Rozdział 9
Gabriel miał na sobie czarne bryczesy i niebieską koszulę. W tym kolorze jego loki wydawały się jeszcze bardziej miedziane. Poczuła szarpniecie w sercu i kazała mu się uspokoić. Nie pozwoli na to, by wspomnienie sprzed trzystu lat miało wpływ na jej aktualne uczucia.
Nicholas stał odwrócony tyłem. Widziała białą koszulę opinającą jego szerokie barki. Wyglądała jakby miała zaraz pęknąć od nacisku jego ciała. Spodnie również miał ciasne i obcisłe. Żaden z nich nie miał pasa broni. Podejrzewała, że wzięli ze sobą tylko kilka sztyletów ukrytych w butach i w nogawkach.
Ellen odniosła wrażenie, że atmosfera między nimi jest tak gęsta, że można ciąć ją nożem. Nikt się nie odzywał. Każdy był pogrążony w swoich myślach.
Nicholas otworzył drzwi. Przy bramie stał wypożyczony czarny powóz. Ruszyli w jego kierunku. Pierwszy wsiadł Nick. Gabriel podał dłoń Ellen. Jego dotyk przeszył ją dreszczem, a kiedy stawiała stopę na stopniu, ich spojrzenia się spotkały. Wzrok Gabriela był zamglony. Zieleń jego oczu w ciemności była ledwie widoczna.
Ellen zajęła miejsce naprzeciwko Nicholasa i po chwili stwierdziła, że był to zły wybór. Koszmarny. Ich kolana się stykały i przy każdym ruchu powozu uderzały o siebie. Nicholas kilka razy westchnął zniecierpliwiony, ale bez słowa wpatrywał się w okno, pomimo tego, że za nim nie było niczego widać.
- Nicholas nie jest dzisiaj w nastroju, więc musisz wybaczyć mu Ellen, że nie będzie zabawiał cię konwersacją – odezwał się Gabriel przerywając niezręczną ciszę.
Nick prychnął pod nosem, ale nie odpowiedział.
- Nie potrzebuję zabawiania rozmową. Miło spędzam czas zagłębiona we własnych myślach – powiedziała cicho.
Gabriel posłał jej rozbawione spojrzenie. Poruszył się i dotarł do niej jego przyjemny zapach. Przełknęła ślinę. Nagle wnętrze powozu okazało się zbyt ciasne.
- A poza tym, Nicholas nigdy nie jest w nastroju. – Zerknęła na Nicka. Poruszył się, ale nie odezwał.
Gabriel zaśmiał się nisko, gardłowo.
- Jeszcze nie zdążyłaś go poznać jako duszę towarzystwa. Naprawdę potrafi być zabawny.
- Zwłaszcza kiedy się upiję, albo przyjmę za dużo magii – dosłyszeli jego pomruk.
- Za dużo magii? – zapytała Ellen.
- Jeśli znajdziemy się w zasięgu dużej ilości magii dzieją się dziwne rzeczy – wyjaśnił .- Głównie po prostu puszczają hamulce. Brakuje filtra, który powstrzymuje cię od robienia rzeczy, których nie powinno się robić i których w zwykłych okolicznościach nigdy byś nie zrobiła. – Nicholas posłał jej brzydki uśmieszek. – Kiedy walczymy ramię w ramię z magicae, a oni atakują pasożyty magią, to po skończonej walce wszyscy marzą tylko o tym, żeby zamknąć się w swoich pokojach i tam w samotności dochodzić do siebie. W każdym razie, jeśli o mnie chodzi, to naprawę musi być to ogromna porcja magii, by miała na mnie wpływ.
Ellen zatrzepotała rzęsami.
- Czyli moja magia tak nie działa?
- Nie, chodzi tylko o magie magicae. Jest znacznie bardziej skoncentrowana i dzika. Po prostu nie jest wskazane narażanie się na jej bezpośrednie oddziaływanie. Słynne były przecież bale u magów. – Gabriel zerknął na nią przelotnie, mając nadzieję, że Ellen nie podejmie rozmowy na ten temat.
Nicholas wybuchnął śmiechem.
