Rozdział 44
- Cóż, był to jeden z powodów... – zaczął, ale zauważył, że się spięła - po części oczywiście. Znacznie bardziej zależało mi na tym, byś się rozerwała.
Zesztywniała i wyprostowała plecy.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że dogłębnie mnie obraziłeś? – powiedziała pozornie obojętnym głosem ze złością ściągając z twarzy maskę.
- Obraziłem? – Zmrużył oczy i w świetle księżyca wyglądał złowieszczo.
- Czyż nie?
- Nie wydaje mi się. I doprawdy nie wiem co masz na myśli. – Oparł się plecami o ścianę i leniwie przesuwał wzrokiem po jej sylwetce.
- Och, doskonale wiesz o co mi chodzi i przestań udawać, że jest inaczej. Wykorzystałeś mnie do swoich brudnych sprawek, żeby parzyć się z parasitus i magicae!
Kiedy zobaczyła jak zmienia się wyraz jego twarzy, wiedziała już, że popełniła śmiertelny błąd. Odsłoniła swoje uczucia. Zapragnęła odwrócić wzrok i zniknąć z tego balkonu, ale nie mogła pozwolić na to, by tchórzostwo wzięło nad nią górę.
Hiron w tym czasie zmarszczył brwi w gniewnym geście, ale kąciki jego ust lekko drżały, jakby tłumił śmiech.
- Obiecałem ci świetna zabawę. Nie pytałaś o szczegóły.
- Czy wydaje ci się, że świetnie się teraz bawię? Spójrz tylko na mnie jaka jestem szczęśliwa. – Jej głos ociekał sarkazmem, którego nie powstydziłby się Hiron. – I żebyś wiedział, ty bezwstydny łajdaku, że na twoje cholerne szczęście nie pytałam o szczegóły! Bo możesz mi wierzyć, że nigdzie bym z tobą nie poszła! – Wyciągnęła w jego stronę palec. – Powinieneś się wstydzić. Jesteś obrzydliwy. Robisz te wszystkie rzeczy... z tymi... Jak możesz?
Wzruszył ramionami i posłał jej drapieżny, zwodniczo spokojny uśmiech.
- Przyznaję, że jestem trochę zepsuty przez kobiety, ale to jeszcze nie powód, by wyzywać mnie od obrzydliwców i bezwstydników.
Skrzyżował długie nogi w kostkach i wyglądał na przeklęcie rozluźnionego, kiedy Ellen w tym czasie płonęła z wściekłości, poniżenia i ku jej przerażeniu obezwładniającej zazdrości. Wyglądał niezwykle przystojnie w jedwabnej śnieżnobiałej koszuli i za to nie znosiła go jeszcze bardziej.
Zrobiła kilka kroków do przodu, by dotrzeć do wyjścia z balkonu. Obróciła się na pięcie i szarpnęła z klamkę, ale drzwi nawet nie drgnęły. Z jękiem uzmysłowiła sobie ze zabezpieczył wejście magią. Była uwięziona.
Odwróciła się do niego twarzą. Stał z lekceważącym uśmiechem na nadąsanych wargach.
- Otwórz. – syknęła przez zęby.
Zmienił pozycję i teraz opierał się o ścianę lewym ramieniem, zamiast plecami. Był rozbawiony.
- I dokąd zamierzasz pójść? – zapytał cicho.
- Gdziekolwiek, byle najdalej od ciebie – wycedziła, wciąż szarpiąc się z klamką jakby tajemniczym zrządzeniem losu nagle miała puścić.
- I tak stąd nie wyjdziesz. Zapomniałaś, że tylko ode mnie zależy, czy cię wypuszczę?
- Och, wypuścisz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz, mój drogi. – Spiorunowała go wzrokiem.
Patrzył na nią ze znudzeniem, jakby z niesmakiem oceniając jej czcze pogróżki.
- W jaki sposób masz zamiar mnie zmusić? – Jego oczy błysnęły czerwienią. Ellen wbrew sobie zadrżała, a jej oddech stał się zdradziecko urywany.
Rozmyślała gorączkowo, czy mogłaby go zaskoczyć magią, gdyby teraz zaatakowała, ale wiedziała, że poradziłby sobie z nią machnięciem dłonią.
