[madara] Smutek i szczęście w jednym

Czarnowłosy mężczyzna chodził nerwowo po pokoju, trzymając telefon w ręce. Co chwilę zerkał na wyświetlacz i przygryzał dolną wargę.Itachi od kilku godzin nie dawał znaku życia, a klient do którego wiózł dragi niecierpliwił się, że jeszcze nie otrzymał upragnionego towaru, za który zapłacił niedawno przelewem. Westchnął cicho, po czym zmęczony tym wszystkim opadł na kanapę, pomrukując z niezadowolenia. Jednak nim zdążył porządnie klapnąć, natychmiastowo się zerwał, gdy usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Natychmiastowo odblokował ekran i przeczytał jej zawartość.

"Itachi miał wypadek. Jest w śpiączce." 

Bez większego zastanowienia nacisnął przycisk "połącz" i już po pierwszych dwóch sygnałach mógł rozmawiać z nadawcą wiadomości. 

- Co się stało? - zapytał od razu na wstępie, sięgając do szuflady po kluczyki od samochodu. 

- Jakiś wariat w niego wjechał. Hidan jest świadkiem z tego co się dowiedziałem... I jakaś Hisoka. Gostek co spowodował wypadek jest cały i zdrowy, jednak się broni przed postawionymi mu zarzutami. Tak czy siak nie ma po co. Jest skończony. Hidan powiedział, że przy ulicy były kamery, mamy dowody. 

- Powiedz mi jeszcze w którym szpitalu leży twój brat? 

- W tym w centrum, obok galerii handlowej.

- Jeszcze jedno... Jak Ayano?

- Jej siostra siedzi z nią w pokoju. Już chyba druga paczka chusteczek poszła. - Zaśmiał się smutno.

- Ona ma tak udupione życie... - mruknął pod nosem. - Śmiertelny wypadek jej rodziców i śpiączka tej całej Asami... Teraz Itachi... A to wszystko zdarzyło się w tym roku...

- Ta - westchnął. - Już wiele wycierpiała. 

- Dobra, kończę. Sayuri zaraz ma wizytę u lekarza, nie możemy się spóźnić. Trzymaj się jakoś.

- Ty też. Pozdrów ją. 

Madara rozłączył sięi wyszedł z pokoju, przygryzając nerwowo wargi. 

- Coś się stało? - zapytała bordowowłosa, przyglądając się mu badawczo.

Mężczyzna wziął głęboki oddech, objął ją w pasie, na tyle ile to było w tamtej chwili możliwe i pocałował czule jej czoło. 

- Itachi miał wypadek. Leży w szpitalu, a na przeciwko jest przychodnia do której jedziemy... Nie pogniewasz się, jeśli zaraz po wizycie pójdziemy do Itachi'ego?

- Jasne, że nie, kochanie. Co mu się stało? 

- Długa historia. - Wtulił ją w siebie mocniej, jednak zaraz tego pożałował, ponieważ poczuł dość mocne uderzenie. - Chyba nasze małe bubu nie chce, żebym ciebie przytulił.

- Zazdrośnik jak tatuś - mruknęła kobieta, odsuwając się od swojego męża, po czym pogładziła swój, już dość sporych rozmiarów, brzuch. 

- Hej! Ja nie jestem zazdrosny! 

- Nie wcale. To nie tak, że nienawidzisz tego sąsiada, z którym często rozmawiam. 

- P-Przystawiał się do ciebie! 

- Kocham cię. 

- Ja ciebie też.

Uchiha chwycił ją za rękę, prowadząc do przedpokoju, po czym uklęknął obok niej i wziął jej buty do ręki.

- Hej! Ja nie jestem niepełnosprawna, tylko ciężarna! - Oburzyła się. 

- Bądź już cicho, okay? 

kurcze... Mam tyle pomysłów do rodzinki Uchihów, że brak mi słów
a jeszcze gdzieś tam w moich katalogach na lapku czekają niedokończone rozdziały z Yahiko i Deidarą
weźcie mnie jakoś powstrzymajcie, okay? 
- banaba

P.S.

Moja przyjaciółka narysowała mi Asami! (zmusiłam ją do tego xd) 
I ma własny artbook!

Marfifastor się zwie, gdyby ktoś był zainteresowany

CZY TO NIE JEST CUDO?!?!?!?!?!??!?!?!?!?!?!??!?!?!?!?!??!?!???!?!?!?!?!?!?!?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top