010 Dlaczego przed nami ukrywała swoją chorobę?
Leżę sobie na łóżku, czekając na Tobias'a, który chciał mi coś pokazać. Nie wiem czemu, ale trochę się stresuje spotkaniem. Nie wiem czego mam się spodziewać po nim.
Wpatrując się w ścianę, wybudziło mnie z myśli, pukanie w drzwi.
- Już jestem. Twoja mama mnie wpuściła. - powiedział i usiadł na moim łóżku, gdzie podniósł mnie jego ciężar.
- Co chciałeś mi pokazać? - zapytałam, gdzie dalej patrzyłam się w ścianę.
- Mogę laptopa? To ci pokażę. - odwróciłam wzrok ze ściany i wstałam z łóżka, gdzie usiadłam przy biurku.
- Chodź tu taj.
Gdy włączył się laptop to wpisałam hasło. Czułam na sobie wzrok Tobias'a. Czuję się strasznie nie swojo jak tak patrzy.
- Masz. - dałam mu, a on włączył przeglądarkę i włączył yt. Co on chce mi w ogóle pokazać? Patrzyłam co on robi i wyszukał kanał Tobias. On nagrywa na yt?!? Zaskoczył mnie, naprawdę.
- Ty nagrywasz na yt?! - zapytałam zaskoczona i patrzyłam na niego zdziwiona.
- Tak. - powiedział, gdzie uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
Coś po klikał i wszedł na swój pierwszy filmik, gdzie grał. Miał 50 tysięcy wyświetleń i 10 tysięcy like. Naprawdę dużo osiągnął na jednym filmiku. Gdy spojrzałam na subskrypcję to ma 15 tysięcy. Naprawdę zatkało mnie, że osiągnął tak dużo wyświetleń.
- Wow. Masz tyle subskrypcji w jeden dzień?
- Heh, mam dobre zasięgi, a dodałem filmik 2 dni temu. - ponownie spojrzał na mnie.
- Jaki masz kontent? - zapytałam za ciekawiona.
- A gry, myślałem nad vlogami, ale na grach szybciej się wybije.
- Hah, chcesz fajmu? - powiedziałam i wkurzył się lekko.
- Nie! Nagrywałem kiedyś też dla frajdy, dla siebie. - powiedział wkurzony.
- Naprawdę? Myślałam, że... a nie ważne. - nie dokończyłam, żeby go nie wkurzyć.
Odwróciłam wzrok od monitora na drugą stronę pokoju, przekręcając się na fotelu. Tobias, także od wrócił wzrok od monitora, gdzie patrzył na mnie, a potem zabrał ze mnie wzrok, bo zauważył gitarę pod szafą.
- Masz gitarę? - zapytał pod chodząc do niej i wziął ją. - ale frajda, kiedyś dziadek nauczył mnie grać.
- Kiedyś grałam i też śpiewałam. W dzieciństwie było moim marzeniem zostać piosenkarką. - powiedziałam patrząc na moje palce, gdzie bawiłam się nimi.
- Co się stało, że przestałaś grać i śpiewać?
- Umm... podałam się. Od 5 roku życia śpiewałam i uczęszczałam do różnych konkursów. Jak podróżowałam i co chwile byłam w nowej szkole to brałam udział w różnych przedstawieniach... - przerwał mi Tobias.
- Czemu się poddałaś? Musisz mieć argument.
- Umm... - nie wiem czemu, ale zbierały mi się łzy do oczu. - że, nie spełni się moje marzenie. Ostatnio śpiewałam 4 lata temu.
Tobias podszedł do mnie i wytarł łzę z policzka.
- Wróć do tego. Wierzę w ciebie, że spełnisz marzenie.
Na słowa Tobias'a, jeszcze bardziej się popłakałam.
- Dziękuje, że we mnie wierzysz. - wytarłam łzy z pod oczu.
- Więc, wrócisz do tego? - spojrzał w moje oczy.
- Tak - pokiwałam głową i uśmiechnęłam się, gdzie pociągałam nosem z powodu kataru.
- Cieszę się. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie - Zagrałabyś na gitarze?