Powoli narastała w niej furia, kiedy przypominała sobie jak pieścił ciemnowłosą piękność i jak śmiał się z jej żartów. Nie poznawała samej siebie i magia znowu w niej zaszalała. Poczuła jak uwalnia ją cienkimi wiązkami, które wysnuwały się z jej palców. Hiron skwitował to asymetrycznym uśmieszkiem pełnym czułej pogardy.
- Nawet nie zdążysz... - ale zdążyła.
Hiron syknął, kiedy uderzyła w niego magią, ale ułamek sekundy później schwycił już jej dłoń w swoje chłodne palce. Ellen potrząsnęła głową. Była wściekła i przeczuwała, że on również szaleje z gniewu, ale kiedy uniosła twarz zauważyła, że tylko patrzy na nią ze znudzonym rozbawieniem.
- Jasności - wyszeptał – przyznaję, że twój atak był dość niespodziewany, ale nie sądziłaś chyba, że dasz mi radę? – Uniósł brew.
Jego głos był pieszczotliwy. Przesunął palce z jej dłoni na nadgarstek. Zadrżała i resztki alkoholu, które krążyły w jej żyłach od razu wyparowały.
Nie potrafiła znieść jego pieszczoty. Zdawała sobie sprawę z tego, że robił to nieświadomie, nie wiedząc jak to na nią działa i to denerwowało ją jeszcze bardziej.
- Udało ci się tylko dlatego, że byłam nieco skołowana – skłamała, a Hiron parsknął śmiechem.
Po chwili zmarszczył idealny nos, kiedy maleńkie krople deszczu zaczęły spadać z gwieździstego nieba prosto na jego twarz.
- Oczywiście, moja piękna – przyznał jej rację dla świętego spokoju. – A teraz powiedz mi dokładnie o co chodzi. Dlaczego jesteś na mnie taka zła? Za to, że cię zostawiłem?
- Gdyby tylko! Zacznijmy może od tego, że nie wyjaśniłeś mi, dokąd mnie zabierasz i jak obrzydliwe jest to miejsce. Zamknięto mnie w pokoju pełnym rozchichotanych panienek, które tylko czekały, by na ciebie zapolować, a ja musiałam się temu przysłuchiwać. Później przydzielono mnie do obcego mężczyzny jak jakąś nic niewartą rzecz i zmuszono, bym spędziła z nim noc, widząc... - zawiesiła głos, kiedy uświadomiła sobie, że mówi coraz więcej i więcej i że zaraz powie już wszystko.
- Co takiego widziałaś? – Już nie wydawał się taki rozluźniony.
Krople deszczu powoli spływały po jego gładkich policzkach i ginęły w kącikach ust. Ellen dopiero teraz zauważyła, że sama moknie, ale w tej chwili nie miało to dla niej żadnego znaczenia.
- Nieważne – ucięła krótko.
- Powiedz mi – mroczna nagląca nuta w jego głosie sprawiła, że odsunęła się w tył, ale pociągnął ją w swoją stronę.
Poczuła jego zapach i przez chwilę myślała, że podda się jego mocy, ale zacisnęła wargi, licząc na to, że nie wyzna mu wszystkiego. Ale czego? Czego mam mu nie wyznać?, myślała gorączkowo.
- Powiedz mi – powtórzył rwącym szeptem.
Zawahała się i pozwoliła, by przyciągnął ją do siebie. Coś w tonie jego głosu, w sposobie w jaki krople deszczu spływały po jego policzkach i w zapachu, sprawiło, że Ellen uniosła się na palcach i schwyciła w dłoń gors jego koszuli. Hiron spojrzał na nią zaciekawiony, ale nic nie zrobił. Czekał na jej dalsze ruchy. Pozwolił jej, by wybrała.
Pod dłonią wyczuła jak jego serce miarowo uderza. Zupełnie inaczej od jej trzepoczącego z nerwów. Drugą dłonią złapała go za kark. Posłusznie pochylił głowę i ich twarze dzieliły zaledwie milimetry.
- Widziałam, że nie jesteś mój – przyznała, patrząc w jego płonące oczy.
Mógł teraz przekląć jej imię. Sama czuła się już przeklęta i naznaczona na zawsze. Jej serce waliło coraz mocniej i szybciej. Myślała, że zaraz wyskoczy jej z piersi, jeśli nie ugasi tego pragnienia, tej gorączki, by dotykać ustami jego ust. Przerażała go jej odpowiedź.