- Tak, zwłaszcza jedno. – Odwrócił się teraz od okna i dołączył się do rozmowy. – Byliśmy wtedy dzieciakami i pomimo tego, że Iris nam zabroniła, to i tak wymknęliśmy się z Violet do magicae, który niegdyś mieszkał tu w okolicy. Zwykł sprowadzać ludzi do naszego świata i eksperymentować nad wpływem magii na ich zachowania. – Spojrzał jej w oczy. – Nie będę wdawał się w szczegóły, ale zastanawiam się, czy kilka z ziemskich kobiet nie zostało brzemiennych.
- Nicholasie! – Gabriel spiorunował go wzrokiem, ale Nick wzruszył ramionami.
Ellen nie zarumieniła się, tylko była jeszcze bardziej ciekawa.
- Czyli zakładając, że znajdziemy się w zasięgu magii o dużej sile i pozostaniemy pod jej wpływem przez dłuższy czas, to zacznie nam odbijać?
Nicholas rozciągnął wargi w zawadiackim uśmiechu.
- Georga kiedyś musieliśmy zamknąć siłą w sypialni, bo nie chciał dać spokoju Iris.
- To doprawdy ciekawe. Wynika więc z tego, że podczas walki, kiedy wpływ magii będzie już oddziaływał na wojowników może zdarzyć się, że puszczą im hamulce?
Gabriel potrząsnął kasztanowymi lokami.
- Podczas walki używasz swojej magii, która jest zarówno twoją tarczą ochronną i odbija czar na czas skupienia. Później jednak, kiedy jest się już wykończonym najlepiej unikać towarzystwa. Chyba, że nie zależy ci na kłopotach. Poza tym, z każdą taką sytuacją nabiera się odporności.
Ellen uznała temat za zakończony i nie ciągnęła już rozmowy.
Powóz mknął przez wąskie uliczki. Kiedy dotarli do centrum miasta lampy gazowe jarzyły się już mlecznym światłem.
- Tam widać port. Musimy do niego dotrzeć. – Gabriel nachylił się nad nią i wskazał palcem kierunek.
Ale Ellen nie patrzyła. Kiedy poczuła jego zapach i gorąco płynące z jego skóry zacisnęła tylko pięści. Wpatrywała się w wgłębienie w jego szyi. Na pojedynczą kroplę potu, która leniwie spływała i ginęła w materiale koszuli. Jego loki były sprężyste i wiedziała, że są miękkie. Zapragnęła zanurzyć w nich dłonie. Gabriel jednak odsunął się od niej i posłał jej asymetryczny uśmiech. Ellen nie odważyła się spojrzeć na Nicholasa. Wiedziała, że byłby rozbawiony.
W końcu powóz zatrzymał się przy chodniku. Gabriel otworzył drzwi i z gracją wyskoczył ze środka nie używając stopni. Szarmancko wyciągnął dłoń w jej kierunku, którą pospiesznie schwyciła. Poczuła jak spada pod jego dotykiem, jakby traciła oddech. Musiał coś zauważyć, bo posłał jej zaniepokojone spojrzenie.
- Wszystko w porządku, Ellen? – Jego głos był aksamitny.
- Tak, po prostu straciłam równowagę.
Przesunęła się, by zrobić miejsce dla Nicholasa, który wysiadł z powozu równie lekko co Gabriel.
Ellen rozejrzała się po okolicy. Żaden budynek nie wydał jej się znajomy. Znajdowali się właściwie w jakiejś parszywej dzielnicy pełnej obskurnych sklepów. Zawstydziła się, kiedy ujrzała burdel. Gabriel podał jej ramię. Nicholas bezgłośnie szedł za nimi.
- Jesteś moją kuzynką i oprowadzamy cię po mieście, dobrze? – powiedział Gabriel.
- Wybraliście dość osobliwą porę i miejsce jak na zwiedzanie. – Posłała mu rozbawione spojrzenie.
Nicholas prychnął za jej plecami.
- Wszyscy uznają, że nie jesteś do końca damą z prawdziwego zdarzenia, więc nikt nie będzie niczego podejrzewał – rzucił Nick.
Wyraz twarzy Gabriela był przepraszający.
- Nicholas ma rację. Pamiętaj jednak, że to tylko przebranie i dla nas jesteś damą w każdym tego słowa znaczeniu.