- Uh, nie mogę teraz. Muszę jeszcze zrobić przemówienie i banery. Zapisałam się na wybory przewodniczące.
- Oh, okej. To będę się zbierał. Do jutra. - powiedział i dał mi buziak w policzek.
Zaskoczona spojrzałam na niego i wyszedł.
- Co tu się stało? - powiedziałam do siebie zaskoczona, gdzie popatrzyłam się dalej na drzwi.
❧
Strasznie stresuje się. Mam wrażenie, że źle wypali moje przemówienie, ale dam sobie radę.
- Dobrze, teraz została ostania osoba po proszę o Alice. - powiedział dyrektor.
Tak jak powiedział, wstałam i podeszłam do mikrofonu. Wszyscy się na mnie patrzyli. Tobias na końcu korytarza, który opierał się o ścianę i szepnął „dasz redę".
Złapałam za mikrofon i zamknęłam oczy oraz wypuściłam powietrze.
- Jak wiadomo jestem Alice Wolf. Chcę żebyście na mnie za głosowali... - przerwała mi jakaś dziewczyna.
- Mam pytanie. Czy to prawda, że twoja siostra jest chora na raka?
Spojrzałam na nią jak i reszta moich znajomych. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo nie chce, żeby Phoebe i Max dowiedzieli się.
- Umm... - postanowiłam powiedzieć prawdę, żeby obronić siostrę. Tak, czy siak dowiedzieli by się, ale bardzo się wkurzyłam na pytanie dziewczyny.
- Nie, nie jest chora! Nie plotkujcie o kimś za plecami i tak wszystko słychać. Zawsze myśle „Po co wam wiedzieć o czyjeś chorobie, jak nawet ta osoba was nie zna. Przypadku mojej siostry nie nawiedzi ludzi, a bardziej ich pomoc. Więc, zamknięcie się i myślcie co mówicie. - powiedziałam wkurzona.
- Jeszcze, chciałabym coś powiedzieć do moich dwójka przyjaciół. - spojrzałam na Phoebe i Max'a. - Do was, też wszystkich, żebyście przestali gadać kto jest chory. Chciałabym się przyznać, że...
Nie mogłam się wysłowić. Patrzyli na mnie rodzeństwo jak i przyjaciele. Spojrzałam na swoje ręce.
- Że... to ja jestem chora na raka. Bardzo przepraszam, że was okłamałam. - spojrzałam na Max'a, który spojrzał na mnie i wyszedł, a za nim wyszła Phoebe.
❧
Przemówienie poszło mi łatwo, ale muszę poszukać Phoebe i Max'a, żeby ich przeprosić.
Idąc złapał mnie z tyłu znany mi głos.
- Gratuluje za dobre przemówienie. - powiedział Tobias, a ja odwróciłam się i podszedł do mnie.
- Dzięki, ale porozmawiamy późnej...
- Jasne, idź.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i po biegłam szukać dalej.
❧
Otwierając drzwi wyjściowe ze szkoły uslyszałam rozmowę Phoebe i Max'a na zewnątrz.
- Dlaczego przed nami ukrywała swoją chorobę? - zapytał Max
- Nie wiem, ale chce wiedzieć czemu to zrobiła. Przecież jest naszą przyjaciółką. - powiedziała Phoebe smutno.
- Najwyraźniej nie jest. - powiedział Max, gdzie rzucił kamieniem.
Siedzieli chwile ciszę, więc postanowiłam podjeść do nich, ale na pytanie Phoebe zatrzymałam się.
- Dlaczego płaczesz?
- Gdybym wiedział, że jest chora był bym milszy. - powiedział płaczącym głosem
- No, ale czemu płaczesz? Pierwszy raz cie widzę jak na poważnie płaczesz?
- Nie wiem..., że może umrzeć?
- Jezu nie mów tak. - powiedziała Phoebe przestraszona.
- Serio mnie zaskoczyłeś, że płaczesz... o Alice. - dopowiedziała.
Przestali rozmawiać, więc postanowiłam podejść do nich.
- Szukałam was...
- Czemu nas okłamywałaś? - zapytała Phoebe obrażona.
