Rozdział 50
Ellen zatrzymała się za drzwiami i ukryła płonącą twarz w dłoniach. Z jej ust wydarł się niemy szloch. Trwało to kilka minut i po chwili udało jej się doprowadzić do porządku. Otarła policzki i poprawiła włosy.
Liczyła na to, że nikogo nie spotka i ruszyła pędem w stronę swojej sypialni. Między palcami zaczęła iskrzyć się jej magia, próbując wydostać się na zewnątrz. Czuła, że wyrywa się z niej, szukając wytchnienia. Magia była zupełnie jak ona. Zraniona i wściekła.
Wybiegła na zewnątrz z ulgą odnotowując, że świat pogrążony jest w gęstym deszczu. Ale to bardzo dobrze. W takim deszczu nikt nie zobaczy jej upokarzających łez. I na pewno nikogo nie spotka. A niebiosa jej świadkiem, że rozpaczliwie pragnęła samotności.
Przechadzała się, moknąc w lodowatym deszczu. Miała nadzieję, że się rozchoruje i to na tyle mocno, że umrze targana gorączką. Tego sobie życzyła. Krzyknęła w głos, kiedy deszcz lunął jeszcze z większą intensywnością.
Magia iskrzyła i szalała w jej piersi. Na próbę wypuściła niewielki strumień w ziemię i odnotowała jak kopci się w srebrnym ogniu. Niestety nie odczuła ukojenia, więc posłała kolejną wiązkę, popychana nadzieją, że cokolwiek jej to pomoże.
Niestety nic nie przyniosło jej ulgi. Kiedy spacerowało popołudnie powoli przeszło w mglisty i ciemny wieczór. Nadszedł już czas, by w końcu wróciła do domu. Weszła tylnym wejściem starając się uniknąć innych domowników.
Ze złością szarpnęła za klamkę od drzwi swojej sypialni i po omacku, klnąc jak szewc, odnalazła świecę na nocnym stoliku. Była zmęczona, śpiąca i przemarznięta, więc z trudem drżącymi palcami udało jej się zapalić knot. Szybkimi szarpnięciami ściągnęła z siebie przemoczoną suknię, pomagając sobie zębami i stopami. Miała na sobie tylko mokrą halkę, która lepiła się do jej zmarzniętego ciała.
Odwróciła się i zamarła w bezruchu.
Na fotelu pod oknem siedział Hiron. Obserwował ją zmrużonymi oczami, które błysnęły niepokojącą czerwienią. Jego twarz ukryta była w mroku i tylko blady promień księżyca układał się miękko na jego policzku. W czarnym stroju był niemal niewidoczny.
Zakryła dłońmi ciało, ale wiedziała, że zdążył już dokładnie ją sobie obejrzeć.
- Wynoś się stąd – powiedziała ze spokojem, który zadziwił nawet ją samą.
- Na to nie licz – odparł z pewnością siebie, która budziła w niej najgorsze instynkty.
- Nie życzę sobie twojej obecności i naprawdę jestem zmęczona twoim zachowaniem. Jesteś bezczelny, myśląc, że pozwolę ci tu zostać.
Poruszył się niespokojnie na fotelu i nachylił ku niej, ruchem dłoni zapalając resztę świec i ogień w kominku. Pokój rozjaśnił się mlecznym światłem. Mogła swobodnie przypatrywać się jego doskonałej twarzy, równocześnie będąc świadomą swojego negliżu. Nie chciała, by taką ją oglądał.
- Musisz mi uwierzyć, że mam cel, by tu być.
- Och, tak. Na pewno – zakpiła. – Cel, by mnie poniżać.
Podniósł się z fotela i stanął zaciskając pięści. Mięsień na jego żuchwie drżał, jakby Hiron próbował powstrzymać grymas, który mógłby zdradzić jego prawdziwe uczucia. Wyglądał wyjątkowo niechlujnie. Nigdy wcześniej Ellen nie widziała go w pomiętej koszuli i bez związanej chusty.
