[14] white card

Kiedy się obudziłam, miałam problem z zarejestrowaniem tego, co się stało, gdzie jestem i dlaczego jeszcze żyję. Byłam tego pewna, bo inaczej całe ciało nie bolałoby mnie, jak cholera za każdym razem, gdy ruszałam nawet najmniejszym palcem u stopy. Z trudem odrzuciłam kołdrę i dotknęłam boku, gdzie pamiętałam, znajdywała się moja rana. Zamiast ostrego fragmentu wyczułam cienki, dokładnie założony opatrunek.

Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, a charakterystyczny niebieski kolor na ścianach od razu mnie uświadomił, gdzie się znalazłam. Znałam to miejsce sprzed lat, gdy wylądowałam tutaj na leczenie po tym, jak zostałam złapana. Centrum Kliniczne Korpusu Novy.

— Czyli wygraliśmy — mruknęłam do siebie, przypominając sobie walkę z Ronanem i jego armią.

— Wygraliście — usłyszałam znajomy głos. Niemal natychmiast zamarłam, czując, jak serce zaczyna mi niekontrolowanie bić. Maszyny, do których byłam przypięta, zaczęły pikać, a ja powoli odwróciłam głowę w bok.

W drzwiach do sali stał Milo i uśmiechał się do mnie, tak uroczo, jak jeszcze nigdy wcześniej. Jednak bez problemu zauważyłam cienie pod jego oczami i rozczochrane włosy, które świadczyły o tym, że nie spał przez dłuższy czas.

— Milo... — wyszeptałam z trudem.

Chciałam natychmiast wstać i do niego podejść. Przytulić, pocałować. Mogłam wmawiać sobie, że musiałam o nim zapomnieć. To nie było takie proste, zwłaszcza że go kochałam. I nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Zaczęłam się podnosić do góry, gdy niemal od razu poczułam na ramionach jego dotyk.

— Nie możesz jeszcze wstawać, Beatrice — powiedział spokojnie, zmuszając mnie do ponownego położenia się na łóżku. Niechętnie go posłuchałam, ale złapałam go za rękę. Nie byłam pewna, jak długo mogłam cieszyć się jego towarzystwem przed tym, jak ponownie wyląduje za kratkami, dlatego chciałam korzystać z tego, jak najdłużej. — Jak się czujesz? Nieźle nas wszystkich przestraszyłaś.

— Nas?

Spojrzałam na niego niezrozumiale, a on tylko wskazał głową na szybę za sobą. Po drugiej stronie okna, na szpitalnym korytarzu stała cała drużyna. Peter niemal od razu pomachał do mnie energicznie, Gamora uśmiechnęła się delikatnie. Drax wyszczerzył się głupkowato, a Rocket skinął głową. Co mnie zaskoczyło, to doniczka, z pędem gałęzi, którą trzymał w dłoniach.

Czyżby Groot, jednak w jakiś sposób przeżył?

— Muszę to powiedzieć, ale całkiem pokręcona z was drużyna — odezwał się Milo, ściskając delikatnie moją dłoń. — Jednak udało wam się uratować Xandar.

— Zrobiliśmy to? Naprawdę?

— Zgadza się — brunet pocałował mnie w dłoń. — Korpus Novy jest za to wdzięczny. W nagrodę wasze kartoteki zostały wyczyszczone.

Chwila, co?

— O czym ty mówisz, Milo?

— Jesteś wolna — powiedział z przekonaniem. — Możesz zacząć na nowo z czystą kartą. Tym razem z naprawdę czystą kartą, bez żadnej dokumentacji o tym, że byłaś w więzieniu.

Nie spodziewałam się usłyszeć takiej informacji. Wyczyszczone kartoteki zmieniały wszystko. Mogłam robić to, co chciałam, bez patrzenia na to, jak definiowała mnie przeszłość. Przestałam być złodziejką i kryminalistką. Mogłam zacząć na nowo.

— Czyli mogę zacząć wszystko na nowo? — Milo skinął głową. — Z kim chcę?

— Nikt cię nie będzie powstrzymywał.

— A ty?

Wypaliłam, zanim zdążyłam pomyśleć, ale wcale tego nie żałowałam. Jeśli miałam czystą kartę, to nie wyobrażałam sobie nikogo innego przy moim boku. Wiedziałam, że zawiodłam jego zaufanie, ale nie potrafiłam bez niego żyć. Próbowałam, to robić, ale to nie było życie. To była ciężka egzystencja. Milo pochylił się nade mną i odgarnął część moich włosów na bok. Złapał moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi prosto w oczy. W jego tęczówkach widziałam miłość i szczęście, a jeszcze nie tak dawno byłam przekonana, że już nigdy tego nie zobaczę.

— Pokochałem cię od samego początku Beatrice Lewis. Z tobą każdy dzień jest, jak nowy początek. Moje uczucia nigdy się do ciebie nie zmienią.

Poczułam, jak łzy zaczęły zbierać się w moich oczach i swobodnie spływały po moich policzkach. Milo starł je palcem, a potem poczułam jego usta na swoich wargach i całkowicie zatraciłam się w tym momencie.