- Czemu Max płacze? - zapytałam patrząc na niego.
- Czemu zmieniasz temat? - zapytał Max ocierając oko.
- No bo płaczesz? Wiec, musisz mieć powód? - powiedziałam wkurzona.
- Odpowiem jak odpowiedz na pytanie Phoebe.
- No bo... - nie wiedziałam co powiedzieć
- No bo co? - zapytał Max, obrażony.
- No, nie chciałam was tym martwić, a ty Max był byś dla mnie milszy, a chce żebyś był dla mnie po prostu taki jak zawsze. - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Martwić? Przecież jesteś nasza przyjaciółką. Przyjaciele sobie mówią o ważnych sprawach. - powiedziała Phoebe
- Najwyraźniej nie jest. - powiedział Max i obrócił wzrok w stronę ulicy.
- Jestem. Pierwszy raz mam przyjaciół. Nigdy ich nie miałam. Cały czas tylko podróżowaliśmy. Zależy mi na waszej przyjaźni - powiedziałam i popłakałam się, a oni tylko patrzyli na mnie.
- A Tobias i Rose o tym wiedzą? - zapytała Phoebe i spojrzała na mnie, czekając na odpowiedź.
Nic nie odpowiedziałam, tylko wypuściłam powietrze i spojrzałam na nich.
- Wiedzą? - zapytała Phoebe z zmarszczonym czołem, a Max spojrzał na mnie z niedowierzaniem i wszedł do szkoły.
- Max czekaj! - krzyknęłam, a Max zatrzymał się i odwrócił się w moja stronę. Po chwili weszła Phoebe za mną, która słuchała naszą rozmowę.
- Przepraszam, za moje zachowanie jak ostatnio się spotkaliśmy. Naprawdę przepraszam, a teraz daj mi spokój. - powiedział i ruszył z miejsca, ale złapałam za jego rękę żeby się zatrzymał.
Dobrze, że już się skończyły się lekcje, bo nie chciałam bym, żeby cała szkoła widziała tą scenę.
- Tobias wiedział o mojej chorobie, bo jego tata jest moim lekarzem, a Rose jeszcze nie wie. - powiedziałam, a Max dalej nie puszczał mojej ręki.
- Od kiedy jesteś chora? - zapytała Phoebe za mną.
- Możemy po rozmawiać u mnie w domu. Nie chce tutaj. Przy okazji zaproszę jeszcze Rose i też ją przeproszę. - powiedziałam, a Max pościł moją rękę.
- Nie wiem, czy dam radę dzisiaj. - powiedział Max i odwrócił się w moja stronę.
- Czemu? - zapytałam. - A i jeszcze nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie.
- Bo martwię się o ciebie. - odpowiedział i stanął koło mnie, tykając swoim ramieniem moje ramie.
- To czemu nie chcesz przyjść? - odwróciłam się w jego stronę, żeby widzieć go całego.
- Bo spotykam się z dziewczyną. - na jego słowa zabolało mnie to, że ma dziewczynę. Miałam ochotę się po płakać. To boli, że ma dziewczynę.
- Ale, chcę żebyś przyszedł. Nie ważne, czy masz dziewczynę, chce żebyś przyszedł. - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Czemu płaczesz? - zapytał obojętnie.
- Bo mi zależy. - powiedziałam patrząc na niego przez łzy.
- Nie wiem, zobaczę. Dam ci znać. - powiedział wychodząc ze szkoły, a ja poszłam za nim, a za mną Phoebe słuchając naszą całą rozmowę.
- Nie. Masz przyjść. - powiedziałam i szłam za nim, gdzie szliśmy w stronę naszych domów.
- Nie chce, żeby coś ci zrobiła Lisa. Naprawdę. Więc, nie wiem, czy przyjdę. - Jego słowa, zaskoczyły mnie.
Muszę coś zrobić, żeby Lise wyrzucili ze szkoły. Będę musiał latać za Max'em w szkole, żeby zrobiła coś głupiego, a to będzie idealna okazja, bo dyrektor dał jej ostatnią szansę.