- Nie będę za to przepraszał. Wiem, że moje zachowanie wydało się być może karygodne, ale taki już jestem i nie powinnaś obwiniać mnie o moją naturę – mówił powoli i ze spokojem, jakby tłumaczył coś nierozgarniętemu uczniowi.
Ellen zerknęła na łóżko i sięgnęła po szlafrok, próbując ukryć przed nim swoją nagość. Z zimna szczękały jej zęby, więc podeszła do kominka. Hiron podążył zaraz za nią, niedbale opierając się o jego gzyms.
- Posłuchaj mnie, Ellen – zaczął z gorączką w oczach, które na powrót stały się fioletowe i mroczne. – Wiem, że teraz mi nie ufasz, ani nie chcesz uwierzyć w to, co mam do powiedzenia, ale nie chciałem cię zranić. A nawet jeśli, to wyjdzie ci to na dobre.
- Wyjdzie mi na dobre? – zapytała z irytacją, unosząc podbródek w górę.
- Zdecydowanie – szepnął.
- Ach tak, czyli rozumiem, że mam cię znienawidzić? Taki jest cel tego wszystkiego? Dlatego właśnie zachowujesz się w ten sposób?
Mag zastanawiał się nad odpowiedzią. Ellen obserwowała go uważnie. Wydawał się jej całkowicie spokojny i rozluźniony, ale odniosła wrażenie, że dostrzega na jego twarzy wyraz pewnej udręki. Z satysfakcją pomyślała, że byłoby to wspaniałe zrządzenie losu, gdyby miała pewność, że rozstaje się z nim ze świadomością tego, że jego też coś męczy. Uśmiechnęła się z drażliwym grymasem.
- Och, sądzę, że uczyniłem już dość, byś nienawidziła mnie przez wieczność. Ale to dobrze. Tak jest lepiej. Nie powinienem był zgadzać się na to i ciągnąć na tyle długo byś mogła obdarzyć mnie romantycznym afektem – powiedział cicho i rzeczowo, wpatrując się w nią z uwagą i przekrzywiając głowę.
Ellen przerzuciła sobie mokre włosy przez ramię, by znalazły się bliżej kominka. Milczała niepokojąco długo, a potem wybuchła głośnym szczerym śmiechem, niemal składając się wpół i trzymając za brzuch, próbując się opanować. Kiedy już wydawało jej się, że potrafi się uspokoić, wystarczyło, że zerknęła na rozwścieczony wyraz twarzy Hirona, który nerwowo zaciskał pięści, by po chwili je rozprostować i robił to w kółko i w kółko...
- Daj mi chwilę... - wydusiła z trudem. – Przepraszam, Hironie, ale doprawdy dawno już mnie tak nic nie rozbawiło.
- Śmieszy cię to? – warknął przez zęby i podszedł do niej bliżej ze złością szarpiąc za szlafrok.
Ellen położyła rękę na gzymsie kominka i odczekała aż fale śmiechu przestaną już przepływać przez jej ciało. Spojrzała na twarz Hirona. Jego oczy na powrót błyszczały szkarłatem. Wiedziała, że był wściekły.
- Nie jesteś chyba idiotą. Jeśli widać człowieka pokładającego się ze śmiechu, to raczej coś go rozbawiło. – Zawahała się, widząc, że jego typowy zblazowany wyraz twarzy wycofuje się na rzecz ledwo kontrolowanej furii. – Wybacz, ale nie mogę pojąć tego jak mogłeś sądzić, że cię kocham, ty bezduszny, podły łajdaku! Chyba naprawdę kobiety przesadziły z rozpieszczaniem cię. Nie działasz na mnie w ten sposób – kłamała z pokerową miną.
Nonszalanckim gestem pełnym poufałości dotknęła jego ramienia nachyliła się ku niemu, jakby zdradzała mu jakiś sekret.