Tylko niebiosa wiedziały, czy wolałaby, żeby zamilkł na wieki, czy powiedział cokolwiek. Ze strachem przypomniała sobie jak lekko podchodził do życia. Odrzuci go jej oddanie. Za szybko się przed nim zdradziła i za szybko zdradziło ją jej własne serce. Sądziła, że jest odporna na jego czar i urok, ale nikt nie mógł czuć się bezpiecznie w jego obecności.
Każdy, kto choć raz zatonął w tych czarno – czerwonych oczach i poczuł jego smak na języku był już stracony, a ona dołączyła do tej żałosnej gromadki.
- Nie jestem bardziej twój, niż ty moja – odparł, pocierając kciukiem jej policzek.
Ellen nie zastanawiała się nad jego dziwną odpowiedzią, z której w zasadzie nic nie wynikało. Skupiła się tylko na jego czułym głosie i roztargnionym spojrzeniu.
Ellen rozważała wiele rzeczy. Wiele rozwiązań tej sytuacji. Wiele scenariuszy. W większości z nich chciała odwrócić się na pięcie i zostawić go, w kilku uderzyć za to, że ją wykorzystał i zostawił w takim położeniu, w innych wrócić do Bernarda i spróbować dalej się bawić, ale wybrała ten jeden, którego najbardziej się obawiała.
Zbliżyła swoją twarz do jego i niepewnie ułożyła usta na jego gorących wargach. W odpowiedzi otrzymała jego przeciągłe westchnięcie. Serce pod jej dłonią nie biło już tak miarowo. Przyspieszyło i tłukło się jak jej.
Powoli rozchylił usta i poczuła jego smak na języku. Przycisnęła go do siebie mocniej. Nie zauważyła, że wbija paznokcie w jego kark i tylko ciche sykniecie jej to uświadomiło. Wsunęła palce w jego jedwabiste włosy doprowadzając do ruiny misterną fryzurę, z której był taki dumny.
Nie obchodziło jej już nic. To, że przed chwilą mógł całować się z inną kobietą, że wystawił ją w taki sposób. Musiał mieć jakiś plan. Hiron nigdy nie postępuje bezmyślnie. Jutro go o to zapyta. Jutro.
Teraz jednak czuła jego język wewnątrz swoich ust. Dłonią objął ją w pasie i przycisnął do siebie. Ciepło jego ud rozlało się na jej brzuch i poczuła gorączkę w głowie. Pocałowała go mocniej, gwałtowniej. A on oddał ten pocałunek z tą samą nieujarzmioną siłą. Nie rozumiała tej paniki, która ją obezwładniała za każdym razem, kiedy dotykała jego skóry.
Tylko chłodny deszcz na jej uniesionej twarzy trzymał ją w rzeczywistości. Ale ta rzeczywistość była rozmyta i nijaka. Były tylko jego usta, tylko jego dłonie i tylko dotyk aksamitnych włosów na czole.
Chciała je poczuć między palcami, więc wsunęła w nie drugą dłoń. Warknął, choć wiedziała, że to lubi. Przytłumiona muzyka i gwar rozmów nadawały tej chwili magiczny wydźwięk. Zagubiła się w niej.
- Ellen - szepnął w jej usta.
Nie wiedziała o co mu chodzi, więc zignorowała to i pogłębiła pocałunek, marząc by nigdy się nie skończył.
- Ellen - powiedział raz jeszcze i oderwał się od niej. - Wracamy do domu?
Jegogłos był zduszony, ale obiecywał wszystko. Gwałtownie potwierdziła.
Schwycił ją za dłoń i otworzył drzwi. Prowadził ją szybko, z gracją omijając tańczących. Zignorował poirytowany głos swojej partnerki. Ruszyli w stronę wyjścia. Zerknął na zegarek i z ulgą odnotował, że powóz już czeka.
Pospieszne pomógł jej wsiąść do środku, klepnął w sufit i konie ruszyły w drogę. Dopadł do niej szybko, ledwo zamykając drzwiczki powozu.
- Jesteś taka piękna - powiedział gardłowo i musnął wargami jej szyję.