Nick prychnął po raz kolejny i Ellen dałaby sobie uciąć rękę, że powiedział coś, co brzmiało na: Może dla ciebie. Zignorowała to jednak i spojrzała na Gabriela. Górował nad nią. Był wysoki i szczupły. Przez chwilę poczuła dumę, że trzyma jego ramię. Kobiety, które ich mijały posyłały im zazdrosne i niechętne spojrzenia, ale Gabriel zdawał się tego nie zauważać.
Nad jednym z wejść wisiała lampa. Ellen uznała, że kierują się w jej stronę. Dojrzała jakiś szyld, ale napis był tak stary i wytarty, że nie mogła rozczytać nazwy tego przybytku. Usłyszała jednak prostacką muzykę i pijackie głosy, więc domyśliła się, że to tawerna.
- Czujesz coś? – Nicholas zbliżył się i szedł teraz obok niej. – W sensie jakąś magię.
Ellen potrząsnęła jasnymi lokami.
- W każdym razie i tak musimy tam wejść.
W momencie, w którym przekroczyli próg, Ellen poczuła smród niemytych ciał, alkoholu i cygar. Zmarszczyła nos, ale pilnowała, by nikt tego nie zauważył. Nie mogła w najmniejszym stopniu pokazać, że nie odpowiada jej to miejsce.
W środku było dużo mężczyzn i kobiet w brudnych sukniach. Wulgarnie i lubieżnie wpatrywały się w jej towarzyszy. Nicholas zdecydowanym krokiem podszedł prosto do baru. Obsługiwał go niski brodaty mężczyzna o świńskich oczkach. Ellen z miejsca poczuła do niego silną antypatię.
- To, co zawsze panie Maiden? – zapytał niskim głosem.
- Tak i do tego szklaneczka burbona dla panienki. – Wskazał ją podbródkiem.
Gabriel poprowadził ją bliżej baru i oparł się niedbale o brudny klejący blat. Ellen do końca nie wiedziała czego wymaga od niej ta rola, więc próbowała skopiować jego ruch. Jednak kiedy Gabriel wyglądał idealnie w tej pozie, a ona jak idiotka, zabrała rękę i stała po prostu obok niego bez ruchu. Czerpała siłę z jego obecności, pomimo tego, że obaj z Nicholasem całkowicie ją ignorowali.
Barman wyciągnął brudne szklanki i popchnął w stronę Ellen jedną z wlanym już alkoholem. Poczuła ścisk w żołądku na myśl o tym, że będzie musiała dotknąć szkła wargami. Gabriel nieporuszony uniósł szklaneczkę do ust i wychylił ją jednym haustem. Barman posłał mu kolejną.
- Pojawił się tutaj ostatnio Glista? – zagaił obojętnie Nicholas.
Barman cały się spiął.
- Dlaczego pytasz?
- Jest mi winien pieniądze.
Barman roześmiał się rubasznie.
- A komu nie? Szuka go pół miasta, ale zaszył się gdzieś w swojej cuchnącej kryjówce i nikt nie wie gdzie jest.
Nicholas elegancko i dyskretnie położył na blat zwitek banknotów.
- Chodzą jednak słuchy – barman nagle wydawał się bardziej skory do rozmowy – że spiknął się z Wąską Jolly.
Gabriel włączył się do rozmowy.
- Naprawdę? Wydawało mi się, że po tym jak ją zostawił zapowiedziała, że zabije go przy pierwszej możliwej okazji.
Barman posłał mu niechętne spojrzenie, kiedy Gabriel zakwestionował rzetelność jego informacji.
- Skoro jesteś tak dobrze poinformowany, bellator, to co tutaj robisz?
Gabriel wzruszył ramionami. Ellen zmusiła się, żeby podnieść szklankę do ust.
- I co robi tutaj ta ślicznotka? – Posłał jej obrzydliwe spojrzenie. – Nowa w kolekcji mamy Kelly? Wypróbowujecie ją? To nie byłaby twoja pierwsza protegowana, Maiden.
Ellen zarumieniła się ze złości, kiedy oskarżył ją o prostytuowanie się z Nickiem. Nicholas z jakiegoś powodu potwierdził jego podejrzenia, zapewne stwierdzając, że bajeczka o ladacznicy jest lepsza, niż o kuzynce zwiedzającej Ravensport. Ellen obiecała sobie, że mimo wszystko mu tego nie odpuści.