- Nie przeczę, że jesteś wytrawnym kochankiem, ale kilka zbliżeń nie sprawi, bym się w tobie zakochała. Znam cię za dobrze, by oddać serce.
Jego wargi drżały, a na blade niemal białe policzki wypłynął zdradziecki rumieniec. Wyglądał jakby w myślach prowadził burzliwą debatę nad bardzo zajmującą kwestią. Przewiercał ją na wylot i patrzył z niedowierzaniem pomieszanym z urazą.
- Muszę wiedzieć, czy to prawda – wyszeptał. - Muszę mieć pewność – powiedział głośniej.
- Przecież mówię.
Zmusiła usta do leniwego uśmiechu i z powolnym rozmysłem zdjęła z siebie szlafrok. Pożerał ją wzrokiem, śledząc każdy jej najmniejszy ruch. Mokra halka przykleiła się do jej wilgotnej skóry. W świetle ognia doskonale widać było zarys jej bioder i sterczące sutki. Hiron obserwował ją spod rzęs. Widziała jak wodzi wzrokiem po całym jej ciele, bo tam gdzie spoczęły jego oczy czuła palącą gorączkę. Wpatrywał się w nią z bezradnym wyrazem na twarzy.
- Coś nie tak? – zapytała z udawaną troską. Potrząsnął głową, nie zdając sobie sprawy z tego, że z niego drwi. Czarne włosy opadły mu na czoło i Ellen z trudem powstrzymała zdradzieckie palce. Zamiast jego włosów, powoli prowokującym ruchem przesunęła ręce po bocznej części swoich piersi. Z ust Hirona wydarł się zduszony jęk. Na niebiosa, czyżby zamierzała go uwieść?
- Nie powinienem tu przychodzić. – Jego głos był zduszony. Zrobił gest, jakby próbował odejść, ale stał w miejscu.
- Tak, mój drogi. Nie powinieneś tu przychodzić. – Powoli ściągnęła z siebie mokrą tkaninę najpierw z jednego, a potem z drugiego ramienia. Halka zatrzymała się na jej biodrach. Hiron westchnął głośno i zagryzł wargę.
- A ty nie powinnaś tego robić – skarcił ją urywanym szeptem.
- To ty tu jesteś intruzem. Jestem przemoczona i chciałabym się przebrać, zanim się rozchoruję.
Odsunęła się od kominka i od niego, ale schwycił ją za nadgarstek i zmusił, by z powrotem się do niego odwróciła. Słyszała jego szybki i spazmatyczny oddech, jakby nie mógł dostarczyć płucom wystarczającej ilości powietrza.
- Może masz rację. Jedna chora osoba w tym pokoju wystarczy – syknął.
- Chora? – zapytała z niepewnością. – Coś ci dolega?
- Nie! Tak! Na niebiosa, tak! Jestem chory z twojego powodu. Pali mnie gorączka! – Przycisnął jej dłoń do swojego policzka, a potem na jej wnętrzu wycisnął pospieszny pocałunek. – Chory i zgubiony i nie ma na to lekarstwa.
Próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale mocno ją trzymał. Przestraszyła się jego gwałtownej reakcji i tego jak jego oczy złowieszczo mieszały fiolet, czerń i czerwień, jakby nie mógł się zdecydować jakie namiętności nim teraz targają.
- Hironie! – zawołała, czując, że popełniła błąd bezmyślnie kusząc go i próbując ukarać odmawiając swojego ciała po tym jak doprowadzi go do granicy.
- A niech to! Do diaska z tym – przeklął i jedną dłonią złapał ją za kark, drugą obejmując w talii i przyciągając do siebie, by zmiażdżyć jej usta swoimi.
Na początku próbowała uwolnić się od niego, ale im dłużej ją całował, tym bardziej topniała jej niechęć. Z cichym jęknięciem odchyliła się do tyłu i pozwoliła, by smukłymi palcami pieścił dół jej piersi i przesuwał je coraz wyżej, aż objął jej sutek.
