Trick or Treat!

Halloween. Najpopularniejsze święto zaraz po Bożym Narodzeniu. Dzieciaki przebierają się za różne straszne postacie, używając do tego prześcieradła w imitacji ducha albo korzystają z wypożyczalni kostiumów. Chodzą po domach i placówkach, by zebrać cukierki do wiaderek w kształcie i wzorze dyni. Śmieją się przy tym i krzyczą Cukierek albo psikus! Oczywiście, te żarty raczej są niegroźne, a bardzo często nawet dzieciaki nie mają żadnego w zanadrzu, bo przecież zawsze i tak dostają cukierki. Zawsze coś się znajdzie.

Do czasu obchodził to święto. Miał wtedy jakieś dziesięć lat. Uwielbiał się przebierać i biegać z przyjaciółmi po smakołyki. Ale teraz z tego wyrośli. Mieli po dwadzieścia coś lat i te czasy się dla nich już skończyły. Teraz byli poważnymi ludźmi.

Na przykład Niall był architektem. Nie wiem, jak on to robił, ale jego projekty były naprawdę świetne. Wybudował zresztą budynek, w którym się teraz znajduję.

Liam z kolei skończył medycynę i jest świetnym lekarzem. Tak przynajmniej wmawiamy ludziom, żeby miał pacjentów.

A Zayn został prawnikiem. Nie najgorszym, było go ciężko złapać.

A on sam założył własną firmę. Prosperowała całkiem nieźle, ale czasami brakowało mu tych wypadów z przyjaciółmi i zbierania cukierków. No ale niestety, dorosłość nie była lekka i przyjemna.

Westchnął ciężko i wrócił do papierków. Od rana kręciły się dzieciaki i chciały zbierać cukierki. Raczej ich do nie wpuszczali do jego gabinetu, ale kilku się zakradło, więc i on był na to przygotowany. Spojrzał na zegarek. Zbliżała się już 10 i powinien się zbierać do domu, bo miał jeszcze randkę w planach. Ale roboty było tyle, że nie wiedział, gdzie włożyć ręce.

Pukanie do drzwi przerwało jego użalanie się nad swoją dorosłością i pracą.

— Proszę! — zawołał. Kolejne dzieciaki. Czy one nie powinny być już w łóżkach?

— Dzień dobry! — usłyszał przyjemny dla ucha, lekko zachrypnięty głos nastolatka — Cukierek albo psikus! — zaśmiał się, stając nieśmiało w drzwiach. Był wysoki i miał burzę brązowych loków. Miał na sobie onesie we wzorze Sticha. Wyglądał naprawdę przeuroczo. Biznesmen uśmiechnął się lekko.

Chłopak zachichotał dźwięcznie po czym zamknął drzwi na klucz i zbliżył się, siadając na biurku. Louis poinformował sekretarkę, że jest zajęty, po czym spojrzał na nastolatka.

— Co tu robisz? — usiadł na kolanach szatyna i splótł dłonie za jego karkiem.

— Stęskniłem się tatusiu — wymruczał mu do ucha, przygryzając jego płatek. Louis parsknął, przewracając oczami. Zawsze próbował tego zwrotu, chcąc sprowokować. Ale to na Tomlinsona w ogóle nie działało i mimo rocznego związku, on się jeszcze nie nauczył — Oh Louis — westchnął, wiercąc się nieco.

— Cukiereczku, powinieneś już spać — pstryknął go w nos — idziesz jutro do szkoły.

— Nieprawda, bo pozwolisz mi zostać w domu — wywróciłem oczami.

— Co dziś robiłeś? — gładził jego plecy, po czym ścisnąłem mocno jego pośladki, więc zamiast odpowiedzieć, chłopiec jedynie głośno jęknął. Louis położył go na biurku i całował szyję — Odpowiedz Harry — wymruczał.

— Byłem u rodziców... — wymamrotał — oglądałem telewizję... I spotkałem się z Nickiem — dodał niepewnie.

— CO?! — natychmiast się od niego odsunął. Miał zakaz widywania się z nim, ponieważ Tomlinson nie potrafił znieść jego obecności, a był cholernie zazdrosny. Zwłaszcza, że skubany chciał się dobrać do jego Harry'ego. Podrywał go bardzo często i przesadzał niejednokrotnie. Ale Harry i tak do niego lgnął. — Miałeś się z nim nie widywać.

— Wiem, ale przyszedł pod nasz dom, chciał pogadać... przepraszam Lou — westchnął cicho. Nie lubił, gdy starszy się złościł— Ukaż mnie...

— Przestań już do cholery, widzę przecież, że chcesz się pieprzyć.

— Auć — burknął, ale dobrał się do rozporka szatyna, który nie protestował, nawet nie zamierzał. Mimo wszystko sam był podniecony. Złapał penisa przez bokserki i pocierał lekko. Po chwili go wyciągnął i zagryzł wargę — wiesz, że go uwielbiam, prawda? Tylko jego...

Louis wywrócił oczami. Oczywiście, to było zboczone. I to nie tak, że Harry miał nie wiadomo ilu partnerów przede nim. Miał dopiero siedemnaście lat, właściwie, będzie miał. Więc gdy zaczęli się spotykać, był przed szesnastką, co trochę wykraczało poza granice, bo Tomlinson ma już dwadzieścia pięć, prawie sześć, lat. Właściwie, swój pierwszy raz Harry przeżył właśnie z nim, jakieś pół roku temu. I o dziwo bardzo mu się to spodobało, bo często chciał więcej i więcej. Czasami ciężko wyrobić, ale nie Lou nie miał serca mu odmawiać, bo wiedział, jak wrażliwą istotką jest.

— Myślałem, że wolisz mnie, a nie mojego kutasa.

