=7=
Dziewczyna stała pod prysznicem w domu Adriena i zmywała z siebie dotyk mężczyzny z zaułka.
Na samą myśl o nieznajomym po jej ciele przebiegł dreszcz, a po policzkach spłynęły łzy.
Gdyby nie Adrien, to on by mnie tam zgwałcił. - pomyślała i z całego serca dziękowała blondynowi. Jeszcze ten pocałunek. - dotknęła swoich ust i zaczerwieniła się po sam dekolt.
Ten pocałunek był inny, niż wszystkie, którymi młody Agreste obdarzył dziewczynę, a było ich tylko dwa.
Ten był pełen uczuć.
Zakręciła wodę i wyszła. Owinęła się w biały puszysty ręcznik. Podeszła do lustra i spojrzała na siebie. Dotknęła swojej twarzy, ust, a następnie szyi.
Czy ona była ładna?
Według niej bardziej odstraszała, niż przyciągała. Ale to było jej mniemanie o sobie.
Adriena pociągała i to bardzo. Wzięła z półki ubrania, które przygotował jej blondyn. Zapewne jego matki. Ubrała na siebie białą sukienkę w kwiaty, przedtem zakładając bieliznę. Spojrzała znowu w lustro.
Wyglądała ładnie.
Wyszła z pomieszczenia i rozejrzała się. Zauważyła chłopaka siedzącego przed komputerem.
Usłyszał kroki i spojrzał w bok. Zaniemówił.
-Wow... - otworzył buzie i oczy szeroko. Mari... wyglądasz pięknie. - w końcu wypowiedział się cały zarumieniony.
-D-dziękuje. - odpowiedziała cicho, a na jej polikach wylał się sporej wielkości rumieniec.
On tak ją onieśmielał.
-M-może zejdziemy na dół, n-na obiad. - powiedział jąkając się.
Wstał z krzesła i zaplątał się o kabel od komputera, w ten o to sposób upadł na podłogę. Marinette nie wytrzymałą i wybuchnęła śmiechem.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. - dziewczyna nie mogła poskromić śmiechu, a z jej oczu leciały już łzy. - Możesz mi pomóc? - zapytał po chwili.
Ciemnowłosa podeszła do blondyna z uśmiechem na ustach i pomogła mu się wyplątać z kabli. Cały czas miała ochotę się śmiać. On wygląda tak śmiesznie. - powtarzała sobie w głowie. Chłopak wstał i schował kable bardziej pod biurko.
- Żenujące. - szepnął sam do siebie.
-Ej no, weź nie bądź pesymistą. - powiedziała Mari i znowu zaczęła się śmiać.
Adrien podszedł do łóżka i wziął do rąk poduszkę. Podszedł do jego miłości i walnął ją poduchą w brzuch. Ta zrobiła naburmuszoną minę, a jasnowłosy zaśmiał się. Marinette podbiegła do posłania. Wzięła poduszkę i tak o to rozpoczęła się wojna.
Wojna, której towarzyszyły salwy śmiechu i łaskotki.
Dla Marinette był to idealny dowód na to, że Adrien nie do końca jest zły.
Wszystkiemu od kilku chwil przysłuchiwała się matka i ojciec Adriena.
-Ona go zmieni. - szepnęła Adeline.
-Oby kochanie. - odpowiedział.
-Jestem tego pewna. Intuicja matki. - uśmiechnęła się. - A teraz... - zatarła ręce. - Chcesz komuś popsuć zabawę? - wyszczerzyła zęby.
-Ja? Zawsze. - odpowiedział i powtórzył gest żony.
Wpadli szybko do pokoju, a młodzi zatrzymali się w miejscu i spojrzeli na rodziców blondyna.
-A co tu się dzieje? - zapytała matka Adriena
-Eee... - zaczął Adrien.
Adeline obrzuciła wzrokiem pokój po którym walało się pierze.
- My... - podjął kolejną próbę.
-Bawicie się bez nas tak? - zagadnął Gabriel i wyciągnął zza pleców dwie poduszki.
Jedną dał swojej żonie i oboje uśmiechnęli się szatańsko.
Po chwili wszyscy urządzili sobie bitwę.
Po skończonej zabawie, zeszli na obiad z uśmiechem na ustach. Zajadali się posiłkiem. Gabriel i Adeline posyłali sobie znaczące spojrzenia.
-Jesteście razem? - przerwała ciszę kobieta.
Adrien wypluł sok i spojrzał się na matkę. Marinette zaczerwieniona siedziała na krześle cicho i patrzyła się na swoje kolana.
-My? Nie! - zaczął blondyn.
Dziewczynie zrobiło się smutno.
Na co ja w ogóle liczyłam? - pomyślała.
Po posiłku Marinette poszła na górę po resztę swoich rzeczy, już miała wychodzić z pokoju, ale zatrzymał ją Adrien.
-Poczekaj jeszcze chwilę. - powiedział i wskazał na kanapę.
Ciemnowłosa usiadła i czekała na blondyna. Ten po kilku minutach usiadł obok i spojrzał w jej fiołkowe oczy. Miał coś powiedzieć, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk przybliżył się do ukochanej i zaczął całować. Ona, choć nieśmiało, oddała pocałunek, który po chwili przemienił się w bardziej zachłanny.
Mari nie wiedziała, jak działa na Adriena. Dziewczyna nie chciała czekać i posunęła się do śmielszych kroków.
Zaczęła ściągać z niego koszulkę.
*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top