=4=

Siedziała w pokoju, zawinięta w niebieski koc.

 Po incydencie w szkole, uciekła do domu. Na jej policzkach nadal widać ślady po płaczu. 

Dlaczego on mi to zrobił? - pomyślała. Ja nie chcę być pośmiewiskiem, dlaczego ja nim jestem? - zadawała sobie to pytanie w duszy. 

Wstała z łóżka i poszła do łazienki. Spojrzała w lustro i zamarła. 

Wyglądam jak potwór. - nabrała w dłonie wody i przetarła twarz. 

Ściągnęła ubranie, a koc w który nadal była zawinięta upadł obok toalety. Napuściła gorącej wody do wanny i dodała trochę lawendowego płynu. Zatopiła się w parującej cieczy, aż po szyję. Zamknęła oczy, nabrała powietrza i zanurkowała. Po kilku sekundach wynurzyła się i przetarła oczy. Poleżała w wannie jeszcze kilka minut i wyszła. 

Wypuszczając uprzednio wodę ze zbiornika. Opatulona w biały ręcznik weszła do pokoju i otworzyła szafę. Wyciągnęła czarne leginsy i jakiś T-shirt. Na to włożyła, dużą bluzę. Nie trudziła się z makijażem i wyszła z domu. 

Gdzie szła? 

Szczerze? 

Sama nie wiedziała. 

Chyba tam, gdzie ją nogi poniosą. 

Przystanęła po chwili w parku i usiadła na ławce. Podciągnęła nogi pod brodę i bacznie obserwowała ludzi przewijających się po terenie skweru. Nagle w oko wpadła jej blond czupryna. Zatrzymała na nim spojrzenie, a gdy człowiek się odwrócił w jej stronę i zauważyła Agresta. Miała ochotę uciekać jak najdalej od niego.

///

Chłopak zauważył dziewczynę i chciał podejść. Ale co powie? "Hej, przepraszam za rękę jeżeli Ci coś zrobiłem!" 

To niedorzeczne - pomyślał. - Wbrew mojej naturze.

Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę. Ta natomiast oddała spojrzenie i wpatrywała się w chłopaka. Ma piękne oczy. Błękitne, ale czasami odcieniem przypominające kwitnące fiołki. Nie zauważył a jego nogi, same poprowadziły go do dziewczyny. Był od niej zaledwie kilka metrów i coś mu przerwało. Raczej ktoś. Na jego szyi wisiała blondynka. 

Jaka ona jest denerwująca. - pomyślał i spojrzał w kierunku Marinette, której tam już nie było.

-Hej Adrieńśki. - usłyszał cieniutki głos jego "dziewczyny" Chloe.

-Hej skarbie. - odpowiedział i "pocałował" ją w usta. 

Jak gra, to gra.

-Może dziś u mnie? - zapytała i zatrzepotała swoimi sztucznymi rzęsami.

-Jasne. - powiedział i oplótł rękami jej biodra. - To o 20.00. - szepnął jej do ucha i przygryzł jego płatek. 

Cmoknął ją w usta i odszedł na poszukiwania ciemnowłosej. 

Nie to, że mi zależy. Nie kocham jej, chcę ją tylko zaliczyć. - powtarzał sobie w myślach.

 Po kilkudziesięciu minutach znalazł dziewczynę siedzącą na polanie. Zakradł się od tyłu i zasłonił jej oczy. Pocałował ją w kark.

///

Dziewczyna siedziała przerażona. Walnęła zboczeńca łokciem w brzuch i wstała na równe nogi. Gdy zauważyła Adriena. Jej serce nieznacznie przyśpieszyło, a na polikach wykwitł spory rumieniec.

-Prze-przepraszam. - mimo tego nadal się go bała. 

Spojrzał na nią, a ona uczyniła jeden krok do tyłu. On podszedł do niej i oplótł rękami jej biodra. Przycisnął jej usta do swoich i zaczął całować. Dziewczyna oszołomiona i wściekła na niego nie oddała pocałunku. 

Jednak Agreste był sprytniejszy i jedną ręką chwycił pośladek dziewczyny i ścisnął. Ciemnowłosa jęknęła, a on wykorzystał okazję i pogłębił pocałunek. Dziewczyna w jakiś sposób wyrwała się i spojrzała na Adriena. 

Ten mógł zauważyć łzy na policzkach. Chciał podejść i je zetrzeć, ale zatrzymał rękę w powietrzu. 

Żadnych uczuć. Zero. - powtórzył w głowie, odwrócił się i uciekł. 

Zostawiając zdezorientowaną Marinette.


*


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top