Gorącymi, miękkimi wargami przesuwał po jej brodzie, szyi i miejscu między piersiami, znacząc je zębami i językiem. Jego pieszczota nabierała pospiesznego tempa, jakby bał się, że nie mają czasu. Drżała w jego uścisku i oparła się o gzyms kominka, kiedy puścił ją, by dwiema dłońmi pieścić jej piersi.
Jego krucze włosy łaskotały ją w brodę kiedy pochylił głowę, liżąc jej brodawki i ujmując między gorące wargi sutki. Pieścił obie piersi, nie mogąc zdecydować się, czy użyć zębów, czy języka, więc robił to na zmianę aż zaczęła wić się i prosić, by przestał. Ale nie przestawał, a jego trójkolorowe oczy zerkały na nią co jakiś czas, sprawdzając wyraz jej twarzy i dostosowując pieszczotę do tego, co w niej ujrzał.
Powoli uklęknął przed nią, opuszczając twarde i obolałe sutki. Dłońmi i językiem przesuwał po jej brzuchu i biodrach. Poczuła jego ciepły oddech na swoim wzgórku i zaczęła dyszeć, kiedy złożył na nim pocałunek, próbując przekonać ją, by ułożyła nogę na jego ramieniu, by podarować mu swobodny dostęp.
Jednak jej nogi były tak drżące, że wątpiła, by udało jej się nie upaść. Ze zduszonym przekleństwem, pociągnął ją za sobą i rzucił na łóżko, pospiesznie rozpinając koszulę i jednym ruchem ściągając ją przez głowę. Obserwowała grę jego doskonałych mięśni, kiedy pozbywał się butów i bryczesów.
Hiron nie spuszczał z niej wzroku, wodząc po każdym centymetrze jej wilgotnego ciała. W końcu ich spojrzenia się spotkały i oboje zamarli widząc w oczach drugiego odbicie własnych pragnień. Złapał ją za koski i pociągnął do siebie. Wspiął się na łóżko i uklęknął, kładąc jej nogi na swoich kolanach.
Oparła się na łokciach i wygięła plecy w łuk, kiedy pochylił ciemną głowę i musnął wargami jej kobiecość. Całował jakby gonił go czas, jakby nie miało im starczyć nocy. Dołączył język i zęby, sprawiając, że wiła się pod nim z rozkoszy. Zatonął w jej smaku i wsunął dwa palce, poruszając nimi w rytm jej oddechów.
Obserwowanie jej doprowadzało go do szału. Pragnął znaleźć się w niej i wypełnić ją do samego końca. Raz jeszcze uczynić swoją i czynić tak dzień w dzień do końca świata. Naznaczyć i posiąść. Powtarzał więc bezgłośnie „moja", jakby rzucał zaklęcie mające uczynić ją bezwolną jego rozkazom, jego pragnieniom.
Każde jej jęknięcie sprawiało, że coraz bardziej twardniał. Uniósł się lekko i z niechęcią oderwał od niej usta. Nie chciał, by już szczytowała, więc przesunął się, by nad nią górować. Zatrzymał się. Powoli otworzyła powieki. Ich twarze dzieliły milimetry, kiedy zwisał nad nią i patrzył, jakby próbował wniknąć w nią przez skórę.
I coś w tym było, bo bez ustanku rzucał czar, by nie stała się jej krzywda, kiedy go nie będzie. Z każdym niewypowiedzianym słowem, jego magia powoli się wypalała, a tęczówki oblekały fioletem. Nie mógł jednak przestać, ponaglany obawą, że jeśli nie będzie blisko niej, to stanie jej się krzywda.
Czuł irracjonalny strach, patrząc na jej drobną twarz i ufne zamglone oczy, błagając niebiosa, by nic jej nie groziło. Każdym muśnięciem warg i każdym pocałunkiem wtłaczał w nią swoje zaklęcie, ledwo opanowując się przed rzuceniem na nią uroku, by już zawsze była jego. Kusiło go to i przyzywało, ale nie mógł jej tego zrobić.
