[26] one last time together

— Czekaj, ale że jak się nazywasz?

Miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Przebywając tyle lat w kosmosie, miałam do czynienia z różnymi istotami, gatunkami, czy bożkami. Jednak nigdy nie spodziewałabym się mieć przed sobą prawdziwego, nordyckiego boga.

Chociaż Thor wyglądał trochę inaczej, niż opowiadano nam w szkole.

— Thor — powtórzył, zajadając się kolejną porcją naszego jedzenia. — Bóg Piorunów.

— Czego? — Odezwał się Drax, a Rocket wywrócił oczami.

— Co się tutaj stało? — Zapytał Milo, wskazując kciukiem na masakrę za oknem.

Thor zamarł na krótką chwilę, a ja wymieniłam zaniepokojone spojrzenie z Peterem. Nie podobała mi się cała ta sytuacja. Przeczuwałam, że zapowiadała coś naprawdę ciężkiego.

— Thanos nas zaatakował — odpowiedział bóg, prawie niewzruszony. Thor wrócił do swojego jedzenia, a ja spojrzałam na Gamorę. — Zebrał dwa Kamienie Nieskończoności.

Kobieta odwróciła się od nas plecami i cokolwiek chodziło jej po głowie, tak ewidentnie była zaniepokojona. Wiedziałam, że nie tak dawno temu miała swoją historię z Thanosem i wiele przez niego musiała wycierpieć.

— Czyli się zaczęło — odezwała się w końcu. — Cały czas odkąd znam Thanosa, miał tylko jeden cel. Przywrócić balans we Wszechświecie, wymazując z niego połowę istnień. Zabijał ludzi, planeta po planecie, masakra po masakrze.

Creepy.

I cholernie przerażające.

A później przypomniałam sobie o kuli i Kamieniu Mocy, który się w niej krył. Pamiętałam dokładnie tamto nagranie, które widzieliśmy na Knowhere, a przecież sama też osobiście doświadczyłam siły fioletowej błyskotki.

Nie chciałam myśleć, o jakich dokładnie Kamieniach była mowa.

— Jeśli zdobędzie wszystkie Kamienie Nieskończoności, będzie to mógł zrobić poprzez pstryknięcie palcami, tak po prostu.

Gamora odwróciła się w naszą stronę i dla demonstracji pstryknęła palcami.

Przełknęłam ciężko ślinę. Nie miałam żadnych powodów, by nie wierzyć Zielonce.

Zwłaszcza że z nas wszystkich, to ona znała Thanosa najlepiej. I nawet ona w tym momencie wydawała się przestraszona. A przecież Gamora zawsze była nieustraszona i nie pozwalała emocjom zapanować nad sobą.

— Widzę, że wiesz dużo o Thanosie — odezwał się Thor, wpatrując się tępo w podłogę.

— Gamora jest córką Thanosa — wyjaśnił Drax, a bóg uniósł na nią swoje spojrzenie.

— Twój ojciec zabił mojego brata — powiedział spokojnie, ale w pomieszczeniu jakby atmosfera się zagęściła. Jego słowa nie brzmiały zbyt pozytywnie i zrobiłam krok do przodu, by w razie czego wtrącić się do konfliktu. Nie to, żebym wierzyła, że mam szansę w starciu z nordyckim bogiem.

— Ojczym — wtrąciłam szybka. — W zasadzie nienawidzi go tak samo jak ty.

Thor wstał ze swojego miejsca, wyminął mnie i stanął przed Gamorą. Chwilę mierzyli się spojrzeniami, aż bóg poklepał moją przyjaciółkę po ramieniu i uśmiechnął się nieznacznie.

— Thanos może być ciężarem. Zanim mój ojciec zginął, powiedział mi, że mam siostrę, którą uwięził w Hel. Po czym wróciła do domu i dźgnęła mnie w oko, więc musiałem ją zabić. Czuję twój ból.

