął na palcach, wieszając się na umięśnionym ciele Katsukiego. Chciałby być w stanie w pełni go objąć i pozwolić pochłonąć się przez to miłe ciepło. 

— Katsuki, nie… — pisnął, gdy ten przyssał się do jego szyi na dobre. 

Zielonowłosy szarpnął za koszulkę Zero, nieco ją gniotąc. Nie potrafił zapanować nad drżącym, szybkim oddechem, który bezwstydnie rozlegał się tuż przy uchu starszego. 

— Zrobiłem się trochę zazdrosny, wiesz? — wymruczał figlarnie. 

Jego duże dłonie złapały nagle za pośladki mniejszego. Katsuki zatopił w nich swoje szpony, non stop je masując. Zjechał nawet niżej niż powinien, co przyczyniło się do wydobycia się z ust nastolatka słodkiego jęku. 

— Ona nie jest… moją dziewczyną… 

— Na dodatek kłamczuch — zaśmiał się krótko. — Tylko niegrzeczni chłopcy kłamią. — Izuku zacisnął powieki, zatapiając głowę w kark mężczyzny. 

Nim się obejrzał, ręce wyższego wślizgnęły się pod pasek spodni. Nogi zaczęły drętwieć, gdy czerwonooki począł ściskać bezpośrednio za jego pośladki, nie krępując się eksplorować bardziej intymnych miejsc. Rozgrzany dotyk Bakugo sprawił, że skóra pod nim zaczęła topnieć. Szesnastolatkowi nie pozostało nic innego jak stłumić w sobie wszystko, co chciało wydrzeć się z jego gardła. 

— Katsuki… pocałuj — poprosił, próbując sięgnąć jego ust, które wciąż przed nim uciekały. 

Spojrzał niecierpliwie na Zero, który tylko się uśmiechnął.  

— Chyba nie rozumiesz powagi sytuacji, aniołku. Nie wolno okłamywać swojego nauczyciela, Izuku. To bardzo nieładne zachowanie.

Mówił do niego jak do dziecka i kto by pomyślał, że właśnie to doprowadzi Midoriye do szaleństwa. Jak coś tak niewinnego mogło jednocześnie brzmieć tak erotycznie? Naprawdę zaczął mieć pewne obawy względem samego siebie. 

— Wi – wiem, ale-

— Mam ochotę cię ukarać — przerwał, dysząc ciężko do jego ucha. 

Zielonooki wtulił się w klatkę piersiową pro herosa, do której mocno przyległ. Zauważył, że jego ubrania pachną łagodną wodą kolońską. 

Śmiało — wymamrotał niepewnie. 

Wciąż byli w szkole i wolał nie myśleć o konsekwencjach, które mogłyby wyniknąć z ich baraszkowania. Jednak teraz inicjatywę przejęło jego serce, a nie rozum. 

Przełknął nerwowo ślinę, sunąc dłonią wzdłuż ciała mężczyzny. Poprzez materiał odzieży był w stanie wyczuć jego twarde mięśnie. Gdyby mógł, chciałby wycałować każdy skrawek tego idealnego ciała. 

Zawahał się, spotykając na swojej drodze erekcję, której wyraźny kształt był widoczny poprzez spodnie blondyna. Stresował się, ale jednocześnie nie chciał zawieść oczekiwań swojego idola

— Tch, zaczekaj — usłyszał w momencie, gdy zdołał go dotknąć. 

— Jesteś zły? — zapytał, bawiąc się jego paskiem w spodniach. 

Chciałby choć raz przestać być sobą i sprawić, aby Katsuki oszalał na jego punkcie. 

— Raczej cholernie wściekły.

Nie skomentował poczynań Izuku. Nawet nie mruknął, gdy ten odpiął mu spodnie. 

— Oh… dlaczego? 

Zadał kolejne pytanie, które było całkowicie pozbawione ciekawości. W tej chwili interesowała go tylko jedna rzecz, którą właśnie wyjął z bokserek Bakugo. 

Starszy uśmiechnął się, widząc jak nastolatek obejmuje dłonią jego przyrodzenie. Izuku przyglądał się mu jakby nie wiedział, co z tym zrobić. Po części tak było – dotychczas dotykał jedynie własnego interesu. 

— Wiesz — zaczął, odgarniając grzywkę z jego czoła — jeśli masz dziewczynę, trzeba to skończyć.

Mniejszy chłopak spojrzał mu prosto w oczy. Jego wzrok był zdeterminowany, co było całkiem groźne, biorąc pod uwagę fakt, że dosłownie trzymał go za chuja.  

— Wydaje mi się, że nie chcesz, żebym przestał — wyszeptał. 

