6.
Facet tym walnięciem chyba rozwalił jej żebro -sukisyn-
Uklęknąłem przy dziewczynie i podniosłem ją na pannę młodą i niosłem w stronę auta. Za nami podążał niepewnie Niemiec.
-Kurwa - zaklnąłem cicho sadzając wymarniałą dziewczynę na tylnie siedzenie. -przecież prawko mi zabrali z tudzień temu- złapałem się za głowę.
-Coś się stało? -odezwał się do mnie zmieszany Niemiec.
-Nie mam prawa jazdy.. Muszę ją zawieźć na oddział by ją przebadali. Popatrzyłem smutno na Meksyk.
-A mógł trafić we mnie...-szepnąłem na tyle głośno, że dziewczyna się ockneła.
-Nawet tak nie mów-skarciła go ciężko wymawiając słowa i trzepneła w głowę.
Meksyk chociaż nie jest że mną w żadnym stopniu spokrewniona, była dla mnie jak siostra. To normalne że się o nią martwię, a ta co.
-Mam prawo jazdy- odezwał się po chwili chłopak i gdy podszedł do dziewczyny, ta niemrawo podała mu kluczyki do naszego samochodu.
Podniosłem Meksyk i ruszyłem w stronę wozu, a Niemcy podążał za nami wymachując otrzymanym przedmiotem.
Posadziłem dziewczynę na tylnie siedzenie, i rozglądałem się gdzie polazł ten imbecyl.
Zamknąłem drzwi i podeszłem do chłopaka, wyglądał na dosyć zamyślonego.
-A tak właściwie... to co ty robiłeś wogule w tej ruderze?-spytałem tak by poluzować atmosferę.
___________________________________
Spojrzałem zmieszany na chłopaka przede mną. Co ja mu powiem Hure... że prawie mój własny ojciec go zabił i to ja stoję za wszystkimi kradzieżami na zlecenia?
Złapałem się za głowę i uśmiechnąłem się ciepło do niego, zatajając tak naprawdę dyskusje w mojej głowie.
Nie chcę go stracić.
-No... tak bokiem przechodziłem- poczułem jak z mojego czoła skapneła kropelka potu.
Ten tylko popatrzył na mnie dziwnie, i westchnął.
-No... to okej- powiedział tak normalnie od niechcenia a ja myślałem, że za chwilę się uduszę na miejscu.-A teraz rusz tą dupę i jazda do pojazdu- zaczął mnie poganiać, przez co prawie kluczyki wypadły mi z ręki.
Zasiadłem na miejscu kierowcy i rozprostowałem moje palce. Zapowiada się ciekawa jazda... Nie będę przypominać sobie tego co stało się z mojim autem z dwa tygodnie temu...
Popatrzyłem się w przednie lusterko i spojżałem na leżącą dziweczynę. Chwilę potem na miejscu pasażera znalazł się również nasz kochany detektyw.
Wsadziłem kluczyki do stacyjki i ruszyłem w drogę.
___________________________________
Jedziemy z Niemcem i Meksyk już z pół godziny, i w samochodzie nie obyło się bez drętwej i cichej jak mój gabinet w nocy, atmosfery.
Chciałem trochę podgłośnić radio, i gdy tylko wyciągnąłem rękę, przez przypadek -bądź też nie- moją rękę musnął swoją chłopak.
Trochę zdziwiłem się na to dotknięcie ,a chłopak który dotknął cały poczerwieniał.
Spojżałem się na niego i poprostu podgłośniłem radio, wspominając sobie poszukiwania.
W moim mózgu było też kilka dziwnych spostrzeżeń na temat złodzieja. Facet który został obezwładniony, posiadał czerwony odcień włosów, a ja jak byk wtedy gdy byłem na śledztwie znalazłem czarne.
Rozproszyłem swoje myśli, bo już dojechaliśmy. Wziąłem dziewczynę i razem z Niemcem podążyliśmy do ośrodka.
W środku jak zawsze charmider. Wszędzie siedzą starzy emeryci, co im emerytura nawet na tydzień nie starczy. Obok nich tylko jakieś biegające ciągle pielęgniarki-co jakiś czas może i nawet lekarz- normalna atmosfera.
Udałem się z Meksykiem do sali ,a Niemca zostawiłem na zewnątrz.
__________________________________
Okazało się, że dziewczyna jest tylko mocno opuchnięta w miejscu żebra, ale nie ma go złamanego-Chociaż tyle, żw nie trzeba dokladać kasy do operacji-.
Usiadłem w poczekalni z chłopakiem i rozmyślałem. Po jakimś czasie podszedł do nas doktor.
-Wy jesteście od pacjętki z sali nr. ***- spytał się.
Wyglądał na około dwudziestki, zmęczony życiem i ciągłą pracą lekarza.
Pokiwałem mu twierdząco głową, i udaliśmy się za krajem.
____________________________________
Witam was w kolejnym rozdziale który czekał już z tydzień na dokączenie ;')
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top