- Owszem, spodobało mi się, że ma taką niewinną minę – odpowiedział znudzony.
Gabriel zesztywniał i wziął kolejny łyk alkoholu.
- No i te piękne blond loczki. Zarobi dla mamy Kelly sporo forsy. – Barman wyciągnął w jej stronę brudną rękę, próbując złapać za włosy. Ellen odsunęła się w panice, ale nie było to konieczne, bo Gabriel zmiażdżył jego rękę w uścisku.
- Ach tak, zapomniałem, że bellator są dość terytorialni, a frater dodatkowo dzielą wszystko. Rozumiem, że to wasza panienka. – Zaśmiał się gardłowo. I dzisiaj nie będę jej ruszał. Ale kiedy będzie wolna nie omieszkam sprawdzić jak smakują te czerwone usteczka. – Puścił jej oczko i wrócił do polerowania szklanek.
Widziała, że Gabriel tylko nadludzką siłą woli powstrzymuje się od zamordowania go. Nicholas z kolei miał wszystko gdzieś.
- Zamawiacie coś jeszcze? Bo nie mam wam już nic do powiedzenia.
- Wychodzimy już Joey i nie będziemy cię niepokoić. Na razie. – Nick położył nacisk na ostatnie słowa.
Gabriel podał jej rękę i uspokajająco ścisnął za dłoń. Palce miał gorące. Pociągnął ją za sobą w opiekuńczym i równocześnie zaborczym geście. Ellen z ulgą odetchnęła świeżym powietrzem, kiedy wreszcie wyszli na zewnątrz. Czuła w ustach piasek i obrzydliwy smak alkoholu. Zauważyła, że powóz stał w tym samym miejscu, ale Nicholas zignorował go i ruszył dalej przed siebie.
- Myślałem, że go zamorduję. – Nieoczekiwanie szepnął jej do ucha Gabriel. Nie patrzył na nią. Wzrok miał skierowany w górę. Poczuła muśnięcie jego oddechu i zadrżała. Zerknęła na jego twarz i ujrzała zacięte rysy tak różne od jego zwyczajnego łagodnego wyglądu. – Sama myśl, że ktoś taki miałby cię dotknąć... że ktokolwiek mógłby cię dotknąć w sposób w jakim on myślał o tobie doprowadza mnie do szaleństwa.
Ścisnął jej dłoń bardzo mocno, ale zdawał się tego nie zauważać. Przyspieszył kroku i Ellen ledwo za nim nadążała.
- Chodźmy szybciej, bo zawrócę i zrobię to o czym marzę.
- Gabrielu... - powiedziała, ale jej nie słyszał. Zwolnił natomiast kiedy dogonili Nicholasa.
Udało jej się więc złapać oddech i nieco się uspokoić. Gabriel puścił jej rękę. Poczuła chłód lodowatego wiatru znad rzeki i zadrżała. Nicholas posłał jej nieodgadnione spojrzenie.
- Dokąd teraz idziemy? – zapytała.
- Do Wąskiej Jolly – wyjaśnił jej Nicholas.
- A gdzie to jest?
- Naprawdę Ellen? A gdzie pracują kobiety o takich ksywkach? Przecież to oczywiste, że idziemy do burdelu. – Wydawał się wściekły jej ignorancją.
- Nicholasie, nie musisz być taki ostry wobec Ellen – stanął w jej obronie Gabriel.
- Nie jest małą dziewczynką. To dorosła kobieta i zauważają to nawet pijani barmani i każdy brudas z tamtego przybytku, ale ty z jakiegoś powodu nie, choć właściwie codziennie ją widujesz. – Posłał mu zagniewane spojrzenie.
Gabriel odetchnął głośno.
- A ciebie co nagle tak ugryzło?
Ellen czuła się niezręcznie, kiedy po raz kolejny zaczęli się między sobą kłócić z jej powodu i w jej obecności. Postanowiła jednak milczeć, marząc o tym, że w końcu o niej zapomną. Prawie wpadła do rynsztoka, kiedy zamyślona próbowała za nimi nadążyć i tylko mocny chwyt Gabriela pozwolił jej uniknąć zanurzenia stóp w cuchnących fekaliach. Złapał ją od niechcenia, odruchowo, całkowicie ją ignorując. Smród dochodzący z boku chodnika przyprawiał ją o mdłości.
