014 Widzę, że ty na swoje życie masz wyjebane.

Wczoraj cały dzień po szkole spędziłam z Tobias'em. Gadaliśmy o wszystkim. Cały czas się chwalił, jak szybko się wybił na YouTube. Ma już 100 tyssiecy subskrypcji. Trochę mnie to denerwowało.

Tak w krótkim czasie się wybił. Jestem szczęśliwa, że mój chłopak. Spełnia marzenia i osiąga cele.

Wczoraj nawet Tobias przypomniał mi, żebym zaśpiewała i zagrała na gitarze mu, ale odmówiłam, bo się wstydziłam.

Aktualnie siedzę na lekcji rozmyślając o wczorajszym dniu, gdzie obok mnie siedzi Tobias. Rozmyślając wyrwał mnie głos nauczyciela.

- Panno Alice, co to jest Arytmia? - byłam kompletnie zamyślona, że aż nie mogłam skupić się na lekcji.

- Ymmm... - po chwili przerwał mi dzwonek.

- Masz szczęście. - ruszył w stronę biurka.

- Co ty taka zamyślona? Co? - zapytał się mój chłopak, łapiąc mnie za rękę.

- A myślałam o wczorajszym dniu.

- Nie myśl tak dużo, bo ci to zaszkodzi. - zaśmiałam się.

- To słodkie, że o mnie się martwisz, ale mam pytanie. - stanęliśmy obok hali, gdzie miałam mieć próbę.

- Dawaj.

- Będzie ci to przeszkadzać jak będę się całować z Max'em przy scenie pocałunkiem? bo... - nie dał mi dokończyć.

- Trochę tak, ale to tylko aktorstwo i wiem, że mnie kochasz. - pocałował mnie po chwili.

- Proszę mi się tu nie gołąbkować, zapraszam na próby Panno Alice. - strzeliłam buraka, gdy przechodziła koło nas nauczycielka.

- Dobra, to ja idę do domu. To widzimy się późnej. - powiedział i pocałował mnie.

- Do późnej. - powiedziałam i poszłam na hale.

Minęło i już sporo czasu, właśnie przychodziła scena pocałunku. Trochę się stresuje w tym momencie.

- Świetnie Alice! Podoba mi się. - powiedziała pani nauczycielka.

Mówiliśmy dialogi i coraz bliżej było do pocałunku.

- Usta są im potrzebne, aby wznosić modły. - rzekłam w stronę hali i spojrzałam na Max'a, gdzie przejechał spojrzeniem po mnie i podchodził do mnie powoli.

- O, niech tych ust ustami dotknę spragnionymi: Gdy wiary z nich zaczerpnę, już mnie w raj przywiodły! - rzekł i przybliżył się do mnie. Złapał za mój podbródek i złączył nasze usta.

Czułam się mega dziwnie, że pocałowała Max'a. Czułam się okropnie.

- Świetnie! Tak świetnie poszło wam, że mogłabym przenieść przedstawienie na ten piątek. Zgadzacie się?

- Taaakk! - krzyknął Adam, gdzie grał Capuletiego.

- No to dobrze, to do jutra.

Poszłam po moje rzeczy na zaplecze i wróciłam się w stronę wyjścia. Uslyszałam, że biegł ktoś w moją stronę, więc się odwróciłam. Był to brat.

- Chyba nie zamierzasz zostawić mnie samego? - zaśmiał się.

- Planowałam. - powiedziałam tak specjalnie.

- Ooo ty śmierdzielu...

- Mogę wrócić z wami? - zapytał się Max przerywając bratu, który pojawił się przed chwilą.

- Nie. - odpowiedział szybko Adam.

- Czemu? Co ci zrobił? - zapytałam wychodząc ze szkoły.

- Naprawdę? Nie osłabiaj mnie. - powiedziała lekko wkurzona.

- No powiedź, a nie. Naprawdę nie wiem o co ci chodzi. - spojrzałam na Max'a, gdzie broniłam go.

- No, przez tą sytuacje nad basenem. - odpowiedział szybko.

- Naprawdę? Ja już zapomniałam o tej sytuacji.

- A ja nie. - powiedział i wyprzedził nas.

- A wyobraź sobie, co by się stało, gdyby nie odkryto, że jestem chora. - spojrzałam na Adam'a i stanął, gdzie ochłonął.

- Ale i tak mu nie wybaczę. - Spojrzałam na Max'a, który postanowił się nie odzywać.

- Adam, wypadki się zdarzają. Takie, życie. - powiedziałam, a ten szybko odpowiedział.

- Widzę, że ty na swoje życie masz wyjebane. Powinnaś uważać. - powiedział wkurzony.

- Jesu, spokojnie. Ale chce żebyście się pogodzili. - powiedziałam błagając ich.

- Ja z chęcią bym się pogodził, ale ty nie chcesz.

- Obiecuje, że twoja kochaną siostrę już nie skrzywdzę. - powiedział przekonująco Max.

Adam tylko spojrzał się na niego, obojętnie.