— Ja też czuję ból — wtrącił Peter, stając obok rozmawiającej dwójki. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na mojego kuzyna, jak na głupka. Gamora cofnęła się w tył, a Quill zrównał z Thorem. — Wiem, że to żadne zawody, ale ja też sporo przeszedłem. Mój ojciec zabił moją matkę, więc musiałem go zabić, co było trudne. Zapewne trudniejsze od zabicia swojej siostry. Dodatkowo mam dwoje oczu.

Rocket założył ręce na piersi i spojrzał na mnie wymownie.

Rozłożyłam ramiona i pokręciłam głową, bo niby co mogłam zrobić? Peter uwielbiał się przechwalać na każdym kroku, więc wcale nie dziwiło mnie to, że teraz było tak samo.

— Potrzebuję młota, a nie łyżki — odezwał się Thor, kompletnie ignorując Petera.

Punkt dla niego. I już go polubiłam, serio.

Co z tego, że jeszcze pół godziny tego mówiłam, że może zeżreć nasze mózgi.

Thor przeszedł przez pomieszczenie, a później stanął przed wejściem do kapsuły ewakuacyjnej. Zaczął klikać w panel kontrolny, próbując chyba otworzyć drzwi, ale ciągle mruczał coś do siebie pod nosem, że trudno było mi zrozumieć o co, tak naprawdę mu chodzi. Wszyscy byliśmy tak samo tym zaskoczeni, dopóki nie odezwał się Rocket.

— Stary, co ty właściwie robisz?

— Zabieram waszą kapsułę — wyjaśnił bez zająknięcia i wrócił do klikania w panel.

Peter wyszedł do przodu, odchrząknął i napiął w dziwny sposób mięśnie. Gdy się odezwał, miał jakiś zniekształcony głos.

— Nie, nie zabierasz — oznajmił Quill, a ja zmarszczyłam nos. Czekaj, czy on próbował naśladować Thora? — Nie weźmiesz dzisiaj naszej kapsuły, sir.

Od kiedy mój kuzyn znał takie słownictwo i zachowanie?

— Czy ty obniżasz swój głos? — Zapytał Rocket, zwracając się do Petera.

— Nie — odpowiedział z zawahaniem Peter.

— Tak — powiedziałam w tym samym momencie. — Udajesz anielskiego pirata i to jest cholernie dziwne.

— Nie, wcale nie — zaprzeczył Quill, znowu obniżając głos.

— Znowu to zrobił! — Zawołała Mantis, wskazując na niego swoim palcem, a ja spojrzałam na Petera ze wzrokiem mówiącym „a nie mówiłam".

— To jest mój głos, Bex!

Thor zszedł z podwyższenia z głośnym odgłosem. Stanął przed Peterem i osobiście, gdybym była na jego miejscu, to już dawno bym spierdzielała. Co jak co, ale nie chciałabym mieć na pieńku z nordyckim bogiem.

— Naśladujesz mnie? — Zapytał twardo Thor, a Peter szybko za nim powtórzył.

— Naśladujesz mnie?

— Znowu to robi.

— Próbuje mnie naśladować.

— Wystarczy! — Zawołała Gamora. Jako jedyna miała na tyle rozumu, by przerwać te głupstwa. Zrobiłabym to samo, oczywiście, ale byłam chyba zbyt ciekawa tego, co by dalej się wydarzyło. — Musimy powstrzymać Thanosa!

— Powinniśmy dowiedzieć się, gdzie teraz zmierza — zgodziłam się z Gamorą.

Sprawa była poważna i trzeba była zrobić wszystko, by to jakoś ogarnąć.

Nie od paki byliśmy Strażnikami Galaktyki.

— Knowhere — odpowiedział pewnie Thor.

— Byliśmy tam — od razu przypomniałam sobie wizytę w tamtym miejscu sprzed roku. Nie były to najlepsze wspomnienia, zważywszy, że prawie wybuchłam w powietrze przez tamten beznadziejny Kamień. Ale wizyta miała też swój plus, bo zaopiekowałam się Łajką. — Czemu zmierza na Knowhere?