W końcu zatrzymali się pod czerwoną latarnią. Nicholas pewnie wszedł do środka, jakby bywał tu tysiące razy. I pewnie tak było, pomyślała z irracjonalną złością. Tutaj z kolei zadusił ją zapach zbyt wielu ciężkich perfum. Zanurzyła się w pomieszczeniu całym w bordowym kolorze. Na rozrzuconych po całym pomieszczeniu fotelach i sofach siedzieli bądź półleżeli roznegliżowani mężczyźni, a kobiety z gołymi piersiami, ramionami, bądź całkowicie nagie dotrzymywały im towarzystwa. Wszyscy zdawali się czymś otumanieni. Mieli powolne, zmysłowe ruchy. Próbowała nie patrzeć, ale wszędzie gdzie skierowała wzrok napotykała ich widok. Dojrzała jednak również młodego mężczyznę siedzącego w głębi pokoju. Wydawał się całkowicie trzeźwy i przypatrywał się jej zmrużonymi oczami. Siedział sam bez żadnej kobiety.
Naraz poczuła uderzenie bólu w piersi. Zaczerpnęła głęboko powietrza i złapała Gabriela za rękę. Wiedziała, że udał, że tego nie zauważył. Nie mogli teraz dać po sobie poznać, że magia wyczuła w niej maga.
- Wiem, widzę – uspokajająco szepnął w jej stronę Gabriel prawie nie poruszając wargami.
Ellen opuściła głowę. Wewnętrzny przymus kazał jej zerknąć w stronę magicae, ale wiedziała, że nie może. Jeśli on domyśli się, że wiedzą o jego obecności, wszystko będzie stracone. Mieli teraz jednak inne zadanie. Odnalezienie Glisty.
W ich kierunku wyszła piersiasta rudowłosa piękność. Ellen domyśliła się, że to burdel mama. Z ogromnym zdziwieniem odkryła również, że była to parasitus. Patrzyła na nią z szeroko otwartymi oczami i nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
- Proszę, proszę. Co robią bellator w moim domu? Szukają dziewczynek na jedną noc? Twoja ulubienica Nicholasie ma akurat wolny wieczór. – Schwyciła go poufale za ramię jakby znała go od długiego czasu.
Ellen nie wierzyła własnym oczom. Skoro ukrywają ją przed pasożytami, to jak mogą wprowadzać ją do miejsca, w którym jest jeden z nich? Przecież sami wiedzieli, że wyczuwają jej zapach. Ellen bardzo się to nie podobało, ale musiała im zaufać, bo i tak nic innego jej nie pozostało.
- Dzisiaj ją sobie odpuszczę. – Nicholas posłał jej zniewalający uśmiech. – Chciałbym jednak spotkać się z Wąską Jolly.
Burdel mama ściągnęła piękną twarz w podejrzliwym grymasie.
- Nie jest w twoim guście – zadecydowała.
- Natomiast jest w moim – powiedział szybko Gabriel.
Burdel mama zmierzyła go oceniającym wzrokiem i wreszcie zaszczyciła nim Ellen.
- Po co wam moja dziewczynka, skoro przyprowadziliście ze sobą taką piękność?
Podeszła do niej i ujęła zimnymi smukłymi palcami jej twarz. Przyjrzała się w jej świetle i coś w jej spojrzeniu sprawiło, że Ellen zadrżała.
- Zrobiłabyś u mnie karierę. Mężczyźni nosiliby cię na rękach. Razem zarobiłybyśmy tyle, że mogłabym otworzyć kolejny burdel i zniszczyć całą konkurencję, oferując im tylko ciebie. A ty sama zostałabyś gwiazdą Ravensport.
Tym razem Gabriel powściągnął emocje i wydawał się niewzruszony.
- Kusząca propozycja, ale nie jest na sprzedaż – powiedział głucho. – Nicholas zrobił sobie z niej utrzymankę.
- Gdzie ją znaleźliście? Wiedziałabym, gdyby była z Ravensport.
