1.

Historie małych miasteczek, miewają wielkie morały. Dziki był Las, głównie z nazwy.

Pobudowały się w nim domki,a w nich jak z katalogu wyciętych i powlekanych ,żył tajemniczy mieszkaniec niepokonany.

Znany natomiast powszechnie, był z tutejszego szczęścia. Lecz jeśli po lupę sięgniesz, dostrzeżesz drobne pęknięcia. Poza meldunkiem w dowodach, mieszkańców łączyła jeszcze pasja, znana z kolekcjonerstwa.

Kolekcje puchły, jak palec, którym uderzasz w kant mebla. Do dnia, gdy zuchwała kradzież wstrząsneła duchem osiedla...

~Poprzedniego dnia~

Do pomieszczenia, ciemnego i można by rzec też mrocznego zakradła się osoba, ubrana na czarno. Z pod czarnych włosów, wydobył się blask w oczach na widok rzadkiego reliktu.

Przekartkował kilka stron i ujrzawszy to co miał zdobyć, z pewną satysfakcją nachylił się nad księgą i jednym sprawnym ruchem , niepozornym , i by nikogo nie zwrócić uwagi schował ostrożnie dzieło do torby.

_______________________________________

Naszczęście odsiecz przybywa...
W pokoju niewielkim lecz pełnym różnych zapisek, siedział chłopak notując kolejne dowody i dołączając je do tablicy, kreślił po nich i łączył w całość. Mężczyźnie towarzyszyła także wspólniczka, która co jakiś nieokreślony czas przyglądała się, jak ten chodzi w tą i z powrotem szukając rozwiązania.

Nie wiedzieli również, że dochodzenie, które rozpoczęli prowadzi do wielkiego niebezpieczeństwa.

-Nie wiem... wzmocnijcie siły, wypuście psy gończe... Czy ja mam was uczyć waszej roboty...? -wypowiedział poczym złapał się za głowę ich pracodawca.

-Tyle rabanu o jakiś znaczek?- odprychnął szefowi chłopak zkwaszając minę.

-Ten znaczek był wart... Jest wart więcej, niż twoje roczne utrzymanie ... Czy mam ci to przeliczyć na pączki i kawę żeby dotarło?!- zirytował się i poniekąd wydarł lekko na niego
-Nie trzeba.-odpowiedziała za niego ,jego towarzyszka- zrobimy wszystko co w naszej mocy

-To rubcie więcej...-wysyczał wściekły i wyszedł trzaskając drzwiami.
_______________________________________
-Dlaczego nie pozwoliłaś mi go przesłuchać..-pogniewał się na nią i lekko naburmuszył.

-Nie jesteś już w stolicy... tutaj pracuje się inaczej.

-Według podręcznika, miałem podsta- nie dokończył ponieważ przeszkodziła mu.

-Według podręcznika ,z Dzikiego Lasu jeśli szanowany kolekcjoner każe ci szukać tropów, to siadasz w klęku podpartym i wąchasz dywan- wypowiedziała lekko wściekła do niego prowadząc auto.

Chłopak tylko pokręcił głową , poczym odwrócił się w drugą stronę patrząc na krajobraz za szybą.

-Nie nadaję się do tego..-wysapał po chwili
-Jak mawiał mój były partner, każdy ma jakiś talent..jeden umie śpiewać, drugi łapać szumowiny..- wysapała i dodała- Umiesz śpiewać?

Ten zdziwił się na jej niecodzienne pytanie i odpowiedział.

-Nie bardzo...

-To będziesz dobrą gliną- podsumowała szczerząc się i ukazując swoje zęby- Tylko przestań gadać, zacznij słuchać.

-Zapnij wreszcie ten pas, bo za chwilę sam sobie wlepisz mandat- pouczyła go młodsza od niego dziewczyna.

Puściła jedną rękę z kierownicy, po czym podgłośniła radio, dając ponieść się muzyce.
-Mogła byś to zciszyć? -zirytował się conieco prubując wyłączyć sprzęt. Ta nie pozwoliła mu nawet go tknąć i odganiała jego rękę.

-Jak chcesz żyć, to daj mi w spokoju prowadzić auto- Spojżała na niego ,a on zabrał rękę nie prubując już tknąć radia.

Jechali właśnie przez środek lasu udając się w stronę pierwszego zlecenia. Cisza i głos muzyki relaksował dziewczynę, ale wprawiał w szał siedzącego obok niej kompana.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie w kolejnej książce która pewnie znowu wyjdzie zjebanie ;') do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top