Ellen oparła się o boczną ścianę powozu i przyciągnęła go bliżej. Poczuła jego dłoń na łydce sunącą coraz wyżej i wyżej. Oddychała spazmatyczne, kiedy wpatrywał się w nią przewiercając czerwienią.
Hiron skubnął zębami jej wargę, a w tym czasie jego palce wsunęły się pod pas pończoch.
Przesunął usta niżej na szyję. Drugą dłonią pospieszne rozpinał haftki sukni i poczuła jego gorący przyspieszony oddech na piersiach.
Jęknęła pod jego dotykiem i ciężarem z bolesnym oczekiwaniem domagając się jego warg. Przesunął delikatnie językiem zostawiając wilgotny ślad na rozgrzanej skórze. Pomimo niskiej temperatury, Ellen było gorąco jak nigdy wcześniej.
Wpatrywała się w jego pochyloną głowę i krucze włosy pełne jego osobliwego zapachu. Z rozkoszą zanurzyła w nich nos. Powóz zwolnił i woźnica zatrzymał konie.
Hiron pomógł jej doprowadzić suknię do porządku, ale nic poza tym. Kiedy ona wbijała w niego dłonie i ciągnęła za koszulę wciąż wyglądał niemal idealnie całkowicie bez skazy. Z kolei Ellen wolała nie patrzeć w lustro.
Na obrzmiałych ustach Hirona błądził zadowolony uśmieszek. Poprowadził ją za dom, kierując się do tylnego wejścia. Podążała za nim w ciemności, za przewodnika mając magię tańczącą między jego palcami. Weszli pospiesznie do góry i Ellen stanęła przy drzwiach, łapiąc za klamkę i otwierając je zapraszająco. Hiron patrzył na nią z mieszaniną sarkazmu i arogancji.
- To chyba koniec na dzisiaj. Jestem dość zmęczony. – Uniósł brwi w rozbawieniu.
Ellen szeroko otworzyła oczy i zamarła z niedowierzaniem.
- Żartuję, kochanie. Za nic bym ci nie odpuścił – szepnął.
Bezgłośnie wsunął się za nią do sypialni. Oparł się plecami o drzwi i wpatrywał w nią z lekkim uśmiechem na nadąsanych wargach. Stała przed nim bez ruchu i czuła delikatną pieszczotę, kiedy palcami przesuwał po zewnętrznej stronie jej dłoni, jakby grał na fortepianie. Czerwień magii tańczyła miedzy jego smukłymi palcami.
Przyciągnął ją do siebie, a ona poczuła się zawstydzona i niepewna. Uniósł jej brodę w górę i zmusił, by na niego spojrzała.
- Dlaczego się mnie wstydzisz? Czy nie zdajesz sobie sprawy z tego jaka jesteś cudowna? – szepnął, sunąc palcami po jej policzku i skroni.
Ellen wściekała się sama na siebie, że tak ławo mu uległa, a on nawet jej nie przeprosił i niczego nie wyjaśnił. Ponownie jednak obiecała sobie, że o wszystkim porozmawiają jutro.
- Nie mogę się równać z innymi kobietami, które miałeś – powiedziała cicho.
Wpatrywał się w nią z uporem, jakby próbował rozczytać emocje z jej twarzy. Nachylił się ku niej i nie odrywając palców od policzków musnął wargami jej wargi. Zachęcająco rozchyliła swoje, ale przesunął usta na linię jej żuchwy, pieszcząc gorącym oddechem szyję.
Zadrżała i stanęła na palcach, próbując znaleźć się bliżej niego. Całe jej ciało wyrywało się, by go dotykać. Każda maleńka komórka pragnęła jego dotyku. Traciła oddech, kiedy przesuwał wargami i nosem po jej skórze.
Złożył delikatny pocałunek na wgłębieniu pod uchem i z cichym, niemal rozpaczliwym westchnięciem przygarnął ją do siebie, obejmując ręką w pasie. Oparła się o niego, czując jaki jest gorący i jaki twardy.
Zarzuciła mu ramiona na szyję i wsunęła dłoń we włosy, próbując zmusić go do pocałunku, ale wciąż omijał jej usta, a ona niecierpliwie drżała nie mogąc doczekać się jego smaku.