★★★

Dwa dni później brałam udział w spotkaniu z Nova Prime Irani Real. W pomieszczeniu znalazło się kilka innych osób w tym Dey, który został nowym, głównym dowódcą jednostek Korpusu, reszta Strażników, a Milo stał tuż przy moim boku. Czułam się naprawdę dobrze. Po raz pierwszy od dawna nie czułam się tak wolna i z perspektywą na naprawdę dobrą przyszłość. Chociaż wiadomość o tym, że Peter jest tylko w połowie mieszkańcem Ziemi, była zdecydowanie zaskakująca.

— Nie jestem Terranem? — Zapytał w głębokim szoku Peter.

— W połowie — wyjaśniła Nova Prime. — Twoja matka pochodzi z Ziemi, zaś ojciec to starożytna istota, jakiej jeszcze nie widzieliśmy.

— Być może dlatego utrzymałeś kamień? — Odezwała się Gamora.

— Może tak być — zgodziłam się z nią. — Chociaż to ciągle nie wyjaśnia jego nieobecności przy tobie, Peter.

— W imieniu sił zbrojnych Korpusu Nova wyrażamy głęboką wdzięczność za pomoc w uratowaniu planety — Irani Real podziękowała, a ja uśmiechnęłam się do kobiety. — Kapitan Dey pokieruje was do waszego statku.

Drużyna powoli ruszyła korytarzem, a ja wiedziałam, że to była moja najlepsza okazja, by przekazać im najnowsze wiadomości. Chciałam im to powiedzieć, o tak po prostu. Na początku naszej znajomości nie podejrzewałabym, że będę mogła zżyć się z tą bandą kompletnych idiotów i popaprańców.

A jednak. Byłam jedną z nich.

Byłam jedną ze Strażników Galaktyki.

— Hej, ludzie, poczekajcie chwilę! — Zawołałam za nimi w pustym korytarzu. Cała drużyna zatrzymała się i spojrzała na mnie z zainteresowaniem. — Muszę wam coś powiedzieć.

— Coś się stało? — Zapytał Peter. — Chyba nie gniewasz się o to, że w naszym gronie już tylko ty jesteś jak najbardziej Ziemska.

Zaśmiałam się dźwięcznie i pokręciłam głową.

— Spokojnie, zawsze wiedziałam, że coś z tobą nie tak, Pete — odpowiedziałam szybko. — Chodzi o to, że nie lecę z wami.

— Co? Dlaczego? Jak to?

Odezwało się kilka głosów naraz.

— Xandar to mój dom — wyjaśniłam, spoglądając na Milo. — Nasze kartoteki są czyste, więc i ja chcę zacząć wszystko na nowo. Walka u waszego boku była zaszczytem i nie mogłam trafić na lepszych przyjaciół, ale ciągłe życie w rozjazdach nie jest dla mnie.

— W tym momencie straciłaś cały mój szacunek, Bexley — odpowiedział Rocket, ale skinął do mnie głową. — To twoja decyzja, ale jestem pewien, że szybko ci się znudzi. Jutro zatęsknisz za ponownym pilotowaniem statku.

— I to jutro będę się tym martwić, Rocket. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, muszę odpocząć od życia w niebezpieczeństwie i stresie.

— Rozumiem cię — powiedział Peter, a ja uśmiechnęłam się do niego. Szybko otworzyłam ramiona i przytuliłam się do niego. — Będę za tobą tęsknić, Bea.

— Ja za tobą też, ale obiecajmy sobie, że tym razem będziemy w ciągłym kontakcie. Prawie razem zginęliśmy w obronie planety. Nie chcę ponownie tracić kontaktu z moim ukochanym kuzynem.

— To masz jak w banku — zapewnił mnie, a później jego miejsce zajęła Gamora.

— Pilnuj ich — wyszeptałam jej do ucha. — Wbrew pozorom cieszę się, że cię poznałam.

— Ja też — zgodziła się bez wahania. — Jesteś jedyną normalną osobą w tej drużynie i nie akceptuję tego, że zostawiasz mnie z nimi samą, ale mam nadzieję, że odnajdziesz to, czego szukać.

W końcu przyszedł czas na pożegnanie z Rocketem. Kucnęłam, tak by być na jego wysokości i nie zwracając uwagi na jego protesty, objęłam go ramionami. Ten przez chwilę się wiercił, ale w końcu poklepał mnie swoją łapą po ramieniu.

— Daj mi znać, czy pojawi się mały Groot — poprosiłam, wskazując na doniczkę w jego łapach.

— Zastanowię się — odparł ironicznie, ale szybko go szturchnęłam. — Jakbyś nie zostawała, to sama byś się dowiedziała, ale czaje, co robisz. Tak mi się wydaje.

Później pożegnałam się z Draxem i chociaż z nim miałam najmniej do czynienia, to i tak traktowałam go, jak przyjaciela. Drużyna spojrzała na mnie ostatni raz, a potem ruszyli do wyjścia. Obserwowałam ich przez krótką chwilę i gdy zniknęli mi z oczu, westchnęłam cicho. Już za nimi tęskniłam, ale wiedziałam, że podejmowałam najlepszą decyzję, jaką mogłam.

— Idziemy do domu? — Zapytał Milo, obejmując mnie ramieniem.

— Do domu — odpowiedziałam bez zająknięcia.

Wtuliłam się w jego ramię i wspólnym krokiem ruszyliśmy w stronę powrotną.

W stronę domu, gdzie Łajka powoli się zadomowiała.

Gdzie ponownie miałam zacząć nowy rozdział w życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top