Przyspieszył pracę dłonią, starając się zerkać jednym okiem na twarz Bakugo. W pewnym momencie pojawił się na niej grymas, a z ust wydobyło się ciche przekleństwo. Mógłby przysiąc, że była to najbardziej satysfakcjonująca rzecz, której doświadczył. Nie sądził, że sprawianie komuś przyjemności jest samo w sobie cholernie podniecające. 

— Chcesz się nim pobawić? — Zero przygryzł dolną wargę w pożądliwy sposób.

— Zrobię to na co mam ochotę — oznajmił, gubiąc po drodze resztki swojej nieśmiałości. Zadowolona ekspresja twarzy jego idola działała jak narkotyk. Z minuty na minutę odurzała go coraz bardziej.

— Proszę, proszę, aniołkowi zaczynają wyrastać rogi. Ciągle mnie zaskakujesz. — Nie spodziewał się, że będzie mu dane zobaczyć jak ta wstydliwa istota schodzi w dół. Widok klęczącego przed nim Izuku zdecydowanie zapadnie mu w pamięci na bardzo długo. — Hm, coraz lepiej. 

Szesnastolatek spojrzał niepewnie na to, co miał przed sobą. Zaczął mieć pewne obawy, co do decyzji, którą spontaniczne podjął. 

— Nigdy tego nie robiłem… 

— Spokojnie, na pewno świetnie sobie poradzisz — wtrącił Zero. Ciepła dłoń, mierzwiąca delikatnie jego włosy, dodała mu nieco otuchy. — No dalej, weź go do ust. 

Zaczął powoli, ssąc sam czubek. Nie miał zielonego pojęcia, co robi, ale najwyraźniej robił to dobrze, skoro blondyn jęknął słodko pod nosem.

— Dobrze ci idzie. 

Złapał go u nasady, pochłaniając kolejne milimetry długości. Nie spieszył się, ale równocześnie był zachłanny. Gdy uznał, że jest na swoim limicie, przystąpił do pracy, której towarzyszyła mieszanka mokrych odgłosów i sprośnych pomruków blondyna.

Ucisk na jego włosach zrobił się mocniejszy, co zachęciło chłopaka do dalszych działań. Wchłaniał go szybko tylko po to, aby po chwili zwolnić. Okazało się, że momenty przystopowania były dla dorosłego chwilą słabości. Mógł tylko patrzeć na Izuku, prosząc go wzrokiem, aby nie przerywał. 

Zielonowłosy polubił fakt posiadania jakiejkolwiek kontroli nad Katsukim. Mógł igrać z jego pragnieniami, bawiąc się nimi wedle własnych kaprysów. 

Po długim czasie przyzwyczajania się do obcego obiektu w ustach, postanowił wziąć go w całości. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony Zero. Jego ciche westchnięcia przestały być ciche. Seria stłumionych stęków połączonych z przekleństwami wyrwała się na zewnątrz, co zmotywowało Izuku do szybszej stymulacji. 

— Cholera, zaraz dojdę — syknął, łapiąc oburącz roztrzepane już włosy nastolatka. 

Nie spodziewał się, że wytrysk będzie tak nagły. Poczuł w ustach gęstą konsystencję, która posiadała nijaki smak. W pierwszej chwili spanikował w efekcie czego przełknął większość cieczy. 

— Świetnie się spisałeś, skarbie — pochwalił go, wycierając chusteczką jego usta.

Izuku poczerwieniał po same uszy. Zero podał mu dłoń, a ten od razu przyjął jego pomoc. Nie mógł nic poradzić na to, że to wszystko tak bardzo go wyczerpało. 

— Musisz wiedzieć, że to tylko moja przyjaciółka, a ja nigdy cię nie okłamałem — powiedział zanim zdecydował się na wykonanie jakiegokolwiek ruchu.

— To dobrze — zaczął, głaszcząc go po policzku. — Już się bałem, że będziemy musieli przerwać naszą umowę, a tego bym nie chciał. — Katsuki uśmiechnął się, patrząc mu prosto w oczy. — Lepiej już wyjdź. Nie chcemy, żeby ktoś zaczął coś podejrzewać. 

— Pocałuj mnie… proszę — wymamrotał. 

Pragnął tego najbardziej na świecie. Marzył, aby poczuć jeszcze raz to niesamowite uczucie ich stykających się ze sobą ust. Tym razem chciał, żeby to trwało dłużej, a co ważniejsze – chciał być na to gotowy. 

Zero skrzyżował ręce na piersi, co zaniepokoiło piegowatego. Spodziewał się, że lada chwila wyląduje w jego ciepłym uścisku, a tymczasem na nic takiego się nie zapowiadało. 

— Nie zasłużyłeś sobie — odparł chłodno. 

— Jak to? 
 
— Tak to. Chciałeś, żebym cię ukarał, więc proszę bardzo. Nie ma buzi na do widzenia. 

— ...Dupek — warknął pod nosem, zarzucając plecak na ramię.  

— Słyszałem to. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top