W końcu spełnił jej prośbę. Wiedziała, że znowu chciał obdarować ją jedynie delikatną pieszczotą, ale zmusiła go, by pozostał wargami na jej wargach. Otworzyła usta i wybłagała, by wsunął do środka język.
Jego smak był jej afrodyzjakiem. Nikt nie smakował jak on. Nęcąca gorączka budząca się w jej brzuchu przesunęła się w dół i skoncentrowała na małym pulsującym punkcie. Z jękiem otarła się o niego instynktownie szukając ukojenia. Zachwiał się i uderzył plecami o drzwi.
Ich pocałunek pogłębił się. Stał się niecierpliwy i gwałtowny. Ich język splatały się ze sobą. Ellen pragnęła całować go wszędzie, ale nie potrafiła. Utknęła na jego ustach i z każdym pojedynczym muśnięciem jego warg i języka czuła coraz większą gorączkę.
Hiron uniósł ją lekko, by ich twarze znalazły się na tym samym poziomie. Oparł czoło o jej czoło i oderwał wargi od jej ust.
- Żadna kobieta nie była tak jak ty – powiedział chrapliwym głosem. – Jak mogę... - zawahał się – jak mogę chcieć... – wziął krótki urywany oddech. – Jak mógłbym kiedykolwiek pragnąć innej?
Ellen pogłębiła pocałunek. Jego słowa sprawiły, że poczuła niczym nieograniczoną radość. Bezmyślne szczęście ogarnęło całe jej ciało i chciała mu to pokazać. Chciała oddać wszystko to, co miała. Wsunęła obie dłonie w jego włosy i nie była delikatna, kiedy szarpała i ciągnęła, zmuszając go do tego, by stracił nad sobą panowanie.
I stracił.
Dotychczas to on kontrolował ich pocałunek. Był spokojny i czuły. Teraz jednak zaczęli ze sobą walczyć o dominację. Ellen przegrała.
Hiron odsunął ją od siebie. Jego oczy rozjarzyły się czerwonym blaskiem, a cała twarz stężała. Bladość twarzy i rozczochrane włosy sprawiały, że wyglądał na chorego z pożądania. Chciał ją wziąć od razu. Tu i teraz. Nie mógł dłużej opanowywać żądzy, która rozgrzewała krew w jego żyłach. Ledwo panował nad magią, która sączyła się z jego palców.
Pchnął Ellen w stronę biurka. Gwałtownym ruchem dłoni rozerwał tył jej sukni, gorsetu i halki. Zniszczone fragmenty garderoby opadły w dół. Pochylił Ellen, która oddychając krótko i urywanie oparła się brzuchem o blat.
Stanął za nią, obserwując mleczną idealną skórę jej pleców. Dotknął ustami jej obojczyków, przyciskając do jej pośladków nabrzmiałą męskość. Jęknął, kiedy zaczęła się o niego ocierać.
Przesunął językiem po linii kręgosłupa co jakiś czas podgryzając delikatną skórę aż stała się zaczerwieniona. Pragnął ją pieścić i przedłużać, ale nie potrafił. Nie miał siły, by wziąć ją powoli. Drżącymi dłońmi rozpiął rozporek.
Nie podobało mu się jaką kontrolę ma nad nim Ellen. Bardzo mu się nie podobało, że był na każde jej skinienie, ale w tej chwili nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Czuł, że wolałby umrzeć, niż nie dać jej tego, czego pragnie.
Ellen oparła dłonie o biurko i oczekiwała na jego ruch. Słyszała jak rozpina spodnie. Słyszała też jego urywany oddech, kiedy pochylał twarz nad jej szyją. Przerzucił jej włosy na lewe ramię i skubnął zębami płatek ucha. Poczuła jak ociera się o jej pośladki obnażonym penisem. Poruszyła się niemal z bolesnym jęknięciem, pragnąc go przyjąć.
- Podoba ci się, prawda? – zapytał, dysząc jej do ucha.
Ellen skinęła głową.
- To, że masz nade mną kontrolę – dodał niemal ze złością.
Gdyby Ellen nie była tak roznamiętniona, gdyby nie była tak niecierpliwa, to może skupiłaby się na jego słowach i szczególnym tonie, ale jedyne, co miała teraz w głowie, to dotyk jego palców i pocałunki.