Przesunął językiem po jej policzku i złożył dziesiątki pocałunków na zaczerwienionej skórze szyi. Nabrzmiałą, drgającą męskością musnął jej biodro i warknął, kiedy przesunął się o kilka centymetrów i poczuł jej wilgoć na sobie.
Ellen wsunęła dłonie w jego splątane włosy i zmusiła, by pocałował jej usta, więc siłą wdarł się językiem do jej gorącego i aksamitnego wnętrza. Napotkał jej język i przez chwilę wzajemnie się pieściły. Jej smak i zapach sprawiały, że wrzała w nim krew.
Oblekł palce w magię i wsunął środkowy w jej wnętrze. Krzyknęła z rozkoszy, zaciskając uda i potrząsając głową, mamrocząc pod nosem słowa uwielbienia.
Kiedy obserwował jej pociemniałą twarz mógł myśleć tylko o tym jak pragnie, by reagowała tak tylko na niego. Te życzenia były beznadziejnie naiwne, ale w tej chwili nic go to nie obchodziło.
Oderwał od niej wargi i nie potrafiąc zapanować nad swoją żądzą ponownie nachylił się nad jej kobiecością i opadł ustami, smakując jej. Im dłużej ją pieścił, tym bardziej nie potrafił nad sobą zapanować. Miał wrażenie, że wystarczy jedno pchnięcie, a skończy w niej jak młokos. Jak jednak mógł nie czuć podniecenia, kiedy to jego pieszczoty sprawiały, że wiła się, wypychała biodra, ciągnęła za włosy i jęczała, prosząc o więcej.
Odchylił kolanem jej uda. Przyjrzał się jej w lubieżnej pozycji z szeroko rozrzuconymi nogami i nadgarstkami skrzyżowanymi nad głową. Niecierpliwie ujął penisa w dłoń i nakierował go do jej wnętrza. Wsunął się w niej kierowany jej wilgocią.
Krzyknęli równocześnie, kiedy pchnął mocniej i zanurzył się w niej do końca. Wyciągnęła ręce w jego stronę, więc opadł na nią, poruszając się okrutnie powolnym tempem, całując ją i zagryzając dolną wargę do krwi. Zrozumiała jego napastliwe żądanie i również go ugryzła. Ich krew ponownie się połączyła i magia wymieszała w ich wnętrzach.
Zacisnął zęby, kiedy Ellen objęła jego biodra nogami, by pogłębić ich złączenie. Zsunął dłoń i zaczął pocierać miejsce, w którym łączyły się ich ciała. Wystarczyło kilka leniwych ruchów, by eksplodowała spełnieniem. Dyszała w jego otwarte usta, kiedy zatrzymał się i całował jedynie jej szyję i sterczące sutki, pozwalając, by przeżywała swój orgazm.
Z trudem się powstrzymywał. Całe jego ciało pragnęło wbijać się w nią mocno i długo aż zacznie krzyczeć jego imię. Jej gorące wilgotne wnętrze zaciskało się wokół niego i kiedy nabrał już pewności, że ostatnia fala przyjemności przemknęła przez jej ciało, odsunął się nieco i zarzucił sobie jej nogi na barki, wchodząc w nią jednym posuwistym ruchem.
Jej usta były kusząco rozchylone i z satysfakcją obserwował jak jej rzęsy trzepoczą, kiedy wnikał w nią z morderczym tempem, nie pozwalając, by zaznała odpoczynku.
Uniósł się na stopach, by jeszcze mocniej pogłębić jego obecność w niej. Poruszał się szybko raz krótkimi, a raz szybkimi, a później nieznośnie powolnymi ruchami, doprowadzając ją i siebie do frustracji, kiedy oboje nie mogli zaznać spełnienia. Wiedział jednak, że im dłużej wytrzyma, tym orgazm będzie intensywniejszy. Wpatrywał się w jej czerwone oczy i wiedział, że Ellen jest porażoną intensywnością tego, co oboje czują.