- Dobra. To powiem wam teraz skoro Max, nie może późnej przyjść.
- To od kiedy jesteś chora? - zapytała Phoebe, pod biegając do mnie, gdzie szła za mną.
- Od tego co stało się nad basenem. Byłam w szpitalu i pod czas badań, wykryto. - powiedziałam i spojrzałam na Max'a, który spojrzał na mnie, po moich słowach.
- A co to za rodzaj raka? - zapytała Phoebe, ponownie.
- To jest rak limfoblastyczny. Doktor powiedział, że bardzo nie zagraża mojemu życiu i też mam dobrą odporność. Tylko muszę brać chemię codziennie o 22.
- Oh to dobrze. Przeprosiny przyjęte. Miałam wcześniej powiedzieć, ale nie chciałam przerywać waszej rozmowy. - powiedziała Phoebe, gdzie spojrzała na mnie i na Max'a.
- Jak myślisz, kto wygra do samorządu? - zapytałam Phoebe i uśmiechnęłam się do niej.
- Na pewno nie Lisa. Nie na daje się do tego. - powiedział Max śmiejąc się. - Ode mnie też przeprosiny są przyjęte.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Byliśmy już koło naszych domów. Więc, przytuliłam Phoebe.
- Cześć, widzimy się kiedyś tam.
Naprawdę nie wierzę w to, że Max jest z Lisą. Cały dzień tylko o tym myślałam.
❧
Minął tydzień, a do samorządu wygrała Phoebe. Jest mi trochę smutno, bo nie mam co teraz robić. Grać w siatkówkę jeszcze nie mogę, więc muszę poczekać do tego, a teraz muszę znaleść Phoebe, by jej po gratulować.
Znalazłam Phoebe, gdzie stała z moim rodzeństwem i z Max'em.
- Gratuluję! - krzyknęłam i przytuliłam Phoebe.
- A tobie się nie udało wygrać. - powiedział Adam, śmiejąc się ze mnie.
- No to co. - powiedziałam lekko wkurzona na niego, bo śmiał się ze mnie.
- Pamiętacie jak był plakat na przedstawienie z Romeo i Julia? Za tydzień otwierają casting! - powiedział Adam podekscytowany.
- Ooo zapisze się i mam nadzieje, że dostanę rolę Julii. - powiedziałam podekscytowana
- Hah, chyba śnisz prókwo. - powiedziała Lisa, podchodząc do Max'a dając mu całusa w usta.
Nie nawidzę tego oglądać. I jeszcze jak ja jestem to specjalnie tak robi. - Ja na pewno wygram.
Spojrzała na Max'a, gdzie się uśmiechnęła.
- Masz wygrać rolę Romeo, Max'siu
- Yhym, dobrze kochanie. - patrząc na nich, czuje się zażenowana. Nie mogąc na nich, patrząc aż obróciłam wzrok.
Patrząc na korytarz zauważyłam Tobias'a z oddali, gdzie pod szedł do nas.
- Siema. O czym plotkujecie? - zapytał i stanął koło mnie.
- O castingu do „Romeo i Julia" i zapisuje się, mam nadzieje, że dostanę rolę Julii. - powiedziałam, czując na sobie jego wzrok.
- To nie moje bajka, ale trzymam kciuki. - powiedział i uśmiechnął się.
- Hahah, a ja mam nadzieje, że nie dostaniesz. - powiedziała Lisa, patrząc na mnie groźnym wzrokiem. - A i jeszcze jedno.
- Tak? - zapytałam, złośliwie.
- Ty prókwo masz raka? Hah, zdechnij jak pies. - przesunęła swoją twarz blisko moją i powiedziała.
Jej słowa, wkurzyły mnie. Miałam ją za atakować, ale Tobias mnie powstrzymał. Max tylko się wkurzył się na nią tak samo, gdzie kazał jej wejść do klasy.
Jej słowa i tak nie wniosę do mojego życia, wiec nie muszę się martwić.
Zadzwonił dzwonek na lekcje i cała klasa weszła do pomieszczenia. Cały dzień zajął mi o rozmyślania o Max'e.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top