- Niech będzie. Aleee, masz ją nie skrzywdzić, bo cie zabije. - po groził mu i zaczął się śmiać.

- Z czego się tak śmiejesz? - zapytałam zakłopotana tą rozmową.

- To, że możemy być ziomkami. - ponownie się za śmiał i złapał go ramieniem, za szyje.

- To powinneś się cieszyć. - przekręciłam oczami.

- Ja tak wyrażam szczęście. - powiedział i puścił mi oczko.

- Dobre to było. - powiedział Max, chwaląc Adam'a

- Hahhha, bardzo. - zaśmiałam się i powiedziałam sarkastycznie.

Byliśmy już koło naszych domów. Ja z bratem poszliśmy w stronę drzwi.

- Jak chcecie, to możecie późnej do mnie wbić. - krzyknął Max.

- Ja raczej nie, bo idę do Tobias'a. - krzyknęłam

- Ja też, bo będę ćwiczył tekst. - też krzyknął brat.

- A jutro? - ponownie dopytał.

- Spoko to jutro. - odpowiedziałam i weszłam do środka.

Gdy weszliśmy do środka, rodzice i Amy jedli już obiad.

- Ooo w czas przyszliście. - powiedziała mama i uśmiechnęła się.

Po zjedzeniu obiadu od razu ruszyłam do pokoju poćwiczyć moją rolę i potem wzięłam się za prace domową.

Gdy odrabiałam lekcje to się spakowałam na jutro. Wzięłam do ręki telefon, żeby sprawdzić która godzina. Była 18:00.

- Kurde miałabym być na 18 u Tobias'a. - szybko wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam bluzę bordową z kapturem nie za suwaną. Szybko założyłam i zeszłam na dół, gdzie wyszłam z domu.

Było dosyć ciemno jak na tą godzinę. Mieszkamy blisko siebie. Oczywiście skrótami, między domami. Idąc usłyszałam coś w krzakach.

Ruszyłam dupę i szybko po biegłam w stronę domu Tobias'a. Gdy dotarłam to zadzwoniłam. Usłyszałam przekręcanie kluczy i ujrzałam Tobias'a, gdzie trzymał małą dziewczynką.

- A co to za słodzinka? - zapytałam i weszłam do środka.

- To moja młodsza siostra, dzisiaj wróciła moja mama z Californi, ale moich rodziców nie ma jak coś. - zaśmiał się i usiadł na kanapie.

- A No tak mówiłeś ostatnio, że wyjechała, ale nie wspominałeś o małej. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczynki.

- Bywa i tak. - zaśmiał się ponownie.

- Jak ma na imię i ile ma lat? -usiadłam koło niego.

- Julia i ma 5 lat. - odpowiedział i spojrzał na nią.

- A pani jak ma na imię? - zapytała mnie słodko.

- Jejku, ale słodka. - powiedziałam, gdzie dostałam cukrzycy normalnie. - Alice.

- Julia, jest późno. Powinnaś pójść już spać - uśmiechnął się Tobias, do swojej młodszej siostry.

- Zaraz wrócę. - powiedział w moją stronę i poszedł na górę, zanieść siostrę do łóżka.

Siedziałam na kanapie niewiedząc co robić. Nudząc się zaczęłam bawić się palcami. Po 5 minutach wrócił Tobias.

- Dobra to co robimy? - zapytał siadając koło mnie.

- Możemy coś po oglądać. - oparłam głowę o jego ramię.

Tobias włączył Netflixa i po chwili randomowy film komedie romantyczną. Film zaczął się a włączone światło przeszkadzało mi.

- Zgaszę światło. - spojrzałam na niego a on tylko kiwną głową.

Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Ponownie usiadłam koło ukochanego. Film oglądaliśmy, ale po woli nudził mi się. Spojrzałam na Tobias'a, gdzie byłam oparta o jego ramię.

- Nie chce mi już oglądać. - powiedziałam

- Mi też, ja prawie zasypiałem. - spojrzał w moje tęczówki.

Nasze twarze były bardzo blisko. Czułam jego głęboki oddech na mojej twarzy. Będąc tak blisko złączył nasze usta. Odwzajemniłam pocałunek i tak w kółko. Położył swoją dłoń na moim policzku, a ja swoją prawą rękę na jego klatce piersiowej, gdzie ściągnęłam jego materiał bluzki.

Po chwili swoją dłoń przeniósł na moja szyje, całując mnie dalej. Trzymając moją szyje pchnął mnie do tyłu, że położyłam się na kanapie, a Tobias był nad mną.

Nasze języki się plątały cały czas. Ruszyłam moimi nogami z ekscytacji, a Tobias to zauważył i wziął swoją rękę pod moja bluzkę łapiąc mój brzuch. Jego dotyk sprawił, że przeszła mi gęsia skórka.

Tobias odkleił się od moich ust, ale wrócił po chwili i pocałował mnie w usta. Po kilku pocałunkach, przeszedł do mojej szyi, całując małymi pocałunkami.