— Oczywiście, że wolę ciebie, ale jego też bardzo lubię — schylił się i wsunął go sobie między wargi. Starszy sapnął cicho, powoli rozpinając guziki jego onesie. Przesunął dłonią po jego klatce piersiowej, a Harry brał penisa starszego coraz głębiej do gardła. Louis jęknął cicho. Przeczesał drugą dłonią jego włosy, lekko nawet za nie szarpiąc. Westchnął cicho, to było przyjemne.

Styles zassał lekko policzki, a językiem bawił się wokół napletka i dociskał go do żyłki co jakąś chwilę, doprowadzając Louisa do szaleństwa. Dłonią z kolei bawił się jądrami.

Po dłuższej chwili, oderwał się i usiadł na biurku w lekkim rozkroku. Zrzucił z ramion koszulę szatyna, całując go po torsie, podczas gdy on go rozbierał. Uśmiechnął się lekko, miał na sobie czerwoną koronkową bieliznę, którą wiedział, że doprowadzi do szału Louisa. A uwielbiał to robić.

Harry położył się na biurku, gdy już był całkowicie nagi. Louis przesunął dłonią po jego biodrze, a dalej po udach, wsuwając dłonie między je. Musnął palcem jego dziurkę, w którą po chwili wsunął palce. Zaczął nimi poruszać, żeby go przygotować jak najlepiej. Pocałował chłopaka w usta.

— Jesteś najpiękniejszy — szepnął w jego wargi, powoli i delikatnie go rozciągając, aż trafił w prostatę — Jedyny w swoim rodzaju.

— L-Louis — wyjąkał — starczy...

Starszy skinął głową i zabrał palce. Wyjął z szafki lubrykant i rozlał go na swoją dłoń. Rozgrzał go przez chwilę, a następnie rozprowadził po swoim kutasie, by w następnej chwili wprowadzić go w nastolatka. Sapnął na uczucie ciasnoty i dał mu chwilę, żeby się przyzwyczaił do jego wielkości. Harry jęknął, zaciskając oczy. Tak jak to uwielbiał, tak czasami nienawidził, bo początek był bolesny. Mimo że nie raz robili to "na sucho" i bez przygotowania, to i tak po prostu czasami go bolało.

Tomlinson po upływie kilku minut zaczął się w nim poruszać. Robił to spokojnie i delikatnie, jeszcze przyzwyczajając go do siebie. Dopiero po jakimś czasie jego ruchy stały się pewniejsze, mocniejsze i o wiele szybsze. Harry jęczał raz ciszej, raz głośniej, dopóki nie poczuł silnego uderzenia w swoją prostatę. Wtedy jęknął bardzo głośno i wygiął ciało w łuk, sprawiając że starszy uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał widzieć, jak Harry się pod nim rozpadał, jak chciał więcej i potrzebował tego.

Sam stosunek nie trwał długo. Po chwili Harry był na granicy, ale zanim zdążył ostrzec, spuścił się na swój brzuch, z imieniem ukochanego na ustach. Uwielbiał seks z nim, uwielbiał czuć tą miłość od niego w trakcie.

Zamruczał głośno, czując po chwili, jak Louis dochodzi w nim. O dziwo nawet lubił to uczucie, sprawiało, że czuł się jego. Uśmiechnął się lekko, opadając bardziej na biurko. Przymknął oczy, oddychając płytko.

Louis po chwili się wysunął i ubrał spodnie, siadając na krześle. Pociągnął chłopaka na swoje kolana i przeczesał dłonią jego włosy. Młodszy miał zamknięte oczy i uspokajał oddech. Zaciągnął się zapachem Louisa, bardzo mu na nim zależało.

— Lou?

— Mm? —pocałował go w czółko.

— Kocham cię — szepnął bardzo niepewnie. Nigdy tego mu nie powiedział, ale był tego pewien. Tylko obawiał się reakcji na to. Jego serce bardzo przyspieszyło i usłyszał, że serce Louisa też.

— Ja też cię kocham kruszynko — szepnął — najbardziej na świecie —pocałował go w nosek.

Harry zachichotał na to i mocniej się wtulił w starszego. Czuł się dobrze i bezpiecznie w jego ramionach. Nie chciałby go nigdy stracić, chciałby się z nim zestarzeć i cieszył się, że go poznał, bo był jego szczęściem.

Podobnie mógł powiedzieć Louis. Mimo różnicy wieku, kochał nastolatka i dzięki temu związkowi, sam czuł się trochę jakby jeszcze był nastolatkiem. Harry stał się całym jego światem i nie chciałby go nigdy zastąpić, nawet planował się mu wkrótce oświadczyć. Ale miał na to czas, chciał to zrobić w jego urodziny, jako niespodziankę.

Styles zaczął w końcu delikatnie przysypiać, więc Louis położył go na kanapie pod oknem i przykrył kocem, gdy go ubrał.

— Prześpij się kochanie, jak tylko podpiszę dokumenty, wrócimy do domku — pocałował go w skroń.

— Dobrze Lou — uśmiechnął się i zamknął oczy. Starszy wrócił do biurka i kończył ostatnie rzeczy, żeby zabrać nastolatka do domu. — Lou?

— Tak słoneczko?

— Fajny był ten psikus.

Louis zaśmiał się cicho. Jemu też się podobał. 

xxxxxxxxxxxxx

Buu!

Witam was w ten "straszny" dzień (a raczej noc) XD

Jak tam? Jak się czujecie?

Co sądzicie o tej sytuacji epidemiologicznej i tym całym postanowieniu TK? Dla mnie dramat! Jeśli bierzecie udział w protestach, to bądźcie ostrożni!

Kocham was mocniutko i obiecuję że wkrótce będzie coś dłuższego niż jeden shot 🔥❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top