Wsunął dłoń między jej nogi i musnął kciukiem wilgotne wejście. Uklęknął jeszcze przed nią, choć niebiosa mu świadkiem, że tylko żelazna siła woli pozwoliła mu na to, by nie wedrzeć się w nią od razu.
Przesunął usta i język na jej pośladki. Zadrżała i uniosła się na palcach na spotkanie jego pieszczoty. Całował ją i nęcił przez kilka niewiarygodnie długich i męczących minut, sunąc językiem do jej wnętrza i smakując jej pożądania.
Sięgnął magią i Ellen opadła ciężko na biurko na drżących nogach. Hiron podniósł się szybko i jego nabrzmiały penis wdarł się w nią gwałtownie jednym płynnym ruchem.
Oboje znieruchomieli. Hiron wycofał magię, czując, że reakcje Ellen doprowadzają go do szału. Nigdy dotychczas jego ciało nie reagowało na szczytowanie innej osoby. Reakcje Ellen odbijały się w nim. Nie chciał skończyć za szybko, więc skupił się na mocnych pchnięciach, choć obezwładniająca miękkość jej ciała uniemożliwiała mu swobodne myślenie.
Sięgnął w dół i ujął jej pierś w dłoń, zataczając kręgi wokół sutka, który w odpowiedzi od razu stwardniał. Druga dłoń odnalazła łechtaczkę i zaczął uparcie i złośliwie pobudzać ją i przerywać, kiedy Ellen była już na granicy. Wiła się pod nim, niemal płacząc z frustracji, ale był bezlitosny.
Hiron zaczął poruszać się szybciej i gwałtowniej, czując jak jej wewnętrzne mięśnie powoli się na nim zaciskają.
- Przestań to robić, Ellen, bo zaraz skończę – skarcił ją chrapliwie.
- Nie mogę... - wyjęczała i bezsilna ułożyła policzek na biurku.
Widział jej zaczerwienioną twarz, rozchylone wargi i przymknięte powieki. Ellen poczuła delikatne muśnięcie jego ust na swoich, kiedy na chwilę wycofał się z niej, by obdarzyć ją zaskakująco czułym pocałunkiem, a potem powrócić do przerwanej czynności. Jego palce zacisnęły się na jej biodrach. Trzymał ją, kiedy posuwistymi ruchami dawał jej rozkosz.
- Nawet nie pocałowałem twoich piersi, Ellen... - skarżył się cichym głosem. – Ani twoich ud.
Przyspieszył jeszcze bardziej, czując, że dłużej już nie wytrzyma. Robił, co mógł, by przedłużyć ich złączenie, ale przy Ellen nie potrafił kontrolować własnego ciała i magii. I kiedy Ellen szczytowała, jęcząc i dysząc pod nim, on wysunął się z niej i omdlałą odwrócił twarzą do siebie.
Pocałował ją żarliwie i głęboko, zmuszając, by szerzej otworzyła usta. Jej spojrzenie było zamglone i nieobecne, kiedy jeszcze przeżywała orgazm. Hiron zarzucił jej lewą nogę na swoje biodro, podsadzając ją na biurko i wniknął w nią raz jeszcze.
Oparła drżące dłonie na blacie i wygięła plecy w łuk. Niemal zwisała z biurka i tylko mocny uścisk Hirona trzymał ją w jednym miejscu, choć jej przybory kosmetyczne przewróciły się i pospadały na dywan, kiedy brutalnie brał ją z ogniem w oczach.
Twarz miał spoconą, a oddech przyspieszony i urywany. Patrzyli na siebie w milczeniu, a Ellen przeżywała kolejną falę rozkoszy, kiedy objął ustami jej sutek wbijał się w nią raz po raz cicho dysząc.
- Jesteś moja – wyrwało mu się wbrew woli.
Z przestrachem spojrzał na Ellen, która dochodziła do siebie po szczytowaniu. Teraz mógł mieć tylko nadzieję, że nie dosłyszała jego słów, a jeśli tak się zdarzyło, to nie odkryła władczego i zaborczego tonu. Z głośnym jękiem skrył twarz w jej szyi i skończył w niej, osiągając spełnienie tak intensywne jak nigdy wcześniej.
Na niebiosa, był zgubiony.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top