— Ponieważ Kamień Rzeczywistości był tam bezpiecznie schowany przez lata u człowieka, którego nazywamy Kolekcjonerem.

Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie tamtego typa.

— Skoro jest u niego, to raczej nie jest bezpieczny — wtrącił Peter. — Tylko idioci oddaliby mu Kamień.

Nie, żeby coś, ale my też go prawie tam zostawiliśmy, ale mniejsza kwestia.

— Albo geniusz — odparł Thor, zabierając nasze jedzenie z lodówki.

— Skąd wiesz, że nie poleci po jakiś inny Kamień? — Zapytała Gamora, a Thor spojrzał na nas.

— Jest sześć Kamień Nieskończoności. Thanos ma już Kamień Mocy, który ukradł w zeszłym tygodniu, kiedy zdziesiątkował Xandar. Mnie zabrał Kamień Przestrzeni, gdy zniszczył statek i wyrżnął połowę mojego ludu. Kamienie Czasu i Umysłu są bezpieczne na Ziemi u Avengersów. Jeśli chodzi o Kamień, to nikt go nigdy nie widział. Zatem Thanos nie może go zdobyć, więc poleci na Knowhere.

Co?

To nie mogła być prawda. Przecież Xandar to był mój dom i minęło zaledwie kilkanaście dni, gdy z niego wylatywałam w towarzystwie Milo, by odszukać Strażników. Gdy go opuszczaliśmy, wszystko było w porządku. Tak samo wtedy, gdy kilka dni temu informowałam Deya, że nasza podróż się trochę przedłużyła i wrócimy z małym opóźnieniem. Co prawda od tamtego czasu nie kontaktowaliśmy się z nikim z Xandaru, ale to przecież nie mogło znaczyć...

Poczułam, jak tracę grunt pod nogami. Zakręciło mi się w głowie na samą myśl, że Thanos dokonał tego samego na Xandarze, co na poddanych Thora. Zrobiło mi się słabo i gdyby nie silne ramiona Milo, tak na pewno wylądowałabym na podłodze. Spojrzałam na mojego ukochanego i w jego oczach widziałam taki sam ból i troskę, które sama odczuwałam. Była tam również determinacja, by dowiedzieć się wszystkiego.

I chęć zemsty.

— Musimy lecieć na Knowhere — zadecydowała Gamora.

Gdybym nie usłyszała, że Xandar został zaatakowany, od razu bym się jej posłuchała. Byłabym pierwsza, by się zgodzić, siadłabym za stery i natychmiast ustawiłabym kierunek na tę przeklętą planetę.

Jednak Xandar był moim domem przez ostatnie lata. Tam mieszkali ludzie, na których mi zależało i musiałam mieć pewność... Musiałam się dowiedzieć, co tak naprawdę tam się wydarzyło.

— Musimy lecieć na Xandar.

— Musimy lecieć na Nidavellir.

Thor i Milo odezwali się w tym samym czasie. Wszyscy spojrzeli na siebie nieco zgubieni, a ja próbowałam przeanalizować to, jakie mamy szanse, by faktycznie udać się we wszystkie wspomniane miejsca.

Widziałam tylko jedno rozwiązanie. Musieliśmy się rozdzielić.

Nie była to zachęcająca perspektywa. Czułam, że jeśli to zrobimy, to może się źle skończyć. Ostatnim razem, gdy się rozdzieliliśmy, tak Strażnicy nagle zniknęli, a Petera zgarnął ojciec, który później chciał go zabić.

— Nidavellir istnieje naprawdę? — Zapytał z podekscytowaniem Rocket. Byłam ciekawa, co takiego znajdywało się na tej planecie, skoro nawet mój kumpel był pod takim wrażeniem. — To miejsce to legenda. Tworzą na niej najpotężniejsze bronie, jakie kiedykolwiek dręczyły Wszechświat. Z chęcią bym tam poleciał.