- Jest ludzką dziewczyną. Tyle powinno ci wystarczyć. – Nicholas posłał jej zawadiacki uśmiech.
Burdel mama wzruszyła ramionami.
- Słodziutka, jeśli już znudzisz się tym panom, to zawsze możesz znaleźć u mnie miejsce. – posłała jej wesoły uśmiech. – Wiesz gdzie mnie znaleźć, a miłość bellator jest ulotna jak motyl.
Ellen przełknęła ślinę i tylko pokiwała głową.
- Co z Wąską Jolly? – Gabriel wrócił z rozmową na odpowiedni tor.
- Jest na górze w swoim pokoju. Możecie do niej pójść. Nie chcę jednak wiedzieć, co będziecie tam robić. Wiem, że chodzi o wasze brudne interesy, bellator – syknęła przez zęby. – I nie chcę mieć przez to kłopotów, rozumiecie?
Nie czekała na ich odpowiedź, tylko wróciła do swojej otomany. Przypatrywała im się z daleka, dopóki nie skierowali się do schodów.
- Co to było? – w tym zapytaniu Ellen zadała wszystkie nurtujące ją pytania.
- Wyjaśnimy ci to później. Teraz nie mamy na to czasu. – Nicholas przeskakiwał po dwa stopnie, ale kiedy odpowiadał jego głos nawet nie zadrżał od wysiłku.
Nicholas od razu w plątaninie pokoi trafił do sypialni Wąskiej Jolly. Jeśli Ellen miała jakiekolwiek wątpliwości co do ksywki Jolly, to właśnie całkowicie zniknęły. Dziewczyna stała przed lustrem całkiem naga. Była wysoka. Wyższa nawet od Gabriela i Nicholasa. I wszystko w jej ciele było wąskie. Począwszy od stóp, przez cienkie nogi, niewidoczną talię po głowę. Odwróciła się w ich kierunku i Ellen z przerażeniem znowu odnotowała, że była to parasitus. Bardzo różniła się od burdel mamy. Jej twarz była pospolita i brzydka. Jej całe oczy były wypełnione żółcią i nic nie można było z nich wyczytać.
- Rzuć pieniądze na stolik, bellator – powiedziała beznamiętnie.
Skierowała się w stronę sfatygowanego fotela, założyła nogę na nogę i czekała mierząc ich znudzonym spojrzeniem, dopóki Nick nie położył zwitka pieniędzy.
- Słyszałem, że wiesz coś na temat Glisty – inicjatywę w rozmowie po raz kolejny przejął Nicholas.
Gabriel natomiast rozglądał się po pokoju. Mogło wydawać się, że jest po prostu ciekawy jego wnętrza, ale nic nie uchodziło jego uwadze. Szukał jakichkolwiek śladów, które mogłyby pomóc w znalezieniu Glisty.
Wąską Jolly prychnęła.
- Wiem dużo – spauzowała. - Na przykład to, że ma małego fiutka i czyraki na tyłku.
Ellen próbowała zachować kamienną twarz. Ta cała sytuacja, ten wieczór całkowicie nią wstrząsnął.
Gabriel parsknął śmiechem.
- Mogłem się tego domyślić biorąc pod uwagę jego paskudny charakter – powiedział rozbawiony.
Przesunął się w stronę dziewczyny, a pustkę jaką pozostawił, Ellen odczuła jako nagły brak poczucia bezpieczeństwa.
- Wiemy, że cię oszukał i okradł. I że jesteś na niego wściekła. Jednak dowiedzieliśmy się, że możesz wiedzieć, gdzie jest. Nam też jest coś winien – kontynuował Gabriel.
Parasitus zmierzyła go wzrokiem.
- Nie podoba mi się ta laleczka. Po co ją przyprowadziliście? – zmieniła temat.
Nicholas wzruszył ramionami. Dzisiaj wzruszał nimi bardzo często.
- Wracam z ludzkiego świata. Przyprowadziłem ją ze sobą.
- Nie czuję na tobie smrodu ludzi. Kłamiesz, bellator – warknęła. – Jeśli zaczynasz mnie oszukiwać, to ja zacznę oszukiwać ciebie.