Po chwili ssał moją skórę, sprawił, że aż złapałam go prawą ręka za jego głowę, gdzie palce wplątałam w jego włosy.

Po chwili zabrał swoje usta od mojej szyi i spojrzał na mnie. Szybkim ruchem zdjęłam z niego bluzkę i złapałam dłonią za jego tors.

Tobias wstał łapiąc mnie za talie, gdzie zaplątałam swoje nogi w ogół jego torsu. Całował po mojej szyi i poszedł do przodu, gdzie wpadliśmy w ścianę.

Byłam między ścianą a Tobias'em. Wplątałam ponownie palce w jego włosy, a lewą rękę na jego ramię położyłam. Tak całował mnie po szyi, że aż cicho jękałam.

- Nie możemy tego zrobić, twoja siostra śpi u góry. - szepnęłam

- Przeszkadza ci to? - odsunął się od mojej szyi, szybko oddychając.

Kiwnęłam głową na nie, a on zaczął mnie całować. Odplątałam swoje nogi z jego i postawił mnie na ziemi. Pchnął mnie do tyłu i przyciskał mnie do ściany.

Całowaliśmy się cały czas, a Tobias złapał rękami za moje uda na znak, żebym podskoczyła i zaplątała nogi w okół jego torsu. Więc, tak zrobiłam. Gdy podskoczyłam przeszedł ponownie na kanapę.

Ponownie byliśmy w tej samej pozycji jak wczesnej. Szybkim ruchem mój chłopak zdjął ze mnie bluzę i bluzkę. Przeszedł do mojego brzucha składając delikatne pocałunki.

Znienacka za świeciło się światło. Tobias szybko stał i chwycił za bluzkę. Zrobiłam tak samo.

- Co do licha? - powiedział prawdopodobnie mama Tobias'a.

Gdy założyłam bluzkę to szybko też bluzę. Spojrzałam Tobias'a, który nie mógł założyć bluzki, ale udało mu się w krótkiej chwili.

- To może ja już pójdę. - zarumieniłam się i powiedziałam nieśmiało.

- Masz ze mną późnej porozmawiać Tobias. - zaśmiała się miło i poszła do kuchni.

Gdy wstałam z kanapy to ruszyłam w stronę drzwi. Po chwili po czułam jak ktoś złapała moją dłoń. Obróciłam się i ujrzałam Tobias'a.

- Tak? - zapytałam

- Nic, chciałem się pożegnać tylko. - zaśmiał się.

- Dobranoc i do jutro. - powiedział i pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek.

- Do jutra. - uśmiechnęłam się.

Była 20:00. Zimno i ciemno. Przechodząc między domami skrótem do domu. Idąc miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Postanowiłam przyspieszyć.

- Dobry, śliczna panienko. - przestraszyłam się na czyiś głos.

- Jezu! - krzyknęłam i spojrzałam do przodu kto to był.

Był to jakiś pijak, więc po prostu go olałam i poszłam przed siebie.

- A panienko czy ty mnie olewasz? - powiedział wkurzony i poszedł w moja stronę.

Poszłam szybciej, żeby mnie nie dogonił. Po chwili poczułam dłoń na ramieniu.

- Panienko mnie się nie olewa. - chciałam uciec, ale złapał mnie mocno za nadgarstek, że aż nie mogłam go wyrwać.

- Chodźmy do mnie. - szepnął mi do ucha.

Szarpałam moją rękę mocno jak tylko mogłam.

- Pomocy! - krzyknęłam, ale facet rzucił butelkę piwa gdzieś i przymknął swoją dłonią moje usta.

Po chwili ktoś się pojawił. Był to zamaskowana osoba w stroju niebieskim i pomarańczową peleryną.

- Eee staruchu zostaw ją! - po głosie sugeruje, że to chłopak.

- Mam 35 lat, więc nie jestem staruchem. - odpowiedział wkurzony.

Po krótkim czasie podbiegł do nas. Zamaskowana osoba złapała go za rękę, gdzie trzymał mi nadgarstek. Szybko wziął mnie za rękę i byłam obok chłopaka.

- Nic ci nie jest? - zapytał

- Nie, wszystko w porządku. Dzięki.

- Chodź. - złapał mnie za rękę i szybko pobiegliśmy w stronę drogi.

- Napewno wszystko w porządku? - zapytał ponownie.

- Tak - złapałam się za nadgarstek, gdzie trzymał mnie facet mocno.

- Z tego co widzę trzymasz się za nadgarstek. - powiedział i zaśmiał się.

- Jak mam na ciebie mówić zamaskowano osobo? - spojrzałam na niego i się za śmiałam.

- Raczej już mnie nie spotkasz w tym stroju. - powiedział i szybko zniknął.

- Co?

Nie widziałam o co mu chodziło, ale ruszyłam w stronę domu. Po 2 minutach byłam już w domu. Poszłam w stronę pokoju i spakowałam się na jutro. Zrobiłam tez wieczorną rutynę i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top