I wszystko jasne. To były zdecydowanie klimaty Rocketa.

— Królik ma rację — zgodził się Thor. — Widzę, że jest tutaj najmądrzejszy. Tylko Eitri, król krasnoludów może stworzyć broń, jakiej nam trzeba. Zakładam, że jesteś kapitanem.

— Jesteś bardzo spostrzegawczy — odparł Rocket.

— Wyglądasz na szlachetnego przywódcę. Dołączysz do mojej wyprawy?

— Pozwól mi spytać kapitana. Czekaj, przecież to ja. Z chęcią dołączę.

Rocket zeskoczył ze stołu i razem z Thorem i Grootem ruszyli do wejścia do kapsuły.

— Tyle że to ja jestem kapitanem — powiedział z oburzeniem Peter. — A to jest mój statek i nie zamierzam... Tak w ogóle to, o jakiej broni mówimy?

— Takiej, co zabija Thanosa.

— Czyli nie sądzisz, że nam wszystkim przydałaby się taka broń?

— Nie jesteście wystarczająco silni, by nią władać. Wasze ciała zaczną się rozpadać, a umysł ogarnie szaleństwo.

— Czy to dziwne, że jeszcze bardziej chcę tam lecieć? — Zapytał beztrosko Rocket.

— W twoim przypadku wcale mnie to nie dziwi — odpowiedziałam mu, a on wyszczerzył do mnie swoje kły.

— Dlatego cię lubię, Bexley. Znasz mnie najlepiej z całej bandy tutaj.

— Jestem Groot — wtrącił nieco zdenerwowany Nastoletni Groot.

— Tak, tak. Pamiętam o tobie.

— Jeśli nie polecimy na Knowhere i Thanos zdobędzie kolejny Kamień, to będzie zbyt potężny! — Oznajmiła Gamora, a mi wydawało się, że już tak się stało.

Jeden Kamień miał niszczycielską siłę. Dokładnie to pamiętałam. Thanos posiadał ich już dwa. Skoro nawet nordycki bóg nie mógł go pokonać, to niby jak my to mieliśmy, to zrobić?

— Mam plan, ale wtedy musimy się rozdzielić — odezwałam się szybko, zanim ktokolwiek zdołał jeszcze coś powiedzieć. Na moje ta dyskusja i tak już trwała zbyt długo. — Rocket weźmie Groota i pirato-anioła i polecą kapsułą na Nidavellir — szop skinął głową, a Groot uniósł na mnie swoje spojrzenie znad konsoli. Wtedy zwróciłam się do Petera. — Wy polecicie na Knowhere zgarnąć Kamień od Kolekcjonera.

— My? — Zdziwił się Peter. — Co masz przez to na myśli?

— Xandar został zaatakowany, Peter — odpowiedziałam ciężko. — To mój dom i tam są ludzie, na których mi zależy. Muszę mieć pewność, czy ktokolwiek przeżył i... Wezmę Milo, a w razie problemów będziemy w kontakcie.

— Beatrice, ale twój statek nie jest sprawny — zauważył mój kuzyn, a ja uśmiechnęłam się nieznacznie.

— Trochę nad nim pracowałem — wtrącił się Rocket, a ja spojrzałam na niego z zaskoczeniem. — Powinniście nim dotrzeć na Xandar.

Skinęłam głową i odwróciłam się do Milo. Nie odzywał się, ale wiedziałam, że całkowicie zgadzał się z moim planem. Tak samo jak mi, tak jemu zależało na tym, by dostać się na Xandar.

— Gdy dotrzemy na miejsce, damy znać — powiedział Milo, a Peter spojrzał najpierw na mnie, a później na niego.

W końcu ostatecznie skinął głową, ale widziałam, że nie był do końca o tym przekonany. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top