- Hironie, przysięgam, że cię zamorduję, jeśli natychmiast nie skończysz – wydyszała, unosząc się i szarpiąc jego włosy, przyciskając jego usta do własnych, by dzielili niedbałe, urywane pocałunki.
Dotykali się wargami, językami i zderzali zębami. Ellen otarła czule krople potu na skroni Hirona i obserwowała grę świateł na jego kruczej czuprynie. Z lekkim wstydem zauważyła, że podrapała jego plecy i ramiona do krwi, ale dzielenie magii sprawiało, że zachowywała się jak zwierzę.
Wysunęła się spod niego i nie dbając o jego zagubione i niepewne spojrzenie, zmusiła go, by przetoczył się na plecy. Jeśli to miał być ich ostatni raz, to zrobią to jak należy. Wciąż się na niego złościła i mieszała miłość z nienawiścią, ale w tej chwili ogarnęło ją bezrozumne pożądanie i namiętność tak silna, że nie potrafiła myśleć o niczym innym, niż jego idealnej twarzy, różowych wargach i umięśnionym ciele.
Usiadła na nim okrakiem. Hiron rozłożył się wygodnie z leniwym uśmieszkiem na ustach zarzucił ręce nad głowę i obserwował ją z rozbawieniem, kiedy przyjmowała wygodną pozycję.
Objęła go dłonią i utrzymując w pionie powoli się na niego osunęła. Hiron wciągnął głośno powietrze i odrzucił głowę w tył, chociaż po chwili złapał ją w talii i pieszcząc brzuch, szeroko otwartymi czerwonymi oczami obserwował jak się na nim porusza.
Nie potrafiła oderwać od niego wzroku, więc intymność ich zbliżenia porażała ją tak bardzo, że przeraziła się tego jak blisko teraz ze sobą są. Hiron wypychał biodra do przodu, pomagając jej przyspieszyć tempo i pogłębiając ich złączenie. Ze zdziwieniem zauważyła, że nawet teraz emanował swego rodzaju pogardą i zarozumiałością, kiedy marszczył zgrabny nos i oddychał przez otwarte usta.
Wiedziała, że był już na granicy, bo ona również na niej była. Z warknięciem zrzucił ją z siebie i ułożył na plecach. Wszedł w nią gwałtownie, na ślepo szukając ust. Poruszał się w niej posuwistymi ruchami tak mocno, że łóżko uderzało o ścianę, a Ellen co chwilę przesuwała się w górę.
Złapała za szczebelki zagłówka i krzyczała, kiedy Hiron kończył, pieszcząc ją magią i wlewając w nią swoje nasienie. Z samozadowoleniem obserwował jej drugie szczytowanie i scałował z jej ust lekki uśmiech, opadając na nią i gładząc z czułością policzek.
- Hironie? – zawiesiła głos. Mruknął zachęcająco. – Jesteś kompletnie szalony.
- Tak, i te ataki niepoczytalności zbyt często przydarzają mi się w twoim towarzystwie – wyszeptał, muskając wargami jej usta.
Szybko odwrócił głowę, próbując ukryć przed nią wyraz twarzy. Popełnił ogromny błąd. Kochanie się z nią samo w sobie było czymś koszmarnie idiotycznym, ale dzielenie magią? Wciąż nie mógł pojąć jak mógł do tego dopuścić... To nigdy nie kończyło się dobrze, a z Ellen zrobił to już po raz kolejny i niewiarygodnie intensywny.
- Oprócz szaleństwa i niepoczytalności, to uważam, że grzeszysz również geniuszem – wymamrotała z uwielbieniem, wyrywając go z ponurych rozmyślań.
- Tak, to prawda. Zawsze tak o sobie myślałem – odparł, leniwie przeciągając słowa. Geniuszem i idiotą równocześnie, dodał w myślach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top