2.

Dojechali właśnie do starej posiadłości chłopaka który potrzebował ich pomocy.

Zapukał dwa razy w dzwi- jak to miał w zwyczaju- i ustał prosto koło towarzyszki .
Otworzył im kraj, w ich wieku, w kapeluszu i beżowej koszuli , gestem ręki zaprosił ich do środka dworu.

Wchodząc , nie dało się nie zauważyć masy, głów zwierząt-gadów, płazów a nawet małych jak i dużych ssaków. Na ścianie i w gablotach były szczelnie zamknięte najrozmaitsze owady poczynając od pięknych motyli końcąc na żukach i ważkach.

Przygladał się także kolekcji zamkniętych w słoikach organów. Widział już pełno narządów w swoim życiu, ale zawsze widok pływającego w specyfiku serca ,przyprawiał go o mdłości.

Kierował się właśnie razem z towarzyszką za poszkodowanym. Po chwili dotarli do małego pomieszczenia, na którym środku stała dość wysoka przeszklona kolumna,w której była starannie wykonana dziura.

Samego eksponatu nie było w środku.

Moja asystentka postawiła przede mną dobrze spakowaną torbę, w której były potrzebne mi do śledztwa rzeczy. Ona sama zajeła się badaniem śladów włamania.

Rozłożyłem sakiewkę z najpotrzebniejszymi przedmiotami. Chwyciłem za moją ulubioną lupę i zamknąłem resztę spowrotem.

Podeszłem do miejsca kradzieży, i przyglądałem się dokładnie czy nikt nie zostawił odcisków palców.

Nawet jeśli moi towarzysze mówili mi nie raz, że posiadam orli wzrok, to nie było nigdzie odcisków palców.

-Dobrze to rozegrał... Ciekawe- szeptałem do siebie, a zestresowany chłopak patrzył na nas oczekując jakichkolwiek informacji na temat jego cennego przedmiotu.

-Mógłbyś zgasić światło?-zapytałem się go co po chwili uczynił nie mając problemu.

Ja wyciągnołem z torby lampę Uv i włączając ją, przyglądałem się czy nigdzie tym razem nie zawieruszyły się odciski. Po niespełna minucie ujrzałem jeden ,malutki odcisk palca.

-Hm... ciekawe....-wysapałem ,wyciągając specjalny przedmiot ,którym zbiorę odcisk.
Gdy już zebraliśmy, co mieliśmy, udaliśmy się szybkim krokiem do auta, wcześniej żegnając się z chłopakiem.

Wsiadłem na miejsce pasażera, Meksyk -moja dotychczasowa asystentka-prowadziła jak zawsze. Ruszyła szybko autem, i zanim się obejżałem, znaleźliśmy się w połowie drogi do kolejnego punktu włamania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top