- Jestem z tego świata – nagle odezwała się Ellen próbując ratować sytuację. – Uczynił mnie brzemienną i długo szukałam tego łajdaka, kiedy pozostawił mnie na pastwę losu. – Posłała Nicholasowi całkiem autentyczne rozwścieczone spojrzenie. – Widocznie coś się w nim zmieniło, kiedy zobaczył mnie w burdelu. Szukałam pracy. Ale kiedy go ujrzałam nie mogłam już dać mu spokoju i poszłam za nim. Potrzebuję pieniędzy – paplała.
Wąska Jolly miała rozbawione spojrzenie.
- Nicholasie, nie mogłeś od razu przyznać się do swojej lekkomyślności? Poza tym nie ma się czego wstydzić, jeśli mężczyzna ma tyle siły witalnej, by spłodzić bękarta, prawda złotko? – Podeszła do niej. Ellen bardzo się zdenerwowała, ale kiedy zobaczyła twarz Gabriela poczuła się trochę bezpieczniej. – Nie śmierdzisz mi człowiekiem, więc kim jesteś?
Ellen przełknęła ślinę.
- Jestem magicae bez magii.
- To wiele tłumaczy, brudna dziewucho. – Wąska Jolly bez ostrzeżenia opluła jej twarz brązową śliną. – Dlatego tak cuchniesz.
Ellen drgnęła zdezorientowana. Wiedziała, że w tej chwili nie może liczyć na nikogo innego tylko na siebie. Grali rolę. To było przedstawienie. Nikt nie mógł jej pomóc.
Wąska Jolly wróciła na swój fotel. Twarz miała bez wyrazu.
- Glista wrócił do swoich – powiedziała znudzona. – Nie pytajcie mnie, gdzie dokładnie są, bo sama nie wiem. Wiecie dobrze, że to nomadzi i trudno ich zlokalizować. Ostatnio widziałam ich w okolicach dzielnicy szewskiej.
- Ostatnio, czyli kiedy? – odezwał się Nicholas.
- Kilka dni temu. A teraz się stąd wynoście – zakończyła rozmowę i wskazała im cienkim palcem drzwi.
Nie pożegnali się z nią.
Gabriel był wściekły, tak wściekły, że czuł konieczność jak najszybszego powrotu do domu. Kiedy decydowali się na zabranie ze sobą Ellen nigdy nie pomyślałby, że sytuacja potoczy się w tym kierunku. Fakt, że wszyscy brali ją za prostytutkę, a oni musieli grać tę rolę doprowadzał go do szału. Kiedy patrzył na jej drobną twarz, te niewinne brązowe oczy i delikatne loki nie mógł uwierzyć w to, że ktoś mógł wziąć ją za dziwkę. Jej twarz była definicją szyku i klasy. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że niektóre dziewczyny również miały coś podobnego w swoich rysach, ale uderzyło go to, że ktoś miałby tak myśleć o jego Ellen. Zacisnął pięści tak mocno, że poczuł piekący ból.
Opuścili pospiesznie burdel. Z rozczarowaniem odnotowali, że magicae już jednak nie było. Ruszyli w stronę powozu. Uliczka była opustoszała i ciemna. Nadeszła specyficzna pora delikatnego przejścia między najgłębszą nocą a świtem. Gabriel nigdy nie lubił tego wrażenia. Skupił się więc na obserwowaniu Ellen. Szła między nimi zamyślona i cicha. Wydawała mu się poruszona dzisiejszym wieczorem, ale nie odezwała się ani słowem. Nicholas jak zwykle milczał.
Nagle usłyszeli szelest kroków na chodniku. Gabriel odruchowo odwrócił się w lewo. Popchnął Ellen w tył. Słyszał, że upadła, ale w tej chwili nie miało to znaczenia. Zdążył przedramieniem odepchnąć nóż i zmienić trajektorię jego lotu. Poczuł pieczenie i strużkę krwi lecącą z małej rany. Dojrzał napastnika. Był to magicae. Wpatrywał się w nich ze wściekłym spojrzeniem. Nicholas doskoczył do niego i próbował obezwładnić. Nie mogli mu jednak zrobić krzywdy. Potrzebowali go do przeprowadzenia ceremonii, ale z jakiegoś powodu mag ich atakował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top