=2=

Przez kilka dni było spokojnie, Adrien był "chory" i nie chodził do szkoły.

Dziewczyna  właśnie siedziała w bibliotece, przed lekcjami i wypożyczała nową książkę.

 W całym swoim osiemnastoletnim życiu przeczytała ich sporo. Następną lekturą była książka pt. "WSZYSTKO TO CO WYJĄTKOWE". Wyszła z pomieszczenia i skierowała się w stronę klasy. Drogę zatarasował dziewczynie chłopak, podniosła głowę i spojrzała w zielone tęczówki Agreste'a. Chciała go ominąć, ale nie było jej to dane.

-Hej, Mari. - powiedział i złapał za nadgarstek. - Gdzie tak pędzisz? - przyciągnął dziewczynę do siebie i przyszpilił do ściany.

-Puść mnie, i nie mów tak do mnie! - powiedziała.

-Kocica pokazuje pazurki. - powiedział i oblizał usta. Przyszpilił jej ręce nad głowę. - Nie ładnie to tak się stawiać.- chciał ją pocałować, ale odwróciła głowę.

-Zostaw mnie! - wydarła się. Po policzkach leciały łzy, strasznie się go bała.

-Mi się nie odmawia, pokrako. - wysyczał i chciał uderzyć dziewczynę, ale przerwał mu kobiecy głos:

-Adrienie Agreste! Zostaw Marinette w spokoju! - blondyn puścił ciemnowłosą i odwrócił się w stronę kobiety.

-Mamo, my tylko rozmawialiśmy. - powiedział. - Co nie Marinette? - spojrzał na nią. Mari otarła łzy i spojrzała na chłopaka.

-Nie dotykaj mnie więcej! - krzyknęła do niego i dała mu z otwartej ręki w twarz.

-Pożałujesz suko.. - wysyczał, a ręce zacisnął w pięści.

-Adrien! Daj jej spokój! - blondynka o zielonych oczach podeszła do Adriena, chwyciła za jego ubrania i zaciągnęła w stronę biura dyrektora. 

Ciemnowłosa oparła się o ścianę i osunęła na podłogę. Łzy spływały ciurkiem po jej policzkach. Co ja mu takiego zrobiłam?-pomyślała. 

Poczuła ciepłą rękę na ramieniu. Podniosła głowę i otarła łzy, przed nią klęczała mama Adriena.

-Proszę, wybacz mu... o-on nie jest sobą. Przepraszam za niego. - pokiwała głową.

-To nie pani wina.. - szczerze? Sama nie wiem dlaczego Adrien się zmienił

Wstała i wzięła swój plecak. 

 - Idę do domu.. nie mam ochoty siedzieć w szkole. - powiedziała do kobiety i poszła w stronę wyjścia. 

Miała tego już kompletnie dość. Co ja mu do cholery zrobiłam?

///

Jak zwykle matka popsuła mu zabawę. Marinette jest pociągająca. Nie dość, że ładna, mądra, i kształty ma tam, gdzie je mieć powinna.

 Urwał się z lekcji i poszedł do parku. Usiadł na ławce i spojrzał na fontannę, to przywołało wspomnienia:

-Marinette, proszę nie płacz...- powiedział do granatowłosej. - Oni, nie są tego warci. -Dziewczyna otarła łzy i wtuliła się we niego.

-Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego można było mieć. - powiedziała i pomimo jego młodego wieku serce mi się krajało.

-Dokładnie. Przyjaciele na zawsze. - skłamał.

Nawet na to wspomnienie pojedyncza łza spłynęła po policzku chłopaka. Przez to wszystko stał się tym dupkiem. Ona była jego przyjaciółką. On ją kochał, lecz ona była zakochana w Luce. 

Kurwa dlaczego on, nie ja?! 

Uderzył w ławkę, a tam odłamała się deska. Po jego policzkach płynęły łzy. Opadł bez sił na ziemię i dalej szlochał. 

Niespodzianka! Mam uczucia

Wstał i otarł łzy. Dopiero teraz zauważył, jak przygląda mu się Marinette, stojąca dwa metry od blondyna. Spojrzał w jej fiołkowe oczy i prawie się w nich zatracił. Z oka wypłynęła mu łza, a za nią kolejne. Pobiegł pod szkołę. 

Będąc, już pod instytucją nauczania. Odszukał na parkingu swój samochód. Białe Audi. Wsiadł do niego i odpaliwszy ślinik ruszył z piskiem opon w stronę posiadłości państwa Agreste, dla chłopaka potocznie nazywany domem. 

Po kilkuminutowej drodze, był na miejscu. Wysiadł z pojazdu i wbiegł po schodach do swojego pokoju . Wpadł do pomieszczenia i wszystko co było na biurku, szafkach, bądź szufladach, powyrzucał na podłogę. Wpadł w szał.

  Dlaczego moje życie nie układa się tak jak tego chcę?

Wbiegł na małe piętro w pokoju, gdzie znajdowała się biblioteka i usiadł pod regałem. Nie miał sił na nic. Miał ochotę zniknąć i nie wracać. 

Nienawidzę ich wszystkich! Nienawidzę swojego życia. Dlaczego nic nie idzie po mojej myśli? Szykuj się Marinette. Będziesz moją kolejną ofiarą...

*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top